PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Daniel Odija
  18.12.2012
Czy śmierć może być piękna? Albo inaczej – estetyczna? Tak, może być i piękna i estetyczna, odpowiadam wątpiącym w sens tych pytań. W filmie wszystko jest możliwe. A estetyzacja śmierci w wykonaniu Sama Mendesa staje się prawdziwym dziełem sztuki.

Ostatnio przypomniałem sobie dwa filmy tego reżysera: "American Beauty"  z oscarową rolą Kevina Spacey’a  i  „Drogę do szczęścia”, gdzie mistrzowski duet stworzyli Kate Winslet i Leonardo DiCaprio.  Co mnie skłoniło do obejrzenia akurat tych dwóch filmów? Aktorzy, scenariusz, reżyser – trzy razy tak, choć również wybitna muzyka Thomasa Newmana, która zachwyca mnie od dobrych kilku miesięcy.


Leonardo DiCaprio i Kate Winslet w filmie "Droga do szczęścia", fot. mat. prasowe


Jednak nie o muzyce chcę tym razem mówić, ale o pięknej oprawie, w jakiej oglądamy tragedie wykreowane przez Sama Mendesa.  Bo tak się składa, że główni bohaterowie tych filmów giną. Lester (Kevin Sapcey) zostaje zamordowany,  April (Kate Winslet) popełnia samobójstwo.  I tak się składa, że obrazy ich śmierci utrwalają się w pamięci głębiej niż najpiękniejsze sny.

Przez całe "American Beauty" śmiejemy się ze zmagań Lestera z samym sobą, choć od początku wiemy, że oglądamy ostatni rok jego życia. Ginie w najszczęśliwszej chwili swojego życia i to szczęście nie odpłynęło z jego twarzy, gdy już leżał w kałuży krwi, zastrzelony od tyłu przez sfiksowanego pułkownika piechoty morskiej. Martwego Lestera obserwujemy oczami Ricky’ego, którego zachwyt nad groźnym pięknem gładkiej tafli krwi rozlanej na stole, staje się zachwytem widza.

W „Drodze do szczęścia” tragedia April narasta z każdą kolejną minutą filmu, z każdym kolejnym dniem życia bohaterki. Najszczęśliwsze małżeństwo na świecie staje się pułapką. Wspólne plany o podróżach, o wyrwaniu się z mieszczańskiej nudy, pozostają w sferze planów. Niezrealizowane marzenia doprowadzają do konfliktu. Narasta frustracja młodych małżonków, którzy grzęzną w obowiązkach rodzinnego życia. April postanawia usunąć ciążę, dobrze wiedząc, że zagraża to jej życiu. Robi to w domu, gdy Frank (Leonardo DiCaprio) wychodzi do pracy.
Piękny, słoneczny poranek. April w białym szlafroku stoi przed wielkim, rozświetlonym oknem, patrzy na ogród. Właśnie wróciła z łazienki. Na biały dywan zaczyna kapać krew. Krew April. Cała scena wygląda jak wycięta z rozkosznego snu.  W oprawie słońca i pustego mieszkania April powoli umiera. I zaczynamy rozumieć, jak bardzo smutno może być komuś w najpiękniejszy dzień roku.

Zawsze szkoda tego świata. Nawet jeśli mamy go dość. Estetyczna oprawa śmierci April i Lestera sprawiają, że śmierć zyskuje wymiar nadrealny. Wymiar, którego nie należy rozumieć jako ostateczne unicestwienie. April znika i żyje we wspomnieniach swojego męża. Lester umiera, ale cały czas słyszymy jego opowieść. Tak jakby obserwował samego siebie. Jakby po śmierci wciąż żył. 

 
Daniel Odija
portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. "Atlas chmur" wraca na szczyt!
Box Office. Świąteczna animacja na topie w Mikołajki
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll