PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Grażyna Arata
  25.10.2012

Czy znacie Państwo Marcela Prousta? „W poszukiwaniu straconego czasu” pisał przez 12 lat, zamknięty w pokoju z wiecznie zasłoniętymi oknami, męczony atakami astmy, kontaktujący się ze światem za pośrednictwem Celesty, zaufanej guwernantki. Proust wszedł do języka potocznego jako wynalazca magdalenki Prousta, ciastka albo jakiegokolwiek przedmiotu posiadającego magiczną moc przeniesienia nas w utraconą na zawsze krainę dzieciństwa: młodości, szczęśliwości, słowem - utraconej przeszłości.

W aktualnym kinie francuskim maluje się właśnie taka tendencja, którą tłumaczyć by można kryzysem i atmosferą „no future”, królującą dzisiaj w ojczyźnie Moliera. Przykład Prousta uzmysławia jednak, że nostalgia za przeszłością jak świat światem towarzyszyła człowiekowi poddanemu bezlitosnemu prawu przemijania.


Noémie Lvovsky w filmie „Camille redouble”. Fot. Unifrance

„Camille redouble” [Camille powtarza], dramatyczna komedia zrealizowana i zagrana przez Noémie Lvovsky, nietypowa aktorkę i reżyserkę, jest wydarzeniem filmowej jesieni. Powrót do przeszłości odbywa się tu w sposób dosłowny, przenosząc 40-letnią Camille w świat jej lat młodzieńczych. Ku zdziwieniu Camille i nas samych, ani jej rodzina, ani szkolni koledzy nie zauważają jej zewnętrznego aspektu „kobiety dojrzalej”, traktując ją zupełnie naturalnie. Camille zna przyszłość, wie, że czeka ją niespodziewana śmierć matki i zdrada ze strony mężczyzny, który deklaruje jej właśnie swą miłość od pierwszego wejrzenia. Najpierw przekonana, że „taka głupia to ona już nie będzie”, nie uwierzy adoratorowi i zakocha się w kimś innym, Camille poddaje się w końcu sile przeżywanych na nowo nastoletnich uczuć. Nie ma bowiem możliwości, ani w sumie ochoty, aby cokolwiek zmienić. Camille wraca do swej „prawdziwej”, czterdziestoletniej egzystencji pogodzona z sobą i z losem. Noémie Lvovsky filmuje tę fantastyczną podróż w czasie jak  realistyczną opowieść, lekko tylko doprawioną humorem. Rezultatem jest  obraz pogodny, skłaniający do refleksji nad uciekającym czasem i „zmarnowanym zżyciem”, bez patosu, łez ani surowej przestrogi. Jest to jedna z najbardziej udanych realizacji tego roku – tym ciekawsza, ze Noémie Lvovsky, która powiela ostatnio role matron lub ekscentrycznych matek,  bardzo dobrze sprawdza się w minispódniczce czterdziestoletniej nastolatki. Jest w niej jednocześnie naturalne zmęczenie życiem (nie wygładzone żadną operacją plastyczną) i ufny uśmiech wiecznego dziecka. Ponadto obraz odznacza się bardzo dobrym scenariuszem o dopracowanych, inteligentnych dialogach, co jest dużym plusem i niezbyt częstym atutem francuskich filmów. Mądry, ciepły film przekształca się powoli w komercyjny sukces – raz jeszcze francuska publiczność wykazała się dobrym gustem.

Na planie filmu "Saveurs du palais": Christian Vincent z prawej. Fot. Unifrance 

Idąc tropem nostalgii dosłownej, goniąc za utraconym smakiem dzieciństwa i kulinarnej tradycji, Chrisitian Vincent, reżyser filmu „Niebo w gębie", opowiada historię Hortense Laborie, kucharki powołanej przez prezydenta François Mitterranda do gotowania mu „domowych” obiadów – co w żadnym wypadku nie oznaczało smażenia steku z frytkami! Socjalista Mitterrand odznaczał się wyrafinowanym gustem literackim oraz kulinarnym - trufle, ostrygi czy wołowina, produkty trafiające na jego stół były w najwyższym gatunku, a przepisy, zapisane w starych księgach, wymagały rekonstrukcji jak archeologiczne wykopaliska. Catherine Frot, aktorka wielkiego talentu i temperamentu, jest doskonalą inkarnacja Hortense, pewnej siebie i niepokornej. Kucharka z regionu Périgord stała się szybko ulubienicą prezydenta, prowokując otwartą nienawiść oficjalnych kucharzy Pałacu Elizejskiego, odrzuconych i oburzonych. I tak, od niechcenia, opowieść nostalgiczno-kulinarna stała się również przypowieścią feministyczna o akcentach politycznych - walki dworzan o prezydenckie łaski nie zadziwiłyby na dworze Ludwika XIV. Rezultatem jest obraz ciekawy, poprzez nostalgię trafiający w samo serce współczesności.

Trop słodkiej nostalgii kończy się jednak w sposób tragiczny. Przemijanie wiąże się nieubłagalnie ze śmiercią i ta również znalazła tej jesieni komfortowe miejsce na francuskich ekranach. Przede wszystkim dzięki Michaelowi Hanekemu i jego „Miłości”, zdobywcy Złotej Palmy w Cannes, śledzącej krok po kroku oznaki definitywnej separacji niszczącej parę skomponowaną z Emmanuelle Riva i Jean-Louis Trintignanta. Tak, ten uroczo nieśmiały Trintignant, którego pamiętamy z „Kobiety i mężczyzny” Leloucha, czy „Mojej nocy u Maud” Rohmera, niepokojący sędzia w „Czerwonym” Kieślowskiego, jest dzisiaj osiemdziesięciodwuletnim starszym panem, którego ambicją jest „udana śmierć”. Francuscy scenarzyści-reżyserzy dzielą się zresztą z publicznością sposobami na „godne odejście”. W „Quelques heures de printemps” [Kilka chwil wiosny] Stéphane Brizé idzie śladami kobiety, która zdecydowała się na eutanazję wobec nieuchronnie postępującej, śmiertelnej choroby, w „Et si on vivait tous ensemble?” [A gdybyśmy zamieszkali razem?] Stéphane Robelin maluje wzruszający portret grupy starzejących się przyjaciół, którzy wynajmują wspólne mieszkanie, aby uniknąć horroru samotnej, szpitalnej agonii.

Śmierć, będąca w społeczeństwach konsumpcyjnych tematem tabu, wraca oto na ekrany w sposób frontalny. Jest to widomy znak przemian zachodzących w społecznej mentalności. Ciąg dalszy z pewnością nastąpi... 

 

Grażyna Arata
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. James Bond z rekordem na starcie
Box Office. „Obława” lepsza niż hollywoodzki horror.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll