PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Malwina Grochowska
  8.02.2013
Rozkład – główny atrybut otaczającego świata w debiucie Jima Jarmuscha sprzed niemal 33 lat – został zepchnięty do marnych wyrw w ugładzonej rzeczywistości dolnego Manhattanu.

Od „Nieustających wakacji” chciałam rozpocząć cykl „rewizyt”: będę odwiedzać w Nowym Jorku miejsca związane z konkretnymi filmami. Spoglądać na nowo na utrwalone w kadrach ulice, budynki, parki, oczywiście wciąż mając wdrukowane w pamięć ich filmowe reprezentacje. Opisywać, jak te miejsca się zmieniły, a czasem również – czy kiedykolwiek były takimi, jakimi je utrwalono dla kinomanów.


Kadr z filmu „Nieustające wakacje” . Fot. materiały prasowe

„Nieustające wakacje” to jeden z filmów, który dobitnie uświadamia kaprysy Miasta: jak szybko okolica może przemienić się z zapadłej dziury w najmodniejszą lokalizację. East Village, gdzie mieszkała i tworzyła nowojorska bohema od bitnikowskich lat 50. po punkowe 70. i 80., zmieniło się drastycznie w ciągu ostatnich dekad. Ta dzielnica, podobnie jak sąsiednie Lower East Side, na które 30 lat temu zapuszczali się tylko najodważniejsi, w tym młody filmowiec Jarmusch, stanowią świetną ilustrację problemów targających całym Nowym Jorkiem: gentryfikacji, a w szczególności wypierania artystów na peryferia, komercjalizacji przestrzeni publicznej.

Powiedzieć, że krajobraz sfilmowany przez Jarmuscha w 1980 roku w East Village i Lower East Side jest dziś nie do poznania, to nic nie powiedzieć. „Nieustające wakacje” pokazują świat niczym po apokalipsie. -To miasto wygląda jakbyśmy zrzucili na siebie bombę – mówi Jean-Michel Basquiat w innym filmie kapitalnie dokumentującym atmosferę tego miejsca i czasu, „Downtown 81”. Rzeczywiście, niektóre sekwencje z obu filmów mogłyby uchodzić za archiwalia z Warszawy A.D. 1944.


Kadr z filmu „Nieustające wakacje”. Fot. materiały prasowe

Bohater grany przez kilkunastoletniego Chrisa Parkera snuje się po ziemi jałowej: po opustoszałych ulicach, na których wiatr przewala śmieci, po ruderach, w których spotyka świętych idiotów. A może po prostu zwykłych wariatów. W tle rozbrzmiewa saksofon Johna Lurie, aktora z kolejnego filmu Jarmuscha, "Inaczej niż w raju". W trakcie jednej ze scen słychać strzały. Parker sporo czasu spędza również w swoim mieszkaniu, choć to wcale nie jest przyjemniejsze miejsce: długa, niedoświetlona nora z dwoma oknami na końcu, jakich można znaleźć mnóstwo na całym dolnym Manhattanie. Akurat warunki mieszkaniowe niewiele się zmieniły: w East Village wciąż dominują wąskie czynszowe kamienice, tyle że zostały one odnowione, wyposażone w nowy model lodówki i ich wynajęcie kosztuje dużo więcej.

Film nakręcono w mieszkaniu zajmowanym przez samego Jarmuscha. W dokumencie „Blank City”, przybliżającym fenomen ruchu „No Wave”, reżyser opowiadał, że gdy kręcił „Nieustające wakacje” waletował u niego, wówczas jeszcze klepiący biedę, Basquiat. Aby nie było go widać w kadrze, twórcy po prostu szurali po podłodze śpiworem z artystą za każdym razem, gdy zmieniali ustawienie kamery. Niedługo później Basquiat zaczął zarabiać grube pieniądze, street-art wkroczył na salony, niezależna sztuka stała się rynkowa.


Kadr z filmu „Nieustające wakacje”. Fot materiały prasowe


„No Wave”, którego „Nieustające..” są doskonałą emanacją, było zjawiskiem ograniczonym w czasie i przestrzeni: grupa przyjaciół robiła razem filmy, grała w zespołach, wieczorami chodziła do CBGB. Było to możliwe, bo w East Village płaciło się niski czynsz, można też było zająć opuszczony budynek i żyć bez stałego dochodu. A pod domem było się nagabywanym przez dilerów, prostytutki, widziało lub brało udział w bójkach – tego wszystkiego doświadcza Basquiat w „Downtown 81” przechodząc przez zaledwie dwie przecznice 10. ulicy pomiędzy Aleją B i D. Gdy Parker w „Nieustających…” łazi po pustych placach gdzieś w pobliżu, za nim widać zamknięte na głucho lokale.

Oba obrazy są pieśnią przeszłości. Partery kamienic zajmują teraz restauracje, kawiarnie, butiki. Ulice nie są ani opuszczone, ani pełne szumowin. Pomiędzy Aleją A a B, jak donoszą tabloidy, Daniel Craig i Rachel Weisz rozważali kupno apartamentu za około 4 miliony dolarów. Tak, w Alphabet City, gdzie nie tak dawno szalała AIDS i przestępczość, dziś chce przebywać James Bond. East Village to już nie miejsce na kieszeń niezależnych artystów, tylko gwiazd filmowych.

Lecz można jeszcze odnaleźć w materii miasta ślady po „Nieustających wakacjach”. Na skraju Alphabet City wciąż jest sporo mieszkań komunalnych, obroniło się kilka squatów zajętych przez aktywistów w latach 80., więc uliczny tłum pozostaje bardziej urozmaicony niż w większości zakątków Manhattanu. Choć zniknęły pustostany, a większość pustych działek została zabudowana pod drogie apartamentowce, ocalały niektóre ogrody. Są utrzymywane przez lokalną społeczność, nie przez miasto, dlatego wyglądają niczym z fantazji ubogiego Gaudiego połączonej z polskimi działkami pracowniczymi, a nie jak Central Park. Często zapełniają je dziwne rzeźby z materiałów z odzysku, stare meble, rozrastające się w dżunglę nietypowe rośliny i pomidorki na kompoście.

To właśnie z tych ogrodów najłatwiej dziś odtworzyć sobie perspektywę, jaką przyjmuje kamera w „Nieustających wakacjach”: patrząc na domy z oddali można sobie wyobrazić, że patrzymy na zakazaną dzielnicę z czasów młodego Jarmuscha. Oczywiście to czysto nostalgiczny zabieg – odczuć wolność ducha przypisywaną minionej epoce bez doświadczania jej niedogodności i niebezpieczeństw. I jeszcze zapominając na chwilę, że swoboda błąkającego się w filmie młodzieńca oznaczała głównie nudę i marzenia o lepszych czasach.


Malwina Grochowska
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. „Drogówka” wciąż przyciąga tłumy.
Box Office. Kolejny sukces polskiego filmu!
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll