Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Przynajmniej połowa z oglądanych przeze mnie meksykańskich filmów dotyczy w jakimś stopniu emigracji do Stanów. Jakby prócz tego zjawiska i wojen narkotykowych niewiele się w kraju działo. W polskim kinie jest zdecydowanie inaczej: figura rodaka z Ju-es-ej występuje w nim sporadycznie. Bo co? Bo już nikt nie emigruje? Bo wiadomo, jaka jest amerykańska Polonia (wąs, reklamówka i w ogóle "Szczęśliwego Nowego Jorku")? Historie emigracyjne stanowią idealny materiał na mocne filmy (czego kino meksykańskie jest najlepszy przykładem): na wygnaniu wzloty są wyższe, a upadki – boleśniejsze.
Nasze kino, które preferuje historie nijakie, szczególnie powinno z tego potencjału skorzystać. Kolejny powód, aby to zrobić: zwykle nie podoba nam się, jak Kowalskiego przedstawiają Amerykanie. Jaki może być skuteczniejszy odwet niż dobry film z własną wizją rodaka.
Janusz Gajos i Cezary Pazura w filmie "Szczęśliwego Nowego Jorku", fot. materiały prasowe
Pomyślałam o tym, bo akurat w ostatni weekend kilku młodych polskich filmowców przyjechało do Niu Jorku na pokazy swoich filmów. Gdy wychodzili od Lucy’s, może poczuli się zainspirowani usłyszanymi tam niesamowitymi emigranckimi historiami (a tych w legendarnym barze zawsze jest nadmiar) i może będą chcieli je kiedyś zekranizować. Oby.
Tymczasem, ponieważ zwykle czekam na polskich filmowców na poruszenie tematów, które mnie interesują w nieskończoność, chciałam zaproponować kilka własnych pomysłów na filmy o losie emigrantów. A jakie są lepsze pomysły niż te sprawdzone, czyli remake'i:
1. „Los bastardos”: Mateusz Kościukiewicz i Andrzej Chyra przyjeżdżają do Nowego Jorku w poszukiwaniu pracy. Podejmują słabo płatne, dorywcze zajęcia na budowach. Na przerwę lunchową obstalowują się z mielonymi pod drzewem w Tompkins Square Park, wspominając bohaterów „Antygony w Nowym Jorku”. Nagle następuje niczym nieusprawiedliwiony, niekontrolowany wybuch przemocy. Kościukiewicz zabija kobietę podobną do własnej matki.
Nasze kino, które preferuje historie nijakie, szczególnie powinno z tego potencjału skorzystać. Kolejny powód, aby to zrobić: zwykle nie podoba nam się, jak Kowalskiego przedstawiają Amerykanie. Jaki może być skuteczniejszy odwet niż dobry film z własną wizją rodaka.
Janusz Gajos i Cezary Pazura w filmie "Szczęśliwego Nowego Jorku", fot. materiały prasowe
Pomyślałam o tym, bo akurat w ostatni weekend kilku młodych polskich filmowców przyjechało do Niu Jorku na pokazy swoich filmów. Gdy wychodzili od Lucy’s, może poczuli się zainspirowani usłyszanymi tam niesamowitymi emigranckimi historiami (a tych w legendarnym barze zawsze jest nadmiar) i może będą chcieli je kiedyś zekranizować. Oby.
Tymczasem, ponieważ zwykle czekam na polskich filmowców na poruszenie tematów, które mnie interesują w nieskończoność, chciałam zaproponować kilka własnych pomysłów na filmy o losie emigrantów. A jakie są lepsze pomysły niż te sprawdzone, czyli remake'i:
1. „Los bastardos”: Mateusz Kościukiewicz i Andrzej Chyra przyjeżdżają do Nowego Jorku w poszukiwaniu pracy. Podejmują słabo płatne, dorywcze zajęcia na budowach. Na przerwę lunchową obstalowują się z mielonymi pod drzewem w Tompkins Square Park, wspominając bohaterów „Antygony w Nowym Jorku”. Nagle następuje niczym nieusprawiedliwiony, niekontrolowany wybuch przemocy. Kościukiewicz zabija kobietę podobną do własnej matki.
2. „Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady”: Robert Więckiewicz przemyca z Milwaukee do Polski ciało przyjaciela. Jak mu się udaje wnieść je do samolotu? Nie mam pojęcia, ale w polskich filmach większe absurdy widziałam.
3. „Rodzina Soprano”: w oryginalnym serialu pojawia się wątek polskiego małżeństwa pracującego dla Carmeli i Tony’ego, tyle że odtwarzający ich aktorzy chyba nauczyli się czytać polski tekst bez zrozumienia, bo za nic nie można ich zrozumieć. W polskiej wersji „Rodziny” Polak z Clifton w New Jersey chce przejąć kontrolę nad podziemnym światkiem. Jego przykrywka to firma zrywająca azbest. Gangsterka szłaby lepiej, gdyby nie fakt, że rodacy nie rozumieją pojęcia mafijnej rodziny. U psychoanalityka bohater zwierza się, że po nocy śni mu się matka mówiąca „Jedz pomidorową, póki gorąca”. Jego dom sprząta emigrantka z Sycylii.
4. Dokument braci Maysles "What's Happening! The Beatles in the USA": na trasę do Stanów przyjeżdża ceniony w kraju polski artysta. Odnosi oszałamiający sukces. Zbigniewa Hołdysa gra oczywiście Zbigniew Hołdys.
Miało być bez powielania stereotypów i sarkazmu, wyszło jak zwykle.
Malwina Grochowska
portalfilmowy.pl
Box Office. Dobre otwarcie „Atlasu chmur”
Box Office. Znakomity finał wampirycznej sagi
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024