Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Ta przyjemna bajeczka jednego z największych reżyserów Hollywoodu Williama Wylera pozwoli nam zająć się sprawą sztuki rozrywkowej,a ubocznie - problemem dobrego smaku.
Widz,nawet ten wymagający, chodzi do kina w pierwszym rzędzie dla przyjemności. Oczywiście różni ludzie różne rzeczy określą mianem przyjemności „Prawdziwi entuzjaści "Siódmej pieczęci” czy "Ucieczki skazańca" nie chodzą na te filmy, aby się umartwiać. Ale istnieje inna, daleko liczniejsza kategoria filmów, która sprawia przyjemność znacznie szerszej warstwie odbiorców. Są to filmy łatwe, rozrywkowe.
Z tego, że filmy rozrywkowe podobają się odbiorcy masowemu wynika jednakże często krzywdzący przesąd, że filmy takie nie mogą zaspakajać widza ambitnego. Rzeczywistość często ten pogląd potwierdza, gdyż znaczny odsetek filców rozrywkowych to artystyczna tandeta. Tak bywa, ale tak wcale być nie musi. Choćby Chaplin,czy po nim Rene Clair dowiedli, że ich arcydzieła są równie gorąco oklaskiwane przez wybredne kluby filmowe, co i przez publiczność małych miasteczek.
Dobry film rozrywkowy od artystycznej tandety odróżnia nie intelektualna głębia tematu, tylko jego potraktowanie. Zakochana w prostym dziennikarzu księżniczka, następczyni tronu, to przecież temat sam w sobie godny "Trędowatej". Co tu robi z nim reżyser? Przede wszystkim nie robi zeń ckliwego dramatu. Następczyni tronu - to dziś nie brzmi śmiertelnie poważnie. Wyler zabarwia swój film dużą dozą życiowej ironii. Kpi po trosze i ze świata dziennikarzy, i ze świata księżniczek.Z tego ostatniego może trochę więcej, bo jest w nim więcej kłmstwa i hipokryzji.
Po drugie z wyjściowych sytuacji wydobywa twórca maksimum wyrazistości i dowcipu. Szuka, gdzie księżniczka mogłaby ujawnić /najczęściej mimochodem/, że jest młodą kobietą. I odwrotnie: gdzie młoda kobieta mogłaby ujawniać, że jest księżniczką. Warto przytoczyć scenę finałową. Kończy ona idyllę akcentem oficjalnym,ale pod pozorami etykiety i protokołu ile tu ludzkiego ciepła. I Nie pada ani słowo, ale świetnie wiemy, co czują pokazane postacie. Jeśli nawet za pierwotnym pomysłem stała dość handlarska chętka zdyskontowania głośnego podówczas flirtu angielskiej księżniczki Małgorzaty i płk.Townsenda, to dobry gust Wylera, jego ironiczna życzliwość i wielowarstwowość sytuacyjna nadały tematowi szlachectwo. I jeszcze jedno arcydziełko dobrego smaku: Audrey Hepburn, w tej pierwszej swej roli od razu nagrodzona Oscarem, jeszcze barwniejsza na tle dość jednakowego Gregory Pecka. W dobie wkraczającej mody na prowokacyjną zmysłowość Marilyn Monroe czy Brigitte Bardot okazało się, że nie trzeba wkładać do lamusa dziewczyny romantycznej o powściągliwym,nieco smutnym wdzięku.
Jerzy Płażewski
Portalfilmowy.pl
Poświąteczna odwilż w kinach
Sukces Chrisa Hemswortha
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2025