Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Oto tytuł jednego z klasyków kinematografii, którego nie wypada nie znać, nawet gdy się nie miało okazji go obejrzeć. Ta francuska komedia René Claira została wciągnięta na listę najlepszych dzieł sztuki filmowej, ułożoną w Brukseli przez czołowych historyków. Zaklasyfikowano ją ma miejscu dziewiętnastym, ale tylko trzy pozycje zajęły tu komedia: dwa filmy Chaplina i właśnie "Milion".
Od roku 1924 René Clair – początkowo dziennikarz, pisarz i krytyk – specjalizował się w komediach. Zaczynał od fantastycznej "Paryż śpi" i dadaistycznej "Antrakt". Budził ni9mi żywe wybuchy śmiechu, zanim jeszcze do komizmu mógł zaangażować muzykę, szmery i dialog. "Milion" skorzystał po raz pierwszy z pełni środków wyrazowych, co było o tyle doniosłe, że wielu komediografów okresu niemego po wprowadzeniu dźwięku pogubiło się, a nawet uznało, że nowy wynalazek utrąca ambitniejszy śmiech.
Kadr z filmu "Milion". Fot. materiały prasowe
W swej książce „Po namyśle” Clair zwięźle stwierdził, co jest jego zamierzonym posłannictwem. Pisał: „W umyśle zwykłego widza uczucie piękna budzą jedynie przeżycia tragiczne. Łzy, nawet wyciśnięte środkami wulgarnymi, wydają się czymś bardziej godnym niż śmiech wywołany środkami najbardziej subtelnymi”. Cała twórczość reżysera, jego wspaniała pomysłowość, oryginalna wyobraźnia, bogate tempo i zaskakujące napięcie dowiodły, że wprawdzie komedia jest znacznie trudniejsza od tragedii, ale może również plasować się na najwyższym poziomie artystycznym.
Jaki typ humoru reprezentuje Clair? Jego debiutancki "Antrakt", Rojący się od prawdziwych wynalazków wzrokowych, stanowił część pewnego baletu. To zaciążyło na dalszych losach reżysera, o którego filmach często mówi się „balet”. Istotnie, w „Milionie”, w których – zgodnie z tytułem – chodzi o pogoń za zagubionym losem loteryjnym, absolutnie nie idzie o podobieństwo do prawdziwego życia. Bohaterowie to w gruncie rzeczy urocze marionetki. Tańczą, śpiewają, biegają w rytmie zgoła mechanicznym.
Mamy tu, na przykład, scenę z łapaniem marynarki na podium operowym. Jest ona umyślnie zorganizowana według prawideł gry w rugby. Tę mechaniczność intrygi akcentuje również muzyka Van Parysa i nie realistyczny, tylko właśnie operetkowy sposób jej wyzyskania. Chórowi złoczyńców odpowiada chór policjantów, głos sumienia śpiewnie przemawia do wiarołomnego bohatera, a dźwięk taksówkowego klaksonu wplata się w rytm melodii.
Zabawę, dobry humor wprowadzają nie tyle oddzielne gagi, ile nastrój całości tego precyzyjnie działającego mechanizmu. Co parę lat odnawia się zdarte taśmy „Miliona” i wprowadza znowu na ekrany dla trzeci ego czy czwartego pokolenia widzów.
Od roku 1924 René Clair – początkowo dziennikarz, pisarz i krytyk – specjalizował się w komediach. Zaczynał od fantastycznej "Paryż śpi" i dadaistycznej "Antrakt". Budził ni9mi żywe wybuchy śmiechu, zanim jeszcze do komizmu mógł zaangażować muzykę, szmery i dialog. "Milion" skorzystał po raz pierwszy z pełni środków wyrazowych, co było o tyle doniosłe, że wielu komediografów okresu niemego po wprowadzeniu dźwięku pogubiło się, a nawet uznało, że nowy wynalazek utrąca ambitniejszy śmiech.
Kadr z filmu "Milion". Fot. materiały prasowe
W swej książce „Po namyśle” Clair zwięźle stwierdził, co jest jego zamierzonym posłannictwem. Pisał: „W umyśle zwykłego widza uczucie piękna budzą jedynie przeżycia tragiczne. Łzy, nawet wyciśnięte środkami wulgarnymi, wydają się czymś bardziej godnym niż śmiech wywołany środkami najbardziej subtelnymi”. Cała twórczość reżysera, jego wspaniała pomysłowość, oryginalna wyobraźnia, bogate tempo i zaskakujące napięcie dowiodły, że wprawdzie komedia jest znacznie trudniejsza od tragedii, ale może również plasować się na najwyższym poziomie artystycznym.
Jaki typ humoru reprezentuje Clair? Jego debiutancki "Antrakt", Rojący się od prawdziwych wynalazków wzrokowych, stanowił część pewnego baletu. To zaciążyło na dalszych losach reżysera, o którego filmach często mówi się „balet”. Istotnie, w „Milionie”, w których – zgodnie z tytułem – chodzi o pogoń za zagubionym losem loteryjnym, absolutnie nie idzie o podobieństwo do prawdziwego życia. Bohaterowie to w gruncie rzeczy urocze marionetki. Tańczą, śpiewają, biegają w rytmie zgoła mechanicznym.
Mamy tu, na przykład, scenę z łapaniem marynarki na podium operowym. Jest ona umyślnie zorganizowana według prawideł gry w rugby. Tę mechaniczność intrygi akcentuje również muzyka Van Parysa i nie realistyczny, tylko właśnie operetkowy sposób jej wyzyskania. Chórowi złoczyńców odpowiada chór policjantów, głos sumienia śpiewnie przemawia do wiarołomnego bohatera, a dźwięk taksówkowego klaksonu wplata się w rytm melodii.
Zabawę, dobry humor wprowadzają nie tyle oddzielne gagi, ile nastrój całości tego precyzyjnie działającego mechanizmu. Co parę lat odnawia się zdarte taśmy „Miliona” i wprowadza znowu na ekrany dla trzeci ego czy czwartego pokolenia widzów.
Jerzy Płażewski
Portalfilmowy.pl
Polacy na kacu
W Dzień Dziecka animacja na topie
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024