PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Jerzy Płażewski
  28.09.2012

Kluczowym momentem „Marty’ego” Delberta Manna jest scena po balu, kiedy tytułowy bohater powiada Klarze: "Jest pani piękna". Thank you! – odpowiada dziewczyna tonem, jakim dziękuje się za naszyjnik diamentów. W jej smutnym, pełnym poniżeń życiu kobiety nieładnej te słowa mają wagę naszyjnika.

Nazwałem niegdyś tę adaptację słuchowiska dramatem brzydoty. Bo chodzi o dwoje dojrzałych ludzi spragnionych miłości, których jednak warunki fizyczne skazywały na samotność. Zatem film o miłości? Takich rocznie produkowano w Hollywood setki. Recepty były dobrze znane. Opisał je inteligentny handlarz kulturą Adolph Zukor w irytującej książce „Publiczność ma zawsze rację”. Potęga finansowa Paramountu czy Warner Bros wzięła się stąd, że pozwolono kobietom całego świata na utożsamianie się z uroczymi, poszukującymi miłości dziewczętami, szybko znajdującymi księcia z bajki. Czym od tych filmów odróżniło się dzieło Manna, że okrzyknięto je pierwszym w swoim gatunku? Nie było tu ani eleganckiego Gregory’ego Pecka, ani uwodzicielsko zgrabnej Marilyn Monroe, ani frenetycznych pocałunków, ani podniecających dekoltów. Już sam zawód Marty’ego jest policzkiem wymierzonym dobrze sprzedającej się estetyce Hollywoodu: to subiekt w sklepie rzeźnickim. Gra go otyły Ernest Borgnine o mopsoidalnej gębie (którego dotąd zatrudniano wyłącznie w roli herszta bandytów). To, co mówi po balu Klarze, zahukanej nauczycielce, nie jest prawdą. Klara (grana przez Betsy Blair) też nie jest ładna (triumf charakteryzatora).

I właśnie tu Mann (i autor telewizyjnego pierwowzoru, wybitny pisarz Paddy Chayefsky) dotykają dramatu brzydoty. Dlaczego obustronne pragnienie miłości napotyka tyle przeszkód i to bynajmniej nie zewnętrznych, jak wyjazd, wypadek, choroba? Dlaczego Klara dręczy się, bezbronnie czekając na telefon od Marty’ego? Dlaczego Marty nie wykręca numeru Klary, choć szczerze tego pragnie? Bo trwa dramat brzydoty, trwają konsekwencje ponoszone przez dwoje brzydkich ludzi skutkiem ich dotychczasowych upokorzeń, rozczarowań, rozpaczy i zawodów. Częstych w życiu, a dotąd nieznanych z ekranu.

Jerzy Płażewski
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. „Jesteś Bogiem” wciąż szturmuje kina.
Box Office. Znakomite otwarcie "Jesteś Bogiem"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll