PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Michał Oleszczyk
  18.02.2013

Na liście filmów nagrodzonych na tegorocznym festiwalu Sundance „Escape from Tomorrow” Randy’ego Moore’a nie znalazło się wcale. Dziwi to o tyle, że był to jeden z najgoręcej dyskutowanych filmów festiwalu i większość uczestników spodziewała się, że jury wykona jakiś ukłon w stronę odwagi (tak artystycznej, jak cywilno-prawnej) twórców. Fakt, że tak się nie stało, zmniejszył – i tak mikroskopijne w punkcie wyjścia  – prawdopodobieństwo, że film ów doczeka się kiedyś normalnej dystrybucji kinowej.

Moore poważył się zakwestionować najświętszy z dogmatów amerykańskiej kultury pojętej jako rozrywka, a mianowicie: magię Walta Disneya. Jego czarno-biała fantasmagoria o parku rozrywki przekształcającym się w scenerię sennego koszmaru, została prawie w całości zrealizowana na terenie Disney World na Florydzie – bez pozwoleń i przy użyciu kilku iPhone’ów. Tym samym na ekran wdarły się tuziny zastrzeżonych znaków i postaci: znanych nam od dzieciństwa, ale otoczonych nimbem nietykalności, którą Moore z całym rozmysłem naruszył. Znane rysunkowe twarze zmieniają się w jego filmie w maszkarony, disnejowska kraina cudów ujawnia swe mroczne podbrzusze, a słynna kopuła Epcot – przypominająca wielki klejnot i wschodzące słońce jednocześnie – eksploduje w jednej ze scen jak wieżowiec w filmie katastroficznym.

„Escape from Tomorrow" , fot. Sundance Film Festival 

Trudno sobie wyobrazić, by prawnicy korporacji Disneya – najpotężniejszego tworu medialnego świata – machnęli ręką na film, który narusza podstawowe przykazanie uniwersum wujka Walta i stwierdza, że rządząca nim nieustająca radość ma w sobie coś przerażającego. W kulminacyjnej scenie filmu zbuntowana księżniczka skarży się, że miała dość ciągłego szczerzenia się do przytulających ją maluchów – i w końcu utuliła jednego tak mocno, że złamała mu kark. Moore bierze na warsztat najbardziej pocieszną pop-mitologię w dziejach i sprawia, że wydaje nam się ona jednym wielkim snem psychotyka.

Pauline Kael zauważyła przed laty, recenzując „Indianę Jonesa i Świątynię Zagłady”, iż filmy Walta Disneya należą do najbardziej traumatyzujących dzieci utworów w historii kina. Scena śmierci matki Bambiego, amok matki Dumbo w płonącym cyrku, metamorfoza Złej Macochy we wiedźmę w „Królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach” – wszystkie te sceny mają w sobie dziką intensywność najprawdziwszego koszmaru i nic dziwnego, że (obejrzane w dzieciństwie) potrafią śnić się latami. W „Rytmach nocy” Whita Stillmana jeden z bohaterów twierdził wprost, że masowe oglądanie „Bambiego” wpłynęło na rozwój ruchów ekologicznych w USA – nikt nie chciał się czuć współodpowiedzialny za działania tej ludzkości, która zabiła matkę wielkookiego jelonka.

„Escape from Tomorrow” wywarła na mnie wrażenie tym większe, że obejrzałem ów film w zaledwie cztery dni po powrocie z Disney World właśnie – wrażenie zanurzenia w dziwaczną, totalną rzeczywistość tego miejsca było wciąż świeże w mojej pamięci. Przechadzając się po kolejnych parkach, spadając w dzikim tempie w wagonikach roller coasterów, rozmawiając z „członkami obsady” (bo tak właśnie określa się każdego bez wyjątku pracownika Disney World), czułem napływ nostalgii i niepokoju. Zrozumiałem, że moja własna wyobraźnia została w dużej mierze uformowana przez filmy Disneya – ów ponadjednostkowy byt, które na każdym kroku zachęca do „kreatywności”, a w istocie podaje młodym umysłom gotowy produkt zamiast części składowych. „Magia” jest u Disneya chroniona patentem. Może dlatego kiedy naprawdę kreatywny dorosły dzieciak – niejaki Randy Moore – ułożył z disnejowskich klocków coś prawdziwie własnego, odpowiedzią magicznej kuli Epcot okazało się być głuche milczenie i coraz to bardziej prawdopodobny zakaz dystrybucji bluźnierczego wybryku.

Michał Oleszczyk
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Powrót „Szklanej pułapki”
Box Office. „Drogówka” wciąż przyciąga tłumy.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll