PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Aleksandra Hamkało
  3.07.2012
Droga kariery Cronenberga krętą jest i złożoną. David C. Startował z wysokiego C filmami klasy B, ocierał się o geniusz, szukał, ale też błądził dosyć poważnie.

Jeden z jego pierwszych filmów -  „Zbrodnie przyszłości” jest niebylejakim popisem. Utrzymany w onirycznym klimacie science-fiction, linię fabularną nakreśla subtelnie, jednak tzw. przesłanie,  emocje i suspens mogą poszczycić się nielichą intensywnością i wymownością. Dalej następuje era dryfu w stronę B-klasy, którą poznałam – przyznać się muszę – na wyrywki. Jednym słowem, czeka mnie dokształcanie, jednak wielką fanką „Scanners” nie jestem.


"Cosmopolis", fot. Monolith Films

To co było potem to wieloletnia passa naprawdę wyjątkowych - formalnie i myślowo wizjonerskich dzieł. Przede wszystkim „Nagi lunch” i "Wideodrom", potem „Dead Ringers”, „Crash”, "Mucha", "eXistenZ". "Pająk", wycofując się w uniwersalnie psychologiczne meandry nadal był ok. "Historia przemocy" niebezpiecznie (w przypadku Cronenberga) zmierzała w stronę kina stylu zerowego, jednak trzymała parametry. Potem załamałam ręce. „Eastern Promises”, "Niebezpieczna metoda" toż to porażka. Cronenbergu! Wracaj!

Chyba posłuchał. Wraca. Powoli, ale wraca. Jego ostatni film - "Cosmopolis" jawi mi się jako pierwszy krok na długiej prostej do utrzymania się na reżyserskim panteonie przełomu wieków. To krok niepewny, szczególnie w kontekście jego wieloletniego, zjawiskowego momentami, dorobku. To krok dający jednak nadzieję. Może starszy pan zapomniał trochę o swoim autorskim stylu, którym swego czasu operował iście mistrzowsko. Nie stracił jednak trafności spostrzeżeń, bystrości umysłu i czytelności metafor. A to bardzo, bardzo wiele znaczy.

"Cosmopolis" spełnia wszystkie wymagania tzw. „dramatu stacyjnego” – bohater ma jasno wyznaczony cel, a na drodze do niego spotyka osoby, z którymi prowadzi wysoce znaczące rozmowy. To szlakiem tych spotkań podąża fabuła. To na tym szlaku Packer dowiaduje się czegoś więcej o sobie, a my dowiadujemy się powoli w jakiej materii przyszło nam brodzić.

Budowana wyłącznie na dialogach akcja wypełniona jest różnobarwnymi postaciami. Jednak w wielu przypadkach owe barwy są odrobinę wyblakłe. A może wyblakłe być miały? To w końcu spoiwo – główny bohater - jest elementem najbardziej pozbawionym barwy. Żeby uściślić – właściwie to nie on spotyka inne postaci, to inne postaci spotykają jego. Wdzierają się do jego świata, i usilnie próbują mieszać, lub zupełnie nieświadomie mieszają myśli Packera swoimi myślami. Swoimi myślami stwarzają świat płaski i jaskrawy zarazem. Bardzo współczesny, w swoim „przyszłościowym” kostiumie. Coś jakby Różewiczowska „kartoteka” w stylistyce sci-fi i z furą zamiast wyra.

Cronenberg we własnej osobie też próbuje mieszać. I miesza. Erudycyjnie i żmudnie – to w jego przypadku nie pierwszyzna. Trochę niefinezyjnie – też się zdarzało. Co jednak najdziwniejsze - to treść częściej bierze górę nad formą i sama próbuje nieść nielekkie przesłanie. Żadnych deformacji ciała, tylko zerojedynkowe formacje umysłu. Tęskno mi za obślinionymi komputerami. Wolałam głębiej z trzewi - tkankowate kable, cielesne pistolety. Ale może już zbyt dobrze znamy się z maszynami, żeby posądzać je o niebezpiecznie inklinacje z człowiekiem? Teraz widocznie należy się pochylić nad człowiekiem, który nagle okazuje się niezdrowo... Maszynowy. I jak ma się do tego jego niesymetryczna prostata i poczucie wolności (tudzież jego brak)? No właśnie, jak? Nie czekam na odpowiedź, czekam na następny film (i próbuję zapomnieć o „Eastern promises”). Czekam cierpliwie. Następnym razem będzie lepiej, wierzę w niego.

Co do jedzenia? Znowu tortem w twarz? No to tym razem bawarskim, czekoladowym.



BAWARSKI TORCIK CZEKOLADOWY z kremową masą czekoladową i bezą

fot. A. Hamkało

SKŁADNIKI SPODU BISZKOPTOWEGO (z podanej ilości składników wychodzą dwa blaty biszkoptowe):
- 4 jajka
- ½ szklanki mąki pszennej
- ½ szklanki mąki ziemniaczanej
- ¾ szklanki cukru
- 2 łyżki wody
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia

WYKONANIE:
Oddziel żółtka od białek. Białka ubij na sztywną pianę. Dalej ubijając, dodawaj stopniowo cukier. Dalej miksując, dodawaj po jednym żółtku.
W miseczce wymieszaj obie mąki z proszkiem do pieczenia. Dodawaj porcjami do masy jajecznej, delikatnie mieszając łyżką lub końcówką trzepaczki. W międzyczasie dodaj wodę.
Tortownicę wysmaruj masłem lub margaryną i posyp bułką tartą lub mąką.
Ciasto przełóż do tortownicy i piecz ok. 30 min. w temperaturze 180°C. Podczas pieczenia nie otwieraj piekarnika (przynajmniej na początku pieczenia), inaczej może opaść.
Upieczony biszkopt zostaw na parę minut w piekarniku po wyłączeniu grzania.
Przekrój biszkopt na dwa blaty (sposoby na takie przekrawanie znajdziesz w poście „Loiter squad” i pijany tort węgierski).

SKŁADNIKI MASY:
- 180ml (2/3 szklanki) mleka
- 100g (½ szklanki) cukru + 250g cukru do bezy
- 4 żółtka
- 4 białka
- 125g gorzkiej czekolady, połamanej
- 1 łyżka żelatyny
- spód z biszkoptowy
- 2 łyżki rumu
- 500 ml Śmietanki kremówki
- 4 białka

WYKONANIE:
Zagotuj mleko w rondelku. Utrzyj żółtka z cukrem na puszystą masę, wlewaj cienkim strumieniem mleko wciąż ucierając.
Przelej masę do rondelka i ogrzewaj na wolnym ogniu. Zdejmij od razu, gdy dojdzie do wrzenia. Nie pozwól aby się zagotowało.
Mieszaj ok. 5 minut, a gdy trochę przestygnie, dodaj czekoladę i żelatynę.
Rozmieszaj bardzo starannie i odstaw do ostygnięcia.
Zrób bezę: ubijaj białka ze szczyptą soli, po chwili zacznij dodawać porcjami cukier i kakao. Gdy masa będzie sztywna wylej ją na wyłożoną papierem do pieczenia blachę i piecz ok. 40-45 min w piekarniku nagrzanym do  120°C, najlepiej z termoobiegiem. Pokrusz gotową bezę.
Biszkopt włóż do formy-torownicy (lub w ogóle go wcześniej nie wyjmuj), skrop rumem.
Ubij śmietanę na sztywno, wmieszaj delikatnie do masy czekoladowej.
Wyłóż na biszkopt, posyp pokruszoną bezą i schładzaj ok. 4 godziny, aby krem zastygł.


*Przepis inspirowany książką "Czekolada” z serii „Nowa kuchnia włoska” Gazety Wyborczej

Aleksandra Hamkało
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Na dzień przed szturmem kin…
Box Office. Polska poza Euro, czyli stopniowy powrót widzów do kin
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll