Pierwszą grupą może być tzw. „afirmująca”, czyli zostajesz oczarowany i w zgranym chórze głosisz peany na cześć.
Miałam tak ostatnio z „Nietykalnymi”. Bardzo dobry, bardzo pozytywny, sprawny lekki i śmieszny. Ty też tak myślisz? I ty też? I ty... No to nie ma za bardzo o czym gadać...
"Wyśnione miłości", fot. Gutek Film
Druga grupa: nonkonformistyczna! W moim przypadku jest to zazwyczaj podgrupa nonkonformistyczna wojująca. Pamiętacie „Incepcję”? Ilość zachwytów wysłuchanych przeze mnie przed pójściem do kina była tak przytłaczająca, że w końcu musiałam wyrobić sobie jakieś zdanie. No cóż, krótko mówiąc, wyrobiłam sobie zdanie niezbyt pochlebne. Ale podyskutować? Gdzie tam. Jeśli tylko zdarzyło mi się przebąknąć, że moim skromnym zdaniem nie jest całkiem dobrze... Albo napotykałam wzrok pt. „nie skumałaś... Boże, trochę logiki i dziewczynka się gubi” albo „No tak, ty to tylko Bergmana i Antonioniego... Jakby mówili po szwedzku to pewnie by ci się podobał”. No i znowu: gadki nie ma.
A po co cały ten wstęp? Bo obejrzałam w końcu "Wyśnione miłości"...
Śmieszna sprawa. Zaliczam się do grupy nonkonformistycznej, zdecydowanie. Jednak na przekór tradycji tym razem wojować nie będę. Na mojej drodze bowiem, stanął jeszcze Godard.
A było tak: Już podczas oglądania filmu Dolana, w domu rozgorzała żywa dyskusja. F. miotając się wręcz, krzyczał: „Pretensjonalne!” i żeby podkreślić swoje podwórkowe sentymenty, okraszał to kilkoma bluzgami. Więc ja, jako, że zawsze ciekawiej mieć odmienne zdanie, pomimo rzucającej się w oczy, rzeczonej pretensjonalności, próbowałam znaleźć dobre strony. Xavier Dolan chłopakiem naoglądanym jest niewątpliwie. Całkiem trafne są te romantyczne rozważania. Chociaż płytkie! Płytkie nad wyraz... Infantylna nieco ta filozofia.
Nieobce są też autorowi „intelektualne hozmowy kanadyjskiej hipstehki przy bohdo z dobhego hocznika”. Nieobcy jest mu też upojny stan zakochania. Najgorsze jednak jest fakt, że aktor - Dolan w moich oczach stapia się z reżyserem – Dolanem. Ten pierwszy wysoce afektowanym uczuciem darzy swojego blond-kumpla, ten drugi podobnie zakochany jest w swojej wizji filmu. I myślę, że w (wannabe) intelektualnych rozmowach też. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie rażący brak dystansu. Jest wiele pretensjonalnych dzieł sztuki na świecie, i multum z nich tej pretensjonalności uniknąć nie może i właściwie nie powinno. Inaczej nie dałoby się lub nie chciałoby się opowiedzieć o tym, o czym opowiedzieć należy. Ale świadomość i dystans, to rzeczy bardzo istotne. A ich brak, u twórcy, a szczególnie u twórcy tak autorskiego kina jest jak wiązanie samemu sobie pętli na szyi.
I wszystko złożyło się do kupy dnia następnego. Bo obejrzałam film równie pretensjonalny. Też z francuskimi dialogami. Piękne kostiumy, piękne kobiety, skromne spojrzenia... Była tylko jedna „drobna” różnica: na płaszczyźnie intelektualnej „Alphaville” wyprzedzało "Wyśnione miłości" o setki lat świetlnych. Skojarzenia z „Pianolą" Vonneguta nasuwały się samoistnie. Szkoda, że nie czytałam Danielle Steel, bo pewnie w trakcie „Wyśnionych miłości” też by mi się jakieś skojarzenia nasunęły.
Zaczynam być ironiczna, więc następuje czas podsumowań.
Panie Xavierze. Ja pana pasję bardzo cenię i nie mam zupełnie nic przeciw homoseksualistom. Ale obejrzeć tysiąc pięćset filmów i czytać prasę lifestyle'ową w wielkomiejskiej kawiarni, to jak widać na załączonym (przez pana) obrazku nie wystarczy do zrobienia dobrego filmu.
Ja wiem, że ciężko jest olać zupełnie to co mówią i myślą inni. Wiem też, że styl vintage jest fajny i sprawdzony (bo zdał egzamin czasu). Wiem, że niełatwo sięgać gdzie oko nie sięga, kiedy ma się mniej niż 25 lat. Ale, jeśli chce się pisać i reżyserować filmy, to chyba warto próbować.
fot. A. Hamkało
Co do jedzenia?
Coś pretensjonalnego. Coś, czym można raczyć się w wielkomiejskiej kawiarni, przy filiżance ristretto.
TARTA ZE SZPARAGAMI I PARMEZANEM:
SKŁADNIKI CIASTA:
∙ 125 g mąki
∙ 50 g startego parmezanu (ostatecznie można zastąpić go bardzo twardym i aromatycznym zamiennikiem) ∙ 2 jajka
∙ 1 żółtko
∙ sól i gałka muszkatołowa
SKŁADNIKI NADZIENIA:
∙ po ok. 350-400 g szparagów białych i zielonych
∙ sól
∙ 2 jajka
∙ 100 ml. ubitej śmietany, co najmniej 30%
∙ 50 g parmezanu
∙ pieprz (proponuję biały)
fot. A. Hamkało
WYKONANIE:
Wymieszaj i wyrób składniki na ciasto. Rozwałkuj do wielkości trochę większej niż forma w której będziesz piec tartę, aby powstał rant ciasta. Formę nasmaruj masłem i wyłóż ciastem.
Przygotuj szparagi: odetnij grube, zdrewniałe końcówki ( w zależności od szparaga, jest to 1/3-1/4 jego długości ). Obierz szparagi obieraczką do warzyw (wtedy uda ci się to zrobić b. cieniutko). Blanszuj szparagi w osolonej wodzie ok. 5 min.
Odsączone szparagi umieść na cieście.
Roztrzep jajka, śmietanę i ser z solą i pieprzem, tą masą polej szparagi.
Zapiekaj 45-50 min. w piekarniku rozgrzanym do 180˚C.