Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Znikający stolik był ulubionym trickiem prestidigitatorów na całym świecie. W naszej historii takim magikiem była historia i czas.
Znikający stolik…
… był ulubionym trickiem prestidigitatorów na całym świecie. W naszej historii takim magikiem była historia i czas. Znikające stoliki oddzielały jedną epokę od drugiej. Młoda historyczka amerykańska, mimo że nigdy nie była w Ziemiańskiej w Warszawie przed wojną, gdzie królowali Tuwim, Słonimski, Iwaszkiewicz i cała grupa poetów i artystów Skamandra, precyzyjnie opisuje to, co tam się działo…
Po wojnie istniały stoliki w PIW-ie na Foksal. U Marca na placu Trzech Krzyży, w SPATiF-ie słynny stolik z kompletnie zapomnianym Józefem Prutkowskim, wreszcie w Czytelniku, gdzie stoliki miały swoją historię, upadki, wzloty, zazdrości, nienawiści i pogardy.
Nie byłem obecny w tamtych czasach wśród ich gości, wpadałem tylko sporadycznie, jak miałem jakąś sprawę do Miry Michałowskiej, autorki „Wojny domowej”.
Ale dobrych kilkanaście lat siadywałem przy stoliku Henryka Berezy, gdzie przewijali się różni ludzie młodszego i starszego pokolenia. Bereza, zwykle zamyślony, rzadko odzywający się, tajemniczy, może tym przyciągał tabuny znajomych. Na pierwszym miejscu Gustaw Holoubek, aktor wielkiego repertuaru, ale nieznany zupełnie szerszej publiczności jako anegdociarz, śmieszek i parodysta ówczesnej Polski. Fenomenalne poczucie humoru, zawsze z mądrą pointą, dającą do myślenia, odniesieniem obyczajowym, politycznym, filozoficznym.
Czekaliśmy na niego aż zje obiad z Konwickim, który znikał natychmiast po konsumpcji, a Gustaw siadał przy stoliku Berezy i królował.
Pod koniec często tak długo, aż zabierali go panowie w czerwonych kombinezonach z pogotowia na dializę do szpitala.
Kiedyś nie wrócił już.
Stolik dostał pierwsze poważne ostrzeżenie.
Minął rok,
może dwa, może dzień… może sekunda.
„Wieczorny dzwon”…
… śpiewamy w ZAiKS-ie w Konstancinie. Starsza pani, która zna słowa, jeden pisarz, który zna muzykę i ja.
Po śpiewie znany pisarz mówi, że rozumie chilijskich górników, bo był zalany w kopalni podczas okupacji.
Odbijam wściekły:
– Ja też byłem z a l a n y! Byłem z a s y p a n y, po powstaniu warszawskim s p a l o n y i o k r a d z i o n y ze wszystkiego! I nikt mi nie zaimponuje.
Wszyscy milczą.
Przywołuję z pamięci aktora Gałązkę – brzuchomówcę. Jako brzuchomówca, udawał, że rozmawia przy kupie gruzu z rzekomo zasypanymi podczas powstania akowcami. Ludzie rzucili się do odgrzebywania zasypanych nieszczęśników siedzących od kilku miesięcy w piwnicy.
Prasa później donosiła: „Wesoły warszawiak oszukał przechodniów”.
Gałązka kiedyś uprał dowód osobisty. Zapomniał go wyjąć ze spodni.
Zatrzymuje go milicja.
– Co to jest? Wszystko zamazane.
– To ja wskoczyłem do Wisły, ratując dzieciaka, co wpadł do wody, obywatelu sierżancie. Nie słyszał pan o tym wypadku?
– Ach, to wy?!
– Osobiście. Miałem dowód przy sobie, jak każdy przyzwoity obywatel. I dlatego taki niewyraźny.
W małym miasteczku podczas nabożeństwa majowego aktor Gałązka modlił się pod figurą razem z babami i przemawiał głosem Matki Boskiej nawołując mieszkańców, aby jutro poszli na jego występy w domu kultury. Miał komplet.
Brzuchomówca!
Ma łatwiej. Można mówić, co się chce, co zawsze się łączy z jakimś ryzykiem, i udawać, że się nie mówi.
Dlaczego piszę o aktorze epizodyście, a nie o wielkich artystach?
Błąd
W życiu popełniłem pewien błąd. Wiedziałem, że sławni ludzie mają pieniądze, popularność i wiele kobiet. Chciałem być tacy jak oni. Zacząłem od kobiet…
Już o tym gdzieś pisałem? Zaczyna się.
… był ulubionym trickiem prestidigitatorów na całym świecie. W naszej historii takim magikiem była historia i czas. Znikające stoliki oddzielały jedną epokę od drugiej. Młoda historyczka amerykańska, mimo że nigdy nie była w Ziemiańskiej w Warszawie przed wojną, gdzie królowali Tuwim, Słonimski, Iwaszkiewicz i cała grupa poetów i artystów Skamandra, precyzyjnie opisuje to, co tam się działo…
Po wojnie istniały stoliki w PIW-ie na Foksal. U Marca na placu Trzech Krzyży, w SPATiF-ie słynny stolik z kompletnie zapomnianym Józefem Prutkowskim, wreszcie w Czytelniku, gdzie stoliki miały swoją historię, upadki, wzloty, zazdrości, nienawiści i pogardy.
Nie byłem obecny w tamtych czasach wśród ich gości, wpadałem tylko sporadycznie, jak miałem jakąś sprawę do Miry Michałowskiej, autorki „Wojny domowej”.
Ale dobrych kilkanaście lat siadywałem przy stoliku Henryka Berezy, gdzie przewijali się różni ludzie młodszego i starszego pokolenia. Bereza, zwykle zamyślony, rzadko odzywający się, tajemniczy, może tym przyciągał tabuny znajomych. Na pierwszym miejscu Gustaw Holoubek, aktor wielkiego repertuaru, ale nieznany zupełnie szerszej publiczności jako anegdociarz, śmieszek i parodysta ówczesnej Polski. Fenomenalne poczucie humoru, zawsze z mądrą pointą, dającą do myślenia, odniesieniem obyczajowym, politycznym, filozoficznym.
Czekaliśmy na niego aż zje obiad z Konwickim, który znikał natychmiast po konsumpcji, a Gustaw siadał przy stoliku Berezy i królował.
Pod koniec często tak długo, aż zabierali go panowie w czerwonych kombinezonach z pogotowia na dializę do szpitala.
Kiedyś nie wrócił już.
Stolik dostał pierwsze poważne ostrzeżenie.
Minął rok,
może dwa, może dzień… może sekunda.
„Wieczorny dzwon”…
… śpiewamy w ZAiKS-ie w Konstancinie. Starsza pani, która zna słowa, jeden pisarz, który zna muzykę i ja.
Po śpiewie znany pisarz mówi, że rozumie chilijskich górników, bo był zalany w kopalni podczas okupacji.
Odbijam wściekły:
– Ja też byłem z a l a n y! Byłem z a s y p a n y, po powstaniu warszawskim s p a l o n y i o k r a d z i o n y ze wszystkiego! I nikt mi nie zaimponuje.
Wszyscy milczą.
Przywołuję z pamięci aktora Gałązkę – brzuchomówcę. Jako brzuchomówca, udawał, że rozmawia przy kupie gruzu z rzekomo zasypanymi podczas powstania akowcami. Ludzie rzucili się do odgrzebywania zasypanych nieszczęśników siedzących od kilku miesięcy w piwnicy.
Prasa później donosiła: „Wesoły warszawiak oszukał przechodniów”.
Gałązka kiedyś uprał dowód osobisty. Zapomniał go wyjąć ze spodni.
Zatrzymuje go milicja.
– Co to jest? Wszystko zamazane.
– To ja wskoczyłem do Wisły, ratując dzieciaka, co wpadł do wody, obywatelu sierżancie. Nie słyszał pan o tym wypadku?
– Ach, to wy?!
– Osobiście. Miałem dowód przy sobie, jak każdy przyzwoity obywatel. I dlatego taki niewyraźny.
W małym miasteczku podczas nabożeństwa majowego aktor Gałązka modlił się pod figurą razem z babami i przemawiał głosem Matki Boskiej nawołując mieszkańców, aby jutro poszli na jego występy w domu kultury. Miał komplet.
Brzuchomówca!
Ma łatwiej. Można mówić, co się chce, co zawsze się łączy z jakimś ryzykiem, i udawać, że się nie mówi.
Dlaczego piszę o aktorze epizodyście, a nie o wielkich artystach?
Błąd
W życiu popełniłem pewien błąd. Wiedziałem, że sławni ludzie mają pieniądze, popularność i wiele kobiet. Chciałem być tacy jak oni. Zacząłem od kobiet…
Już o tym gdzieś pisałem? Zaczyna się.
Jerzy Gruza
Magazyn Filmowy SFP 35/2014
fot. Kuba Kiljan / Kuźnia zdjęć
Nie ma mocnych na "Bogów"
"Miasto 44" z milionem widzów
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024