PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Krzysztof Koehler
  1.06.2012
Odchodząca, zapominana, lekko zwariowana na swoim punkcie gwiazda kina niemego i nieudolny, przegrany dla Los Angeles autor scenariuszy czyli – "Bulwar Zachodzącego Słońca" Billy’ego Wildera z 1950 roku.

Oglądam ten film bo:
lubię kino czarno białe;
lubię kino poważne;
lubię kino, które opowiada o ludziach, żyjących na przełomie czasów.


Kadr z filmu "Bulwar Zachodzącego Słońca", fot. AFF

Starą artystkę mało kto pamięta, żyje więc w świecie złudzeń i marzeń o życiu gwiazdy, słodząc sobie zapomnienie jakimś rodzajem życia na niby, strzeżona przed światem przez byłego męża, obecnie kamerdynera-szofera, człowieka do wszystkiego, za murami ozdobnego pałacu, przechadzając się po posadzkach, po których tańczył z nią jeszcze Rudolf Valentino.

Znacie zapewne takich ludzi, którzy żyją w cieniu tańca z Rudolfem Valentino, ludzi, których czas przeminął i nie potrafią sobie z tym faktem w żaden sposób poradzić… Więc rozgaszczają się w resentymentach i nierealnych wizjach „wielkiego powrotu”. Czy to jest jakiś dawny gwiazdor muzyczny, przygrywający dla pieniędzy a małych klubach… Czy jakiś humanista, przedstawiciel zapomnianej szkoły, którego traktuje się jak nieszkodliwego dziwaka… Czy poeta, na którego spotkania autorskie mało kto przychodzi. Nazwisko jego może i znaczyło kiedyś trochę dla kogoś, dzisiaj tych osób, dla których coś ono mówiło, już nie ma. Więc sala świeci pustką, a organizator zręcznie pozwala bohaterowi spotkania powyżywać się we wspomnieniach…    

W większości przypadków będzie się on (ona) zachowywał dosyć agresywnie w stosunku do tzw. „nowych czasów”. Będzie utrzymywał, że to one sprzeniewierzyły się dawnym wartościom, „zagubiły coś po drodze”. Będzie napawał się retoryką upadku wartości, niekiedy wytoczy głucho grzmiące działa przeciw „nuworyszom” kultury.
A będzie się zachowywał tak agresywnie, bo musi czymś zapełnić pustą salę.

Oglądając "Bulwar Zachodzącego Słońca", który kończy się i zabójstwem, i popadnięciem w obłęd, zastanawiam się czy to się może skończyć jakoś inaczej (choć skala nieszczęścia nie musi być aż tak spektakularna jak u Wildera: może nią być równie dobrze cynizm lub zgorzknienie).

Ostatnio taką pozytywną odpowiedź przyniosło kino w postaci opowieści o starym rockandrollowcu granym przez  Seana Penna ("Wszystkie odloty Cheyenne'a"); pamiętny też był film o podstarzałym piosenkarzu country, który jednak wyszedł na prostą ("Szalone serce", za którą to rolę Jeff Bridges dostał Oscara w 2010). Więc w kinie można.

Ale w życiu?
Jak się z tym pogodzić i udawać, że odchodzi się na zasłużoną emeryturę?
Jak wzbudzić w sobie entuzjazm, głosząc, że „oddaje się ster w młode, silne ręce”?

Krzysztof Koehler
portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Dzień Dziecka w kinac
Box Office. Faceci w czerni powracają
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll