PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Krzysztof Koehler
  21.02.2013
Aż ciężko mi uwierzyć, iż autorzy filmu "Zamieszkajmy razem" to Francuzi, bo zachowują się całkiem jak Niemcy – usłyszałem. A mnie – dodaje kolega – całkiem przypominają amerykańskich studentów (kolega wciąż wraca do tematu, bo spędził kilka dni na konferencji w Bostonie i już doskonale poznał Amerykę a zwyczaje amerykańskich studentów zna jak mało kto): zawsze przygotowani, materiał zadany przerobiony, binder, soczek, marker, wszystko profesjonalnie gotowe do zajęć.

Albowiem problemy starszych ludzi, ich potrzeby, kontekst społeczny, ich seksualne poczynania, choroby, odpowiedni przekrój społeczny – wszystko zostało w filmie odnotowane. Jesteśmy Europejczykami, nie znamy wykluczenia. Seks staruszków – owszem, umiemy to robić, potrafimy o tym rozmawiać. Jedyny (no bez przesady, Jane Fonda znajduje dlań piersiastą egzotyczną piękność – bo zainteresowany wyznał jej, że „takie lubi”, więc film kipi młodością) młodzieniec (Daniel Bruhl) w tym filmie pochodzi ze Wschodniego Berlina, mimo że szprecha jak inni po francusku (nawet Jane Fonda mówi po francusku i Geraldine Chaplin – nie mają we Francji starszych aktorek? A może już je odesłali do domów starców, może mają one zakaz pojawiania się na ulicach, może mają zakaz wykonywania zawodu? Albo dokonali na nich zabiegu uśmierzającego nieznośną starość i stąd muszą posługiwać się Amerykankami - to zdanie innego kolegi, jeszcze bardziej łysiejącego porte parole autora tych słów) to jednak widać po nim lekko wschodnioeuropejskie zacofanie: nie potrafi bowiem beztrosko rozmawiać o seksie z kobietą w wieku swojej babci (to on mówi, ja Jane Fondzie nie wypominam wieku).


Jane Fonda i Geraldine Chaplin w filmie "Zamieszkajmy razem". Fot. Aurora Films

Ten film sprawia na mnie nieodparte wrażenie, że ktoś (twórca, czyli Stephane Robelin) wypowiada się na temat starości w Europie i czyni to tak, aby nie było wątpliwości, że jest on przeciwko wykluczeniom staruszków ze społeczności europejskiej. Ten film jest jak zadanie domowe prymusa z pierwszej ławki, który stara się być odpowiednio mądry i odpowiednio przygotowany do wypracowania, stąd cytuje medialną wypowiedź, a potem nienagannie i bez najmniejszych wątpliwości naświetla wszystkie podstawowe kwestie związane z tematem, ale czyni to, jakby kwestie te były odeń oddalone o tysiące mil. Podejrzewam, twierdzi moja żona, że film powstał na zamówienie jakiejś instytucji europejskiej do spraw starych ludzi. Faktycznie, wygląda jak film zrobiony na zamówienie.

W filmie jednak Pierre Richard rozkosznie i miło zapada na Alzheimera, zaś Jane Fonda tak pięknie i sympatycznie umiera na raka (schludnie, czysto i nawet jakby z lekkim uśmiechem), a potem chowa się ją w gustownej różowej trumience i przyjaciele rozkoszują się nad jej trumną bąbelkami, bo taka była jej ostatnia wola. Ale też zapewne nie bardzo wiedzą, jak mają się zachować, bo raczej nie widać, żeby umieli się pomodlić. Nad ich życiem ciągle świeci (zachodzące?) słońce.

Jedno jednak filmowcom się udało: udało się im pokazać polowanie dzieci na swoich rodziców. Oczywiście, nie chodzi od razu o eutanazję (która rozwiązuje – dzieciom na pewno, państwu z pewnością, a bywa, że i zainteresowanym - wszelkie problemy wieku emerytalnego), to chodzi o wielki nabór do domu starców, łapankę, przed którą uciekając, staruszkowie z filmu organizują się w dom starców. Są samotni, sfrustrowani i wykluczeni. To Robelin zobaczył. Należy coś z tym zrobić. Ale czy „ocieplenie wizerunku” sprawę rozwiązuje?

Patrzę na starych ludzi u siebie w osiedlowym Lidlu, w pobliskiej Biedronce i nic mi się nie zgadza. I hipokryzja francuskiego produkcyjniaka przyprawia mnie o złość. Po pierwsze, patrzę na nich i widzę ludzi, których praca wycisnęła jak pastę do zębów z tubki. Ale wiem też, że większość z nich żyje pomiędzy swymi dziećmi, że póki sobie jako tako radzą, podrzuca im się wnuki. Są brzydko ubrani i nie wyglądają jak Jane Fonda, ale i nie rozmawiają z wnukami beztrosko o seksie. Widuje się ich w dyskontach spożywczych, wiecznych kolejkach do lekarzy w przychodniach osiedlowych, na salach szpitalnych stanowią zdecydowaną większość.  A przede wszystkim większość z nich wydreptuje sobie drogę do życia wiecznego przesiadując w kościele.

Tak, problem starzejącej się Europy, jest coraz bardziej widoczny. Za chwilę stanie się politycznie poprawnym problemem (a może już jest, na co wskazuje francuskie dzieło: do niedawna podobne filmy robiło się o innych wykluczonych). Bo zawsze znajdą się prymusi, pojętni uczniowie, „ornamentatorzy”. Temat odfajkowany. Jedziemy dalej.



Krzysztof Koehler
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Weekend pełen polskich filmów.
Box Office. Powrót „Szklanej pułapki”
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll