W ostatnich dniach oczy wszystkich skierowane są na wojnę o ACTA, w jej cieniu toczy się jednak nie mniej interesujący, choć mający lokalne znaczenie, spór między obywatelami a władzą. Mieszkańcy stołecznego śródmieścia od grudnia walczą o pozostanie baru mlecznego „Prasowy” przy ulicy Marszałkowskiej – kultowego miejsca, z którego usług korzystało kilka pokoleń Warszawiaków.
Ta „Rewolucja z pierogami” - jak nazwała spór o „Prasowy” Gazeta Wyborcza – nasunęła mi skojarzenia z twórczością Kuby Maciejki, studenta Szkoły Wajdy, jednego z bardziej obiecujących młodych polskich dokumentalistów. W filmie „Bon Appetit” pokazał małżeństwo prowadzące podobny bar na warszawskiej Woli. Wyróżniony na Krakowskim Festiwalu Filmowym Nagrodą im. Macieja Szumowskiego za „szczególną wrażliwość na sprawy społeczne”, ten niezwykle ciepły portret serwujących „domowe obiady” i marzących o wygranej w lotto Grażynie i Zbyszku Korzeniowskich, ogląda się trochę jak wyprawę w inną rzeczywistość. Przycupnięty wśród pnących się ku niebu korporacyjnych wieżowców niewielki lokal i jego klienci składają się na obraz świata, w którym największą wartością są ludzie i ich wzajemne relacje. Świata, który niestety odchodzi w przeszłość. Maciejko jednak uchwycił ten uciekający świat w swoim kadrze. Nie po raz pierwszy zresztą. W 2008 roku w dokumencie „Felgarz z Woli” również pochylił się nad prostym człowiekiem – rzemieślnikiem Józefem Jastrzębskim, który przed laty odrzucił sportową karierę, by prowadzić własny niewielki zakład. I, podobnie jak Korzeniowscy, jest szczęśliwy.
Siłą Maciejki jest to, że udało mu się to szczęście dostrzec i o nim opowiedzieć. A przy okazji pokazać niewielki fragment Warszawy innej niż ta znana z seriali i kolorowych czasopism. W miejscu „Prasowego” warszawscy urzędnicy z chęcią widzieliby dzisiaj najemcę, który stworzy nowoczesny lokal i zapewni wysokie wpływy do dzielnicowej kasy. Protestujący mieszkańcy domagają się natomiast przetargu na lokal profilowany mający zachować dotychczasowy charakter miejsca. Czy ten spontaniczny opór lokalnej społeczności wobec gentryfikacji się uda? Tego nie wiem.
Filmy Kuby Maciejki uświadomiły mi natomiast, że choć kino nie jest w stanie ratować tego typu miejsc, to potrafi w piękny sposób ocalić je od zapomnienia. Może „Bon Apettit” powinien obejrzeć burmistrz Śródmieścia i jego podwładni?
P.S. Zainteresowanych zgłębieniem tematu baru „Prasowy” odsyłam na stronę http://www.prasowy.waw.pl/