PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Dagmara Romanowska
  28.07.2012
Rozpoczęła się! W nocy z piątku na sobotę na Stadionie Olimpijskim w Londynie zapłonął niezwykły, wręcz magiczny znicz, składający się z ognia wszystkich reprezentacji walczących o medale. Moment ten poprzedziło prawdziwie imponujące, trwające około półtorej godziny, widowisko wyreżyserowane przez Danny'ego Boyle'a. 

"Fantasmagorią" nazwał je jeden z ponad 10 tysięcy wolontariuszy, którzy wzięli w nim udział. Nie kryjąc poruszenia i emocji, które zapamięta do końca życia, opowiadał o show od środka w spotkaniu na antenie BBC po ceremonii. Wszystko trzymane było w ścisłej tajemnicy. Uczestnicy nie tylko podpisywali umowy zobowiązujące do milczenia, ale i - po prostu - znali tylko swoją część występu oraz to, kto wchodzi po nich. Nic więcej. Kontrolowane "przecieki", informacje o inspiracjach Szekspirem oraz o występie Jamesa Bonda, tylko wzmagały napięcie dramaturgiczne. Efekt zaskoczenia i oniemienia udało się osiągnąć w stu procentach! Udało się też Boyle'owi uwieść widzów - zarówno tych zgromadzonych na stadionie, jak i przed telewizorami (pierwsze dane mówią o około miliardzie osób). Poniekąd to chyba największe osiągnięcie jego artystycznego życia, z którym nie mogą się równać nawet sukcesy hollywoodzkie. Na pewno najbardziej prestiżowe zadanie, z którego wywiązał się perfekcyjnie.


fot. Olycom/Forum

Otwarcie XXX Olimpiady okazało się nie tylko świętem sportu, Zjednoczonego Królestwa, ale i telewizji, kina, muzyki i literatury, a także współczesności. Danny Boyle opowiedział w swoim barwnym show nie tylko kawałek XIX- i XX-wiecznej historii Wielkiej Brytanii, samego Londynu, ale i kultury oraz popkultury, którą Wyspy dały światu. Było w tym widowisku coś ze świata J.R.R. Tolkiena - zieleni i błogości Shire, ale i grozy Isengardu i Mordoru. Była, osobiście, autorka przygód Harry'ego Pottera J.K. Rowling - czytająca o NIbylandii, stworzonej przez J.M. Barriego. Nie zabrakło Mary Poppins. Wszystko zatopione w feerii świateł, fajerwerków, tańca, wspaniałych choreografii, dźwięków.

Muzyka była równie istotna co postacie, które przewijały się przez stadion. Wschodni Londyn musiał rozpływać się w dźwiękach swingu, punka, britpopu. Melodie stworzone przez Beatlesów (zwieńczone występem Paula McCartneya), Amy Winehouse, Dizzee Rascala, The Cure, Rolling Stonesów, Davida Bowie, Sex Pistols, Annie Lennox, The Prodigy, Vangelisa i wielu, wielu innych błyskawicznie musiały otwierać szufladki ze wspomnieniami i marzeniami w głowach i sercach przynajmniej kilku pokoleń ludzi z całego świata.

Boyle wyjątkowo umiejętnie i zgrabnie przeplótł ogrom symboli i ikon, wzniosłość i powagę z humorem, hołd z zabawą, brytyjskość z tym, co stało się elementem kultury i wiedzy globalnej. Magię "Rydwanów ognia" (czyż tego tytułu mogło zabraknąć w Londynie?) przemieszał z rewelacyjną pantomimą Rowana Atkinsona. Ujęcia z własnego "Trainspotting" z pastiszem brytyjskich sitcomów oraz, o ile dobrze dostrzegłam, urywkiem "Powiększenia". Miłosne wyznania z "Czterech wesel i pogrzebu" z współczesnym romansem wypełnionym tweetami, profilami społecznościowymi, SMS-ami. Zresztą wśród gości uroczystości - otrzymując wielkie brawa - pojawił się jeden z twórców tego języka, współautor usługi WWW, internetu - informatyk Tim Berners-Lee.

Jednym z momentów, które zapewne najdłużej będą wspominane przez Brytyjczyków, okazał się debiut aktorski Jej Wysokości Królowej Elżbiety II, która zagrała u boku swoich psów oraz Daniela Craiga vel Jamesa Bonda. Prawdopodobnie krótka inscenizacja zakończona skokiem spadochronowym nie jest perełką kina akcji, ale wpisała się znakomicie w całość show i pokazała zaangażowanie Brytyjczyków w tę Olimpiadę.

To zaangażowanie widać było na wszystkich twarzach, które przewinęły się przed kamerami - nie tylko wśród rozentuzjazmowanych sportowców, wędrujących w długim pochodzie zamykającym uroczystość, ale i wolontariuszy, którzy w kostiumach odtwarzali przeszłość i teraźniejszość. W czasie wojennych fragmentów inscenizacji, odczytać można było z nich zadumę, a gdy stadion ożywał w rytm swingu czy rocka - tryskały euforią. W ani jednym momencie nie dało się zauważyć jakiegoś potknięcia. Ta machina teatralno-taneczno-muzyczno-ludzka zadziałała bez zarzutu.

Danny Boyle zapanował nad tłumem i tłum zahipnotyzował. Szkoda, że nie dostanie za to Oscara. Powinien - on i jego współpracownicy, choreografowie, graficy, montażyści telewizyjnej transmisji na żywo, reżyserzy obrazu (ujęcie olimpijskiego ognia od środka to strzał w dziesiątkę!), mistrzowie od efektów specjalnych, scenografowie i kostiumografowie, tancerze, amatorzy i aktorzy, muzycy... To otwarcie na pewno będzie stanowiło wzór i wyzwanie dla kolejnych olimpijskich (i nie tylko) inauguracji. Choć pochłonęło fortunę - sama część artystyczna to blisko 30 milionów funtów - to takich pozytywnych przeżyć świat na pewno potrzebuje. I sztuka widowiskowa również.
Dagmara Romanowska
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Mroczny Rycerz powstał.
Box Office. Wysokie loty „Prometeusza”
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll