Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Każda próba komercyjnej telewizji, nastawionej na jak największą widownię, aby zaproponować coś wychodzącego poza standard show rozrywkowych i puszkowych sitcomów, sztampowych oper mydlanych, bardzo mnie cieszy.
Piszę te słowa bez cienia złośliwości czy ironii. To naprawdę pozytywne zjawisko, które świadczy o tym, iż dana stacja nie tylko walczy o słupki, ale i poszukuje nowych treści, tematów. Rozwija się. Teraz taką właśnie próbę (kolejną po "Ekipie" Agnieszki Holland) podjął Polsat z 13-odcinkowym serialem "Na krawędzi" Macieja Dutkiewicza.
Kadr z serialu "Na krawędzi", fot. Polsat
Opowieść o niejakiej Marcie Sajno (Urszula Grabowska), która powraca do kraju, aby załatwić porachunki z przeszłości, gdy została skrzywdzona przez ludzi i system, pod względem formalnym nadal trzyma się sztywno sprawdzonych i przewidywalnych chwytów warsztatowych i gatunkowych. Rzemieślnicze "A B C" realizowane jest sprawnie, solidnie, z pamięcią o "komercyjnej grupie docelowej" (czytaj: jak największej grupy widzów), bez zaskoczeń, bez podważania konwencji, bez eksperymentu, bardzo…. telewizyjnie. Innymi słowy - gdyby tylko na formie się zatrzymać, byłby to kolejny serial sensacyjno-kryminalny, jakich u nas wiele. Polsat jednak podjął inne ryzyko. To, co wyróżnia "Na krawędzi" to temat i… bohaterka.
Silna kobieta z "ukrytą agendą", która jest głównym motorem i siłą sprawczą akcji, która pociąga za sznurki i porusza się w "męskim świecie", grając wedle jego reguł, to na małym ekranie ciągle rzadkie zjawisko. Owszem, panie jako główne bohaterki telewizyjnych produkcji pojawiają się już regularnie ("Prawo Agaty", "Magda M.", "Przepis na życie", "Przyjaciółki", "Szpilki na Giewoncie", "Niania", "Chichot losu", "Blondynka", "Brzydula", "Ranczo" itd. Itp.). Zdarzają się wśród nich bohaterki przebojowe, ba, samotne. Wszystkie jednak wpisują się w schemat okołoromantyczny. Są urocze, dobre, kochane, poświęcają się dla sprawy i rodziny nawet wtedy, gdy walczą o siebie. "Killerki" i osoby pokiereszowane przez życie pojawiają się również, ale częściej na drugim, niż na pierwszym planie. Tymczasem pierwsze odcinki "Na krawędzi" tego typu protagonistce pozwalają nieść całą produkcję. Marcie pewnie bliżej do Carmen z "Krew z krwi" z Canal+ czy komisarz Oster z "Instynktu" niż romantycznej bizneswoman. Ten "feministyczny" charakter "Na krawędzi" zostaje dodatkowo wzmocniony przez obecność drugoplanowej bohaterki - Tamary Madejskiej (Maja Hirsch) - również "z przeszłością", twardej, nieco takiej, jak Salander z trylogii "Millenium" (kto wie czy nie była bezpośrednią inspiracją).
Kadr z serialu "Na krawędzi", fot. Polsat
Pozytywnie trzeba "Na krawędzi" ocenić również pod kątem poruszanej problematyki: handel żywym towarem i gwałt to tematy zarezerwowane raczej dla "poważniejszych" projektów kinowo-artystycznych (np. "Masz na imię Justine"), dokumentalnych lub reportażowych, ewentualnie krzykliwych nagłówków prasowych. Komercyjnie traktowane są na ogół jako "chwytliwa atrakcja" na drugim planie. Tu jest szansa na to, by - pozostając opakowanymi w sensacyjno-kryminalną intrygę - zaistnieć nieco mocniej, może (oby) dotrzeć do większej grupy ludzi.
Brakuje tu pazura, tej "filmowości", do której przyzwyczaiły mnie już produkcje pokroju skandynawskich "The Killing" czy "Trylogii Millenium", brytyjskiego "Luthera" czy szeregu amerykańskich projektów sygnowanych logotypami ShoTime, HBO czy AMC. Tak, w porównaniu z tymi serialami, "Na krawędzi" pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Zestawione jednak z rodzimym rynkiem telewizyjnym, tematycznie wybija się ponad mainstreamową średnią, warte jest uwagi i pochwał za odwagę. To również rzecz bardzo dobrze obsadzona (poza Grabowską i Hirsch cełe grono wyśmienitych aktorów: Marek Bukowski, Krzysztof Pieczyński, Łukasz Simlat, Krzysztof Stelmaszyk, Mirosław Baka), To zdecydowanie krok w dobrym, o ile nie bardzo dobrym kierunku.
Piszę te słowa bez cienia złośliwości czy ironii. To naprawdę pozytywne zjawisko, które świadczy o tym, iż dana stacja nie tylko walczy o słupki, ale i poszukuje nowych treści, tematów. Rozwija się. Teraz taką właśnie próbę (kolejną po "Ekipie" Agnieszki Holland) podjął Polsat z 13-odcinkowym serialem "Na krawędzi" Macieja Dutkiewicza.
Kadr z serialu "Na krawędzi", fot. Polsat
Opowieść o niejakiej Marcie Sajno (Urszula Grabowska), która powraca do kraju, aby załatwić porachunki z przeszłości, gdy została skrzywdzona przez ludzi i system, pod względem formalnym nadal trzyma się sztywno sprawdzonych i przewidywalnych chwytów warsztatowych i gatunkowych. Rzemieślnicze "A B C" realizowane jest sprawnie, solidnie, z pamięcią o "komercyjnej grupie docelowej" (czytaj: jak największej grupy widzów), bez zaskoczeń, bez podważania konwencji, bez eksperymentu, bardzo…. telewizyjnie. Innymi słowy - gdyby tylko na formie się zatrzymać, byłby to kolejny serial sensacyjno-kryminalny, jakich u nas wiele. Polsat jednak podjął inne ryzyko. To, co wyróżnia "Na krawędzi" to temat i… bohaterka.
Silna kobieta z "ukrytą agendą", która jest głównym motorem i siłą sprawczą akcji, która pociąga za sznurki i porusza się w "męskim świecie", grając wedle jego reguł, to na małym ekranie ciągle rzadkie zjawisko. Owszem, panie jako główne bohaterki telewizyjnych produkcji pojawiają się już regularnie ("Prawo Agaty", "Magda M.", "Przepis na życie", "Przyjaciółki", "Szpilki na Giewoncie", "Niania", "Chichot losu", "Blondynka", "Brzydula", "Ranczo" itd. Itp.). Zdarzają się wśród nich bohaterki przebojowe, ba, samotne. Wszystkie jednak wpisują się w schemat okołoromantyczny. Są urocze, dobre, kochane, poświęcają się dla sprawy i rodziny nawet wtedy, gdy walczą o siebie. "Killerki" i osoby pokiereszowane przez życie pojawiają się również, ale częściej na drugim, niż na pierwszym planie. Tymczasem pierwsze odcinki "Na krawędzi" tego typu protagonistce pozwalają nieść całą produkcję. Marcie pewnie bliżej do Carmen z "Krew z krwi" z Canal+ czy komisarz Oster z "Instynktu" niż romantycznej bizneswoman. Ten "feministyczny" charakter "Na krawędzi" zostaje dodatkowo wzmocniony przez obecność drugoplanowej bohaterki - Tamary Madejskiej (Maja Hirsch) - również "z przeszłością", twardej, nieco takiej, jak Salander z trylogii "Millenium" (kto wie czy nie była bezpośrednią inspiracją).
Kadr z serialu "Na krawędzi", fot. Polsat
Pozytywnie trzeba "Na krawędzi" ocenić również pod kątem poruszanej problematyki: handel żywym towarem i gwałt to tematy zarezerwowane raczej dla "poważniejszych" projektów kinowo-artystycznych (np. "Masz na imię Justine"), dokumentalnych lub reportażowych, ewentualnie krzykliwych nagłówków prasowych. Komercyjnie traktowane są na ogół jako "chwytliwa atrakcja" na drugim planie. Tu jest szansa na to, by - pozostając opakowanymi w sensacyjno-kryminalną intrygę - zaistnieć nieco mocniej, może (oby) dotrzeć do większej grupy ludzi.
Brakuje tu pazura, tej "filmowości", do której przyzwyczaiły mnie już produkcje pokroju skandynawskich "The Killing" czy "Trylogii Millenium", brytyjskiego "Luthera" czy szeregu amerykańskich projektów sygnowanych logotypami ShoTime, HBO czy AMC. Tak, w porównaniu z tymi serialami, "Na krawędzi" pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Zestawione jednak z rodzimym rynkiem telewizyjnym, tematycznie wybija się ponad mainstreamową średnią, warte jest uwagi i pochwał za odwagę. To również rzecz bardzo dobrze obsadzona (poza Grabowską i Hirsch cełe grono wyśmienitych aktorów: Marek Bukowski, Krzysztof Pieczyński, Łukasz Simlat, Krzysztof Stelmaszyk, Mirosław Baka), To zdecydowanie krok w dobrym, o ile nie bardzo dobrym kierunku.
Dagmara Romanowska
Portalfilmowy.pl
Box Office. „Syberiada polska” zdetronizowała „Drogówkę”.
Box Office. Weekend pełen polskich filmów.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2025