Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Ale kino+ zapraszając widzów w sierpniowe wieczory na seanse klasycznych adaptacji Agathy Christie z Margaret Rutheford w roli Jane Marple, zaproponowało nam coś więcej, niż tylko rozrywkę. To niezwykła podróż w czasie. Miejsca w "wehikule" jeszcze są, gdyż kolejne "podróże" odbędą się we wrześniu.
Jest coś magicznego i cudownie naiwnego w kryminałach AgathyChristie. Choć pojawiają się w nich wszystkie grzechy toczące ludzkość, nie ma tu miejsca na wszechobecne uwikłanie i brutalną przemoc, charakterystyczne dla współczesnych opowieści z dreszczykiem. Zbrodnia jest zbrodnią, kara karą, reguły są jasne, fabuła poukładana w wyważonych odpowiednio aktach. Nie ma niczego złego - w sensie artystycznym - w gmatwaniu dochodzenia Sarah Lund, mroku świata Wallandera czy "Millenium", uwspółcześnianiu Sherlocka Holmesa, tudzież modzie na igranie z moralnością i etyką w takich produkcjach jak "Dexter" czy "Breaking Bad". Przeciwnie! Nie chodzi o jakiekolwiek wartościowanie czy porównywanie. Kulturoznawca mógłby pokusić się o wyszukanie powiązań, cytatów, jakiejś kontynuacji (bo kim i gdzie byłaby niepokorna Sarah, gdyby nie wścibska i uparta panna Marple?). Ale to też odłóżmy na bok, na inną okazję.
Chodzi o smak nostalgii, skomponowany z czarno-białych zdjęć i spokojnej narracji, intrygi i aktorstwa oraz kilku nut brytyjskości. Co prawda sama Agatha Christie nie była szczególnie zadowolona z tego, jak w latach 60. filmowcy potraktowali jej dzieła: nie podobały się jej przeróbki w treści, zmiana akcentów. Jednak i ona zachwyciła się kreacją Margaret Rutherford. "To Margaret Rutherford in admiration" - napisała nawet w dedykacji otwierającej "Zwierciadło pęka w odłamków stos".
Gdy patrzy się na Rutherford, wielką damę teatrów West Endu, niewiele więcej potrzeba. Oszczędna w środkach wyrazu, zdystansowana, dziarska, w wyróżniającym się uczesaniu, czasem skrywanym pod kapelusikiem, w nieco męskim kostiumie (sama ponoć wybierała stroje, sięgając do własnej garderoby). Cudownie ekscentryczna i uparta - może trochę inna, niż Jane z kart książek, ale i tak, a - może właśnie dlatego - wyśmienita! Nie ma w niej cienia przerysowania, fałszu, sztuczności. Jest za to charyzma. Wierzy się jej i kibicuje od pierwszych ujęć filmów "Śmierć ma okna" i "Morderstwo w hotelu Gallop". Kibicuje się jej dociekaniom i boi o nią, choć okoliczności są… jakże antyniebezpieczne w zestawieniu z tym, co kryminał filmowy i telewizyjny proponuje nam dziś. W tym jednak tkwi cały sekret tej podróży w czasie - obcowanie z prostotą, naiwnością, wspaniała grą. To przygoda, która daje wytchnienie i przeradza się w nostalgiczne marzenie o świecie, którego już nie ma.
Sama Rutherford to zresztą też postać wielce frapująca. Trochę, niestety, zapomniana. Przełamała wszelkie możliwe stereotypy. Jako aktorka debiutowała w wieku 33 lat. Przed kamerą po raz pierwszy stanęła jako… 44-latka. Oscara zdobyła mając lat 71. Jej życie osobiste - dzieciństwo, małżeństwo, adopcja - to znakomity temat na film. Na razie pozostają jednak kolejne seanse z jej Panną Marple: 3 września - "Ahoj zbrodnio" i 10 września - "Morderstwo najgorszego sortu".
Jest coś magicznego i cudownie naiwnego w kryminałach AgathyChristie. Choć pojawiają się w nich wszystkie grzechy toczące ludzkość, nie ma tu miejsca na wszechobecne uwikłanie i brutalną przemoc, charakterystyczne dla współczesnych opowieści z dreszczykiem. Zbrodnia jest zbrodnią, kara karą, reguły są jasne, fabuła poukładana w wyważonych odpowiednio aktach. Nie ma niczego złego - w sensie artystycznym - w gmatwaniu dochodzenia Sarah Lund, mroku świata Wallandera czy "Millenium", uwspółcześnianiu Sherlocka Holmesa, tudzież modzie na igranie z moralnością i etyką w takich produkcjach jak "Dexter" czy "Breaking Bad". Przeciwnie! Nie chodzi o jakiekolwiek wartościowanie czy porównywanie. Kulturoznawca mógłby pokusić się o wyszukanie powiązań, cytatów, jakiejś kontynuacji (bo kim i gdzie byłaby niepokorna Sarah, gdyby nie wścibska i uparta panna Marple?). Ale to też odłóżmy na bok, na inną okazję.
Margaret Rutherford jako Jane Marple, fot. ale kino+ (materiały prasowe)
Chodzi o smak nostalgii, skomponowany z czarno-białych zdjęć i spokojnej narracji, intrygi i aktorstwa oraz kilku nut brytyjskości. Co prawda sama Agatha Christie nie była szczególnie zadowolona z tego, jak w latach 60. filmowcy potraktowali jej dzieła: nie podobały się jej przeróbki w treści, zmiana akcentów. Jednak i ona zachwyciła się kreacją Margaret Rutherford. "To Margaret Rutherford in admiration" - napisała nawet w dedykacji otwierającej "Zwierciadło pęka w odłamków stos".
Gdy patrzy się na Rutherford, wielką damę teatrów West Endu, niewiele więcej potrzeba. Oszczędna w środkach wyrazu, zdystansowana, dziarska, w wyróżniającym się uczesaniu, czasem skrywanym pod kapelusikiem, w nieco męskim kostiumie (sama ponoć wybierała stroje, sięgając do własnej garderoby). Cudownie ekscentryczna i uparta - może trochę inna, niż Jane z kart książek, ale i tak, a - może właśnie dlatego - wyśmienita! Nie ma w niej cienia przerysowania, fałszu, sztuczności. Jest za to charyzma. Wierzy się jej i kibicuje od pierwszych ujęć filmów "Śmierć ma okna" i "Morderstwo w hotelu Gallop". Kibicuje się jej dociekaniom i boi o nią, choć okoliczności są… jakże antyniebezpieczne w zestawieniu z tym, co kryminał filmowy i telewizyjny proponuje nam dziś. W tym jednak tkwi cały sekret tej podróży w czasie - obcowanie z prostotą, naiwnością, wspaniała grą. To przygoda, która daje wytchnienie i przeradza się w nostalgiczne marzenie o świecie, którego już nie ma.
Plakat filmu "Ahoj zbrodnio", fot. ale kino+ (materiały prasowe)
Sama Rutherford to zresztą też postać wielce frapująca. Trochę, niestety, zapomniana. Przełamała wszelkie możliwe stereotypy. Jako aktorka debiutowała w wieku 33 lat. Przed kamerą po raz pierwszy stanęła jako… 44-latka. Oscara zdobyła mając lat 71. Jej życie osobiste - dzieciństwo, małżeństwo, adopcja - to znakomity temat na film. Na razie pozostają jednak kolejne seanse z jej Panną Marple: 3 września - "Ahoj zbrodnio" i 10 września - "Morderstwo najgorszego sortu".
Dagmara Romanowska
Box Office. Polscy widzowie zakochani w Rzymie.
Box Office. Kolejny sukces Woody’ego Allena
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024