PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Tomasz Raczek
  27.06.2012
Nie tak dawno – przy okazji „Kac Wawa“ - zżymałem się nad marnowaniem talentów aktorskich w filmach podłej konduity. Młodzi laureaci prestiżowych nagród siadali bez zastanowienia na tej artystycznej zjeżdżalni, nie bacząc na to w czym mogą już wkrótce wylądować. Potem tłumaczyli się, że robili to dla pieniędzy. Tych pieniędzy, których ponoć w polskim filmie ciągle za mało...

Tym bardziej więc ucieszyłem się, ale też i zmartwiłem gdy obejrzałem film „Kanadyjskie sukienki“ z wielką rolą (kto wie, czy nie życiową) Anny Seniuk. Ucieszyłem bo tej wybitnej aktorce dawno już należał się triumfalny powrót na ekrany. Zmartwiłem bo „Kanadyjskie sukienki“ to film tzw. „niezależny“, zrobiony za prywatne, można by rzec osobiste pieniądze przez pozostającego poza salonami Macieja Michalskiego („Dom lalek“, „Królowa śniegu“). Taka skromna produkcja nie może zapewne liczyć na solidnego dystrybutora, który zadba o to, by film trafił w wystarczającej liczbie kopii do kin w całej Polsce. Kino niezależne jest bowiem u nas ciągle na etapie chałupnictwa, jakkolwiek by to wzruszająco nie brzmiało. Chałupnictwo czyli rękodzieło, jak koronki od pań z Koniakowa: ani IKEA, ani Almi Decor ich do swojej oferty nie wstawi. To ciągle jednak tylko Cepelia.

Otóż chcę się zbuntować przeciwko nieuczciwemu rozdaniu kart w kasynie filmowego sukcesu: potraktujmy ten skromny film, zrobiony na marginesie naszej kinematografii, bez wsparcia państwowych i społecznych pieniędzy, patronatów opiniotwórczych mediów, szansy na wielkie billboardy atakujące nas informacją o premierze na ulicach wielkich miast jak pełnoprawną produkcję, przynoszącą nam w prezencie kilka bardzo udanych ról aktorskich i jedną wybitną kreację.


"Kanadyjskie sukienki", fot. Quick!

„Kanadyjskie sukienki“ to opowieść, która łączy w sobie obyczajową panoramę wiejskiego życia subtelnie mieszając tonację „Bożej podszewki“ i „Nie ma mocnych" z nieco łzawą nostalgią chwytającej za serce piosenki „Mein jidische Mame“. Od razu zastrzegę, że bohaterowie nie są ani kresowiakami, ani Żydami, a jednak tamte opowieści bez trudu odżywają w pamięci, gdy oglądamy losy osamotnionej w walce o godne życie swojej rodziny Zofii (Anna Seniuk). Jako matka rodu bywa dzielna, bywa zabawna, ale najczęściej zbliża się do wymiaru tragiczki. To zaskakujące, że tak bogatej palety możliwości aktorskich Anny Seniuk tak długo nie wykorzystywał robiony za solidne pieniądze „polski film dotowany“.

Choćby po to, by Seniuk mogła dostać nagrodę za tę rolę, „Kanadyskie sukienki“ powinny trafić do konkursu jakiegoś festiwalu filmowego. Przy wszystkich ograniczeniach prywatnego filmu niezależnego, brakach technicznych i elementach które dałoby się poprawić ta produkcja ma do zaoferowania polskiej kulturze coś istotnego: aktorskie kreacje! Tuż za Anną Seniuk stoi tu cały rząd znakomitych aktorek, które zagrały role soczyste, łatwe do zapamiętania: Ewa Kasprzyk, Elżbieta Jarosik, Ewa Kolasińska i tworząca fenomenalną postać kuzynki Stefki – Zofia Czerwińska. Od „Panien z Wilka“ nie było u nas filmu, który stałby się okazją do takiego koncertu gry aktorek! Oglądając „Kanadyjskie sukienki“ śmiałem się i wzruszałem, zapominając o mankamentach. I zastanawiałem, czy aby nie rodzi się na naszych oczach filmowy drugi obieg, trochę samozwańczy, nie nadzorowany przez urzędy podległe ministerstwu kultury, przekorny ale i pełen pokory wobec tych którzy są najskuteczniejszymi szafarzami naszych emocji – aktorów. W czasach PRL-u pojęcie „drugi obieg“ oznaczało „szlachetnie i uczciwie“. Dzisiaj też.

Tomasz Raczek
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Na dzień przed szturmem kin…
Box Office. Polska poza Euro, czyli stopniowy powrót widzów do kin
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll