PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Tomasz Raczek
  4.02.2013

  "Drogówka" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego zrobiła na mnie wstrząsające wrażenie: nie tylko jako film stawiający nam brutalną i – jak zawsze u tego reżysera – prawdziwą diagnozę społeczną ale też jako dawno nie widziany w polskim kinie popis warsztatowego mistrzostwa. Tak dobrze zrealizowanego filmu sensacyjnego nie widzieliśmy na naszych ekranach od czasów „Psów” Pasikowskiego, choć owe "Psy" w zestawieniu z „Drogówką” wydają się dzisiaj ćwiczeniem przedszkolaka.

Byłbym zdumiony, gdyby nowy film Smarzowskiego nie okazał się kinowym przebojem tego sezonu, ma bowiem wszystkie potrzebne do tego cechy i zalety: trafiający w sedno scenariusz, doskonałe natychmiast zapadające w pamięć dialogi, soczyste oryginalne kreacje aktorskie, wreszcie suspens, który powoduje że trzyma w napięciu od pierwszego do ostatniego obrazu.

Historia policjantów z warszawskiego oddziału drogówki budzi grozę. Przerażająca jest nie tylko ich wszechstronna demoralizacja (zarówno służbowa jak osobista), ale także fakt że to co mówią między sobą brzmi „jak z życia”. Na dodatek paradokumentalna stylistyka zdjęć sprawia, że chwilami można uznać „Drogówkę” za film dokumentalny. Ale nie posuwajmy się zbyt daleko. Nie chodzi przecież o dopatrywanie się zbieżności z polską rzeczywistością drogową i uliczną roku 2013 w drobiazgach – to co robi największe wrażenie to wiarygodne obnażenie systemu. Tak to działa! – chciałoby się wykrzyknąć, ale słowa zamierają na ustach. Wiele bym dał, by móc wytoczyć ciężkie działa i zarzucić Smarzowskiemu czarnowidztwo i po prostu kłamstwo. Ale i on, i ja, i widzowie wychodzący z kina doskonale zdajemy sobie sprawę, że w naszym rozpolitykowanym kraju mamy poważny problem z codziennością.


Kadr z filmu "Drogówka" / NEXT FILM

Dokładnie rok temu przy wtórze zachwytów krytyków przez polskie kina przeszła fala miłości i trwogi, wywołana przez tego samego Smarzowskiego filmem "Róża". Wtedy oglądaliśmy poruszającą opowieść o rodzącym się uczuciu w zdruzgotanym świecie powojennej Polski (na Mazurach), w którym na uczucie nie było miejsca. Brutalna i delikatna zarazem "Róża" chwytała za gardło ale podsuwała zarazem wygodne usprawiedliwienie – to było wtedy, w tym wyjątkowym czasie, w tych wyjątkowych okolicznościach, w tym wyjątkowym miejscu.

W „Drogówce” Smarzowski nie dał nam już tego luksusu. Tym razem to nie przypowieść, nie groteska, nie filozoficzna parabola. Teraz jest gorzko i boli brzuch a w kinie czujemy się jak w… gabinecie luster. Dobrze, niektóre lustra trochę zniekształcają: poszerzają, wydłużają, uwypuklają. Ale i tak się nie śmiejemy.

Jeśli biblijne historie mają coś znaczyć w teraźniejszości, musimy je uzupełniać o aktualne przykłady. Smarzowski zdaje się rozumieć tę konieczność i daje nam opowieść, którą można uznać za dopełnienie zdania: Sodoma i Gomora i Warszawa. Jestem warszawiakiem od pokoleń i nie lubię zwyczajowego narzekania na moje miasto uprawianego w środowiskach większych i mniejszych słoików, ale muszę przyznać rację diagnozie „Drogówki”. Z perspektywy stolicy, przez którą przetaczają się ciągle wszystkie plagi społecznego niezadowolenia a ulicami spływają z całego kraju potoki wszelakich trucizn, widać jak na dłoni żółciową złość i czuć ukrywaną pod nią spaleniznę zwęglonej moralności. Tej anachronicznej – przepełnionej religijną hipokryzją i tej nowej – pogrążonej w anarchicznym lekceważeniu wszystkiego.


Kadr z filmu "Drogówka" / NEXT FILM

Bohaterowie „Drogówki” – policjanci - są jak mrówki których codzienne życie w mrowisku zła sfilmowano przez szkło powiększające. Klną, kłamią, kradną, zdradzają, kurwią się i zadają z kurwami, biorą łapówki, upijają się na umór i… wywożą śmiecie do lasu. Łamią wszystkie zasady, te duże i te małe. A jednak i tak na końcu okazuje się, że to oni najbardziej ze wszystkiego zostają złamani.

Oglądając ten film czułem się jakbym połknął galopującego przez moje jelita jeżozwierza: skręcałem się z bólu ale miałem też wrażenie swoistego oczyszczenia ze złogów kłamstwa jakie łykamy codziennie z każdym oddechem. Diagnoza Smarzowskiego okazała się tym razem boleśniejsza niż w „Róży” – nawet w świecie bez wojny, bez licencji na usprawiedliwione wyższymi racjami okrucieństwo zachowujemy się obrzydliwie. My – od mrówki do samej królowej mrówek, kolesie z mrowiska zwanego współczesną Polską.

Drodzy państwo, Warszawa już była – pakujmy więc teraz ten gabinet luster na koła i ruszajmy z nim w drogę. Z najwyższego piętra wieżowca przy rondzie ONZ na pewno pomacha nam Maciej Stuhr. Jak w filmie.

 

Tomasz Raczek
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Kolejny sukces polskiego filmu!
Box Office. Zaskakujący triumfator weekendu w polskich kinach
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll