PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Tomasz Raczek
  21.08.2012

Woody Allen jako posmutniały obserwator naszych czasów? Chociaż przed kamerą wciąż próbuje nas bawić, wyczuwa się w nim gorycz i wycofanie. Może dlatego coraz częściej zamiast szarpać i drwić, głaszcze nas jak kota - pod włos? Duża część widzów to lubi: pręży się i mruczy, gdy stary prześmiewca z Manhattanu przygotowuje kolejne europejskie desery – słodkie i niekonieczne, ale dekoracyjne niczym lody ambrozja. Szczytem tego allenowskiego scukrzenia był jego poprzedni film – "O północy w Paryżu". Pocztówkowo magiczny i aż migający od częstego puszczania oka.

Ale we wchodzących właśnie na ekrany „Zakochanych w Rzymie” już tego nie ma. Sytuacja okazała się na tyle poważna, że reżyser postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i po pięciu latach przerwy sam wystąpił w jednej z głównych ról. Na szczęście! 76-letni mistrz miał powód, żeby osobiście spojrzeć nam w oczy: rozklekotani aplauzem, skompromitowaliśmy się na całego, a właściwie w naszym imieniu zrobili to ci widzowie, na których testował tytuł nowego filmu – „The Bop Decameron”. Pewnie chodziło mu o luźne, „jazzowe” nawiązanie do literackiego arcydzieła renesansu „Dekamerona” Giovanniego Boccaccia czyli napisanego w XIV wieku zbioru 100 opowiadań, które w ciągu 10 dni (z grec. deka hemeron = dziesięć dni) opowiada sobie dla zabicia czasu grupa 10 szlachetnie urodzonych obywateli. Głównym tematem opowiadań jest miłość.


Kadr z filmu "Zakochani w Rzymie", fot. Kino Świat

W filmie Allena mamy kilka nieprzecinających się historii z miłością w tle, więc skojarzenie było jak najbardziej na miejscu, tylko że widzowie go nie zrozumieli, bo… nie znali „Dekamerona”. O tempora, o mores! – zakrzyknął pewnie stary kpiarz i postawił na nas krzyżyk, zrezygnował z walki. Głupiście moi drodze więc miejcie sobie tytuł tak banalny, że aż się nie chce go zapamiętywać – „To Rome with Love”. Doszło do tego, że kto wie, czy tłumaczenie na polski nie dodało tym razem tytułowi trochę wyrazu!

A jednak "Zakochani w Rzymie" należy do tych filmów, które się Allenowi udały. Zamiast nawiązania do „Dekamerona” mamy nieoczekiwany flirt z surrealizmem spod znaku Luisa Bunuela i jego "Dyskretnego uroku burżuazji". Subtelny flirt bez pretensji do czegokolwiek (co przeszkadzało mi w "O północy w Paryżu"), za to zostawiający trochę miejsca na draśnięcie społecznym i antycelebryckim pazurem. Wśród aktorów zabłyśli: Penelope Cruz w roli ulubionej w środowisku rzymskich prawicowców prostytutki, Roberto Benigni jako gwiazdor znany z tego, że jest znany oraz Alec Baldwin jako jednoosobowy antyczny chór komentujący wydarzenia. No i Woody Allen, który raz jeszcze udowodnił, że wszystkie jego filmy są tak bardzo z niego i o nim, że brak jego osoby w obsadzie odbiera im wszelki smak.

Moją ulubioną sceną okazała się stworzona na życzenie granego przez Allena bohatera awangardowa inscenizacja słynnej arii z „Pajaców” Leoncavalla. Tenor, który osiąga czyste dźwięki tylko wtedy, gdy kąpie się pod prysznicem, rozbawił mnie do łez.

Tomasz Raczek
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Letnie spowolnienie w kinach.
Box Office. „Madagaskar 3” biegiem po milion
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll