PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Łukasz Adamski
  25.05.2012

Nareszcie doczekaliśmy się w Polsce najinteligentniejszego policyjnego serialu ostatniej dekady. Połączenie ze sobą elementów „Dnia Próby”, ”Brudnego Harrego” i filmów Mike’a Leigh dało naprawdę piorunujący efekt. Trudno oderwać wzrok od błyskotliwego dzieła BBC.

Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni do niemal krystalicznych postaci telewizyjnych policjantów, którzy ścigają niedobrych przestępców. Było tak w „Policjantach z Miami”, „Colombo” czy „Ulicach San Francisco”. Niemal wszystkie amerykańskie seriale policyjne były schematyczną rozrywką, która miała nas podtrzymać na duchu i przypomnieć, że gdzieś za rogiem jest heroiczny wybawiciel.


Kadr z serialu "Luther", fot. BBC

Od wizerunku „dobrego gliny” w ostatnich latach odchodziło kino, tworząc demoniczne postacie skorumpowanych policjantów w „Dniu Próby” czy w „Cop Land”. Abel Ferrara w perfekcyjnym „Złym poruczniku” uchwycił nawet przemianę duchową przesiąkniętego złem gliniarza. Policjant z problemami pojawia się zresztą w każdym filmie policyjnym od kiedy Clint Eastwood wykreował porucznika Callahana, który woli strzelać w głowę niż w nogi. We wszystkich tych przypadkach mieliśmy jednak do czynienia z pewną umownością. Gliniarz miał problemy z alkoholem, nie umiał poradzić sobie z relacjami z dziećmi oraz żoną i był mizantropem. Jednak na końcu zawsze okazywał wielkie serce i czyste bohaterstwo. Policjant z większości filmów hollywoodzkich to heros z achillesową piętą, który jednak pozostaje superbohaterem i nie przekracza pewnych granic. Tym razem mamy do czynienia z kimś zupełnie innym. 

John Luther jest człowiekiem z krwi i kości, który kłamie, nadużywa przemocy, jest wybuchowy, fałszuje dowody, manipuluje rodzinami przestępców i prowadzi niebezpieczne psychologiczne gry z perwersyjną morderczynią, która zdecydowanie go podnieca.  Luther jest ponadto błyskotliwym policjantem, który świadomie wykorzystuje swoją przewagę intelektualną nad przeciwnikiem. Nie cofa się również przed stosowaniem wobec przestępców niedozwolonej przemocy. Któż inny pozwoliłby spaść z trzeciego piętra pedofilowi, którego należało aresztować?  Jaki gliniarz szantażowałby więźnia podłożeniem mu w celi materiałów, które zniszczyłyby jego reputację w więzieniu?  Na pewno nie byłby to gliniarz z Hollywood, gdzie producenci wciąż boją się stworzyć postać, której jednocześnie nienawidzimy jak i podziwiamy.

Luther jest rzecz jasna podobny do kultowego Jacka Bauera z neokonserwatywnego „24”. Jednak Brytyjczyk jest bliższy przeciętnym gliniarzom, którzy nie muszą co kilka lat ratować Ameryki przed nuklearnymi pociskami arabskich fanatyków, Rosjan czy byłych prezydentów USA. Luther podobny jest bardziej do  Phillipa Marlowe albo nawet postaci stworzonych przez Franka Millera. Jednak przebija ich autentycznością. I to jest największa siła brytyjskiego serialu.


Kadr z serialu "Luther", fot. BBC

Tutaj czujemy smak krwi. Śmierć jest pokazana bez patosu i nadmiernego udramatyzowania. To samo dotyczy samej pracy policji, która nie ma w swoich szeregach  zwariowanego Martina Riggsa ani wyluzowanego Johna Mclane’a. Na tym posterunku pracują prawdziwi gliniarze, którzy „nie mogą powtórzyć ujęcia 70 razy, aż w końcu im wyjdzie”- jak mawiał bohater mojej ukochanej komedii „Ciężka Próba”.

„Luther” jest w dużym stopniu połączeniem Harrego Callahana ze starą wersją (po znakomitym ekranowym komiksie z Robertem Downeyem JR, trzeba przypominać widzom, że to nie Guy Ritche wymyślił słynnego detektywa) Sherlocka Holmesa. Policjant łączy bowiem w sobie niebywałą umiejętność dedukcji z brutalnością w stylu gliniarza z Kalifornii. Ma jednak w sobie więcej ludzkich emocji niż zimny Eastwood.

Serial nie byłby rzecz jasna tak genialny, gdyby nie znakomita rola Idrisa Elby, który zgarnął za nią Złotego Globa. Brytyjczyk od dłuższego czasu pokazuje, że drzemią w nim wielkie talenty aktorskie. Za drugoplanową rolę w wyreżyserowanym przez Ridleya Scotta "American Gangster" otrzymał nominację do Screen Actors Guild Award. Znakomicie wypadł również w bluckbusterowych hitach "Thor" czy "Prometeusz". Aktor nie ma formalnego wykształcenia aktorskiego. Doświadczenie zdobył dzięki stypendium w National Youth Music Theatre. Widać to na ekranie. Elby jest przesiąknięty brudnymi ulicami Londynu. To definitywnie go predestynuje do roli potłuczonego przez życie gliniarza, który nie boi się wykorzystać uliczny arsenał do walki z przestępcami.

Jednak nie tylko on powoduje, że produkcję BBC naprawdę się ogląda z tyłkiem wbitym w fotel. Wiele ról drugoplanowych równie dobrze mogłoby się pojawić w specyficznym kinie Mike Leigh, który potrafi ze swoich aktorów wydobyć niesamowity realizm i głębię. W serialu „Luther” takie postacie zapełniają drugi plan tworząc bliską więź widzów z bohaterami. Na dodatek końcówki ostatniego odcinka nie powstydziliby się twórcy „Milczenia Owiec” i „Skazanego na śmierć”. Nie wspominam już nawet „24 godzin”. Ten realistyczny do bólu rollercoaster będzie pędził w uwielbionej przez Amerykanów drugiej serii serialu, która już płynie do mnie z Londynu. Podzielę się niebawem z Państwem spostrzeżeniami. 

 

Łukasz Adamski
portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Faceci w czerni powracają
Box Office. W kinach rządzi „Dyktator”
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll