PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Łukasz Adamski
  22.04.2012

Niejeden mistrz komedii próbował zmienić swoją filmową twarz i przejść do poważniejszego repertuaru. Niestety jedynie Bill Murray, Robin Williams i Tom Hanks poradzili sobie z tym wyzwaniem. Czy w ich ślady pójdzie Sacha Baron Cohen jako Freddie Mercury?

Odtwórca kultowych postaci: Ali G, Borata czy Bruno wcieli się w role jednego z najwybitniejszych wokalistów XX wieku. Cohen zagra wielkiego Freddiego Mercury’ego, który był jednym z najbardziej kontrowersyjnych i niezwykłych artystów drugiej połowy poprzedniego stulecia. Scenariusz filmu jest trzymany w wielkiej tajemnicy. Nie wiadomo nawet jaki będzie tytuł dzieła oraz jaka będzie treść filmu. Nie wiadomo również jaki okres kariery charyzmatycznego wokalisty obejmie akcja, choć kilka tygodni temu spekulowano, że fabuła filmu będzie się skupiać na napiętych relacjach miedzy Mercurym a pozostałymi członkami zespołu - Brianem Mayem, Rogerem Taylorem i Johnem Deaconem.

Sacha Baron Cohen w filmie "Brüno", fot. Monolith

Podobno w filmie ma zostać nawet dokonana rekonstrukcja słynnego koncertu Queen z „Lice Aid”, gdzie w 1985 roku Mercury z kolegami „ukradli” show pozostałym gwiazdom. Koncert przed telewizorami oglądało go wtedy 1,6 miliardów ludzi. Był to jeden z ostatnich wielkich występów grupy. Mimo wielu niewiadomych można jednak już śmiało napisać, że film będzie ciekawy. Scenariusz do niego ma napisać nominowany do Oscara za "Frost/Nixon" Peter Morgan, który pokazał, że potrafi wejść w duszę historycznej postaci.

Realizację obrazu o zmarłym na AIDS w 1991 roku Mercurym zapowiadano od wielu lat. Trudno się temu dziwić. Trudno o bardziej wymarzony pomysł na film. Ten libertyn i biseksualista był znany jak nikt inny z imprezowego stylu życia, które można było znaleźć na kartach dzieł Markiza De Sade. Obliczono nawet, że na imprezy wokalista wydał 5 milionów funtów! Każdy może zobaczyć co działo się na słynnych „melanżach” Freddiego m.in. w klipie „Living on my own”. Od lat spekulowano, kto wcieli się w legendarnego gwiazdora. Padało nawet nazwisko Johnny'ego Deppa, który teraz jest przymierzany do roli…Michaela Jacksona.

W końcu wybór padł na Sache Barona Cohena, który jest łudząco podobny to Mercurego. Widoczne to było szczególnie mocno w kilku scenach filmu „Bruno” ( Mercury z lat 70-tych) czy „Borata” (Mercury z wąsem w oryginalnych latach 80-tych). Wielu fanów słysząc jednak nazwisko komika zadało sobie pytanie: czy poradzi on sobie z szalenie trudną rolą, która wymaga prawdziwych umiejętności aktorskich? Czy Cohen jest w stanie „stać się Freddiem” jak zrobił to Val Kilmer w „The Doors” Olivera Stone’a czy Joaquin Phoenix jako Johhny Cash w „Spacerze po linie”?

Rola Mercurego nie może być próbą naśladowania wokalisty, który na scenie i w wywiadach był „the great pretender” i tworzył na potrzeby swoich fanów żywy teatr. Próba powierzchownego „odegrania” życia i działalności scenicznej Mercurego zakończyłaby się „niepiękną katastrofą” i parodią tej niesamowitej osobowości. Na dodatek ( nie wiadomo czy film pokaże ostatnie dni Freddiego) znając nie tylko oficjalne biografie „Queen”, ale np. wspomnienia wieloletniego kochanka Mercurego, Jima Huttona, można się przekonać jak trudne jest wcielenie się w frontmana „Queen”. Mercury był osobą o niezwykle skomplikowanej i wrażliwej osobowości. Był ciepłym człowiekiem, który potrafił jednak zamienić się w prawdziwe „zwierzę”. Nie chodzi tylko o to co robił na scenie. Na dodatek kilkuletnie życie wokalisty ze świadomością śmiertelnej choroby również odbiło się na jego osobowości. I to wszystko musi „ogarnąć” sławny komik, który jeszcze nigdy nie zagrał dramatycznej roli.

„Freddie obudził się ponownie około szóstej rano i wyszeptał cicho to, co miało być jego ostatnim słowem w życiu „siusiu”. Chciał, żeby go ktoś zaprowadził do ubikacji. Był niesłychanie słaby. Musiałem go nieść. Kiedy kładłem go z powrotem do łóżka, usłyszałem ogłuszający trzask. Brzmiało to tak jakby jedna z kości pękła jak sucha gałąź. Freddie zawył i dostał konwulsji” – opisywał ostatnie chwile życia Mercurego , jego kochanek, który zmarł w tym roku z powodu AIDS. Czy "Borat" poradzi sobie z niezwykle trudnym zadaniem? Miejmy nadzieję. Zepsucie filmu o Mercurym przez złą obsadę byłoby niewybaczalnym grzechem.

Ja jednak wierzę w umiejętności Cohena. Pokazał on, że potrafi wcielać się w poważniejsze role nie tylko w ostatnim filmie Martina Scorsese „Hugo i jego wynalazek”, ale również u Tima Burtona w „Sweeney Todd”. Jednak stworzenie przez Cohena wybitnej kreacji nie oznacza jego automatycznego transferu do innej ligi aktorskiej. Pamiętajmy, że znakomite role Adama Sandlera w „Zabić wspomnienia” czy Jima Carreya w „Człowieku z księżyca” (Carrey zagrał ekscentrycznego komika-skandalistę Andiego Kauffmana, który zmarł przedwcześnie na raka więc można ją porównywać z tym co zrobi Cohen ) nie spowodowały, że ci znakomici aktorzy „wyszli ze swojej szufladki”.

Z drugiej strony udało to się Tomowi Hanksowi, który również niespodziewanie został obsadzony w roli umierającego na AIDS prawnika-geja w „Filadelfii” i zgarnął Oscara. Podobną drogę przeszedł Bill Murray, którego dziś oglądamy u Jima Jarmusha i Sofii Coppoli. Wszystko więc w rękach Cohena. Ja trzymam za niego kciuki, jednocześnie wcielając się we wrednego fana, który nie wybacza porażek. Queen od ponad 20 lat jest obecne w moim sercu. Jako stuprocentowy fan Mercurego będę surowiej niż zwykle na Cohena. To samo zrobią setki milionów ludzi na całym świecie. "Borat" o tym dobrze wie.

Łukasz Adamski
Zobacz również
Box Office. „Nietykalni” na czele stawki!
Box Office. Tłumny powrót widzów do kin – szarlotka zwyciężyła.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll