Zawsze uwielbiałam kino kostiumowe, a idolką mojego dzieciństwa była nieskazitelna Scarlett O’Hara, na której genialnie leżało wszystko, łącznie z zasłonami.
Marcin Dorociński w "Lęku wysokości", fot. M. Skalski/Studio Munka
Do dziś z detalami pamiętam scenę sznurowania gorsetu, dla małej dziewczynki fascynującą i niepokojącą zarazem. Z niecierpliwością czekałam więc na kolejną adaptację „Dziwnych losów Jane Eyre” Charlotte Bronte, z Mią Wasikowską w roli głównej. I nie zawiodłam się, suknie zaprojektowane przez Michaela O’Connora są nie tylko wierne historii (mody), ale też odzwierciedlają stan ducha bohaterki - nosząca brunatne, przygaszone stroje Jane chce się ukryć przed przeszłością i panem Rochesterem. Jednocześnie garderoba podkreśla pozycje kobiet w XIX-wiecznej Anglii - niezauważanych, wtapiających się w tło.
Swoją drogą kostium psychologiczny, bo taka jest fachowa nazwa udanego mariażu ducha z materią, to fascynujące zjawisko. Moim ulubionym przykładem jest „Pracująca dziewczyna” Mike’a Nicholsa, gdzie metamorfozę głównej bohaterki z przeciętnej sekretarki w mocną bizneswoman doskonale widać nie tylko w biurze, ale i w garderobie. W pierwszych scenach Tess nosi koszmarną fryzurę (ach te lata 80...), sztuczne materiały, brzydkie, porozciągane ciuchy krzyczące z daleka „nie wiem kim jestem, ale chyba nikim wyjątkowym”. Zmiana - życiowa i modowa - następuje, gdy przełożona Tess, Katherine (ubrana w dopasowane do sylwetki i stanowiska marynarki, bluzki i perły) łamie nogę na nartach i szuka tymczasowego zastępstwa. Im wyżej dochodzi pracująca dziewczyna, tym jej ubrania są lepsze gatunkowo i bardziej świadomie wybrane.
O sztuce budowania osobowości i dynamiki postaci poprzez strój rozmawiałam niedawno z Katarzyną Lewińską, jedną z najlepszych polskich kostiumografek, stale współpracującą z Wojtkiem Szmarzowskim, Małgośką Szumowską, Iwanem Wyrypajewem. Na nasz wspólny wykład w ramach festiwalu Art&Fashion w Poznaniu „Psychologia kostiumu w filmie i życiu codziennym” Kaśka przyjechała z Krakowa, gdzie ubiera bohaterów „Chwil nieulotnych”Jacka Borcucha. Wnioski? Znacznie łatwiej ubrać jest Jane Eyre niż Tess, choćby dlatego że kostium historyczny sam w sobie jest już efektowny, do tego każdej epoce obowiązywał konkretny styl i sylwetka, więc łatwo jest na tej bazie tworzyć garderobę bohaterom. Współcześnie moda jest różnorodna, postacie mają zarazem wyglądać typowo i unikalnie, a jeśli w obsadzie znalazły się gwiazdy, to długie debaty pod hasłem „ale mi niedobrze w żółtym” są nieuniknione.
Jednak świadomie zaprojektowany kostium potrafi być niebywałym wsparciem dla reżysera, jak choćby w „Lęku wysokości” Bartka Konopki - o relacji między głównym bohaterem i jego żoną dowiedziałam się wszystkiego nie z dialogu, czy reakcji aktorów, ale właśnie z ich strojów, zaprojektowanych przez Lewińską zresztą. Ewa (Magdalena Popławska) ma na sobie jasną koszulkę bez ramiączek, jest niemal naga: otwarta na kontakt i bliskość, która jest niemożliwa, bo Tomek (Marcin Dorociński) odziany w czarny garnitur, stwarza ogromny dystans, duchem i myślami jest bardzo daleko, przy swoim szalonym ojcu. Kocham film także za takie właśnie paradoksy: dzięki dobremu ubraniu można rozebrać bohaterów na części pierwsze.