PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Agnieszka Sadurska
  22.05.2012

W związku ze smutkiem, spowodowanym odejściem na wieki dr. Gregory Housa ze szklanego ekranu (może producenci pochylą się nad lamentującymi żałobnikami i jeszcze go wskrzeszą np.  w długim metrażu?), należałoby się przyjrzeć  pokrętnym ścieżkom, jakimi chodzi sympatia kinowego i serialowego widza. Dlaczego zwykle zimny, cyniczny i nierzadko, niereformowalny drań, wbrew intencjom producentów, budzi taką sympatię? Ba, często się zdarza, że "kradnie" film protagoniście!

W filmie animowanym, czarny charakter jest elementem nieodzownym nie tylko dlatego, by dobry  bohater mógł być na jego tle, jeszcze lepszy. Już lektura Biblii (najstarszy i nadal najlepszy zbiór  materiałów na dobry scenariusz) udowadnia, że nie sposób pokazać dobra, nie pokazując zła.

  "Porwanie Baltazara Gąbki", fot. Studio Filmów Rysunkowych

Technicznie rzecz biorąc, czarna owca, służy do  podkręcenia akcji, rozbudowaniu jej o mroczne wątki poboczne, doprawienia dialogów jakimś niewyszukanym, a zapadającym w pamięć bon motem (wszyscy pamiętają "Carramba" rzucane przez zęby przez Don Pedro, szpiega z Krainy Deszczowców). Często pada ofiarą niewybrednych gagów (szlachetnej postaci nie wypada ślizgać się na skórce od banana, rozpłaszczać się, jak placek na asfalcie, lądować, szorując gołym tyłkiem, na Księżycu z akwarium w charakterze hełmu na głowie etc.).

Często, by zagęścić atmosferę, w filmie występuje dwóch złych bohaterów (tak, jak Wąż Kaa i tygrys Shere Khan w "Księdze Dżungli"). Wtedy jeden jest po prostu przerażająco zły (i kanalizuje wszystkie złe emocje widzów), a drugi zły i śmieszny.

Nawet nie wiemy kiedy  zaczyna budzić zaciekawienie, które stopniowo przeradza się we współczucie. Zrozumiałe;  poniewierają nim przez cały film, a na końcu musi się albo nawrócić, albo odejść, albo (w co bardziej, niepoprawnych politycznie produkcjach) zginąć,

Przeważnie jest dużo brzydszy, niż jego dobry przeciwnik. Jest to absolutnie celowy zabieg, że zacytuję femme fatale, Jessicę Rabbit ("Kto wrobił królika Rogera"),  która twierdziła, że "nie jest aż taka zła, tylko tak ją narysowano. Często   sinawy na twarzy i odzieniu (chłodne barwy  zwykle określają negatywne emocje), kanciasty (skojarzenia ze szkieletem pomagają w pogłębieniu u widza uczucia strachu i odrazy), lub monstrualnie gruby (no bo, skoro nie stosuje umiarkowania w jedzeniu i piciu, to i resztę grzechów głównych też pewnie ma na sumieniu)

Widz również rzadko bywa stuprocentowo grzeczny, więc prędzej, czy później zaczyna się w czarnym bohaterze przeglądać, jak w lustrze. A podobieństwa przyciągają się równie silnie, jak przeciwieństwa.

Innymi słowy - bez złego bohatera, nie ma filmu, nie ma serialu, nie ma niczego!
I nie mówcie mi, że Miś Uszatek dał sobie radę bez niego! Moim zdaniem - nie dał.

Agnieszka Sadurska
portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. W kinach rządzi „Dyktator”
Box Office. Mściciele rekordowo także w Polsce!
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll