Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Majówka. 30 stopni w cieniu. Nawet komuś, kto zarabia pieniądze pisząc scenariusze filmów dla dzieci, trudno wyobrazić sobie taką sytuację, że ludność porzuca rozgrzane grille i schłodzone piwo, by dopaść do komputera i czytać bloga o animacji. Tych, co, tu klikną, pomyłkowo (bo przyciśnięci nagłą potrzebą, szukali recenzji filmu "Butelki zwrotne" Jana Svěráka pragnę uspokoić - to jest tekst dobrze zmrożony i bez soku!
Niejedna łza się kręci w oku, kiedy staje przed oczami dzieciństwo; ciepły wieczór, kanapki z dżemem, herbata w szklance (z koszyczkiem) i czeski film na kolację.
Nie będzie o "Kreciku", bo to bajka o singlu, grzeczna i milusia, jednym słowem, dla dzieci, które nie piją piwa, ani o "Makowej Panience", bo ona, jak wiadomo, kręciła z Motylem Emanuelem.
"Żwirek i Muchomorek", fot. www.csfd.cz
Moim najdawniejszym dobranockowym wspomnieniem są przygody dwóch krasnali z długimi nosami, "Żwirek i Muchomorek" ("Kremilek a Vochomurka"). Bohaterzy bajki autorstwa Vaclava Ctvrtk'a, mieszkali w domku, do którego droga wyłaniała się stopniowo z mchu i paproci, przy wtórze sennej melodyjki granej na trąbce i skrzypkach.
Charakter tej serii najlepiej oddaje tytuł jednego z odcinków: "Jak Żwirek i Muchomorek nie wiedzieli co się dzieje". Przygody mieli bowiem abstrakcyjne, w towarzystwie takich koleżków, jak Wodnik Szuwarek, Żuk Pasibrzuch, czy Wiewiórka Ruda Kitka.
Można dzisiaj szukać w tych bajkach przeróżnych podtekstów, no bo co w końcu mogły w środku lasu porabiać ze sobą dwa skrzaty (choć w jednym z odcinków zdaje się zalegalizowali związek z dwoma rusałkami)? Można też załamywać ręce nad faktem, że porozumiewają się bez otwierania ust (pojęcie "lip-sync" należało do wrogiego ideowo świata zachodu), albo nad tym, że ich przygody rozgrywają się w mocno umownych dekoracjach.
Do dzisiaj jest to ulubiona seria wielu dzieci i ich rodziców, choć dobranocki bywają stereo, w kolorze i 3D.
Dekadę później, na ekranach pojawiła się inna męska para: Pat i Mat, czyli "Sąsiedzi" - panowie dorośli wiekiem, ale bardzo młodzi duchem i umysłem (niejedno dziecko nie wpadłoby na tak nonsensowne pomysły, jak oni). Seria (78 odcinków) narodziła się Bratysławie, by po aksamitnej rewolucji przeprowadzić się do Pragi. Scenarzysta i reżyser Lubomir Benesz założył własne studio i kontynuował produkcję. Po jego śmierci (1995) pałeczkę przejęli inni, m.in. Marek, syn Lubomira, a ostatnie odcinki powstały w 2004 roku.
"Sąsiedzi", fot. www.csfd.cz
Była to seria, którą można porównać do programu "Zrób to sam", prowadzonego przez Adama Słodowego. Pokazywała ona np. jak z wieszaka i dziurawej miednicy można zrobić antenę satelitarną. Różnica polegała na tym, że pan Słodowy do szczęścia potrzebowałby jeszcze kilku części, a Sąsiadom brakowało tylko dwóch flaszek z piwem i wygodnej sofy. A je to (czyli: "zrobione")!
Pierwotną koncepcją było stworzenie serii dla dorosłych, ale szybko stało się jasne, że bajki rozśmieszają wszystkich domowników. Mieli, a jakże, odcinek o grillowaniu (jeden z pierwszych, gdy mieszkali jeszcze w bloku). Po licznych próbach (świeczki i szlifierka), nastąpił tryumf, dzięki designerskiemu kominkowi z cegieł i mącznej zaprawy.
Trzeba przyznać, że Pat i Mat, to jest to tandem tak pozytywnie rozwibrowany i z taką gracją omijający życiowe przeszkody, ze gdyby nie byli Czechami w beretach z antenką na głowach, spokojnie mogliby zapuścić dready i przeprowadzić się na Jamajkę.
Niejedna łza się kręci w oku, kiedy staje przed oczami dzieciństwo; ciepły wieczór, kanapki z dżemem, herbata w szklance (z koszyczkiem) i czeski film na kolację.
Nie będzie o "Kreciku", bo to bajka o singlu, grzeczna i milusia, jednym słowem, dla dzieci, które nie piją piwa, ani o "Makowej Panience", bo ona, jak wiadomo, kręciła z Motylem Emanuelem.
"Żwirek i Muchomorek", fot. www.csfd.cz
Moim najdawniejszym dobranockowym wspomnieniem są przygody dwóch krasnali z długimi nosami, "Żwirek i Muchomorek" ("Kremilek a Vochomurka"). Bohaterzy bajki autorstwa Vaclava Ctvrtk'a, mieszkali w domku, do którego droga wyłaniała się stopniowo z mchu i paproci, przy wtórze sennej melodyjki granej na trąbce i skrzypkach.
Charakter tej serii najlepiej oddaje tytuł jednego z odcinków: "Jak Żwirek i Muchomorek nie wiedzieli co się dzieje". Przygody mieli bowiem abstrakcyjne, w towarzystwie takich koleżków, jak Wodnik Szuwarek, Żuk Pasibrzuch, czy Wiewiórka Ruda Kitka.
Można dzisiaj szukać w tych bajkach przeróżnych podtekstów, no bo co w końcu mogły w środku lasu porabiać ze sobą dwa skrzaty (choć w jednym z odcinków zdaje się zalegalizowali związek z dwoma rusałkami)? Można też załamywać ręce nad faktem, że porozumiewają się bez otwierania ust (pojęcie "lip-sync" należało do wrogiego ideowo świata zachodu), albo nad tym, że ich przygody rozgrywają się w mocno umownych dekoracjach.
Do dzisiaj jest to ulubiona seria wielu dzieci i ich rodziców, choć dobranocki bywają stereo, w kolorze i 3D.
Dekadę później, na ekranach pojawiła się inna męska para: Pat i Mat, czyli "Sąsiedzi" - panowie dorośli wiekiem, ale bardzo młodzi duchem i umysłem (niejedno dziecko nie wpadłoby na tak nonsensowne pomysły, jak oni). Seria (78 odcinków) narodziła się Bratysławie, by po aksamitnej rewolucji przeprowadzić się do Pragi. Scenarzysta i reżyser Lubomir Benesz założył własne studio i kontynuował produkcję. Po jego śmierci (1995) pałeczkę przejęli inni, m.in. Marek, syn Lubomira, a ostatnie odcinki powstały w 2004 roku.
"Sąsiedzi", fot. www.csfd.cz
Była to seria, którą można porównać do programu "Zrób to sam", prowadzonego przez Adama Słodowego. Pokazywała ona np. jak z wieszaka i dziurawej miednicy można zrobić antenę satelitarną. Różnica polegała na tym, że pan Słodowy do szczęścia potrzebowałby jeszcze kilku części, a Sąsiadom brakowało tylko dwóch flaszek z piwem i wygodnej sofy. A je to (czyli: "zrobione")!
Pierwotną koncepcją było stworzenie serii dla dorosłych, ale szybko stało się jasne, że bajki rozśmieszają wszystkich domowników. Mieli, a jakże, odcinek o grillowaniu (jeden z pierwszych, gdy mieszkali jeszcze w bloku). Po licznych próbach (świeczki i szlifierka), nastąpił tryumf, dzięki designerskiemu kominkowi z cegieł i mącznej zaprawy.
Trzeba przyznać, że Pat i Mat, to jest to tandem tak pozytywnie rozwibrowany i z taką gracją omijający życiowe przeszkody, ze gdyby nie byli Czechami w beretach z antenką na głowach, spokojnie mogliby zapuścić dready i przeprowadzić się na Jamajkę.
Agnieszka Sadurska
Portalfilmowy.pl
Box Office. Na majówkę, nie do kina
Box Office. „Nietykalni” na czele stawki!
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024