PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Agnieszka Sadurska
  13.03.2012
Lewis Caroll, Roald Dahl, Dr. Seuss. Bardzo lubię ich sposób kreowania bajkowego świata, bez mizdrzenia się, zdziecinniałego (nie mylić z „dziecinnym”) chichotu, lukru i puszczania oka w kosmos, zamiast do odbiorców. Ich utwory wielokrotnie były przenoszone na ekran. Nie wszystkie adaptacje są udane, ale przecież autor literackiego pierwowzoru nie jest winien temu, że scenarzyście zabrakło dyscypliny, a reżyserowi talentu.

Lewis Caroll (czyli Charles Lutwidge Dodgson) pewnie nie przypuszczał, że opowiastka o niezwykłych przygodach znudzonej dziewczynki, którą wymyślił dla jednej z córek swojego kolegi z Oxfordu, stanie się inspiracją dla kilku pokoleń filmowców. Walt Disney przymierzał się do przeniesienia na ekran przygód Alicji już w 1933 roku. Miał to być film "kombinowany", animacja miała się łączyć z żywym planem. Mary Pickford przeszła już przez pierwsze próby kamerowe, ale chłopcy z Paramount byli szybsi – wypuścili na ekrany swoją wersję z Gary Cooperem w roli Białego Rycerza (ciekawe, dlaczego nie Szalonego Kapelusznika?). Walt przegrał bitwę, ale na pewno wygrał wojnę. Po sukcesie "Królewny Śnieżki i 7 krasnoludków" zarejestrował tytuł "Alice in Wonderland" w Motion Picture Association of America i czekał na stosowny moment.

W 1951 roku animowana wersja przygód Alicji zadebiutowała na dużym ekranie. Fabuła, oczywiście nie wymaga streszczenia. Moim zdaniem jest to udana ekranizacja książki (choć, momentami, po disneyowsku, słodka do bólu). Udało się "ujarzmić" niezwykłe fantasmagorie Carolla tak, że trzymają się nie tylko głowy, ale i ekranu. Po burzliwych dyskusjach nad plastyką zrezygnowano z przenoszenia na ekran słynnych ilustracji Johna Tenniela, a dyrektor artystyczny, Mary Blair stworzyła świat zarazem realny, jak i "odjechany". Co ciekawe, dwie dekady po raczej chłodnym przyjęciu i umiarkowanym sukcesie kasowym, "Alicja" cieszyła się ogromną popularnością na uniwersyteckich kampusach (zapewne m.in. za sprawą zblazowanego Pana Gąsienicy rozpartego na kapeluszu wielkiego grzyba i popalającego faję).


"Lorax", fot. UPI

"James i gigantyczna brzoskwinia"
("James and the giant peach") to książka mniej rozchwytywana przez filmowców niż "Charlie i fabryka czekolady" (dwukrotnie na ekranach). Niemniej jednak Tim Burton, którego ewidentnie ciągnęło do świata kreowanego przez Roalda Dahla, zdecydował się w 1996 roku na produkcję filmu animowanego (animacja lalkowa i żywy plan). Jest to historia chłopca, sieroty, który w ogromnej brzoskwini odbywa podróż w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia, niż dom, w którym pomiatają nim dwie straszne ciotki. Towarzyszą mu antropomorficzne robale, mieszkańcy gigantycznego owocu. Na drodze roi się od niebezpieczeństw, upiorów i sennych koszmarów. Mimo, iż złagodzono zakończenie i niedobre ciotki nie giną tragicznie przygniecione brzoskwinią, to i tak jest to burtonowska klasyka tylko dla dzieci o mocnych nerwach. Film otarł się o Oscara dla najlepszej muzyki i dostał nagrodę dla najlepszego filmu długometrażowego w Annecy. Wielu krytyków chwaliło zaskakująco oryginalną plastykę i narrację, nietypową dla filmu, który wyszedł z wytwórni Disneya. Szkoda, że nigdy nie pojawił się na polskich ekranach.

Last, but not least; Dr Seuss (czyli Theodor Seuss Geisel), pisarz (poeta) i rysownik, ulubiony bajkopisarz scenarzystów (20 adaptacji). Malowniczy, niesforni bohaterowie, jak Kot Prot (czyli a Cat in the hat), troll Grinch, czy słoń Horton, aż się prosili o przeniesienie na ekran. Lorax; pomarańczowy, puchaty i wąsaty obrońca natury, przyszedł na świat w 1971 roku (na początku kryzysu paliwowego). Od razu nakręcono o nim 25 minutowy, animowany film telewizyjny. Potem nastał czas ekonomicznej prosperity i o proekologicznym Loraxie słuch zaginął. Tąpnięcie na międzynarodowych rynkach (połączone z fobią przed globalnym ociepleniem), oraz skok technologiczny, umożliwiający szybki rendering futrzanych i puchatych postaci w filmach 3D, sprawiły, że oto – znów jest z nami! Za produkcję odpowiedzialna jest "nowa stajnia" produkująca inteligentnie i śmiesznie (np. "Jak ukraść księżyc"). Co prawda można się lekko skrzywić na nachalność antykorporacyjnego i antykonsumcyjnego przesłania, które na dodatek brzmi mocno fałszywie, gdy pieniądze na produkcję pochodzą od takiego potentata, jak Universal, ale co tam… Na szczęście, historia ma też inne atuty. Film się ogląda bezboleśnie, kilka razy można się szeroko i szczerze uśmiechnąć, a morał: "Jeśli tacy jak ty nie zaczną się przejmować, nigdy nic się nie zmieni", pojawia się dopiero przed napisami końcowymi.
Agnieszka Sadurska
Zobacz również
Box Office. W cieniu Raczka i trzech wymiarów
Box Office. Polacy na abstynencji
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll