PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Agnieszka Sadurska
  18.07.2014
Zwrotu "getto filmu animowanego dla dzieci" użył Jerzy Armata, referując podczas konferencji naukowej poświęconej wkładowi kobiet w światową spuściznę animacji, twórczość pań, które (w słusznie minionych) czasach PRL-u zajmowały się realizacją filmów animowanych.
Nie rozumiem dlaczego "film dla dzieci" jest od lat przeciwstawiany "filmowi autorskiemu". Można nie dziwić się lekkiemu lekceważeniu, z jakim twórcy tej dziedziny są od lat traktowani przez innych kolegów z branży, ale wszak nie kto inny, jak właśnie Jerzy Armata wraz z Anną Wróblewską są autorami pierwszej, wszechstronnej i nad wyraz pełnej monografii poświęconej polskiemu kinu animowanemu dla dzieci (za moment ukaże się drukiem). Wynika z niej niezbicie, że (by nie szukać zbyt głęboko w archiwach) - choćby cykl "Baśnie i bajki polskie" realizowany w III RP, w poznańskim Telewizyjnym Studio Filmów Animowanych (obecnie Sp. z. o. o.), jest serią dzieł absolutnie autorskich - począwszy od scenariusza, przez projekt plastyczny postaci i dekoracji, często animacji, a skończywszy na reżyserii (zarówno obrazu, jak i dubbingu). Jako, że od 20 lat zajmuję się tworzeniem filmów dla dzieci, uważam się za zasiedziałą mieszkankę getta, ale po obejrzeniu sześciu bloków konkursowych w kinie Muza, rozważam wycieczkę do Vip-strefy animacji "autorskiej".

Rozumiem, że, by się do niej dostać muszę popełnić dzieło  sumiennie i osobiście "wydziubdziane" w pocie i krwi, które dodatkowo będzie posiadać kilka poniższych cech (wymienię dla przykładu kilka pozycji, które przecisnęły się przez tegoroczne sito selekcyjne Animatora, dodając, że jest to wybór absolutnie stronniczy i subiektywny):
1. Posługiwać się plastyką charakterystyczną dla filmów dla młodego widza, ale być kompletnie z nią niespójne fabularnie, jak "Albatross" Tai Rachmina albo "Dziecko rybaka" Iwana Maximowa.
2. Być feeria plastycznego wysmakowania zilustrowaną dźwiękowo muzyką klasyczną (najlepiej atonalną) i/lub nieprzerwanym pretensjonalnym słowotokiem z offu, jak "Unimstaken hands" Braci Quay lub "Rzeczy oczywiste" Piotra Bosackiego (ten ostatni dodatkowo okraszony autorskim mlaskaniem).
3. Być interesującą plastycznie i technicznie animacją z fabułą odstręczającą swoją dosłownością, jak "La Chair" Louse Lemoine Torres/William Henne.
4. Być wysublimowaną plastycznie opowieścią o kompletnie niczym, jak "Baby" Stevena Subotnicka (dostępny w sieci: http://animations01.blogspot.com/p/baby.html), "Columbos" tandemu Kawai i Okamura, czy "Kamakura" Yoriko Mizushiri (Japończycy ze swoją rewelacyjną techniką i elegancją animacji, celują w filmach cenionych przez  Europejczyków, ale równie hermetycznych jak sashimi, czy haiku)

Na tle wyżej wymienionych filmów autorskich, na poznańskim festiwalu jasnym światłem lśnią filmy po prostu dobre, robione indywidualnie, lub przez sztab animatorów (o czym świadczą tyłówki), ale przede wszystkim zainicjowane pracą scenarzysty (będącego niekiedy również reżyserem).

Wymieniam tytuły w porządku chaotycznym i subiektywnym: "Wiatr" Roberta Löbela, "Wilq Negocjator" Leszka Nowickiego i Bartosza Minkiewicza, "Gloria Victoria" Theodore'a Usheva, "Łaźnia" Tomka Duckiego, "Przypływy" Idana Barzilay i Mor Israeli, "Dwa żywioły" Małgorzaty Bosek, "Brutus" Swietłany Filippowej, czy "E in motion no. 2" Sumito Sakakibary.

Spinam tę ironiczną i stronniczą festiwalową relację, klamrą ze słów Jerzego Armaty (wygłoszonych off the record, niech mi będzie wybaczone): "filmy dzielą się na męskie, żeńskie i nijakie. Tych ostatnich jest ostatnio sporo".  Pozostaje mieć nadzieję, że nowy szef festiwalu podtrzyma dobrą tradycję i Animator pozostanie mekką filmów dobrych, interesujących, wiercących dziurę w estetyce, ale O CZYMŚ.

A przede wszystkich takich, które mają listę dialogową przetłumaczoną na język polski. Jako, że każda festiwalowa prelekcja jest skwapliwie tłumaczona na na język angielski, a żaden film obcojęzyczny nie ma tłumaczenia na polski, postuluję, by tłumacze dostali podwyżkę i zostali na sali podczas projekcji.  Wszyscy na tym zyskają. Przede wszystkim twórcy i widzowie.


Agnieszka Sadurska
SFP
Zobacz również
Słabe wyniki trzech kontynuacji w kinach
Nieoczekiwana zamiana miejsc
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll