PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Agnieszka Sadurska
  22.03.2013
Ann Arbour Festival to najstarszy amerykański festiwal (powstał w 1963 roku), prezentujący dokonania tzw. kina niezależnego i eksperymentalnego. Premiery swoich filmów mieli tu Gus Van Sant, Andy Warhol, George Lucas (kto by pomyślał, że zaczynał, jako filmowy eksperymentator) czy Agnes Varda.

Najpierw prezentowano filmy z taśm 16 mm, teraz jest to oczywiście cała gama dostępnych nośników. 2500 tegorocznych  zgłoszeń z 65 krajów, świadczy o sporej popularności i prestiżu. Jest to jeden z festiwali, na którym nagroda kwalifikuje film do starań o Oscara, a kategorii jest 11 (m.in. nagroda Vimeo, za najlepszy teledysk, najlepszy dźwięk, dla najlepszego filmu non violence, etc.) W tym roku festiwal odbywa się po raz pięćdziesiąty pierwszy. Przez sześć dni, między 19-24 marca, publiczność ma okazję uczestniczyć w 40 pokazach filmów (w tym roku zakwalifikowano ponad 180 filmów) wszystkich możliwych gatunków. Między dokumentem, fabułą, filmem eksperymentalnym jest też miejsce dla animacji.


Kadr z filmu "Dom". Fot. materiały prasowe

Starą tradycją są bloki filmów krótkometrażowych, które prezentują dokonania kinematografii z zasobów archiwalnych, uniwersyteckich etc. ze Stanów, Kanady i Starego Świata. W tym roku Europę będzie reprezentować polska animacja. Organizatorem pokazów jest Instytut im. Adama Mickiewicza, a kuratorem Marcin Giżycki, człowiek wielu cnót i profesji, między innymi znawca polskiej animacji, krytyk filmowy i szef poznańskiego festiwalu Animator. Zaprezentowane zostanie całe spektrum polskich dokonań w dziedzinie autorskiego filmu animowanego, z czasów jego prawdziwej świetności, gdy (cytując fragment „Antologii polskiej animacji” Giżyckiego):”...obok filmów Wajdy i Kieślowskiego, plakatu, teatru Grotowskiego i Kantora oraz poetów-noblistów, był przez blisko trzy dekady jedną z najbardziej widocznych na świecie wizytówek polskiej kultury".”

Publiczność będzie miała okazję zobaczyć m.in. "Dom" Jana Lenicy i Waleriana Borowczyka, "Labirynt" Lenicy, „Targ” Robakowskiego, "Tango" Rybczyńskiego, „Podróż” Szczechury, czy „Blok” Neumana. Filmy te powstały w czasach, gdy kinematografia była wentylem bezpieczeństwa, którego istnienie tolerowała, a nawet dopieszczała władza zwana ludową, a artyści skrzętnie korzystali, przekazując za pośrednictwem ekranu komunikaty niemożliwe do sprzedania w inny sposób.

Jerzy Kucia, Ryszard Czekała, Mirosław Kijowicz, czy wymienieni powyżej realizatorzy filmów biorących udział w pokazie, znakomicie wykorzystali szansę, jaką dawało użycie graficznego obrazu do zademonstrowania swojego indywidualnego poglądu na otaczający świat Niektórzy budując swój indywidualny „charakter pisma” upraszczali obraz  do mocno skontrastowanych plam, a animację (wycinankową) ograniczali do niezbędnego minimum, uzyskując w ten sposób bardzo mocny, skondensowany przekaz. Szczechura, Lenica, czy Kijowicz (czyli „szkoła warszawska”) za pomocą oszczędnego, kreskowego rysunku pisali swoiste felietony i pamflety na PRL-owska rzeczywistość, przy okazji, dzięki animowanej materii, dotykając uniwersum. Grupa, którą nazywam umownie „szkolą łódzką” (między innymi Robakowski i Rybczyński), eksperymentowała z techniką filmową, wytyczając szlaki współczesnej rzeszy autorów efektów specjalnych, którzy przejęli pałeczkę, korzystając już nie z masek i kontrmasek, czy wielokrotnych ekspozycji,  do precyzyjnego naświetlania taśmy 35 mm,  tylko z  kanałów alpha i green boxów na komputerowym time-linie.


Kadr z filmu "Papierowe pudełko" . Fot. materiały prasowe

Młodą polską animację reprezentuje m.in. "Papierowe pudełko" Zbigniewa Czapli. Myślę, że jest to dobry akcent na koniec: ocalone z powodzi rodzinne pamiątki zostają przez reżysera wskrzeszone, jak feniks z popiołów. Może jest to prognostyk dla polskiej animacji, która wróci na należne jej miejsce wśród ambasadorów polskiej kultury?


Agnieszka Sadurska
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Widać już świąteczny regres
Box Office. Klęska hollywoodzkich produkcji
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll