Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Zastanawiam się, jak to się dzieje, że na listę np oscarową (albo baftową, czy jakąś tam inną) dostają się filmy zrealizowane przez świeżych absolwentów, debiutantów, albo wręcz dyplomantów europejskich szkół filmowych?
I na dodatek, nie jest to żaden wyjątek, ale wręcz reguła. By daleko nie szukać, np. w 2012 na krótkiej liście znalazła się „Niedziela” Patricka Doyona, Kanadyjczyka, który tym filmem debiutował, a scenariusz napisał na podstawie własnych doświadczeń z dzieciństwa. Film (dostępny online: http://www.youtube.com/watch?v=OyTejCHJRk0), co prawda nie dostał Oscara, ale jest laureatem głównych nagród na prestiżowych festiwalach filmów animowanych.
Założę się, że gdyby pogrzebać w statystykach z ubiegłej dekady, znalazłyby się filmy, których autorzy zaczęli swoją karierę od bardzo wysokiego "C'.
Fot. materiały prasowe
W 2013 roku w kolejkę do Oscara wpuszczono „Eagelman Stag” ("Jelonek Eagelmana"). 15-minutowy film (animacja stop-motion) nie dostał się na „krótką listę”, ale fakt, że jest filmem dyplomowym, spowodował, że jego autor, Michael Please, zeszłoroczny absolwent Royal College of Art, nie musi się zastanawiać, czy dobrze wybrał kierunek studiów. Ta szacowna londyńska uczelnia oszlifowała całe mnóstwo diamentów, m.in. braci Quay, braci Scott i Alana Rickmana. Nie wiadomo jeszcze, jak potoczy się kariera Michaela Please’a, ale jeśli szczęście nadal będzie mu dopisywać i nie zabraknie determinacji, ma szansę dołączyć do uczelnianej listy sławnych absolwentów.
Inni panowie, którzy pewnie zamieszają w animacji, to Will Anderson, i współscenarzysta Ainslie Henderson. Ich wspólne dzieło; „Making of Longbird” również jest filmem dyplomowym. Obaj właśnie ukończyli Edinburgh College of Art. Jak wspomina Anderson, kiedy pokazywał gotowy film swojemu promotorowi, obawiał się, że obraz nie bardzo się nadaje do pokazania na festiwalach. Jakże się mylił! Oprócz tegorocznej nagrody BAFTA w kategorii krótkometrażowej animacji, zdobył 20 innych nagród i zwiedził ponad 40 festiwali. Imponujący start dla kogoś, kto animacją zajmował się zaledwie przez kilka lat, w szkole.
Inny film, który jest udanym i nagradzanym debiutem, to „Head over Heels”. Niedawno zdobył prestiżową Annie dla krótkiego metrażu i czeka na oscarowy werdykt. Reżyser, Timothy Reckart nakręcił tę plastelinową animacje, by otrzymać dyplom National Film & Television School, szkoły z Beaconsfield (Wielka Brytania). To stosunkowo młoda uczelnia (powstała w 1986 roku), ale bardzo zasłużona. Studentami opiekuje się m.in Stephen Frears, a wśród absolwentów są Nick Park (twórca AArdman Animation Studios) i Andrzej Sekuła (by wymienić tylko tych, których nazwiska na pewno są znane polskiemu widzowi).
Peleton debiutantów zamyka Minkyu Lee i jego „Adam i Pies”. Nie będę się już pochylać nad tym obrazem, bo jego fenomen opisałam tydzień temu. Z pewnością młody (i bardzo skromny) twórca zrobi karierę.
Kadr z filmu „Katedra". Fot. Platige Image
Ostatnim polskim debiutantem na oscarowych salonach był w 2003 r. Tomasz Bagiński i jego "Katedra". Gdzie są inni studenci, absolwenci i debiutanci? W tej chwili, to na dobrą sprawę, jedyna grupa, która może sobie pozwolić na robienie filmów animowanych. Nigdy chyba zrobienie dyplomu, czy filmu debiutanckiego i wyjazd z nim na festiwal nie były tak łatwe, jak dzisiaj. Ale poza naprawdę nielicznymi (Marta Pajek, Kamil Polak) trudno na międzynarodowych festiwalowych pokazach spotkać polskie nazwisko. Nie są dość utalentowani? Mają leniwych producentów, którym nie chcę się promować ich dokonań? Robią słabe filmy? Urodzili się w niewłaściwym miejscu i czasie? Po prostu brakuje im szczęścia?
Nie znam odpowiedzi na te pytanie. Jeśli ktoś zna - niech się podzieli. Miło byłoby napisać, że nam też się coś udaje...
I na dodatek, nie jest to żaden wyjątek, ale wręcz reguła. By daleko nie szukać, np. w 2012 na krótkiej liście znalazła się „Niedziela” Patricka Doyona, Kanadyjczyka, który tym filmem debiutował, a scenariusz napisał na podstawie własnych doświadczeń z dzieciństwa. Film (dostępny online: http://www.youtube.com/watch?v=OyTejCHJRk0), co prawda nie dostał Oscara, ale jest laureatem głównych nagród na prestiżowych festiwalach filmów animowanych.
Założę się, że gdyby pogrzebać w statystykach z ubiegłej dekady, znalazłyby się filmy, których autorzy zaczęli swoją karierę od bardzo wysokiego "C'.
Fot. materiały prasowe
W 2013 roku w kolejkę do Oscara wpuszczono „Eagelman Stag” ("Jelonek Eagelmana"). 15-minutowy film (animacja stop-motion) nie dostał się na „krótką listę”, ale fakt, że jest filmem dyplomowym, spowodował, że jego autor, Michael Please, zeszłoroczny absolwent Royal College of Art, nie musi się zastanawiać, czy dobrze wybrał kierunek studiów. Ta szacowna londyńska uczelnia oszlifowała całe mnóstwo diamentów, m.in. braci Quay, braci Scott i Alana Rickmana. Nie wiadomo jeszcze, jak potoczy się kariera Michaela Please’a, ale jeśli szczęście nadal będzie mu dopisywać i nie zabraknie determinacji, ma szansę dołączyć do uczelnianej listy sławnych absolwentów.
Inni panowie, którzy pewnie zamieszają w animacji, to Will Anderson, i współscenarzysta Ainslie Henderson. Ich wspólne dzieło; „Making of Longbird” również jest filmem dyplomowym. Obaj właśnie ukończyli Edinburgh College of Art. Jak wspomina Anderson, kiedy pokazywał gotowy film swojemu promotorowi, obawiał się, że obraz nie bardzo się nadaje do pokazania na festiwalach. Jakże się mylił! Oprócz tegorocznej nagrody BAFTA w kategorii krótkometrażowej animacji, zdobył 20 innych nagród i zwiedził ponad 40 festiwali. Imponujący start dla kogoś, kto animacją zajmował się zaledwie przez kilka lat, w szkole.
Inny film, który jest udanym i nagradzanym debiutem, to „Head over Heels”. Niedawno zdobył prestiżową Annie dla krótkiego metrażu i czeka na oscarowy werdykt. Reżyser, Timothy Reckart nakręcił tę plastelinową animacje, by otrzymać dyplom National Film & Television School, szkoły z Beaconsfield (Wielka Brytania). To stosunkowo młoda uczelnia (powstała w 1986 roku), ale bardzo zasłużona. Studentami opiekuje się m.in Stephen Frears, a wśród absolwentów są Nick Park (twórca AArdman Animation Studios) i Andrzej Sekuła (by wymienić tylko tych, których nazwiska na pewno są znane polskiemu widzowi).
Peleton debiutantów zamyka Minkyu Lee i jego „Adam i Pies”. Nie będę się już pochylać nad tym obrazem, bo jego fenomen opisałam tydzień temu. Z pewnością młody (i bardzo skromny) twórca zrobi karierę.
Kadr z filmu „Katedra". Fot. Platige Image
Ostatnim polskim debiutantem na oscarowych salonach był w 2003 r. Tomasz Bagiński i jego "Katedra". Gdzie są inni studenci, absolwenci i debiutanci? W tej chwili, to na dobrą sprawę, jedyna grupa, która może sobie pozwolić na robienie filmów animowanych. Nigdy chyba zrobienie dyplomu, czy filmu debiutanckiego i wyjazd z nim na festiwal nie były tak łatwe, jak dzisiaj. Ale poza naprawdę nielicznymi (Marta Pajek, Kamil Polak) trudno na międzynarodowych festiwalowych pokazach spotkać polskie nazwisko. Nie są dość utalentowani? Mają leniwych producentów, którym nie chcę się promować ich dokonań? Robią słabe filmy? Urodzili się w niewłaściwym miejscu i czasie? Po prostu brakuje im szczęścia?
Nie znam odpowiedzi na te pytanie. Jeśli ktoś zna - niech się podzieli. Miło byłoby napisać, że nam też się coś udaje...
Agnieszka Sadurska
Portalfilmowy.pl
Box Office. Weekend pełen polskich filmów.
Box Office. Powrót „Szklanej pułapki”
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2025