PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Agnieszka Sadurska
  24.01.2013
W czasach PRL-u podobno było dużo łatwiej robić filmy animowane. Tak twierdzą ci, którzy w tamtych czasach animowali wyłącznie zawartość swoich pieluch, oraz ci, którym pamięć mąci demoniczny dr Alzheimer.

Zapewniam Was, demaskując swoją osobistą metrykę, że nie było łatwiej. To były czasy wymagające jajec jak brzytwa. Gdyby Scorsese znał życiorys Juliana Antonisza, olałby Meliesa i nakręciłby oscarowe dzieło pt. "Yulo i jego wynalazki".


Julian Antonisz. Fot. archiwum rodzinne

Za chwilę, 31 stycznia mija 26 lat od śmierci Juliana Antonisza.
Nie chcę uderzać w egzaltowane tony, ale uważam, że jest postać absolutnie unikalna, nie tylko w polskiej, ale i światowej kinematografii. Człowiek orkiestra symfoniczna, artysta totalny i par excellance geniusz.
Jeśli wielu z Was właśnie puka się w głowę palcem wskazującym, rzucę, jako Django: Hold your horses! Nie udowodnię tej szalonej tezy, bo nie mam ani miejsca, ani pedagogicznej cierpliwości.
Szukajcie jednak, a znajdziecie:
http://www.2plus3d.pl/artykuly/jak-dziala-jamniczek
http://www.youtube.com/watch?v=cEexNW30Lvk&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=pRg9U6Ak534&feature=related

Cała filmoteka jest dostępna na You Tube. Powodzenia!

Studia filmów animowanych (w tym krakowskie SFA - współtworzone przez Antonisza) były w PRL-owskich czasach instytucjami naprawdę unikalnymi. Dostawały budżet “z centrali” i, na dobrą sprawę, mogły robić co chciały, pod warunkiem, że nie godziły w przewodnią rolę partii i nie podważały sojuszy. Ludzie (nie tylko kierownicy produkcji, malarze, animatorzy etc, ale i reżyserzy) pracowali na etatach, a nie umowach śmieciowych. Pracownik był, oczywiście, para-śmieciem, ale można było się z nim umówić na para-pracę. Wszyscy puszczali do siebie perskie oko. Fakt, że pracownik Studia Filmów Animowanych nie przychodził rano z teczką do pracy, musiał być zrekompensowany na przykład nadgodzinami.


To był najbardziej ludzki zapis w prawie pracy tamtych lat. W nadgodzinowych oparach absurdu (i nierzadko) alkoholu, powstawały dzieła milowe w historii polskiej animacji: filmy Ryszarda Czekały, Jerzego Kuci, Krzysztofa Kiwerskiego, Ryszarda Antoniszczaka (awangarda inteligentnej twórczości dla dzieci) i samego Juliana Antonisza (pseudonim przybrany, by młodszy brat miał mniej problemów wizerunkowych).

Już wczesne dzieła Antonisza wskazywały na nowatorskie podejście do formy, narracji i, to co jest najbardziej sexi dla nowego pokolenia: absolutnie zakręcone poczucie humoru.

Jego niechęć do kolektywnej pracy, jakiej wymaga nie tylko PRL-lowska, ale i każda produkcja filmowa (cyt: “Film skończył się z nadejściem braci Lumiere"), doprowadziły do wypracowania techniki, która pozwoliła mu ominąć te etapy produkcji, które wymagają kooperacji z ekipą. Technikę nonkamerową stosował już McLaren kilkadziesiąt lat wcześniej, ale Antonisz doprowadził ją do ołtarza, (jeśli zastosujemy metaforę z amerykańskich komedii romantycznych).


Kadr z filmu "Fobia". Fot. Studio Miniatur Filmowych

“Fobia” (1967), to jego pierwszy film zrealizowany w krakowskim studio. Antonisz pokazał, jak można twórczo znęcać się nad taśmą: drapał poklatkowo, wypalał dziury, polewał farbą, topił w kleju. Przy wtórze kakofonicznie zmelanżowanej ścieżki dźwiękowej (trudno ją uznać za zmontowaną) i autorskiego komentarza, poznajemy dramatyczne dylematy targające życiem sfrustrowanego malarza. Ten film mówi “otwartym obrazem”, czego możemy się spodziewać, kiedy sięgniemy po filmy Antonisza. I należy przyznać, że to jest bardzo konsekwentny przekaz.

"Technika jest dla mnie rodzajem sztuki. Dostarcza mi przeżyć niemal estetycznych." To credo twórcy, który konsekwentnie opowiada historie, tylko wtedy, kiedy może zrealizować je samodzielnie, za pomocą własnoręcznie skonstruowanych maszyn. Na pewno zastanawiacie się, czym się tu podniecać?
 
Non-camera jest dzisiaj zjawiskiem powszechnym.  Autor filmów animowanych (i nieanimowanych) raczej nie korzysta z klasycznej kamery ładowanej taśmą. Najnowocześniejszy sprzęt do taśmowego filmowania poklatkowego waży trzy tony i do dzisiaj rdzewieje w piwnicach dawniej wynajmowanych przez SFA (teraz pewnie na krakowskim złomisku miejskim). Podobnie jak megadrogie i wypasione komputery Sililcon Graphics, dzięki którym krakowskie SFA rozpoczęło swoją cyfrowa (niestety, smutnie nieudaną) rewolucję.
Zupełnie niechcący, dekadę po śmierci Antonisza idea “non-camera” stała się ciałem, nie dlatego, że wszyscy zaczęli używać jego Antoniszografów, tylko dlatego, że Steve Jobs pokłócił się ze Stevem Wozniakiem.
Wystawa poświęcona jego twórczości, otwarta ostatnio w Zachęcie (z bardzo barwnym, choć gorzkim entree prof. Kazimierza Urbańskiego - nauczyciela bohatera wystawy) jest klasycznym "zlewem autorskim" bez cienia stosownych podpisów pod zagadkowymi eksponatami, które naprowadzą pulsujące limfocyty Zwiedzającego, na nerwowo drgające erytrocyty Twórcy.
Motto Antonisza na nadchodzącą wieczność - "Pulsująca kraina non camery to jedyne antidotum na istniejącą obok paranoiczną rzeczywistość" - jest nadal aktualne...


Agnieszka Sadurska
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Zaskakujący triumfator weekendu w polskich kinach
Box Office. „Django” podbija polskie kina
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll