Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Kinematografia światowa wiele zawdzięcza rodzeństwom. Ba, można zaryzykować twierdzenie, że gdyby nie pasja do łączenia sztuki z techniką, którą bracia Lumiere wspólnie nasiąkali w rodzinnym domu, kinematografia narodziłaby się nie pod koniec XIX wieku, a dużo później.
Trudno przecenić wkład w światowe kino takich tandemów, jak Graucho i Chico Marx, Joel i Ethan Coenowie, czy Andy i Larry Wachowscy. Ten ostatni zmienił, co prawda ostatnio płeć i ma na Lana, ale nadal spokojnie mieści się w teorii, że jak kraść księżyc, to tylko z rodziną.
Film animowany również ma swoje twórcze rodzeństwa: Roy i Walt Disneyowie oraz Stephen i Timothy Quay.
Kadr z filmu "Maska", fot. Se-ma-for
Panowie Quay już na samym początku swojego pobytu w Royal College of Art w Londynie (przybyli do Europy w 1969 roku z Filadelfii) dali się poznać jako fascynaci ezoteryki, surrealizmu, groteski, gnicia i... animacji. Trudno się więc dziwić, że ciągnęło ich do mrocznych, wschodnich klimatów. Borowczyk, Lenica, Starewicz i Śvankmajer, to twórcy, którzy wywarli największy wpływ na kształtowanie się ich filmowego “charakteru pisma”.
Ich dzieła to głównie animacje stop-motion (wyjątkiem są dwa filmy fabularne : “Instytut Benjamenta” i “Stroiciel trzęsień ziemi”), sygnowane są zawsze wspólnie, jakby panowie byli nie tylko jednojajowymi bliźniakami, ale wręcz jednym ciałem (astralnym). Nic dziwnego, że byli dla Petera Greenawaya pierwowzorem braci syjamskich z filmu “Zet i dwa zera”
Już w jednym ze swoich wczesnych dzieł, “Portrecie Jana Śvankmajera” (z epizodem twórczego wykorzystania papierowej torby z Pewexu) pojawiły się motywy, które często powracają w ich filmach: postaci inspirowane twórczością Archimbolda, lalki ze ściętą potylicą i pustymi oczodołami, laboratorium, będące zarazem gabinetem osobliwości, czy tajemnicze maszynerie.
Najgłośniejsza i najczęściej nagradzana, “Ulica Krokodyli” jest inspirowana prozą Brunona Schulza, materią literacką jakby stworzoną na potrzeby ich wrażliwości.
Bohater, lalka o powierzchowności przypominającej Schulza, błąka się po ponurej ulicy zamieszkanej przez dość odpychające lalki-roboty. Dziwna przestrzeń jest jednocześnie metaforą dzieciństwa i odczłowieczonej cywilizacji.
Tej wędrówce towarzyszy muzyka Lecha Jankowskiego (następny polski trop w ich twórczości). Film ma licznych fanów. Terry Gilliam (producent jednej z ich fabuł) wpisał go na swoją osobistą listę najwybitniejszych filmów animowanych świata.
Filmem “Maska”, będącym hołdem oddanym innemu wybitnemu polskiemu prozaikowi; Stanisławowi Lemowi, bliźniacy Quay ponownie dali świadectwo fascynacji naszą kulturą. Nie bez znaczenia jest, że film powstał częściowo w Polsce i przy głównym udziale polskich funduszy. Ponownie za ilustracje muzyczną posłużyło dzieło polskiego kompozytora ("Polimorfia” Krzysztofa Pendereckiego). Efekt tego mariażu jest jednak, moim zdaniem, bardzo hermetyczny i, niestety, bełkotliwy, choć tradycyjnie fascynujący wizualnie.
Mam nadzieję, że panowie sięgną jeszcze nie raz po polską literaturę (np. pomysły Tokarczuk, albo Dukaja świetnie się mogą wpasować w ich klimaty), okraszą to polską muzyką współczesną (Górecki? Mykietyn?) i znowu będziemy mogli wejść do ich świata. Pretensjonalnej, barokowej, dziwacznej, ale intrygującej dobranocki dla dzieci z oczami zwróconymi do środka czaszki.
Trudno przecenić wkład w światowe kino takich tandemów, jak Graucho i Chico Marx, Joel i Ethan Coenowie, czy Andy i Larry Wachowscy. Ten ostatni zmienił, co prawda ostatnio płeć i ma na Lana, ale nadal spokojnie mieści się w teorii, że jak kraść księżyc, to tylko z rodziną.
Film animowany również ma swoje twórcze rodzeństwa: Roy i Walt Disneyowie oraz Stephen i Timothy Quay.
Kadr z filmu "Maska", fot. Se-ma-for
Panowie Quay już na samym początku swojego pobytu w Royal College of Art w Londynie (przybyli do Europy w 1969 roku z Filadelfii) dali się poznać jako fascynaci ezoteryki, surrealizmu, groteski, gnicia i... animacji. Trudno się więc dziwić, że ciągnęło ich do mrocznych, wschodnich klimatów. Borowczyk, Lenica, Starewicz i Śvankmajer, to twórcy, którzy wywarli największy wpływ na kształtowanie się ich filmowego “charakteru pisma”.
Ich dzieła to głównie animacje stop-motion (wyjątkiem są dwa filmy fabularne : “Instytut Benjamenta” i “Stroiciel trzęsień ziemi”), sygnowane są zawsze wspólnie, jakby panowie byli nie tylko jednojajowymi bliźniakami, ale wręcz jednym ciałem (astralnym). Nic dziwnego, że byli dla Petera Greenawaya pierwowzorem braci syjamskich z filmu “Zet i dwa zera”
Już w jednym ze swoich wczesnych dzieł, “Portrecie Jana Śvankmajera” (z epizodem twórczego wykorzystania papierowej torby z Pewexu) pojawiły się motywy, które często powracają w ich filmach: postaci inspirowane twórczością Archimbolda, lalki ze ściętą potylicą i pustymi oczodołami, laboratorium, będące zarazem gabinetem osobliwości, czy tajemnicze maszynerie.
Najgłośniejsza i najczęściej nagradzana, “Ulica Krokodyli” jest inspirowana prozą Brunona Schulza, materią literacką jakby stworzoną na potrzeby ich wrażliwości.
Bohater, lalka o powierzchowności przypominającej Schulza, błąka się po ponurej ulicy zamieszkanej przez dość odpychające lalki-roboty. Dziwna przestrzeń jest jednocześnie metaforą dzieciństwa i odczłowieczonej cywilizacji.
Tej wędrówce towarzyszy muzyka Lecha Jankowskiego (następny polski trop w ich twórczości). Film ma licznych fanów. Terry Gilliam (producent jednej z ich fabuł) wpisał go na swoją osobistą listę najwybitniejszych filmów animowanych świata.
Filmem “Maska”, będącym hołdem oddanym innemu wybitnemu polskiemu prozaikowi; Stanisławowi Lemowi, bliźniacy Quay ponownie dali świadectwo fascynacji naszą kulturą. Nie bez znaczenia jest, że film powstał częściowo w Polsce i przy głównym udziale polskich funduszy. Ponownie za ilustracje muzyczną posłużyło dzieło polskiego kompozytora ("Polimorfia” Krzysztofa Pendereckiego). Efekt tego mariażu jest jednak, moim zdaniem, bardzo hermetyczny i, niestety, bełkotliwy, choć tradycyjnie fascynujący wizualnie.
Mam nadzieję, że panowie sięgną jeszcze nie raz po polską literaturę (np. pomysły Tokarczuk, albo Dukaja świetnie się mogą wpasować w ich klimaty), okraszą to polską muzyką współczesną (Górecki? Mykietyn?) i znowu będziemy mogli wejść do ich świata. Pretensjonalnej, barokowej, dziwacznej, ale intrygującej dobranocki dla dzieci z oczami zwróconymi do środka czaszki.
Agnieszka Sadurska
portalfilmowy.pl
Box Office. „Jesteś Bogiem” wciąż szturmuje kina.
Box Office. Znakomite otwarcie "Jesteś Bogiem"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024