Każdego roku w Hollywood powstaje tysiące scenariuszy. Los większości z nich pozostaje nieznany. Tak samo jak nieznany jest powód, dla którego akurat scenariusz filmu "Zaginiona" został przyjęty do realizacji.
O rygorystycznym podejściu do scenariuszy w Fabryce Snów krążą legendy. Najpierw trafiają one do anonimowych panów, którzy siedzą zamknięci w swoim pokoiku w studio filmowym. Ściany takich pokoików zdobią zapewne makatki z wyhaftowaną dewizą: „Jeśli nie potrafisz spełnić wymagań odnośnie formatu scenariusza, to na pewno nie potrafisz też stworzyć dobrego scenariusza”. W myśl tej dewizy w koszach bez czytania lądują wszystkie scenariusze, w których czcionka jest o punkt za duża bądź za mała lub akapity są niezbyt głębokie. A wyboldowane jest nie to, co trzeba. Pełne kosze opróżniane są co pół godziny… A to dopiero początek długiej drogi.
"Zaginiona", fot. Kino Świat
Jako takie pojęcie o niezrealizowanych scenariuszach daje publikowana rokrocznie tzw. Czarna Lista. Ponad trzystu producentów filmowych dostarcza jej twórcom do dziesięciu swoich ulubionych scenariuszy, które nie doczekały się realizacji. Aby znaleźć się na finałowej liście, konkretny scenariusz musi być wymieniony przez przynajmniej sześciu z nich. W ubiegłym roku na Czarnej Liście znalazły się między innymi:
– „The Imitation Game” – historia brytyjskiego kryptografa Alana Turinga, który podczas II wojny światowej złamał kod Enigmy, a potem się otruł będąc pomówionym o bycie homoseksualistą.
– „Chewie” – satyryczne spojrzenie na proces powstawania „Gwiezdnych wojen” widziany oczami Petera Mayhewa, który grał Chewbaccę.
– „In the Event of a Moon Disatser” – alternatywna historia misji Apollo 11, w której poznajemy, co mogłoby się wydarzyć, gdyby kosmonauci rozbili się na Księżycu.
– „Bethlehem” – grupa ludzi walczy o przetrwanie w świecie ogarniętym wirusem zombie. W zamian za ochronę oferują się jako pokarm dla wampirów.
– „Bastards” – dwóch braci, którzy nigdy nie znali ojca dowiaduje się, że ich matka w latach 70. spała z wieloma znanymi mężczyznami. Ruszają w podróż, by odnaleźć ojca.
Czarna Lista 2011 jest o wiele dłuższa i nie będę tutaj wymieniał wszystkich tytułów, jakie się na niej znajdują. Łączy je jedna rzecz – wszystkie wydają się ciekawsze od wchodzącej w weekend na ekrany naszych kin „Zaginionej”. Jakim więc cudem scenariusz do niej przedostał się przez gęste sito eliminacyjne? Nie wiem, ale wydaje mi się, że jeśli nie możemy obejrzeć filmów lepszych, to nie ma po co oglądać tych gorszych.
"Zaginiona" cierpi na ten sam problem co "Przetrwanie", o którym pisałem w zeszłym tygodniu. Jest to zupełnie przeciętny thriller, który nie wnosi niczego nowego do wyeksploatowanego na wszystkie strony gatunku. Młoda dziewczyna, której nikt nie wierzy w to, że jej siostra została porwana przez seryjnego mordercę, na własną rękę szuka psychopaty. A potem film się kończy. Nie brzmi ciekawie, prawda?