PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Rozmowa z kompozytorem Bartoszem Chajdeckim
Zaczynałeś pisać muzykę ilustracyjną w bardzo młodym wieku, najpierw dla teatru, a potem przyszedł wielki sukces telewizyjnego serialu Czas honoru. To już w sumie ponad 20 lat doświadczenia zawodowego. Czy w tym czasie stworzyłeś jakąś metodę pracy, która się sprawdza?
Jedną z tych rzeczy, jakie najbardziej lubię w swoim zawodzie, jest to, że nigdy nie ma dwóch takich samych produkcji. Zawsze jest świeżo i zaskakująco. Oczywiście czasem te zaskoczenia są pozytywne, czasem negatywne. Nie ma też dwóch reżyserów, z którymi pracuje się tak samo. Co więcej – nie pracuje się nigdy dwa razy tak samo z tym samym reżyserem. Bardzo ciekawym twórcą pod tym względem jest Maciej Pieprzyca, który zawsze mnie czymś zaskakuje. I kiedy mówię sobie, że to już nasz trzeci raz, więc wiem, co mam robić, okazuje się później, że kompletnie nie wiem.

Spotykaliście się i w fabułach, i w serialach.
Zaczęliśmy od Chce się żyć, później był serial Kruk, film Jestem mordercą, teraz druga seria Kruka. Maciek zawsze mnie zaskakuje i zawsze wymaga innego podejścia. Tu nie ma żadnych reguł ani sposobów. Moje doświadczenie mówi mi jednak, że czasami, wbrew pozorom, ze scenariusza dla muzyki niewiele wynika. Nie jestem miłośnikiem pisania po samym tylko przeczytaniu scenariusza. To, co jest ważne dla muzyki, to barwa obrazu. Pewnego rodzaju przestrzeń. To ona określa, jakiej wielkości może być muzyka, jaki powinien być skład instrumentalny itd. I tego w scenariuszu nie ma. Można sobie to tylko wyobrazić.

Bartosz Chajdecki, fot. Piotr Zając / Reporter

Mistrz Macieja Barczewskiego z Piotrem Głowackim w roli pięściarza z Auschwitz to jeden z najbardziej wyczekiwanych filmów ostatnich miesięcy. Dostałeś za tę muzykę ważną nagrodę Grand Prix Komeda w Ostrowie Wielkopolskim. Jaka jest w takim razie ta barwa Mistrza? Bo nie o kolory tu przecież chodzi.
Nie, ale w Mistrzu są absolutnie genialne zdjęcia Witka Płóciennika, które razem z pomysłami scenograficznymi doskonale budują atmosferę. I to było dla mnie punktem wyjścia. Pracowaliśmy pod dużą presją czasu i w epicentrum COVID-owym, tym pierwszym i najgorszym, gdy nikt nie był na to przygotowany, czyli między marcem a czerwcem zeszłego roku. Byliśmy zupełnie wybici z rytmu, nie mogliśmy się spotykać, a część muzyków po prostu odmawiała nagrywania w studiu w gronie ponad 20 osób. Sam film też był wymagający. Od muzyki potrzebował rozsądnego używania emocji, podkreślania ich lub nie. Takiej sporej uważności, bo ta historia sama w sobie jest już bardzo mocna, ciemna.

Mistrz po prostu potrzebował skrzydeł.
Poszliśmy w bardziej klasyczną ilustrację, mamy tu głos sopranowy Liliany Pociechy, a ja bardzo dawno nie sięgałem po takie brzmienia. I smyczki oczywiście, nieco elektroniki w niektórych precyzyjnie dobranych momentach. Organy, której to barwy dość długo szukaliśmy, próbując ten motyw najpierw na smyczki. To naprawdę była przygoda.

Bardzo pięknym muzycznym momentem Mistrza jest przenikanie się Chopinowskiego Scherza h-moll, granego w kadrze, z twoją muzyką. I tu wiele osób znowu się dziwi – jak to? Sport i muzyka w obozie koncentracyjnym? Nie ma takiej wiedzy w powszechnej świadomości, a w Auschwitz działały przecież całe orkiestry, teatry, kabarety. I od samego początku istnienia tego miejsca był tam sport.
Mamy pewne stereotypy na ten temat. Orkiestry były często pomysłem więźniów i dawały szansę na ocalenie. Ale na pewno ciężko o tym dziś rozmawiać, bo ten bezmiar bestialstwa jest ogromny. Mój dziadek przeżył Auschwitz i po tym doświadczeniu był na zawsze człowiekiem zniszczonym. Miejmy nadzieję, że to już się nigdy więcej nie przydarzy.

Słuchając i oglądając Mistrza, mam poczucie pewnej taneczności. Pamiętam, że przed laty twórcy Rocky’ego inspirowali się baletem, pracując nad swoim filmem. Taneczną lekkość wnoszą w filmie o Pietrzykowskim np. twoje pasaże smyczkowe.

Piotr Głowacki często mówi, że miał wcześniej wieloletnie przygotowanie taneczne, które bardzo mu pomogło. Bo boks jest tańcem. Umuzycznienie walk było jednym z największych wyzwań, jakie miałem. I w tych walkach najmocniej widać i słychać zmianę stylistyczną w muzyce. Długo rozmawialiśmy o tym, jak pokazać tę pierwszą, ciężką walkę w błocie i potem drogę bohatera aż do wolności. Pietrzykowski uwalniał się na ringu. I my dodawaliśmy mu coraz więcej przestrzeni w muzyce, od bębnów aż po smyczki.

Zamazują się dziś granice między filmem a serialem. Seriale są filmowej jakości, a filmy oglądamy na małym ekranie na platformach streamingowych. Czy w związku z tym są jeszcze jakieś różnice w komponowaniu do tych bardzo zbliżonych do siebie, ale jednak dwóch gatunków?

W muzyce niewiele się zmieniło. To znaczy wciąż jest spora różnica. W filmie cały czas pisze się do obrazu, a w serialu przed obrazem. I nie sądzę, aby w Polsce się to zmieniło. Nie pozwalają na to uciekające terminy. W serialu jest tak, że pisze się bazę, a potem się ją układa, zmienia, dostosowuje. W filmie ogląda się kolejne sceny i komponuje się konkretnie pod nie. Zacierają się natomiast różnice jakościowe. Nowoczesne technologie coraz bardziej ułatwiają np. ingerencję w muzykę do serialu. Kiedyś było tak, że mieliśmy gotowe nagrania i niewiele dało się z tym zrobić. Dzisiaj można muzykę przeliczyć, przetransponować, zdublować, wydłużyć, przyspieszyć lub zwolnić, i do około 20 proc. takich zmian to właściwie odbywa się bez żadnych strat. Proces produkcyjny jest jednak inny.

Masz szczęście do seriali. Za Chyłkę dostałeś nominację do nagrody Polska Ścieżka Dźwiękowa Roku na Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie. Kruk spotkał się z wielką sympatią widzów, szczególnie lubiane są motywy folkowe.

Kruk jest tu pewnym wyjątkiem, bo jest to jedyna serialowa produkcja, w której uczestniczę od początku do końca. To znaczy, że jestem też przy podkładaniu muzyki i przygotowywaniu jej do kolejnych odcinków. Teraz po drugim odcinku, co się rzadko zdarza, musiałem dopisać dwa motywy. W Chyłce natomiast bawimy się tym, co już mamy, mniej szukamy.

Pamiętasz jeszcze tego Bartka, który 13 lat temu napisał muzykę do Czasu honoru i podbił nią serca młodych widzów?
Jeśli miałbym się cofać do tamtych lat, to myślę raczej o niewykorzystanych szansach. Na przykład o reżyserach, z którymi chciałem pracować, a wiem, że to już się nie wydarzy. Miałem wtedy swoje pięć minut i zyskałem ustabilizowaną pozycję na rynku, choć nie ma tu już nieustannie wzrastającej krzywej. Moi asystenci są zawsze przygnębieni, gdy reżyser wchodzi do studia i bez słowa wychodzi. Mówią, że w ogóle nie pochwalił. A ja odpowiadam, że również nie okrzyczał! I to jest znakomicie. Chwalenie było 10 lat temu. Teraz wszyscy oczekują po prostu pewnego poziomu.

Rozmawiała Magdalena Miśka-Jackowska

* Muzykę Bartosza Chajdeckiego do Mistrza w cyfrowej wersji wydało w sierpniu 2021 Polskie Radio. Jesienią Canal + wydaje muzykę kompozytora do drugiej serii Kruka


Magdalena Miśka Jackowska
"Magazyn Filmowy SFP" 122/2021
  2.01.2023
Andrzej Munk. Ludzie, zastanówcie się!
Agnieszka Holland. Pościel historii, łóżko natury
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll