PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Był archetypowym przykładem aktora charakterystycznego; obecny w dziesiątkach filmów i seriali, bardzo lubiany przez widownię i znakomicie kojarzony... z pseudonimów i nazwisk odgrywanych przez siebie bohaterów.
Zdarzało się być Gustawowi Lutkiewiczowi nazywanym Luśnią, Samełką czy kierownikiem Karabaszem, brakowało jednego – ważnej kreacji pierwszoplanowej, swoistej roli życia. Tylko czy Lutkiewicz o nią zabiegał? W wywiadach wspominał, że za młodu cieszył się z każdego, nawet najdrobniejszego angażu, wiedząc, jak wielu jego kolegów z PWST pozostaje bez pracy. Ważne było dla niego, by grać, bez przerwy grać. Był wiecznie głodny sceny i kolejnych wyzwań przed kamerą, dlatego decyzja o przejściu na emeryturę z powodów zdrowotnych okazała się dla niego tak trudna – z Teatru Powszechnego im. Zygmunta Hubnera (który zresztą był dla niego mentorem) odszedł w 2010 roku, po 36 latach pracy. Uczynił to jako aktor 86-letni, co tylko pokazuje, jak bardzo był oddany swojemu zawodowi.

I pomyśleć, że tak naprawdę wcale nie miał być aktorem. Inna sprawa, że młody Gustaw Lutkiewicz sam do końca nie wiedział, co chce robić w życiu. Był słabym uczniem, miał ogromne problemy z nauką przedmiotów ścisłych. Później wspominał, że dobrze czuł się tylko na scenie, jako aktor w szkolnych przedstawieniach. Po wydaleniu ze szkoły średniej pracował w fabryce kabli i jako pomocnik kierowcy, ale nie zamierzał na tym kończyć – wiedział, że musi prędzej czy później zdać maturę i dostać się na studia. Tak też się stało. Wybrał... prawo, bo namówił go do tego znajomy. Cały czas ciągnęło go jednak do teatru, aż w końcu rzucił wszystko, zamieszkał w Łodzi i bez problemu zdał do PWST, gdzie zdobył zawód i żonę, aktorkę Wiesławę Mazurkiewicz. Razem stworzyli jedno z najtrwalszych małżeństw w branży – byli razem przez 67 lat!


Gustaw Lutkiewicz, fot. Filmoteka Narodowa,

Wgłębiając się w artystyczną biografię Gustawa Lutkiewicza, nietrudno zauważyć, iż nie uznawał wartościowania aktorstwa; role teatralne miały dla niego takie samo znaczenie, jak filmowe, serialowe, radiowe, a nawet dubbing. Tak często, jak w teatrze, można było usłyszeć Lutkiewicza na antenie Polskiego Radia w słuchowiskach, spośród których największą popularność zyskała jego kreacja Polikarpa Lepieszki, bohatera powieści radiowej „W Jezioranach”. W kinie pamiętamy go z drugiego planu, zwłaszcza C.K. Dezerterów Janusza Majewskiego („lekarski” epizod w duecie z Edwardem Dziewońskim), Kopernika Czesława i Ewy Petelskich – tam zagrał Jana Dantyszka, czy postaci Barabasza Starego z Ogniem i mieczem Jerzego Hoffmana. Telewizja to z kolei Alternatywy 4 Stanisława Barei, gdzie wcielił się w kreację prezesa spółdzielni mieszkaniowej, ale i Kuchnia polska Jacka Bromskiego czy wspomniany już kierownik Karabasz ze Złotopolskich. Zresztą jego aparycja predestynowała go do ról dyrektorskich i mundurowych. Miał w sobie jednocześnie przedwojenny szyk, ale i zadziorny błysk w oku, przez co często grywał postacie szczwane, przebiegłe.

Gustaw Lutkiewicz nie doczekał się w swojej karierze roli pierwszoplanowej, więc może dlatego tak chętnie uciekał do piosenki. A głos miał wspaniały, ciepły, radiowy, z charakterystycznym, nieudawanym wschodnim zaśpiewem (urodził się w Kownie). Zapamiętamy go zarówno ze wzruszającej interpretacji „Modlitwy” Okudżawy do słów François Villona, jak i zabawnego „Nieboszczyka” Włodzimierza Wysockiego. I z jeszcze jednej piosenki, której wykonawcy wielu telewidzów pewnie nie pamięta. Chodzi o serial Daleko od szosy i absurdalne „Daj mi nogę, daj mi nogę”, śpiewane przez niejakiego Wieczorka, z zawodu sadownika. Tak, tak – to właśnie Gustaw Lutkiewicz! Wielka szkoda, że nie doczekał się własnego benefisu, że nigdy nie wskoczył do aktorskiej pierwszej ligi. Zawinił czas, w którym przyszło mu debiutować, a może zawodowe wybory?

Jacek Sobczyński
"Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 67, 2017
  31.03.2018
Motion Trio
Witold Adamek – człowiek kina
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll