PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Tomaszowi Kotowi pomogła stać się na ekranie Zbigniewem Religą, a Magdalenie Boczarskiej – Michaliną Wisłocką. Profesją i pasją Anety Brzozowskiej jest charakteryzacja. Przed trzema laty film o Relidze – Bogowie Łukasza Palkowskiego – przyniósł młodej artystce pierwszą w jej karierze nagrodę na festiwalu w Gdyni.
Krystyna Bielewicz, córka Michaliny Wisłockiej, wybrała się na Sztukę kochania pełna obaw o filmowy wizerunek matki. „Zobaczyłam Magdalenę Boczarską i aż mnie zatkało. Chodziła jak moja mama, mówiła i zachowywała się jak ona (…). W pewnym momencie tak weszłam w film, że widziałam w nim mamę. To jest Wisłocka” – powiedziała w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Słusznie przy tym podkreśliła zasługi fenomenalnego aktorstwa Magdaleny Boczarskiej. Jednakże zobaczyła w niej swoją matkę i mogła powiedzieć: „To jest Wisłocka”, również dzięki kostiumom zaprojektowanym przez Ewę Gronowską oraz charakteryzacji będącej dziełem Anety Brzozowskiej i jej zespołu. Oba te elementy ułatwiły aktorce takie granie Michaliny Wisłockiej przed kamerą, by mogła „być” nią w gotowym filmie.

Coś podobnego zdarzyło się na planie jeszcze nieukończonego obrazu Jana Hryniaka Kantor. Nigdy tu już nie powrócę. Do ucharakteryzowanego przez panią Anetę – Borysa Szyca, odtwórcy roli tytułowej, podbiegli bracia Lesław i Wiesław Janiccy i spontanicznie powitali go zawołaniem, którym witali prawdziwego Tadeusza Kantora.


Aneta Brzozowska i Magdalena Boczarska w filmie Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej, reż. Maria Sadowska, Fot. Jarosław Sosiński/Watchout Productions

 „Bo najlepsza jest charakteryzacja, której nie widać. Widzowie koncentrują się wtedy na postaci granej przez aktora, a nie na nim samym, choć przy pracy nad Sztuką kochania chodziło nam o to, by widzieli w filmie i Michalinę Wisłocką, i Magdę Boczarską, a jedno drugiemu nie przeszkadzało” – mówi Aneta Brzozowska. „Aktorowi natomiast niewidoczna charakteryzacja pozwala zapomnieć o niej, kiedy gra. Jeśli aktor nie czuje, że ma na sobie coś sztucznego, doklejonego, łatwiej utożsamia się ze swoim bohaterem. Dlatego staram się aktorowi doklejać jak najmniej sztucznych elementów, zaś w możliwie największym stopniu czynić charakteryzację organicznie związaną z biologią jego twarzy i ciała. Gdy gra postać autentyczną, interesuje mnie, czy fizycznie ma z niej w sobie coś takiego, co mogłabym wykorzystać, aby go do niej upodobnić. W takim przypadku oglądam tę prawdziwą osobę na zdjęciach. Wisłocką widziałam też w zachowanych programach telewizyjnych z jej udziałem” – dodaje pani Aneta.

Postarzanie, odmładzanie
Brzozowska zawsze zaczyna od lektury scenariusza. Przeczytawszy ten pióra Krzysztofa Raka do Sztuki kochania, rozrysowała sobie na próbę wyglądy Wisłockiej w kolejnych okresach jej życia. Ponieważ w filmie nie zawsze układają się one w ciąg chronologiczny, charakteryzacja miała z jednej strony podkreślać upływ czasu między nimi, ale z drugiej, niezależnie od napisów informujących, pomagać widzowi w ich rozpoznawaniu. „Dlatego różnym okresom zostały przypisane różne elementy charakteryzacji Magdy, lecz dla każdego okresu z osobna były one niezmienne, na przykład taka a nie inna fryzura, za którą też odpowiadałam, takie a nie inne zmarszczki na twarzy, tej a nie innej wielkości worki pod oczami. Ponadto Wisłocka miała naturę naukowca, praca była dla niej ważniejsza niż uroda i podążanie za modą, która w XX wieku zmieniała się mniej więcej co dziesięć lat. Takie nastawienie naszej bohaterki ułatwiło zadanie Ewie Gronowskiej i mnie” – uważa artystka.

Główna część akcji filmu dzieje się w latach 70. ubiegłego wieku i ukazuje walkę Wisłockiej o wydanie jej naonczas śmiałej książki „Sztuka kochania”. „W filmie nasza bohaterka właśnie wtedy jest najstarsza i prezentuje się w najbardziej charakterystyczny dla siebie sposób, chodząc na co dzień w poszerzanych spodniach, chuście na głowie i w uczesaniu ze specyficzną grzywką. Nie pokazujemy późnej starości Wisłockiej. Nie trzeba było więc nazbyt postarzać Magdy, niemniej ze wszystkich zabiegów charakteryzatorskich w Sztuce kochania ten był najbardziej czasochłonny, trwał każdorazowo dwie godziny. Wymagał na przykład nie tylko pomarszczenia twarzy i szyi, ale także zmian koloru oczu, bo tęczówki mętnieją z wiekiem. Rozcharakteryzowywanie zabierało godzinę. Magda dzielnie to wszystko znosiła” – wyznaje Brzozowska.

Z odmienną sytuacją zetknęła się, przygotowując Boczarską do scen z Wisłocką w wieku młodzieńczym. „Sama charakteryzacja trwała tu znacznie krócej, bo odmładzając aktora nakładamy na niego mniej materiałów charakteryzatorskich niż postarzając. Za to wymyślenie sposobu na odmłodzenie zajęło nam sporo czasu. Sukces, który chyba odnieśliśmy na tym polu, był efektem »chemii« między twórcami filmu. Wszyscy: autor zdjęć Michał Sobociński, scenograf Wojciech Żogała, Ewa Gronowska, ja z moją ekipą, nie wspominając o Marysi Sadowskiej, poszliśmy w tym samym kierunku – rozświetlenia, rozjaśnienia tych sekwencji. Charakteryzacja wysubtelniła rysy Magdy, która grając młodziutką Wisłocką, podążyła naszym tropem i użyła delikatnych środków wyrazu. Jak jest »chemia« na planie, a przy Sztuce kochania nas nie opuszczała i współpracowało się znakomicie, to jest i magia na ekranie” – cieszy się Brzozowska. Podkreśla, że dużą wagę przywiązywała do charakteryzacji Piotra Adamczyka, Karoliny Gruszki, Eryka Lubosa, Danuty Stenki, Borysa Szyca czy Justyny Wasilewskiej – znanych aktorów grających pozostałe ważne role w Sztuce kochania. Ku ich uciesze starała się, aby na ekranie zaskoczyli widzów wyglądem odbiegającym od tego, do którego zdążyli ich przyzwyczaić. Czasem jest to wygląd zabawny, jak choćby w przypadku Szyca paradującego z fryzurą (i w stroju) „barwnego ptaka” z epoki Gierka.

Pewnego razu na podwórku…

Aneta Brzozowska jest warszawianką. Od dzieciństwa mnóstwo rysowała. W wieku szkolnym brała udział w konkursach plastycznych. Marzyła, by zostać rysownikiem w wytwórni Disneya. „Miałam dziewięć, może dziesięć lat, kiedy z okna naszego mieszkania zobaczyłam, że na podwórku przed blokiem kręcą film. Szybko tam pobiegłam. Okazało się, że była to jedna z pierwszych polskich reklam. Podekscytowana obserwowałam plan zdjęciowy. Tamtego dnia połknęłam bakcyla kina” – wyznaje pani Aneta.

Tymczasem jednak, po maturze, wybrała trzyletnie Studium Technik Teatralnych przy Akademii Teatralnej w Warszawie. To w nim odkryła, że jej powołaniem jest charakteryzacja. „Bez tej szkoły nie byłabym dziś w tym miejscu, w którym jestem, ale i po jej ukończeniu poszczęściło mi się, gdyż zostałam asystentką wybitnego charakteryzatora filmowego Tomasza Matraszka i w ten sposób wróciłam do kina. Wiele Tomkowi zawdzięczam” – mówi Brzozowska.

Z Matraszkiem pracowała m.in. przy pierwszym filmie w swojej karierze – Statystach Michała Kwiecińskiego, następnie przy Katyniu Andrzeja Wajdy (tu także z Waldemarem Pokromskim), I serii Czasu honoru oraz Małej maturze 1947 Janusza Majewskiego. „Uwielbiam pana Janusza! To człowiek o wielkiej wiedzy i kulturze. Praca z nim sprawia mi radość” – oświadcza.
 
Jako samodzielna charakteryzatorka debiutowała w telewizji przy II serii Czasu honoru, zaś dla kin – nowelą Marii Sadowskiej z Demakijażu. Z czasem jej dorobek powiększył się m.in. o Bogów, film Janusza Majewskiego Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy oraz głośny serial Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego Artyści.

„Kocham swój zawód i cały czas się go uczę. W autobusie czy tramwaju przyglądam się badawczo twarzom i fryzurom współpasażerów, budząc często ich zakłopotanie” – śmieje się Aneta Brzozowska – od 2014 roku członkini Koła Charakteryzatorów SFP. „I nie byłabym w stanie dobrze wykonywać mojej pracy, również w Sztuce kochania, bez cudownego zespołu koleżanek: Moniki Jan, Agnieszki Rębeckiej i Kasi Gajdy oraz Grażyny Jakubczak, Doroty Seweryńskiej i Pauliny Dawidowicz. Wszystkim im oraz wielu innym osobom, których nie sposób wymienić, dziękuję za wszystko, co dla mnie robią”.
Andrzej Bukowiecki
"Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 67, 2017
  31.03.2018
Krystyna Sienkiewicz – na skrzydłach motyla
Jerzy Hoffman. Nie miałem czasu się nudzić
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll