PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Powiedział pan kiedyś, że łatwiej przejść drogę od literatury dla dorosłych do dziecięcej niż odwrotnie. Dlaczego?

Marcin Szczygielski, fot. archiwum własne

Z dwóch powodów. Pierwszy – twórczy – dotyczy odpowiedzialności, jaka wiąże się z pisaniem dla młodych ludzi. Pisząc złą książkę dla dorosłego, mogę co najwyżej sam wyrządzić sobie krzywdę. Czytelnik nie ucierpi, bo jako człowiek dorosły jest wyposażony w różne mechanizmy obronne. Złą książką dla młodego człowieka mogę wyrządzić mu szkodę. To nawet nie jest kwestia domysłów, ale świadomości, bo sam w dzieciństwie czytałem lektury, na które trafić nie powinienem. Dlatego uważam, że najpierw należy nauczyć się warsztatu, a potem można próbować myśleć o książkach dla młodych ludzi. Drugi powód jest bardziej pragmatyczny. W Polsce twórczość dla dzieci traktowana jest z lekką pogardą i kwitowana protekcjonalnym uśmiechem. Nie zakładałem, że będę pisał tylko dla dorosłych albo tylko dla dzieci, ale zdałem sobie sprawę, że jeżeli zadebiutuję literaturą młodzieżową, to szybko zostanę zaszufladkowany. W naszym kraju niewielu osobom udało się przejść ze świata literatury dziecięcej do literatury dla dorosłych. W drugą stronę jest to akceptowalne.

Pisanie dla dzieci daje więcej radości?
Zdecydowanie. To wynika z wielu rzeczy. Być może także dlatego, że ta literatura nie jest na świeczniku. Nie trzeba liczyć się ze zjadliwymi atakami krytyków, jak ma to miejsce w przypadku literatury dla dorosłych. Poza tym, pisząc książki dla dzieci, mam poczucie, że robię coś pożytecznego. W przypadku książek dla dorosłych – niekoniecznie.

Może pisanie dla dzieci nie jest na świeczniku, ale pewnie kryje się za nim zdecydowanie więcej pułapek, na które twórca musi uważać?
Całe mnóstwo (śmiech). Pisanie książek dla młodych ludzi jest znacznie trudniejsze. Dorosłego łatwiej oszukać. Poza tym, dla niego duże znaczenie ma osoba autora. Jeżeli ktoś ma na koncie bestseller, a potem coś mu nie wyjdzie, dorosły czytelnik jakoś to usprawiedliwi i najwyżej uzna, że nie zrozumiał. W przypadku dziecka piszący odgrywa niewielką rolę. Być może młody czytelnik w ogóle nie uświadamia sobie, że za tym stoi jakiś konkretny człowiek. Ocenia książkę niezależnie od poprzedniej. Dlatego kolejne tytuły w pewnym sensie za każdym razem są debiutami. Z punktu widzenia pisarza to cenne, bo trzeba się dużo bardziej starać.

Młody czytelnik jest bardziej szczery i wymagający. Widzi to pan na spotkaniach autorskich?

Oczywiście, czasami to prawdziwy horror. Praktycznie na każdym spotkaniu trafi się jedno dziecko, które przeczytało książkę bardzo uważnie pod kątem wyłapywania błędów. I przychodzi potem z egzemplarzem najeżonym karteczkami, zakładkami, wyliczając wszystkie potknięcia. Jest to mocno stresujące (śmiech). Już nie mówiąc o tym, że czasami młodzi czytelnicy robią mi sprawdziany z moich własnych książek. I nagle okazuje się, że czegoś nie pamiętam. A oni na to wszystko zwracają uwagę.

Czy literatura dla dzieci i młodzieży jest ważniejsza od tej dla dorosłych?
Zdecydowanie. Książka dla dorosłych raczej świata nie zmieni. Może raz na dekadę taka się zdarzy. Natomiast każda pozycja dla młodych ludzi, nawet ta niezbyt dobra, w jakiś sposób go wychowuje, oswaja z nowymi wątkami. Kiedy coś poznajemy w życiu po raz pierwszy, najmocniej w nas zostaje. Głęboko wierzę, że za sprawą moich książek, w jakiś sposób kształtuję światopogląd i spojrzenie na życie młodych ludzi.

Powiedział pan, że o ile literatura dla dorosłych sięgnęła wszelkich zakamarków, to w tej dla dzieci wciąż jest sporo do zrobienia.
Literatura dla dzieci i młodzieży świetnie rozwijała się w Polsce w czasach komuny. Kiedy nastąpiła transformacja z niewiadomych przyczyn ta kultura obumarła. Być może została wyparta przez produkcje amerykańskie i kanały serwujące kreskówki przez okrągłą dobę. Przez kilkanaście lat nie było praktycznie ciekawych, ambitnych i nowatorskich propozycji dla dzieci. Dotyczyło to tak kina, jak i literatury. Od kilku lat mamy do czynienia z renesansem kultury młodzieżowej. Nadrabiamy te stracone lata, więc to gałąź literatury najbardziej głodna eksplorowania. Przy tym przyjazna i dająca wiele możliwości, dużo bardziej niż literatura dla dorosłych.

Czegoś w niej panu brakuje?

Tym co mnie dotykało – a na szczęście odchodzi do lamusa – było to, że twórcy młodego czytelnika nie traktowali poważnie. A to taki sam człowiek jak każdy inny. Może mniej wiedzieć, ale nie oznacza, że nie odczuwa czy nie postrzega na podobnym poziomie. Wręcz przeciwnie, odbiera wszystko dużo żywiej. W związku z tym nie powinniśmy unikać trudnych tematów, tylko trzeba znaleźć do tego odpowiedni język. Moja książka „Teatr niewidzialnych dzieci” opowiada o stanie wojennym, „Arka czasu” o getcie warszawskim i Holocauście. To wyzwanie, ale nie należy przed nim uciekać. Wierzę, że literatura jest w stanie zasiać w młodych czytelnikach ziarno ciekawości i spowoduje, że sięgną po informacje na ten temat.

Taką książką jest też "Za niebieskimi drzwiami". Co pan sobie pomyślał, kiedy pojawił się pomysł ekranizacji?
Pomyślałem: „Boże, znowu!” (śmiech). Miałem to szczęście, że moje książki podobały się filmowcom i nawet podpisywałem umowy o sprzedaży praw, ale potem nic z tego nie wychodziło. Tak było z „Pl-boyem”, „Czarnym młynem”, więc myślałem początkowo, że podobnie będzie i tym razem.

To bardzo filmowa książka, ale i wymagająca sporej kreatywności od reżysera, zwłaszcza w naszych realiach finansowych. Nie myślał pan żeby zaangażować się w pisanie scenariusza?
Kiedyś napisałem scenariusz na podstawie „Berka” i został dobrze oceniony. Wtedy zaczęły się niekończące się narady, wywracanie wszystkiego do góry nogami. To mnie sfrustrowało i trochę do tego zniechęciło. Pisanie książki jest angażującym czas i siły procesem. Kiedy już powstanie, odkładam ją na półkę, zamykam ten etap i chętnie zabrałbym się za coś nowego. Praca nad filmem rozciąga się na lata, gdzie w kółko wałkuje się to samo. Nie jestem do tego stworzony.

Miał pan poczucie, że gracie o wysoką stawkę? Pełnych metraży dla dzieci było ostatnimi czasy tak mało, że jeżeli ten film by nie wyszedł, to mógłby je zastopować na kolejne kilka lat.

  Oczywiście, zdawałem sobie z tego sprawę, choć nie miałem na to żadnego wpływu. Byłem ciekawy, co się wydarzy. Otuchy dodawał mi fakt, że nad filmem pracował debiutujący producent i reżyser. Oznaczało to, że są to ludzie pełni entuzjazmu. Wiedziałem, że będzie im zależało. Z reżyserem Mariuszem Palejem myślimy w podobny sposób. On bardzo szanuje młodego odbiorcę. Nie traktuje go protekcjonalnie, nie poklepuje po głowie. Nawet jeżeli momentami ta historia jest nieco drastyczna, Mariusz nie starał się tego ugładzić. Miałem głęboką nadzieję, że to się powiedzie.

Myśli pan, że po sukcesie "Za niebieskimi drzwiami" będzie łatwiej?
Trudno mi powiedzieć. We wrześniu do kin wchodzi kolejny film dla młodzieży "Tarapaty" Marty Karwowskiej. Każda produkcja, która odniesie mniejszy czy większy sukces, daje nadzieję, że powstaną kolejne. Ważne, że PISF zaczął w tym wydatnie pomagać. To dodaje otuchy, bo paradoksalnie te filmy mają większą szansę, żeby zaistnieć za granicą i mogą mieć znacznie dłuższe życie.

Kuba Armata
"Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 70, 2017
  20.03.2018
Ewa Wiśniewska. Jeszcze nie raz was zaskoczę!
In Memoriam. Witold Pyrkosz
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll