Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Nad Demonem, którego zaprezentował na festiwalu w Gdyni w przeddzień swojej śmierci Marcin Wrona pracował przez kilka lat, scenariusz napisał na podstawie „Przylgnięcia” Piotra Rowickiego. Inspiracje czerpał z „Dybuka” An-skiego oraz „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, lecz także twórczości Wojtka Smarzowskiego. „Już dawno chciałem zrobić film z tematem metafizycznym. Coraz bardziej brakuje tego w kinie, a przecież to, czego niektórzy nie znajdują np. w kościele, może mogą znaleźć w sztuce. Mamy coraz mniejszy dostęp do duchowości. A ja jestem predestynowany do takiego tematu – jako dziecko wielokrotnie zderzałem się ze światem pozazmysłowym, byłem świadkiem rzeczy na granicy cyrku, hochsztaplerki i mistycyzmu” – opowiadał o Demonie na łamach „Gazety Wyborczej”. Dodawał również, że „kino służy też do pokazywanie niewidzialnego”.
Marcin Wrona urodził się 25 marca 1975 roku w Tarnowie. Pierwsze studia – filmoznawstwo – ukończył w 1999 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Jak wspomina profesor Tadeusz Lubelski w „Gazecie Wyborczej”, Wrona dość szybko „zaczął uchodzić za jednego z naszych najzdolniejszych studentów”. Ale to nie teoria filmowa, lecz praktyka była tym, co go interesowało najbardziej. W 2002 roku skończył wydział reżyserii na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, rok później miał już za sobą roczny kurs w Szkole Wajdy. Jego etiuda z 2001 roku "Człowiek magnes", zwróciła uwagę na młodego twórcę. „Pamiętam, że robiąc film dyplomowy "Człowiek magnes" miałem dużo wątpliwości, bo opowiadałem tam historię, która zdarzyła się mnie. (…) Okazało się, że ten temat jest uniwersalny – relacja dziecka z ojcem, którą każdy rozumie. To dało mi odwagę, żeby mówić przez siebie, ale nie tylko o sobie” – wspominał po latach w miesięczniku „Film”. Etiuda była pokazywana na festiwalach w Polsce i za granicą, zdobyła liczne nagrody, w tym dla najlepszego filmu studenckiego na nowojorskim festiwalu Tribeca. Kolejny krótki film, "Telefono" (2004), wariację na temat almodovarowskiej Patty Diphousy, Wrona pokazał podczas ceremonii wręczenia Europejskich Nagród Filmowych, a Pedro Almodovar dołączył etiudę do kolekcjonerskiego wydania swoich filmów na DVD.
Przygotowując się do pełnometrażowego debiutu, Wrona pracował w teatrze, a także w Teatrze Telewizji. Reżyserowane przez niego spektakle: "Pasożyt" (2003) i "Doktor Halina", do których scenariusze napisał razem z Grażyną Trelą, "Skaza" (2005) Marzeny Brody czy "Kolekcja" (2006) Harolda Pintera oraz wystawione na deskach warszawskiego TR „Uwięzieni”Endy’ego Walsha rozwijały jego warsztat i budowały atmosferę oczekiwania na kinowy debiut pełnometrażowy.
"Moja krew", opowieść o śmiertelnie chorym bokserze, który chce przed śmiercią założyć rodzinę, napisana również z Trelą, powstała w 2009 roku. Film jako jeden z pierwszych, pokazywał społeczność wietnamską, prowadzącą ukryte, niejako równoległe, życie w Warszawie. Sam Wrona tak mówił o "Mojej krwi" na łamach „Filmu”: „Bohater grany przez Eryka Lubosa przechodzi w filmie proces ponownych narodzin i przeżywa też własną śmierć, musi się skonfrontować z dawnym sobą”. Kolejny film, "Chrzest", miał podobny motyw fabularny: Michał (Wojciech Zieliński), który ma na sobie wyrok mafii, chce do opieki nad młodą żoną (Natalia Rybicka) i małym dzieckiem przysposobić Janka (Tomasz Schuchardt).
Fot. Borys Skrzyński/SFP
„Moje filmy są zanurzone w męskim świecie, faktycznie faceci muszą się tu w pewnym momencie odsłonić, pokazać słabości. Film jest ciekawszy, gdy pokazujemy kogoś, kto walczy o to by być lepszym, a nie amerykańskiego herosa, który sobie ze wszystkim radzi” – mówił w „Przekroju”, oskarżany o to, że robi męskie, hermetyczne kino. Dodawał wtedy, że ma „w głębokim poważaniu polskie filmy, które starają się odtworzyć kawałek "żyćka". Nie interesuje mnie rekonstruowanie faktów, opowiadam prawdziwe historie, ale wolę reżyserować znaczenie”.
Jego filmy nosiły bardzo wyraźny stempel autorski, a jednocześnie korzystały z reguł kina gatunkowego. Zagraniczna prasa doceniała go za sprawność reżyserską i umiejętność stylizacji świata przedstawionego. "Chrzest" doceniło też jury festiwalu w Gdyni, gdzie Wrona otrzymał Srebrne Lwy, a Zieliński i Schuchardt aktorskie laury. Obraz miał międzynarodową premierę na festiwalu w Toronto, polską w – Gdyni.
Wrona był też cenionym wykładowcą akademickim, wielokrotnie zasiadał w jury, m.in. podczas zeszłorocznego festiwalu koszalińskiego „Młodzi i Film”. Mówił wtedy: „Czuję się nadal młodym twórcą. Nie zrobiłem jeszcze wielu filmów, poza tym każdy mój projekt to przygoda, a tak długo jak kino, teatr, telewizja czy wykładanie mnie bawi, mogę mówić o sobie, że jestem młodym twórcą. Kino to dla mnie także narzędzie samorozwoju, obserwując siebie widzę, jak się zmieniam”.
Zmarł 19 września 2015 roku, miał 42 lata.
Przygotowując się do pełnometrażowego debiutu, Wrona pracował w teatrze, a także w Teatrze Telewizji. Reżyserowane przez niego spektakle: "Pasożyt" (2003) i "Doktor Halina", do których scenariusze napisał razem z Grażyną Trelą, "Skaza" (2005) Marzeny Brody czy "Kolekcja" (2006) Harolda Pintera oraz wystawione na deskach warszawskiego TR „Uwięzieni”Endy’ego Walsha rozwijały jego warsztat i budowały atmosferę oczekiwania na kinowy debiut pełnometrażowy.
"Moja krew", opowieść o śmiertelnie chorym bokserze, który chce przed śmiercią założyć rodzinę, napisana również z Trelą, powstała w 2009 roku. Film jako jeden z pierwszych, pokazywał społeczność wietnamską, prowadzącą ukryte, niejako równoległe, życie w Warszawie. Sam Wrona tak mówił o "Mojej krwi" na łamach „Filmu”: „Bohater grany przez Eryka Lubosa przechodzi w filmie proces ponownych narodzin i przeżywa też własną śmierć, musi się skonfrontować z dawnym sobą”. Kolejny film, "Chrzest", miał podobny motyw fabularny: Michał (Wojciech Zieliński), który ma na sobie wyrok mafii, chce do opieki nad młodą żoną (Natalia Rybicka) i małym dzieckiem przysposobić Janka (Tomasz Schuchardt).
Fot. Borys Skrzyński/SFP
„Moje filmy są zanurzone w męskim świecie, faktycznie faceci muszą się tu w pewnym momencie odsłonić, pokazać słabości. Film jest ciekawszy, gdy pokazujemy kogoś, kto walczy o to by być lepszym, a nie amerykańskiego herosa, który sobie ze wszystkim radzi” – mówił w „Przekroju”, oskarżany o to, że robi męskie, hermetyczne kino. Dodawał wtedy, że ma „w głębokim poważaniu polskie filmy, które starają się odtworzyć kawałek "żyćka". Nie interesuje mnie rekonstruowanie faktów, opowiadam prawdziwe historie, ale wolę reżyserować znaczenie”.
Jego filmy nosiły bardzo wyraźny stempel autorski, a jednocześnie korzystały z reguł kina gatunkowego. Zagraniczna prasa doceniała go za sprawność reżyserską i umiejętność stylizacji świata przedstawionego. "Chrzest" doceniło też jury festiwalu w Gdyni, gdzie Wrona otrzymał Srebrne Lwy, a Zieliński i Schuchardt aktorskie laury. Obraz miał międzynarodową premierę na festiwalu w Toronto, polską w – Gdyni.
Wrona był też cenionym wykładowcą akademickim, wielokrotnie zasiadał w jury, m.in. podczas zeszłorocznego festiwalu koszalińskiego „Młodzi i Film”. Mówił wtedy: „Czuję się nadal młodym twórcą. Nie zrobiłem jeszcze wielu filmów, poza tym każdy mój projekt to przygoda, a tak długo jak kino, teatr, telewizja czy wykładanie mnie bawi, mogę mówić o sobie, że jestem młodym twórcą. Kino to dla mnie także narzędzie samorozwoju, obserwując siebie widzę, jak się zmieniam”.
Zmarł 19 września 2015 roku, miał 42 lata.
Ola Salwa
Magazyn Filmowy SFP, 50/2015
19.12.2015
fot. Tomek Kamiński
„Pamiętasz, była jesień…” z muzyką Lucjana Kaszyckiego
Marta Kobierska – talent, pracowitość, życzliwość
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024