PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Fala nostalgicznych powrotów zakurzonych hitów zdążyła już zalać Hollywood, a teraz zaczyna wzbierać na sile w Polsce. W jaki sposób rodzimi twórcy podchodzą do formuły requeli (lub legacy sequels)? Dlaczego sięgają po nią coraz częściej? Czy za jej sprawą uda się wyciągnąć naszą kinematografię z postpandemicznej zapaści?
Top Gun: Maverick zebrał w światowym box office prawie 1,5 mld dolarów, stając się drugim po Avatarze: Istocie wody najlepiej zarabiającym filmem 2022 roku. Jego gwieździe i producentowi Tomowi Cruise’owi całe Hollywood dziękowało za uratowanie kin. Jak do tego doszło, że w tak niepewnych dla fabryki snów postpandemicznych czasach kontynuacja hitu sprzed 36 lat okazała się popularniejsza niż adaptacje komiksów Marvela i DC, czy nawet nowa odsłona Fantastycznych zwierząt z uniwersum Harry’ego Pottera? Odpowiedź jest prosta. Nie mamy w tym wypadku do czynienia ze zwykłym sequelem, tylko requelem bądź – jak ktoś woli – legacy sequelem.

Requele są dzisiaj tym, czym bezpośrednie kontynuacje były jeszcze kilka dekad temu. W 1992 roku, po tym jak filmy z cyferkami w tytułach zaczęły zarabiać więcej niż ich poprzednicy, prezes Columbia Pictures Frank Price powiedział „Variety”, że „w tej bardzo niepewnej branży sequele są niemal pewniakami”. Obecnie legacy sequels stają się takimi „niemal pewniakami”, gdyż na liście 20 największych hitów kinowych wszech czasów znajdziemy ich aż trzy, a właściwie to pięć, jeśli prócz Top Gun: Maverick, wziąć jeszcze pod uwagę Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy (2015), Jurassic World (2015) i ich kontynuacje, tj. Ostatniego Jedi (2017) oraz Upadłe królestwo (2018).

Najnowszy krzyk hollywoodzkiej mody na odkurzanie zakurzonych serii i odświeżanie zapomnianych hitów okazuje się tak głośny, że słychać go nawet w Polsce. Rodzimi twórcy coraz chętniej sięgają bowiem po formułę legacy sequels, które według obowiązującej definicji są kontynuacjami rozgrywającymi się dużo później niż poprzednia część serii bądź oryginalny film i skupiają się na nowych bohaterach, chociaż starzy również mogą pojawiać się w fabule. W ten sposób funkcjonują jako rebooty/remaki, ale w przeciwieństwie do nich nie uznają rodowodu przerabianej opowieści za błąd do naprawienia, tylko wchodzą z nim w dialog, podszywając się pod sequele. Stąd też wzięła się druga nazwa tej formuły: requel.
"Psy 3. W imię zasad", fot. B. Morozowski

Hollywoodzkie tsunami nostalgii
Podczas gdy zwykłe kontynuacje mają spieniężać popularność danego filmu i pojawiają się zazwyczaj po od dwóch do czterech lat od jego premiery, legacy sequels bazują na nostalgii. Zgodnie z przyjętymi standardami muszą więc powstać przynajmniej dekadę po poprzedniej części serii lub oryginalnym filmie, przez co najistotniejszym czynnikiem w kształtowaniu się requeli jest upływający czas. Hollywood próbuje za ich sprawą sprzedać młodym widzom to, co kupili już ich rodzice bądź nawet dziadkowie. Tylko tym razem nie wyklucza już fanów oryginałów, jak robiło to przy okazji rebootów i remake’ów z pierwszej dekady XXI wieku, które w większości przypadków uwydatniały jedynie, jak dobre były ich pierwowzory. Słowami Mindy (Jasmin Savoy Brown) dekonstruującej formułę w Krzyku (2022), fabryka snów postawiła na „coś nowego, ale niezbyt nowego, żeby uniknąć gównoburzy w sieci”.

Na tej próbie pogodzenia starego z nowym skupiali się dziennikarze, którzy próbowali zdefiniować zjawisko, kiedy fabryka snów w 2015 roku zaatakowała nas tytułami: Creed, Jurassic World, Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy, Terminator: Genisys i W nowym zwierciadle: Wakacje. Matt Singer na łamach „ScreenCrush” ukuł wtedy określenie „legacyquel” – szybko rozszyfrowane jako: legacy sequel – pisząc, że „to nie są typowe komercyjne twory zaprojektowane, żeby ograbić cię z ostatnich pieniędzy; to międzypokoleniowe homeryckie eposy”. Kilka miesięcy później za sprawą artykułu w „The Hollywood Reporter” Pamela McClinton spopularyzowała krążące po sieci już od paru lat słówko requel, uznając kryjącą się pod nim formułę za „eksploatację przeszłości mającą na celu stworzyć kolejną generację bohaterów i opowieści”.

Chociaż nazwy zjawiska liczą sobie niecałą dekadę, sama formuła requeli okazuje się znacznie starsza. W końcu już w Kolorze pieniędzy (1986) znany z Bilardzisty (1961) Eddie Felson (Paul Newman) przekazuje swoją Balabushkę o wiele młodszemu Vincentowi Laurii (Tom Cruise). Co prawda na koniec mu ją zabiera, ale mówimy tu o kiju bilardowym, więc trudno nie odczytywać tej sytuacji jako symbolicznego przekazania pałeczki następnemu pokoleniu. A na tym właśnie opiera się idea legacy sequels.

Polacy pokochali requele
W Polsce także możemy doszukać się legacy sequels jeszcze sprzed hollywoodzkiego boomu z 2015 roku. Dekadę wcześniej Bartosz Brzeskot nieśmiało flirtował z ich zasadami w Nie ma takiego numeru (2005), w którym to niewidziany od ponad 30 lat Wielki Szu (Jan Nowicki) uczy o wiele młodszych złodziei swoich szulerskich sztuczek, pomagając im w obrabowaniu kasyna. Jakiś czas później Olaf Lubaszenko już otwarcie romansował z formułą requeli w Sztosie 2 (2012), gdzie znani nam oszuści powracają po półtorej dekady, aby tym razem już w stanie wojennym i wraz z granym przez Borysa Szyca podopiecznym Synka (Cezary Pazura) ponownie wznieść kanciarstwo do rangi sztuki.

Przekrętu nie można jednak uznać za udany, bo na Sztos 2 wybrało się niecałe 351 tys. osób, co zapewniło mu dopiero 34. miejsce w rodzimym box office 2012 roku. Polacy ewidentnie nie dali się wtedy ponieść fali nostalgii, która miała ich zalać dopiero siedem lat później wraz z filmem Miszmasz, czyli Kogel Mogel 3 (2019). Na kontynuację dylogii sprzed trzech dekad popędziło ponad 2,3 mln widzów. Lepszym wynikiem mogła się wtedy pochwalić jedynie nowa wersja Króla Lwa (ponad 2,5 mln) i Kraina lodu 2 (niecałe 2,7 mln).

Kogel Mogel 3 pokazał opłacalność nostalgicznych powrotów starych hitów, którą widzowie mieli okazję potwierdzić niedługo później. Psy 3. W imię zasad obejrzało ponad 1,1 mln osób. Jak w wywiadzie dla Wirtualnej Polski ujawnił Władysław Pasikowski, dla producentów i inwestorów nie był to satysfakcjonujący wynik. Okazał się jednak o tyle imponujący, że mówimy tu o czasach, kiedy koronawirus dawał się już kinom we znaki. W polskim box offisie 2020 roku film uplasował się więc na drugim miejscu, tuż za 365 dniami.

"Miszmasz, czyli Kogel Mogel 3", fot. M. Gostkiewicz

Pogodzić pokolenia
Ilona Łepkowska podkreśla, że Kogel Mogel 3 był „niemal pewniakiem”, bo o jego powstaniu zadecydowało ciągle żywe zainteresowanie publiczności poprzednimi częściami. „W ciągu tych 30 lat wielokrotnie emitowano je w telewizji i za każdym razem cieszyły się niesamowitą popularnością. Ludzie ewidentnie kochali obie odsłony serii, więc wraz z producentem Tadeuszem Lampką postanowiliśmy to wykorzystać” – mówi scenarzystka. – „Poza tym lubię sprawdzać się w nowych rzeczach, a nad kontynuacją po takim czasie nie miałam jeszcze okazji pracować. Uznałam to więc za ciekawe wyzwanie”.

Kogel Mogel 3 wpisuje się w ideę requeli jako sztafety międzypokoleniowej. Łepkowska zauważa, że od czasów jedynki i dwójki model opowiadania mocno się zmienił i zależało jej, żeby trzecia i potem czwarta część nawiązywały do nich stylem, a jednocześnie zostały zrobione w nowoczesny sposób. „Nie było to łatwe, bo jak wiadomo lubimy oglądać historie, które już znamy, a tu pojawiają się zupełnie nowi główni bohaterowie”. To właśnie ci protagoniści wprawiają tym razem w ruch mechanizmy narracyjne komedii pomyłek i wciągają w nie powracające postacie. Legacy sequels przemawiają bowiem do widzów językiem reaktywacji i aktualizacji jednocześnie.

Z requelami jest jak z hasłem wyborczym kandydatki na prezydentkę Joanny Warczewskiej (Magdalena Boczarska) w Różyczce 2 (2023). Szef kampanii mówi głównej bohaterce, że pierwszy człon „patriotycznej tradycji, nowoczesnej wizji” ma trafiać do ludzi w wieku jej rodziców, a drugi skierowany jest do osób młodszych. Zadaniem legacy sequels jest również łączyć pokolenia, przez co nostalgia staje się kopniakiem wyważającym drzwi, aby minione i porzucone mogło przedrzeć się do współczesności i nabrać świeżego charakteru. Dlatego w Psach 3 Franz Maurer (Bogusław Linda) i Waldemar „Nowy” Morawiec (Cezary Pazura) łączą ponownie siły, żeby wyrównać rachunki ze światem, którego już nie obchodzą.

Stare idzie jak nowe
Jeśli spojrzeć na powracających w requelach bohaterów, zauważymy, że w trakcie przerwy nie trwali w scenariuszowym niebycie, tylko ciągle funkcjonowali, żyli i rozwijali się gdzieś poza zasięgiem naszego wzroku. Bo legacy sequels w dużej mierze opierają się na zasadach spotkań z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Możemy sprawdzić, co się u nich ostatnio działo i odświeżyć znajomość. Z tego względu czas między kolejnymi odsłonami serii upływa nie tylko w naszej rzeczywistości, ale również w fabułach. Można nim oczywiście manipulować, jak w Różyczce 2, której akcja rozgrywa się współcześnie, chociaż osadzona pod koniec lat 60. jedynka powstała w 2010 roku. „Ten przestój, jeśli nawet nie wyszedł filmowi na dobre, to na pewno mu nie zaszkodził. Postanowiliśmy go wręcz wykorzystać. Protagonistka jest więc w wieku grającej ją Magdaleny Boczarskiej, a powracające postacie zostały odpowiednio postarzone” – mówi reżyser Jan Kidawa-Błoński.

Luki czasowe zazwyczaj wypełnia się w requelach pobieżnie. Za pomocą dialogów lub retrospekcji. Maciej Karpiński i Agatha Dominik, scenarzyści Różyczki 2, postawili na ten drugi sposób. W filmie śledzimy losy córki znanych z pierwszej części bohaterów. Poukładane życie europosłanki załamuje się, kiedy w zamachu terrorystycznym ginie jej mąż. Gdy po wypowiedzianych w żalu i złości słowach staje w wyścigu o fotel prezydencki, ktoś postanawia ją szantażować. Żąda setek tysięcy euro za nieujawnienie, kim tak naprawdę są jej rodzice. Kidawa-Błoński tłumaczy, że „w finale jedynki widzimy ciężarną Kamilę Sakowicz, ale nie wiadomo, kto jest ojcem dziecka. Po pokazach i spotkaniach z publicznością ludzie wprost mnie o to pytali. Próba odpowiedzi posłużyła nam za pretekst do stworzenia kontynuacji. Niejedyny, bo gdybyśmy nie mieli więcej do powiedzenia, nawet bym się za ten film nie brał”.

Wpuszczając przeszłość do teraźniejszości, twórcy Psów 3 zdecydowali się zbudować między nimi transmedialny pomost. Przedstawiają pominięte wydarzenia za pomocą książki (oryginalnie wydanej w formie audiobooka) „Psy 2,5. W imię miłości”. Podpisany jako autor Waldemar Morawiec opowiada w niej, dlaczego Franz trafił za kratki, chociaż ostatni raz widzieliśmy go w 1994 roku, gdy jeszcze cieszył się chwilę wcześniej odzyskaną wolnością.

Powieść nie stanowi jednak istotnego punktu odniesienia dla fabuły filmu, gdyż już w pierwszej scenie główny bohater wychodzi z więzienia po 25 latach odsiadki, a Pasikowski rozpoczyna nową narrację. Wprowadza kolejne postacie, ale skupia się na powracających bohaterach, nieraz odnosząc się do wydarzeń przedstawionych w poprzednich odsłonach trylogii. Mimo to produkcja wciąż funkcjonuje jako samodzielna opowieść. Bo requele oczywiście romantyzują przeszłość lub w inny sposób się w niej zakorzeniają, ale muszą jednocześnie stać na własnych nogach i się na nich nie chwiać. Z takiego założenia wyszedł też Kidawa-Błoński przy Różyczce 2: „Jest bardzo mocno osadzona w kontekstach z pierwszej części, ale została tak pomyślana, żeby sprawdzała się również jako dzieło osobne”.

„Zakładam, że obie produkcje będą funkcjonować obok siebie, bo po to przecież robi się kontynuacje, nawet po tylu latach. Żeby osoby zaznajomione z poprzednią odsłoną obejrzały i kolejną. Mimo to nie trzeba znać jedynki, aby zrozumieć dwójkę. Ba, zaczęcie od końca może wręcz zachęcić nowych widzów do sprawdzenia, o co chodzi w części pierwszej” – dodaje reżyser Różyczki 2. W podobnym tonie wypowiada się Maciej Dutkiewicz. W jego Fuksie 2, który trafi na ekrany kin w przyszłym roku, dowiemy się, czy grany przez Macieja Musiała syn Aleksa Bagińskiego (Maciej Stuhr) odziedziczył po ojcu brawurowy charakter i skłonność do niebezpiecznych intryg. „To jest już o czymś zupełnie innym, ale zależało mi, żeby te dwa tytuły były ze sobą powiązane klimatem i formą. Powracający bohaterowie mają nadać nowej produkcji tego charakterystycznego smaku, klimatu i wrażliwości oryginału sprzed ponad dwudziestu lat” – mówi reżyser.

Rozwinięciem swojej myśli Dutkiewicz zwraca uwagę, że requele to kontynuacje filmów, które tych kontynuacji nie zakładały. Dlatego polscy twórcy starają się do nich podchodzić z inwencją i pomysłowością, szukając nowych punktów zaczepienia. „Robiąc ten film po takim czasie, za najbardziej interesujące uznałem, jak to doświadczenie kiedyś syna, czyli Aleksa, przekłada się na jego zachowanie jako ojca. To jest takie spojrzenie à rebours w stosunku do części pierwszej”. Z tego też względu reżyser Fuksa 2 nie widzi możliwości realizacji trzeciej odsłony serii. A przynajmniej nie w najbliższym czasie. „Może za kolejne dwie dekady, żeby przyjąć już perspektywę dziadka” – dodaje żartobliwie.

"Różyczka 2", fot. J. Sosiński

Powtórzenia tak, ale nie za bardzo
Requele mają repetycje wpisane w genotyp, ale skupiają się bardziej na innej cesze kontynuacji, czyli intensyfikacji. Wprost mówi o tym Dutkiewicz. „W dwójce dzięki rozwojowi technologii i efektom komputerowym mamy znacznie bardziej widowiskowe sceny. Proszę porównać chociażby kraksy samochodowe i kilka innych rzeczy, których nie chcę zdradzać. Zmieniła się widownia, zmienił się film. Teraz oprócz fabuły liczy się też jej widowiskowość”. W tym tłumaczeniu oryginału na nowoczesny język kryje się powód, dla którego legacy sequels są tak atrakcyjną dla publiczności formułą. Fanom pierwowzorów oferują bowiem powrót do przeszłości, a nowym widzom coś, co mogą przyjąć jako swoje, nawet jeśli starzy bohaterowie mało ich obchodzą. Każdy dostaje dokładnie to, czego oczekuje.

W ten sposób legacy sequels w samych swych założeniach mają z nostalgią patrzeć w przeszłość, ale jednocześnie z optymizmem spoglądać w przyszłość. Z tego względu nieraz podkreślają przemijalność powracających bohaterów, objawiającą się w ich śmierci. Wprowadzanie nowych postaci funkcjonuje w tym wypadku jako wytwór hollywoodzkiego biznesplanu, zgodnie z którym requele mają inaugurować nowy rozdział w historii danych serii. Za cel obierają sobie przedłużanie ich żywotności najlepiej w nieskończoność (Gwiezdne wojny od czasu Przebudzenia mocy). Z drugiej jednak strony nieraz służą też po prostu jako epilog rozpoczętych wcześniej opowieści. Tak dzieje się choćby w trylogii Halloween (2018-2022), gdzie David Gordon Green pozwala Laurie Strode (Jamie Lee Curtis) ostatecznie rozprawić się z prześladującym ją Michaelem Myersem.

Na ten moment, jako domknięcie rozpoczętej dawno temu opowieści, sprawdzają się u nas Psy 3. Pasikowski postanowił w finale filmu uśmiercić głównego bohatera, chociaż – jak sam potem przyznawał – nie wykluczał realizacji sequela, gdyby tytuł osiągnął zadowalający producentów wynik i obejrzały go 2 mln widzów. Tak się nie stało, przez co po requelowym nowym otwarciu najprężniej rozwijającą się u nas serią pozostaje Kogel Mogel.

Requel – i co dalej?
Sukces Kogla Mogla 3 otworzył furtkę do sequela zaliczającego na początku 2022 roku najlepsze otwarcie polskiego filmu od wybuchu pandemii. „Dla mnie to zwieńczenie tej historii. Zatytułowałam nawet czwórkę: Koniec świata – żeby dać to do zrozumienia” – mówi Łepkowska. Teraz według pomysłu scenarzystki powstaje kolejna odsłona, choć ona sama nie jest w jej realizację zaangażowana. – „Było spore ciśnienie na tę kontynuację. Czułam jednak, że już zbyt wiele razy wchodziłam do tej rzeki. Mimo to nie zamierzałam czynić Tadeuszowi Lampce jakichkolwiek problemów, bo to nie tylko producent, z którym od lat współpracuję, ale też mój przyjaciel. Rozumiał moje racje i postanowił zrealizować piątą część serii bez mojego udziału. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy zamierza ją jeszcze ciągnąć, czy na tym zakończyć”.

Rodzimi twórcy do kontynuacji odświeżonych tytułów podchodzą tak samo, jak do requeli. Są na nie otwarci, ale nie chcą bezsensownie się powtarzać. „Podobnie jak jedynka, Różyczka 2 ma w zakończeniu zaimplementowaną zagadkę. Można właściwie zadać sobie pytanie, co będzie dalej? Nie zakładam w tej chwili takiej możliwości, ale chętnie stanę za kamerą trójki. O ile oczywiście dwójka odniesie sukces i – co z mojej perspektywy jest najważniejsze – powstanie równie dobry, jednak już zupełnie inny scenariusz. Bo dla mnie taki sequel musiałby mieć jakiś sens, a nie wynikać z chęci odcinania kuponów od popularności poprzedniego filmu” – mówi Kidawa-Błoński.

Ratunek dla polskiej kinematografii?
Reżyser Różyczki 2 podkreśla, że to pierwsza w jego karierze kontynuacja, więc nigdy nie myślał nad requelami czy coraz też częstszymi sequelami jako „szerszym u nas zjawisku”. Zastanawia go jednak, czy okażą się ratunkiem dla polskiej kinematografii. – „Przed pandemią ludzie dużo chętniej oglądali rodzime produkcje. W międzyczasie może wykształciły się wśród widzów nowe nawyki, może przy tej inflacji nie chcą wydawać pieniędzy na bilety do kina, trudno powiedzieć. To zainteresowanie branży kontynuacjami może być więc dyktowane czynnikami ekonomicznymi, sposobem na radzenie sobie ze spadającą frekwencją. Jeśli ten sposób okaże się skuteczny, będzie ich na pewno więcej”.

Bez wątpienia requele zaczęły już rozpychać się łokciami w polskiej kinematografii. Za sprawą Różyczki 2 i Fuksa 2 widzowie ponownie będą mieli okazję zweryfikować swoje podejście do ich formuły. Moi rozmówcy już teraz zgodnie zakładają: ten trend będzie prawdopodobnie dalej postępował. „Biorąc pod uwagę, że teraz w naszym kraju robi się filmy, często kopiując to, co proponuje Hollywood, to i ta tendencja zapewne silnie zaznaczy u nas swoją obecność” – twierdzi Łepkowska. Podobnie uważa Dutkiewicz, bo na opłacalność legacy sequels „wskazują badania rynku. Ciągłość, nawet taka niekoniecznie bezpośrednia, tylko odległa, z punktu widzenia marketingowego i biznesowego przynosi pozytywne efekty”.


Rafał Christ
"Magazyn Filmowy SFP", 147 / 2023
  23.07.2024
Nieuchwytna tożsamość tułacza
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll