PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BAZA WIEDZY
FABUŁA
Tak jak Kazimierz Kutz wprowadził do masowej wyobraźni obraz dawnego Śląska, tak Jacek Bromski uczynił to ze współczesnym Podlasiem. Na dodatek „nobilitował” je i spopularyzował przy pomocy gatunku filmowego, który w Polsce niewielu reżyserów uprawia z powodzeniem – komedii.
"U Pana Boga za piecem" (1998) to nie pierwsza komedia w karierze Jacka Bromskiego (wcześniej były: "Sztuka kochania" oraz "Dzieci i ryby"), ale pierwsza, która przyniosła mu aż potrójny sukces – u widzów, krytyki i na festiwalach.

Na potrzeby filmu reżyser adaptował scenariusz Tadeusza Chmielewskiego; zmienił m.in. miejsce akcji i charakterystykę bohaterów. Jak się okazało – słusznie. Sama historia zaczyna się jak w kryminale: przybywająca do Polski zza Buga drobna handlarka zostaje napadnięta i obrabowana przez rekieterów. Zatrzymuje się w przygranicznym miasteczku Królowy Most i tam stara się o odzyskanie utraconych pieniędzy. Przy okazji – i to już jest inna bajka – poznaje mechanizmy rządzące lokalną społecznością oraz problemy i mentalność mieszkańców. A my śmiejemy się z podstawionego im krzywego zwierciadła.


"U Pana Boga za piecem", fot. arch własne

"U Pana Boga za piecem" w mikroskali odzwierciedla życie w okresie transformacji, pokazuje jej absurdy i śmiesznostki. Podlaska prowincja z jej megalomanią, szowinizmem, nepotyzmem, hipokryzją stała się polem do dokumentowania zderzeń tradycji i nowoczesności. Jak pisał Tadeusz Lubelski: „Autorzy nie odwrócili się od plag trapiących ludzi końca wieku: od poczucia zagrożenia, rządów mafii i pieniądza, od klęsk bezrobocia, upadku Dekalogu i wynaturzeń demokracji (…). Oglądamy wszystkie te plagi, tyle że – jak w bajce – ujarzmione, podporządkowane dobrym ludziom, którzy zdołali nad nimi zapanować”.

Stąd też sukces filmu Bromskiego – z wnikliwej obserwacji polskich przemian i „dobrodusznego” sposobu opowiadania. A także z błyskotliwych dialogów i ryzyka – zaskakujących decyzji obsadowych, postawienia na „nowe twarze”. Czołowe role reżyser powierzył – poza Irą Łacziną ze słynnego  moskiewskiego Teatru na Tagance – aktorom białostockiego… Teatru Lalek. Krzysztof Dzierma (ksiądz), Mieczysław Fiodorow (burmistrz), Andrzej Zaborski (komendant policji) i inni, sprawdzili się; wnieśli do filmu autentyzm, świeżość i naturalność; zyskali popularność i sympatię u widzów.

Zdjęcia do filmu powstawały tam, gdzie toczyła się jego akcja – na Podlasiu, m.in. w Sokółce, Supraślu, Tykocinie, Królowym Moście. Tyle że ten ostatni, to w rzeczywistości tylko kilka przydrożnych chałup, a na filmowy składały się zdjęcia wykonywane w pięciu różnych miejscowościach. To oszustwo filmowe dzisiaj jest pretekstem do eskapad śladem "U Pana Boga za piecem". I nie tylko „za piecem”, albowiem dziewięć lat po nim powstało "U Pana Boga w ogródku" (2007) – film i serial telewizyjny, którego popularność prześcignęła pierwowzór. To z kolei sprawiło, że w roku 2009 Bromski zrealizował kolejny sequel – "U Pana Boga za miedzą". Wprowadził na ekran nowych, także „obcych” bohaterów (i aktorów), podpatrzył nowe problemy (i wybory), ale mieszkańcom  Królowego Mostu nie pozwolił na pełną „modernizację”. „Naturę” też zostawił w spokoju.

"U Pana Boga w ogródku", fot. Vision
 
Okazało się, że wykreowany przez Bromskiego pogodny, sielsko-anielski, a zarazem nieco nostalgiczny, ale nie wolny od dramatów świat ma w sobie niepowtarzalny czar i magię, odpowiada na potrzeby i tęsknoty masowej widowni. I – co ciekawe – nie jest traktowany jako „czysta komercja”. Mocno utkwił w masowej świadomości. I wciąż działa. Inspiruje m.in. wspomniany set jetting – coraz modniejsze w Polsce wędrówki szklakiem filmów i seriali. Na jednym z portali krajoznawczo-turystycznych znalazłem wpis: „Gdyby nie Jacek Bromski, nie dowiedziałbym się, że istnieją w Polsce tak wspaniałe miejsca”. Na innym polecana trasa: „Targ w Białymstoku, szosa do Bobrowników, kościół w Sokółce, cerkiew i domki drewniane w Wierzchlesiu, rynek w Supraślu – kręcono tam zdjęcia do Pana Boga… Ale – uwaga: za zakrętem w Królowym Moście czai się policja z radarem”… Tak było w filmie! A jak jest naprawdę?

Stanisław Zawiśliński
Magazyn Filmowy SFP 35/2014
  23.09.2014
fot. arch własne
"Matka Królów". Wyboista droga do… kanonu
Złote czasy polskiego kina
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll