PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Osjan, zespół utworzony przez Jacka Ostaszewskiego, Marka Jackowskiego i Tomasza Hołuja jesienią 1971 roku, to dla mnie jedna z najważniejszych formacji muzycznych.
Dźwięki „Księgi deszczu”, które usłyszałem w Piwnicy pod Baranami grubo po północy, już po spektaklu trupy Piotra Skrzyneckiego, gdy większość słuchaczy schroniła się w barze, brzmią mi często w uszach do dnia dzisiejszego. I elementy ciszy między dźwiękami, nie mniej ważne, wszak cisza potrafi nieraz krzyczeć – jak śpiewali kiedyś bracia Andrzej i Jacek Zielińscy, również bywalcy krakowskiego kabaretu.

Wiele razy byłem na koncertach – a właściwie muzycznych spektaklach – Osjana, granych w różnych konfiguracjach personalnych, m.in. z Milo Kurtisem, Radosławem Nowakowskim, Wojciechem Waglewskim, Jorgosem Skoliasem i Antymosem Apostolisem. Szczególnie w pamięci utkwiły mi dwa: we wrocławskim Pałacyku, gdzie trafiłem podczas wojskowej przepustki w mundurze podchorążego i z butelką wina za pazuchą (dość egzotyczny to musiał być widok na pełnym skupienia muzycznym misterium), oraz w krakowskich Krzysztoforach, gdzie w ramach Zaduszek Jazzowych zespół grał ze słynnym amerykańskim trębaczem Donem Cherrym (słynne wykonanie „Malinye” z fantastycznym wokalem Ostaszewskiego).    

Jacek Ostaszewski zaczynał jako kontrabasista w krakowskim zespole Jazz Darings, gdzie grał m.in. z Tomaszem Stańką i Adamem Makowiczem. Blisko współpracował z Krzysztofem Komedą, który często gościł w Piwnicy pod Baranami. Był wziętym kontrabasistą, czego dowodem wiele znakomitych płyt z pamiętnej serii „Polish Jazz”, m.in.: „Andrzej Trzaskowski Quintet” (1965), „Heart” Tria Włodzimierza Nahornego (1967) czy „Ten + Eight” Kwintetu Andrzeja Kurylewicza (1968). W 1969 roku związał się z Markiem Grechutą i jego Anawą, gdzie grał nie tylko na kontrabasie, ale i na flecie (pamiętne solo w „Korowodzie”). Tam spotkał się z gitarzystą Markiem Jackowskim, z którym dwa lata później utworzyli Osjan. 

Jako kompozytor muzyki filmowej Ostaszewski zadebiutował partyturą do "Młyna" (1971) Mirosława Kijowicza. Wcześniej do jego animacji muzykę pisali Krzysztof Komeda i Tomasz Stańko. Ostaszewski szybko znalazł wspólny język z Kijowiczem, czego dowodem znakomite ścieżki dźwiękowe do jego kolejnych przypowiastek filozoficznych: "Magnolii" (1972) i "Różdżki" (1976). Fantastycznie ilustrował, a właściwie nie tylko ilustrował, a prowadził wręcz – wspólnie z plastyką – narrację w malarskich animacjach Witolda Giersza ("Pożar", 1975) i Piotra Szpakowicza ("Róża", 1973; "Mimoza", 1973; "Jemioła", 1973; "Dwoje", 1975; "Nadzieja", 1980). Z filmowych fabuł warto wspomnieć m.in.:  "Światło odbite" (1989) Andrzeja Titkowa, "Enaka" (1992) Sławomira Idziaka, "Polską śmierć" (1994) Waldemara Krzystka, serial Janusza Zaorskiego"Punkt widzenia" (1980) oraz "Trzy kolory. Niebieski" (1993) Krzysztofa Kieślowskiego, gdzie pojawił się na chwilę w kadrze, wykonując na flecie przepiękną muzykę Zbigniewa Preisnera. W teatrze znalazł bratnią duszę w osobie Krystiana Lupy, tworząc partytury do jego najlepszych spektakli, m.in.: „Kalkwerku” (1992), „Lunatyków” (1995) oraz „Mistrza i Małgorzaty” (2002).

W wywiadzie dla pisma „Teatr”, na pytanie Daniela Cichego o wolność w sztuce, Ostaszewski odpowiedział: „Wolność bez ograniczeń nic nie znaczy. Takie też musi być podejście kompozytora. Materiał muzyczny nas ogranicza, ale jeśli czujemy się w nim swobodnie, jesteśmy wolni. Wolność jest więc bardziej stanem umysłu niż konkretnym uwarunkowaniem. Język tworzy dychotomię, ale w życiu może współistnieć jedno i drugie. Umieć znaleźć się wśród reguł bez poczucia, że jesteśmy związani gorsetem zasad, to cała sztuka. A z chwilą, gdy czujemy, że ów gorset jest zbyt ciasny, jak awangardowi twórcy, musimy coś przełamywać. Naturalnie – tworząc nowe reguły”.


Jerzy Armata
Magazyn Filmowy SFP 34/2014
  24.07.2014
fot. Lesław Saga/East News
Złote czasy polskiego kina
Co by było, gdyby.... O "Przypadku"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll