PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Zmarł Jerzy Płażewski, nasz wspaniały Kolega, nestor naszego zawodu. Miał 90 lat. Sztuka filmowa była zawsze jego pasją. Bez Niego polski krajobraz filmowy będzie inny. Bo ten starszy pan po prostu zawsze był. Wierny kinu, wierny swojemu zawodowi, przekonany, że sztuka może zmieniać świat na lepszy.

Urodził się 27 sierpnia 1924 roku w Siedlcach. W czasie II wojny światowej był redaktorem naczelnym pisma „Młody Nurt” (1942-1944). W 1950 roku skończył studia w Szkole Głównej Planowania i Statystyki. Już wtedy publikował recenzje filmowe m.in. w „Odrodzeniu”. Od 1949 roku pracował w tygodniku „Film”, publikował też recenzje w „Życiu literackim”. Od 1952 do 1956 był kierownikiem działu filmowego w „Przeglądzie Tygodniowym”, a w latach 1956-1957 kierował miesięcznikiem „Film na Świecie”. Od 1968 był szefem działu zagranicznego miesięcznika „Kino”. Aż do ostatnich swoich dni był też członkiem redakcji tego pisma.


Na jego „Języku filmu” wychowało się kilka pokoleń realizatorów. Ale był też autorem wielu innych pozycji: „Fotografowanie nie jest trudne” (1951), „Szkice filmowe” (1952), „Filmy, które pamiętamy” (1956), „Filmowcy radzieccy i ich dorobek” (1957), „Mała historia filmu w ilustracjach” (1957), „Historia filmu dla każdego” (1968), „200 filmów tworzy historię najnowszą kina” (1973), „Historia filmu francuskiego: 1895-1989 (1980). Tę ostatnią pracę uzupełnił potem w drugim wydaniu aż do 2003 roku.


Tyle można wyczytać w suchym życiorysie Jerzego Płażewskiego. Ale za tymi datami i tytułami gazet jest życie pełne filmów. I olbrzymia wiedza na temat kina. Mało kto już dzisiaj taką ma. Kino było dla niego czymś w rodzaju świątyni. Nie przypominam sobie, by rozmawiał o polityce czy spadkach na giełdzie, w jego świecie zawsze królowała sztuka.

 


 

Fot. Kuba Kiljan / SFP
 


Jerzy Płażewski przez kilkadziesiąt lat jeździł na festiwale w Cannes, Berlinie, Wenecji, San Sebastian, Moskwie, Acapulco, Locarno, Karlowych Warach, Mannheim, Mar del Plata, Gdyni, Krakowie. Cieszył się ogromnym szacunkiem wśród zagranicznych kolegów-dziennikarzy i dyrektorów festiwali. W Cannes był jedynym krytykiem, który miał prestiżową, białą akredytację, zarezerwowaną dla garstki najbardziej szanowanych gości. W swoim szarym garniturze siadał zawsze blisko ekranu. W ostatnich latach zawsze towarzyszyła mu żona. Opiekowała się nim, z nią czuł się pewniej. Był w Cannes jeszcze przed rokiem. W tym roku zrezygnował, czuł się słabo.


Ale niemal do ostatnich tygodni bywał na pokazach filmowych. Zawsze oglądał setki filmów. Kiedy spotykałam go na canneńskim Croisette czy na berlińskim Potsdamer Platz pytał: „Pani Basiu, ile pani już dzisiaj filmów widziała?”. Odpowiadałam: „Dwa, panie Jerzy”. „A, to ja już idę na czwarty” – odpowiadał. Bo wszystko go ciekawiło, chciał wywieźć z festiwali jak najwięcej wrażeń. Pamiętam, kiedyś w Cannes przewrócił się i potłukł, trafił do szpitala. Tam przeszedł badania, a następnego dnia rano poprosił, by karetka odwiozła go prosto do Pałacu Festiwalowego. O godzinie 8.30 zasiadł, jak zawsze, przed ekranem. W czasie seansów zapisywał w kajeciku, drobnym maczkiem, swoje uwagi. I to nie były streszczenia filmów. Opisywał jakiś szczegół obrazu, czasem dialog – to, co mogłoby umknąć potem z pamięci, a co składa się na filmowe dzieło. I co było zadziwiające? Pan Jerzy szedł z duchem czasu. Nie szukał w kinie wyłącznie filmów zrealizowanych przez mistrzów, lubił oglądać debiuty, odkrywać nieznanych twórców. Potrafił zachwycić się obrazem eksperymentalnym. Nie pozostał przy kinie, które opisywał w „Języku filmu”. Doceniał współczesne próby poszukiwania języka filmowego. Czasem zaskakiwał wręcz swoją otwartością na nowoczesność, swoją duchową młodością.


Pan Jerzy był doktorem filozofii, a wiele osób i tak zwracało się do niego: „Panie profesorze...”. Ale nie był typem naukowca. Pisał o swoich fascynacjach i rozczarowaniach językiem zrozumiałym dla wszystkich.


Był człowiekiem ogromnie czynnym. W 1960 założył w Warszawie Kino Dobrych Filmów Wiedza i kierował nim do 1985 roku. W tym kinie wychowało się kilka pokoleń kinomanów. W czasach, kiedy nie było jeszcze archiwów i wypożyczalni internetowych, tam właśnie można było na dużym ekranie obejrzeć dzieła mistrzów. "Obywatela Kane’a", wczesne filmy Bergmana czy Felliniego, niełatwo dostępnych Amerykanów.


Jerzy Płażewski był człowiekiem niezwykle życzliwym. Pomagał młodszym kolegom, był członkiem zarządu Koła Piśmiennictwa przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich, przez wiele lat próbował doradzać, jak promować polskie filmy na zagranicznych festiwalach, prowadził akcję, której celem była promocja książek filmowych wydawanych na całym świecie. I jeszcze coś: On naprawdę kochał kino.


Panie Jerzy, mam nadzieję, że tam, gdzie Pan teraz jest, pokazują pasjonujące filmy.
Barbara Hollender
Magazyn Filmowy SFP, 49/2015
  31.01.2016
fot. Kuba Kiljan / SFP
Nowe towarzystwo filmoznawczo-medioznawcze – co o nim wiemy?
Kawiarnia Ziemiańska
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll