PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
W Polsce wydaje się ponad 200 książek filmowych rocznie. Trudno uwierzyć, że wśród nich tylko dwie-trzy to pozycje typowo branżowe, skierowane do profesjonalistów, poradniki lub podręczniki.
Polskie piśmiennictwo filmowe kojarzy się przede wszystkim z bogatą tradycją filmoznawczą, zainicjowaną myślą wybitnego teoretyka Karola Irzykowskiego. Czy to czynnik historyczny, czy efekt sposobu kształcenia w dziedzinie nauk filmowych - w każdym razie książka branżowa jest w tej chwili dobrem tyleż rzadkim, co pożądanym. Wydawnictwa z tego nurtu można podzielić, w największym uproszczeniu, na podręczniki praktyczne i na analizy przekrojowe. Tych pierwszych jest zdecydowanie więcej w ostatnich latach, głównie, ale nie tylko, za sprawą Wydawnictwa Wojciech Marzec.

Cierpliwe oko profesorów

Wbrew pozorom, w okresie PRL-u istniał i miał się całkiem dobrze kanon podręcznika filmowego, głównie za sprawą Wydawnictw Artystycznych i Filmowych, które dbały zarówno o filmowca amatora, jak i profesjonalistę. Dorobek WAiF zasługuje pod tym względem na pamięć i szacunek, choć zapewne część z tych podręczników ma już dzisiaj walor głównie archiwalny. Książki Ryszarda Kreysera (np. „Film amatorski bez błędów”, 1975), Macieja Sieńskiego(„Filmowe zdjęcia trickowe”, 1966), Kazimierza Konrada („Światło w filmie”, 1983), Jana Jacoby'ego („Reżyseria filmu amatorskiego”, 1971), wypełniały półki w domach i bibliotekach. W dorobku tym zwraca uwagę imponująca liczba poradników dla filmowców i fotografów nieprofesjonalnych – jedną z kilkudziesięciu książek o tej tematyce miał na pewno każdy pasjonat sztuki audiowizualnej.  Najjaśniejszą gwiazdą wydawniczego wolumenu WAiF jest słynna książka Kazimierza Karabasza „Cierpliwe oko” (1979), klasyka gatunku i biblia polskiego dokumentu, zapis filozofii i estetyki artysty, która wpłynęła na całe pokolenia polskich twórców.

W 2006 roku WAiF powrócił do tradycji podręczników sygnowanych przez wybitne autorytety, wydając przy wsparciu Stowarzyszenia Filmowców Polskich i świeżo powstałego Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, znakomitą książkę dwóch wybitnych operatorów: Bogdana Dziworskiego i Jerzego Łukaszewicza. Hitem było wydanie kolejnej książki Macieja Karpińskiego na temat pisania scenariusza –  „Niedoskonałe odbicie. Warsztat scenarzysty filmowego”. Z książek Karpińskiego (wcześniej np.: „Niedoskonałe odbicie. O sztuce pisania scenariusza filmowego”, 1995) uczyły się dziesiątki polskich scenarzystów. Świetnie napisane, zorientowane praktycznie, były jedynymi wydawnictwami na ten temat do czasu wydania w 1999 roku klasyka gatunku – „Przygód scenarzysty” Williama Goldmana, wielokrotnie zresztą przez polskiego autora przywoływanego. Błyskawiczne znikanie z rynku tych pozycji było skromną zapowiedzią przyszłej popularności Wydawnictwa Wojciech Marzec.




W dziedzinie książki analitycznej, branżowej, w specjalizacji produkcyjno-ekonomicznej, sytuacja była prostsza. Tu liczyło się jedno nazwisko, jedna gwiazda. Profesor Edward Zajiček okazał się konsekwentnym outsiderem. Z zawodu kierownik produkcji, jeden z twórców powojennej kinematografii, umiejętnie łączy pasję literata, zawodowcy i genialnego archiwisty.
 
Chociaż o najsłynniejszej książce Zajička, „Poza ekranem”, Krzysztof Teodor Toeplitz napisał, że „czyta się to jak powieść. Niekoniecznie o ekonomii filmu. Raczej o ludziach”, w istocie jest to jedyny w Polsce zapis ekonomicznej historii polskiej kinematografii. Strach pomyśleć, jak dzisiaj wyglądałaby wiedza o historii polskiego kina, gdyby nie publicystyczna i archiwistyczna wytrwałość autora. Dzięki niemu znamy dokładne dzieje (także personalne) Zespołów Filmowych, dysponujemy danymi o liczbie kin i widzów, znamy stawki wynagrodzeń, a także śledzimy wszystkie zmiany prawne i – częstsze – instytucjonalne w polskiej kinematografii. Pierwsze wydanie książki ukazało się w 1992 roku. 16 lat później profesor wrócił do swojej książki, uzupełniając ją o dwa rozdziały i wydając siłami Wydawnictwa Montevideo (kierowanego przez kierownika produkcji i autora Michała J. Zabłockiego) oraz Stowarzyszenia Filmowców Polskich.

„Poza ekranem. Kinematografia polska w latach 1896–2005” to najbardziej znana książka profesora z jego dorobku. A jest on bogaty, obejmuje takie tytuły jak: „Polska produkcja filmowa: problemy rentowności” (1980), „Podstawy ekonomiki pracy w produkcji filmowej” (1983), „Zarys historii gospodarczej kinematografii polskiej: Kinematografia wolnorynkowa w latach 1896-1939” (Tom 1, 2008), „Praca i film. Problemy ekonomiki pracy w produkcji filmowej” (dwa tomy, 1997). Anna Zarychta z Wydawnictwa Szkoły Filmowej w Łodzi zapowiada wznowienie „Zarysu…”, wiadomo także, że profesor kontynuuje prace nad kolejną książką na temat ekonomicznej historii kina.

Wznowienie „Poza ekranem”, dofinansowane już ze środków PISF, zapowiadało nowy dialog w myśli filmowej – dyskurs ekonomiczny, branżowy, odbywający się pomiędzy profesjonalistami rynku filmowego, zawodowcami, ale także – zewnętrznymi obserwatorami. Profesor Zajiček symbolicznie zakończył „akcję” swojej opowieści na założeniu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i powołaniu Agnieszki Odorowicz na stanowisko dyrektora.

Poza ekranem, poza scenariuszem

„Trudno dziś przewidzieć, czy ustawa automatycznie zaowocuje podniesieniem jakości filmów i wzmocni rodzimy przemysł filmowy. Pewne jest natomiast, że po wejściu jej w życie na twórcach spocznie większa niż dotąd odpowiedzialność za sposób wykorzystania publicznych środków” – pisała Ewa Gębicka, badaczka z Uniwersytetu Śląskiego, która w 2006 roku wydała tam książkę „Między państwowym mecenatem a rynkiem. Polska kinematografia po 1989 roku w kontekście transformacji ustrojowej”. Ta cenna, choć mało rozpowszechniona pozycja, zawierająca niebywałą wręcz liczbę przywołanych źródeł prasowych i dokumentów źródłowych podsumowuje trudny czas transformacji, pozostawiając otwarte pytania na przyszłość.

Okres graniczny, lata 2005-2006, to także czas debiutu rynkowego najbardziej aktywnego wydawcy książek filmowych – Wydawnictwa Wojciech Marzec. Firma wydaje dzisiaj pięć-sześć książek rocznie, bo też grono czytelników jest ograniczone. Wśród nich jest grupa około 700 osób, które kupują wszystko, co ukazuje się na nakładem tego wydawcy. To duży sukces, zważywszy na stosunkowo krótką karierę firmy.



A zaczęła się ona od książki „Jak napisać scenariusz filmowy” (Robin U. Russin, William Missouri Downs, 2005), która po dwóch tygodniach sprzedaży znalazł się na szczycie listy bestsellerów Empiku. Wydawca przyznaje, że do sięgnięcia po bestseller Russina i Downsa skłonił go fakt, że przez kilkanaście lat nie mógł kupić na własne potrzeby podręcznika pisania scenariusza. Początkowo ani dystrybutorzy, ani księgarze nie wierzyli w sukces książki. Debiutujący wydawca zwrócił się więc do branży filmowej – między innymi do Juliusza Machulskiego, który wystawił książce entuzjastyczną recenzję. Wydawca rozumiał, że należy ofertę skierować do profesjonalistów, a że wierzył w wartość podręcznika, szybko przekonał się, że była to strategia słuszna. 

Sukces książki zaskoczył wszystkich. Wojciech Marzec trafił na dobry moment w kinematografii. Był rok 2005, powstał Polski Instytut Sztuki Filmowej, otworzyły się i rozwinęły kanały informacji środowiskowej. To właśnie na ten czas przypada gwałtowny rozwój szkoleń i studiów z zakresu scenariopisarstwa, a także konsolidacja środowiska scenarzystów. Nawet to jednak nie tłumaczy, dlaczego do dzisiaj w ośmiu nakładach sprzedano 30 tys. egzemplarzy książki. Nie ma tylu scenarzystów, ba, nie ma nawet tylu filmowców. „Często widzę moją książkę u kogoś na półce. I słyszę: kupiłem twoją książkę, bo może kiedyś będę chciał zostać scenarzystą. Chcę ją mieć na wszelki wypadek” – mówi Wojciech Marzec. I dodaje: „Doświadczenie to wyklarowało u mnie myśl, że nie ma na rynku książek, które mają uczyć filmu. Postanowiłem więc wynajdować na międzynarodowym rynku pozycje z głównych nurtów wiedzy, jak reżyseria, montaż, dźwięk, produkcja. Pierwszą książkę wybrałem intuicyjnie, ale kolejne wybory były już składową kilku czynników. Rozmawiałem z polskimi filmowcami, którzy znali i czytali literaturę obcojęzyczną, penetrowałem rynek amerykański. Wydawcy amerykańscy weryfikowali te wybory, wskazując często pozycje sprawdzone, o określonej renomie i dobrych wynikach sprzedaży”.

W ten sposób doszło do wydania „Gramatyki języka filmowego” Daniela Arijona. To klasyczna książka filmowa, niezwykle popularna na świecie i - co ciekawe - znana także w Polsce. Wiele lat temu w broszurowej formie wydała ją łódzka Szkoła Filmowa. Książka rozeszła się natychmiast.

„Format scenariusza filmowego” Martina Schabenbecka, scenarzysty polskiego pochodzenia mieszkającego w Niemczech, powstał na zamówienie wydawnictwa. Projekt budził sprzeczne uczucia. Dojrzali scenarzyści raczej odrzucali ideę formatu scenariusza, ale młodsi autorzy byli znacznie bardziej otwarci - uważali, że ta wiedza jest konieczna. Podobnie jak ci, którzy pracowali na rynku amerykańskim. Dzisiaj coraz częściej zasady formatowania są mile widziane. Książkę czytają ci, którzy piszą scenariusze, np. na konkursy czy według innych ściśle określonych reguł, albo ci, którzy scenariusze czytają i oceniają.

„Film dokumentalny” Sheili Curran Bernard to w istocie podręcznik reżyserii dokumentu. Zanim polscy autorzy zaczęli dla Wydawnictwa sami pisać książki, współpracowali z nim jako tłumacze. Jak zauważa wydawca, istotna była ich wiedza merytoryczna, specjalistyczna. Dlatego na przykład autorem przekładu „Filmu dokumentalnego” jest Michał Bukojemski.



Zespoły wiecznie żywe


„Zależało mi, żeby każda z naszych książek była rodzajem wzorca w danej dziedzinie: montażu, reżyserii, produkcji filmowej. Okazało się, że na te wzorce jest zapotrzebowanie” – mówi Wojciech Marzec. „Od początku także przyświecała nam intencja, żeby zdobyć polskich autorów, zachęcić ich do tego szczególnego rodzaju literatury. Wcześniej jednak trzeba było wyrobić sobie markę i wśród autorów, i wśród czytelników”. „Sztuka produkcji filmowej” jest bowiem książką ciekawą, ale jednak zorientowaną na rynek amerykański. Jej odbiorca niekoniecznie musi pracować w branży, ukazuje ona bowiem produkcję filmową jako zintegrowany system czy - wedle tytułu - rodzaj sztuki. Część szczegółowych rozwiązań praktycznych i opisanych w niej realiów, rozmija się z polską rzeczywistością. „Nie wszystkie teorie amerykańskie da się przełożyć na rynek polski, teraz czas na teorie polskie. Książka polskiego autora wydaje się czytelnikowi bardziej dostępna i zrozumiała. Osadzona jest w polskich realiach, jest łatwiejsza do konfrontacji myślowej i tańsza. Łatwiej ją kupić, szybciej ją się zrozumie i jest bliższa sercu” – wyjaśnia wydawca. Krokiem dalej jest już własna, krajowa „Organizacja produkcji filmu fabularnego w Polsce” Michała J. Zabłockiego, o której pisaliśmy ostatnio kilkakrotnie.

Nakładem wydawnictwa ukazała się także „Reżyseria filmu reklamowego” Katarzyny i Nono Dragoviców. A w listopadzie 2013 roku – szeroko prezentowana na łamach „Magazynu” – „Scenografia” Allana Starskiego. „Dzisiaj przychodzi do mnie wielu autorów, głównie z pomysłami, rzadziej – z książkami. Cieszą mnie propozycje bardziej wyspecjalizowane. Takie jak książka o zawodzie sekretarki planu” – mówi Wojciech Marzec. - „Są na rynku międzynarodowym książki o kręceniu horrorów, o produkcji i pisaniu sitcomów. Teraz, kiedy solidny background został zapewniony,  można o nich pomyśleć. Chciałbym jednak, żeby każda książka była niekwestionowanym wzorcem. Proszę polskich autorów, by tak opracowali książkę, żeby przez kilka lat zachowywała standard wzorca, była pełna i uniwersalna”.

Szansę na status wzorca mają dwie ostatnie książki wydawnictwa, czyli „Scenografia” i „Organizacja produkcji filmu fabularnego w Polsce”. Propozycje te padły na podatny grunt. Michał J. Zabłocki zwraca uwagę na dramatyczny wręcz brak na rynku podręczników, leksykonów i informatorów związane z techniką i technologią produkcji filmowo-telewizyjnej oraz metodami realizacji form audiowizualnych do tzw. nowych mediów. Coraz więcej jest książek o pisaniu i formatowaniu scenariuszy, natomiast nie ma wydawnictw poświęconych zarządzaniu, ekonomii i finansowaniu produkcji, nie mówiąc o instruktażu dla producentów i  innych zawodów z uwzględnieniem polskich uwarunkowań. „Dominują na rynku pozycje filmoznawcze. Niekiedy są to przeredagowane doktoraty, felietony krytyczne lub eseje związane z zagadnieniami przyczynkowymi, natomiast jest brak instrukcji obsługi sprzętu zdjęciowego, oprogramowania, opisu nowych wynalazków i praktycznych porad dla wchodzących do branży” – mówi autor „Organizacji…”. - „Zachwyca mnie bogactwo tego typu wydawnictw u Anglosasów (np. Focal Press), ale należy pamiętać, że ich pozycje trafiają na rynek światowy i są pisane z myślą o rozwiniętym przemyśle medialnym. Niektóre z nich, te o charakterze ogólnym – na ogół ze sporym opóźnieniem – są tłumaczone na język polski, czym konsekwentnie zajmuje się np. wydawnictwo Wojciech Marzec”.

Ale nie tylko – warto tu przywołać wydaną nakładem Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych „Sztukę koprodukcji” Pera Neumanna i Charlotte Appelgren, cenny podręcznik każdego producenta, który zdecyduje się działać na niespokojnym międzynarodowym rynku.

Michał Zabłocki, który sam wiele lat prowadził działalność wydawniczą, wspomina, że hitami Montevideo były dwa podręczniki: „ABC kosztów przedsiębiorstwa telewizyjnego” Romana Kotapskiego i  „Technologia produkcji komputerowych efektów specjalnych w polskiej kinematografii” Bogumiła Jochymczyka. A także wszechobecny, siedmiokrotnie aktualizowany informator teleadresowy „Kinematografia, telewizja i wideo w Polsce”. „Gdy sam zająłem się czymś innym, niestety żadna z osób, do których się zwróciłem, nie była zainteresowana wznowieniem tych pozycji. A Internet nie jest, przynajmniej dla mnie, wiarygodnym źródłem jakichkolwiek informacji o charakterze źródłowym i naukowym, popartym wiedzą i doświadczeniem autorów haseł. Likwidowane są zakładki poradnikowe na popularnych filmowych portalach, a nawet Wikipedia wypada blado, jeśli chodzi o filmową technikę i technologię produkcji. Z czasopiśmiennictwa w tej dziedzinie zostały na rynku wyłącznie dwa kwartalniki: <FilmPRO> oraz <Film&TV Kamera>” – mówi Zabłocki.
 

Nowe nazwiska i duch Zespołów


Skromne Wydawnictwo Szkoły Filmowej w Łodzi również krok po kroku stara się wypełniać lukę rynkową. Studenci reżyserii korzystają z „Inscenizacji filmowej. Podręcznika reżyserii (cz. 1)” Witolda Szymczyka i „Przewodnika dokumentalisty” Grażyny Kędzielawskiej. Również nakładem Wydawnictwa PWSFTviT ukazała się głośna książka Jacka Bławuta „Bohater w filmie dokumentalnym. Koncepcja autorska”. Co prawda nie jest to klasyczny poradnik, ale można włączyć go w tradycję książek mistrzów – nauczycieli młodszego pokolenia, a z pewnością - zaliczyć do najbardziej znanych książek filmowych ostatnich lat. Z kolei jedną z najciekawszych książek w dorobku Szkoły jest ubiegłoroczny „Restart zespołów filmowych” pod redakcją Marcina Adamczaka, Piotra Mareckiego i Michała Malatyńskiego, próba zdefiniowania współczesnej tradycji Zespołów Filmowych w europejskim kinie, w tym w Polsce, Czechach i na Węgrzech oraz w Danii.

  Jeden z trójki autorów książki, Marcin Adamczak z UAM, w 2010 roku wydał nakładem wydawnictwa słowo/obraz terytoria swój znakomity doktorat pod literackim tytułem „Globalne Hollywood. Filmowa Europa i polskie kino po 1989 roku”. To jedyna polska książka na temat współczesnego przemysłu filmowego w Europie, w Polsce i w Stanach Zjednoczonych, dająca jasną odpowiedź na pytanie o kondycję kina Starego Kontynentu w starciu z Hollywood. To także pierwsze „źródło zwarte”, które opisuje walkę o polską Ustawę o kinematografii i przytacza dyskurs publiczny jej towarzyszący. Trudno zrozumieć, dlaczego gdański wydawca tego wyjątkowego doktoratu nie zatroszczył się, by wypromować książkę w środowisku filmowym.

Niespodziewanie cennym źródłem wiedzy branżowej okazują się jubileuszowe publikacje producentów filmowych. Świetnie wydane, okraszone wewnętrzną, unikatową wiedzą i bardzo często wyjątkowymi zdjęciami, wypełniają lukę na rynku wydawniczym. Cenionym wydawcą tego typu publikacji jest Fundacja „Kino”. Wydawca miesięcznika „Kino” prowadził wydanie monografii Studia Filmowego „Zebra” pióra Konrada J. Zarębskiego, Studia Filmowego „Oko” Anny Wróblewskiej; dziennikarze „Kina” pracowali także nad wydaniem monografii „Chełmska 21”. Antoni Bańkowski i Sławomir Grabowski w latach 90. wydali monografię Se-ma-fora, a inny tandem twórczy: Barbara Hollender i Zofia Turowska już w 2000 roku nakładem oficyny Prószyński i Spółka wydał książkę „Zespół <TOR>”. Stanisław Zawiśliński był z kolei autorem i wydawcą pięknej „Księgi Kadru” . Swoje monografie mają zarówno Wytwórnia Filmów Fabularnych w Łodzi, TV Studio Filmów Animowanych w Poznaniu, jak i Wytwórnia Filmów Oświatowych w Łodzi, a Studio Filmów Rysunkowych zadbało o ilustrowany katalog swoich dzieł. Wszystkie te pozycje pomagają uzupełnić obraz polskiej branży filmowej, podobnie jak jubileuszowe publikacje SFP („Filmowcy. Polskie kino według jego twórców” oraz „Stowarzyszenie Filmowców Polskich”).

Podręcznik dla profesjonalistów


Polski czytelnik jest specyficzny. Wojciech Marzec ujawnia zaskakujące wnioski z obserwacji swoich klientów. „Podręcznik dla aktorów: technika improwizacji dla profesjonalnych aktorów filmowych, teatralnych i telewizyjnych” Stephena Booka tylko pozornie jest przydługi. W Stanach funkcjonują powszechnie tytuły typu: „wprowadzenie”, „podręcznik dla studentów i uczniów”, „podręcznik dla amatorów”. Na polskim rynku takie tytuły się nie sprzedają. Chcemy czytać książki dla profesjonalistów, z najwyższej półki. Choć jest jeden wyjątek – „Filmowanie dla młodych”, które łamie ten stereotyp i świetnie się sprzedaje. Na jej podstawie początkujący filmowcy, także amatorzy, mogą zrobić film np. za pomocą telefonu komórkowego czy domowej kamery. „Ale już nie kupi jej czterdziestolatek, który jedzie na wakacje do Egiptu i chce zrobić sobie film pamiątkowy na przyzwoitym poziomie. Polak poszukuje tytułu ścisłego, dosłownego, dlatego czasem nasze tak wyglądają” – wyjaśnia wydawca.

"Nadal czeka na autora lub autorów cykl handbooków przydatnych bardziej na planie niż w czytelni biblioteki. Pomimo istnienia w Polsce wielu uczelni filmowych i sporej kadry utytułowanych wykładowców, wydaje się, że większość z nich nie tylko nie czuje potrzeby przekazania swojej wiedzy, ale – i tu mam straszne podejrzenie – być może przyczyną tej zapaści jest brak umiejętności pisarskich oraz zapewne brak grantów na tego typu wydawnictwa” – mówi Michał J. Zabłocki. - „Znajdują się środki na kolejne albumy fotograficzne i rocznicowe publikacje, natomiast nie ma animatorów wydawnictw fachowych”.

Wtóruje mu Anna Zarychta ze Szkoły Filmowej: „Brakuje publikacji opisujących najnowsze przykłady produkcji filmowej, także seriali telewizyjnych doby tzw. telewizji jakościowej i platform internetowych, książek o obliczach produkcji filmowej w dobie nowych mediów, np. o transmedialności czy mechanizmach rynkowych towarzyszących konwergencji mediów. To nowe, istotne wyzwania dla produkcji”.

„Aby uniknąć zarzutu skrajnego malkontenctwa zapowiadam więc własną pozycję: <101 filmowych problemów, o których zapomniano ci powiedzieć w szkole filmowej> – mówi Michał J. Zabłocki. Profesor Zajiček kontynuuje prace nad historią gospodarczą kinematografii, podczas gdy Szkoła Filmowa przygotowuje wznowienie jego książki. PWSFTviT wydała właśnie w formie książkowej dorobek konferencji zorganizowanej w 2013 roku przez Wydział Organizacji Sztuki Filmowej - „Idea zespołu filmowego. Historia i nowe wyzwania”.  Wkrótce na rynku pojawi się podręcznik profesor Jolanty Lemann „Reżyseria polskiego filmu dokumentalnego”. Lada moment ukaże się także nakładem Fundacji „Kino” monografia „Polski film dla dzieci i młodzieży” autorstwa redaktorów „Magazynu”, z obszerną częścią na temat produkcji. Mimo tak imponujących planów wydawniczych, białych plam jest wciąż bardzo wiele, więc należy się spodziewać, że w najbliższym czasie właśnie ten nurt piśmiennictwa filmowego będzie przeżywać swój renesans.


 Mikołaj Zacharow / Szkoła Filmowa w Łodzi


 
Z Edwardem Zajičkiem rozmawia Anna Wróblewska

W jakich okolicznościach jako praktyk stał się pan autorem książek na temat produkcji filmowej i ekonomicznej historii kinematografii?
Pracując nie miałem nadmiaru czasu. W Warszawie najbliżej mi było do SGPIS-u przy Rakowieckiej. Kiedy kończyłem studia w Wydziale Ekonomiki Przemysłu, podręcznik do statystyki wieńczył nauczanie przyszłych magistrów ekonomii wskaźnikami tonokilometrów i średnich ważonych. Jednocześnie przestrzegał przed uleganiem indoktrynacji burżuazyjnych pseudouczonych, próbujących mącić ludziom w głowach rozkładami Pearsona lub cybernetycznymi wizjami Norberta Wienera. Trudno o lepszą rekomendację i zachętę! Efektem było napisanie czterdzieści lat temu kilku artykulików do miesięcznika „Kino”. Wynikało z nich m.in., że skoro filmowy uśmiech Beaty Tyszkiewicz, gest Zbyszka Cybulskiego, operatorski kunszt Jerzego Wójcika czy reżyserski Andrzeja Wajdy można utrwalić w postaci binarnych ciągów, to niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości kręcenie filmu będzie bardziej przypominać inżynierię komputerową niż flirt z X Muzą. Doktoryzowałem się i habilitowałem  także w SGPiS, nie stroniąc od ekonometrii. Praca habilitacyjna wymagała opublikowania. Została wydana przez PWN. I tak się zaczęło…    

Jak pan ocenia dzisiaj ten nurt wydawnictw filmowych? Jakich książek winno powstawać więcej?
Mówi się, że film to utwór zbiorowy o potencjale artystycznym, wytwarzany modo técnico, a na rynku realizujący swoją wartość jako towar. Sądzę zresztą, że pani redaktor sama optuje i daje się pochłonąć nurtowi produkcyjnemu, o czym świadczy opublikowane w 2009 roku „Oko szeroko otwarte”. Rzecz o dziejach zespołu produkcyjnego „Oko” Tadeusza Chmielewskiego. Że nie było to przelotne zauroczenie, świadczy pani dysertacja doktorska o perspektywach kinematografii jako przemysłu kultury. Ten nurt ma już swoją historię i przyszłość. Ostatnie lata wzbogaciły go o dalsze, wartościowe i atrakcyjne pozycje. Jak chociażby „Organizacja produkcji filmu fabularnego w Polsce” Michała J. Zabłockiego. Moim zdaniem, trudno przecenić jej praktyczne i faktograficzne znaczenie. To prawdziwe vademecum, fachowy niezbędnik, kompetentny przewodnik po labiryncie polskiego rynku kinematograficznego A.D. 2013. Jestem przekonany, że autor, wszechstronny filmowiec, znający branżę od podszewki, na tym osiągnięciu nie poprzestanie.

Smakowitym kąskiem dla miłośników analiz filmoznawczym, nie tylko produkcyjnych, może być pięknie wydana książka Krzysztofa Kornackiego „Popiół i diament Andrzeja Wajdy” (2011), wnikliwa rekonstrukcja procesu twórczej konkretyzacji dzieła filmowego od pomysłu do ekranu. Dodatkowy walor tego studium, to przedmiot erudycyjnej obdukcji: powieść Jerzego Andrzejewskiego i końcowy efekt: wybitny arcyfilm Andrzeja Wajdy.

Cieszę się, że Marcin Adamczak nie poprzestaje na wydanym w 2011 brawurowym „Globalnym Hollywood…” i obecnie  przygotowuje nową książkę o współczesnym polskim przemyśle filmowym (po roku 2005), która ma nosić  bliski mi tytuł: „Obok ekranu. Kultura produkcji”.

Ciekawy jestem także przygotowywanego do druku przez Wydawnictwo Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego studium Joanny Szczutkowskiej, którego przedmiotem jest polityka kulturalna władz PRL wobec kinematografii w latach 70. Ciekawość wynika m.in. z tego, że w instrumentarium środków stosowanych przez władze autorka uwzględnia istotne czynniki techniczno-produkcyjne i gospodarcze, przy czym przedmiot jej badań przekracza instytucjonalne granice państwowego kina, obejmując społeczne przejawy życia filmowego PRL, rzadko penetrowane przez filmoznawców.

Oczywiście, że w publikatorskim obrazie oprócz błysków mamy i cienie. Brakuje mi kontynuacji pracy Ewy Gębickiej „Między państwowym mecenatem a rynkiem – Polska kinematografia po 1989 roku w kontekście transformacji ustrojowej” (2006). Żałuję także, że Wydawnictwo PWSFTviT  nie kontynuuje serii publikacji sylwetek polskich producentów oraz szefów i kierowników produkcji. Pewną rekompensatą jest ukazanie się nakładem PWN kapitalnego „Pollywood – jak tworzyliśmy Hollywood” autorstwa amerykańskiego reżysera Andrzeja Krakowskiego, który kilka tygodni temu doktoryzował się w swojej łódzkiej alma mater, czyli PWSFTviT. A książka traktuje o polskich korzeniach wielu twórców potęgi Fabryki Snów.

W sumie potwierdza się teza, że zastosowanie izomorfizmu nauk ścisłych, w tak hermetycznych i egzotycznych dziedzinach jak twórczość i wytwórczość filmowa, pozwala na głębsze poznanie kształtujących je determinant. Można się więc spodziewać, że nurt produkcyjny wzmoże zainteresowanie publikacjami o filmie i telewizji, ale także o pozostałych mediach. Zwiastunem tego może być m.in. ukazanie się sformalizowanej do matematycznego bólu pracy doktorskiej Pawła Kosseckiego, mojego kolegi, adiunkta z Wydziału Organizacji Sztuki Filmowej łódzkiej Szkoły Filmowej, „Kreowanie i pomiar wartości przedsiębiorstwa w świecie Internetu” (2011).



Anna Wróblewska
Magazyn Filmowy SFP, 31/2014
  9.05.2014
fot. SFP
Kawiarnia Ziemiańska
Dziennikarka Serwisu rzeczniczką festiwalu w Gdyni
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll