Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Rozmowa z dyrektorem Dominikiem Skoczkiem z okazji 25-lecia SFP-ZAPA.
Z Dominikiem Skoczkiem, dyrektorem Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych, rozmawia Anna Robak-Przewłoka
Twoja historia z ZAPA rozpoczęła się znacznie wcześniej niż wraz z objęciem stanowiska dyrektora tej organizacji…
Po raz pierwszy z ZAPA zetknąłem się 15 lat temu, gdy jako młody prawnik pracowałem w Telewizji Polskiej i przygotowywałem koncepcję umowy generalnej na zwielokrotnienie filmów produkcji TVP na nośnikach. Uważałem to za swój pierwszy zawodowy sukces. Umowa ta pozwoliła TVP na wydawanie wielu starych tytułów na płytach DVD. Dzięki uzyskaniu od ZAPA uzupełniającej licencji w imieniu twórców, zapomniane filmy zyskały drugie życie. Później ten mechanizm został wykorzystany także do udostępniania archiwalnych utworów TVP w modelu VOD. Właśnie w tym czasie poznałem dyrektora Ryszarda Kirejczyka oraz Sylwię Biaduń, moją obecną zastępczynię. Przez cały okres mojej pracy w TVP, a następnie w Grupie ITI utrzymywałem relacje zawodowe z ZAPA. Podmioty te stale prowadziły negocjacje z organizacjami zbiorowego zarządzania, a kontakty z OZZ należały do moich stałych obowiązków. Nasze kontakty przybrały na intensywności, gdy objąłem stanowisko dyrektora Departamentu Prawnego w Ministerstwie Kultury i z ramienia Ministra sprawowałem nadzór nad wszystkimi organizacjami zbiorowego zarządzania. Kiedy po 3 latach odchodziłem z Ministerstwa, założyłem kancelarię prawną specjalizującą się w obsłudze prawnej twórców, producentów i wydawców oraz zrzeszających ich związków. Jednym z moich kluczowych klientów została ZAPA, z którą przez 7 lat współpracowałem jako pełnomocnik, później szef działu prawnego i delegat do różnych ciał europejskich.
Nagle, na początku 2018 roku awansujesz na Dyrektora tej organizacji.
Gdy dyrektor Kirejczyk odszedł na emeryturę z końcem 2017 roku, prezes SFP Jacek Bromski zaproponował mi kierowanie ZAPA. Objąłem stanowisko po zaopiniowaniu przez Radę Administracyjną ZAPA na początku lutego 2018. Wskoczyłem do pędzącego pociągu. Znałem dobrze organizację od strony prawnej, lecz musiałem szybko odnaleźć się w aspektach finansowo-organizacyjnych. Dyrektor Kirejczyk od samego początku tworzył tę instytucję na solidnych i sprawdzonych wzorach europejskich. Przez lata świetnie kierował ZAPA i uczynił z niej największą organizację zbiorowego zarządzania prawami do utworów audiowizualnych w Europie Środkowo-Wschodniej.
Jakie było twoje pierwsze wyzwanie w nowej roli?
Pierwsze pół roku mojego urzędowania zbiegło się z pracami nad ustawą o zbiorowym zarządzie, która implementowała bardzo restrykcyjną dyrektywę unijną. Wspólnie z prezesem Bromskim musieliśmy walczyć o to, by przepisy te wyrządziły nam jak najmniejsze krzywdy. Przedstawione do konsultacji projekty były dla organizacji bardzo niekorzystne. Ustawa przewidywała wiele restrykcji i utrudnień dla bieżącej działalności oraz zagrożeń związanych z przejęciem naszego Stowarzyszenia przez podmioty zagraniczne. Jednak w wyniku licznych spotkań w Ministerstwie Kultury, rozmów i zgłaszanych uwag, ostatecznie ustawa przybrała kształt, który mimo nałożenia na nas wielu nowych wymagań, daje szansę normalnego funkcjonowania.
Ustawa o zbiorowym zarządzaniu rzeczywiście jest tak restrykcyjna?
Tak. Wygląda jak instrukcja obsługi działania OZZ, zawiera kilkadziesiąt stron przepisów, które musieliśmy wdrożyć. Trzeba było przeorganizować całkowicie naszą działalność. Ustawa wprowadziła szereg nowych obowiązków sprawozdawczych, analitycznych. Wymogła przygotowanie wielu nowych regulaminów wewnętrznych (regulaminu repartycji, regulaminu inwestycyjnego, strategii zarządzania ryzykiem itd.). Przede wszystkim jednak trzeba było przyjąć nowy statut SFP z bardziej liberalnymi zasadami uzyskiwania członkostwa w organizacji. Nowa ustawa wymaga ścisłego oddzielenia – w ramach działalności SFP – pionu odpowiedzialnego za zbiorowy zarząd prawami.
Ale przecież ZAPA to część SFP.
Oczywiście. Trzeba pamiętać, że w naszym kraju to stowarzyszenia twórcze dostają zezwolenia na zbiorowe zarządzanie, a nie tak jak to jest w Europie Zachodniej – spółki prawa handlowego bądź fundacje. W Polsce, podobnie jak we Francji, najpierw istniały stowarzyszenia twórcze zajmujące się ochroną zawodów, pomocą socjalną, wspieraniem młodych, a dopiero później dochodziły do tego elementy dotyczące tantiem i zbiorowego zarządzania prawami. Jednak ZAPA już na samym początku została zaplanowana jako wyodrębniona jednostka Stowarzyszenia Filmowców Polskich, zajmująca się zbiorowym zarządem. To była świetna decyzja, bardzo wyprzedzająca swoją epokę. 20 lat później Komisja Europejska wpadła na ten sam pomysł, uznając, że w strukturach, w których funkcjonuje zbiorowy zarząd, część dotycząca zarządzania tantiemami powinna mieć osobną rachunkowość, biuro, dyrektora, a jej zadania nie powinny mieszać się z działaniami kulturalnymi, edukacyjnymi czy socjalnymi stowarzyszenia.
Twoja historia z ZAPA rozpoczęła się znacznie wcześniej niż wraz z objęciem stanowiska dyrektora tej organizacji…
Po raz pierwszy z ZAPA zetknąłem się 15 lat temu, gdy jako młody prawnik pracowałem w Telewizji Polskiej i przygotowywałem koncepcję umowy generalnej na zwielokrotnienie filmów produkcji TVP na nośnikach. Uważałem to za swój pierwszy zawodowy sukces. Umowa ta pozwoliła TVP na wydawanie wielu starych tytułów na płytach DVD. Dzięki uzyskaniu od ZAPA uzupełniającej licencji w imieniu twórców, zapomniane filmy zyskały drugie życie. Później ten mechanizm został wykorzystany także do udostępniania archiwalnych utworów TVP w modelu VOD. Właśnie w tym czasie poznałem dyrektora Ryszarda Kirejczyka oraz Sylwię Biaduń, moją obecną zastępczynię. Przez cały okres mojej pracy w TVP, a następnie w Grupie ITI utrzymywałem relacje zawodowe z ZAPA. Podmioty te stale prowadziły negocjacje z organizacjami zbiorowego zarządzania, a kontakty z OZZ należały do moich stałych obowiązków. Nasze kontakty przybrały na intensywności, gdy objąłem stanowisko dyrektora Departamentu Prawnego w Ministerstwie Kultury i z ramienia Ministra sprawowałem nadzór nad wszystkimi organizacjami zbiorowego zarządzania. Kiedy po 3 latach odchodziłem z Ministerstwa, założyłem kancelarię prawną specjalizującą się w obsłudze prawnej twórców, producentów i wydawców oraz zrzeszających ich związków. Jednym z moich kluczowych klientów została ZAPA, z którą przez 7 lat współpracowałem jako pełnomocnik, później szef działu prawnego i delegat do różnych ciał europejskich.
Nagle, na początku 2018 roku awansujesz na Dyrektora tej organizacji.
Gdy dyrektor Kirejczyk odszedł na emeryturę z końcem 2017 roku, prezes SFP Jacek Bromski zaproponował mi kierowanie ZAPA. Objąłem stanowisko po zaopiniowaniu przez Radę Administracyjną ZAPA na początku lutego 2018. Wskoczyłem do pędzącego pociągu. Znałem dobrze organizację od strony prawnej, lecz musiałem szybko odnaleźć się w aspektach finansowo-organizacyjnych. Dyrektor Kirejczyk od samego początku tworzył tę instytucję na solidnych i sprawdzonych wzorach europejskich. Przez lata świetnie kierował ZAPA i uczynił z niej największą organizację zbiorowego zarządzania prawami do utworów audiowizualnych w Europie Środkowo-Wschodniej.
Jakie było twoje pierwsze wyzwanie w nowej roli?
Pierwsze pół roku mojego urzędowania zbiegło się z pracami nad ustawą o zbiorowym zarządzie, która implementowała bardzo restrykcyjną dyrektywę unijną. Wspólnie z prezesem Bromskim musieliśmy walczyć o to, by przepisy te wyrządziły nam jak najmniejsze krzywdy. Przedstawione do konsultacji projekty były dla organizacji bardzo niekorzystne. Ustawa przewidywała wiele restrykcji i utrudnień dla bieżącej działalności oraz zagrożeń związanych z przejęciem naszego Stowarzyszenia przez podmioty zagraniczne. Jednak w wyniku licznych spotkań w Ministerstwie Kultury, rozmów i zgłaszanych uwag, ostatecznie ustawa przybrała kształt, który mimo nałożenia na nas wielu nowych wymagań, daje szansę normalnego funkcjonowania.
Ustawa o zbiorowym zarządzaniu rzeczywiście jest tak restrykcyjna?
Tak. Wygląda jak instrukcja obsługi działania OZZ, zawiera kilkadziesiąt stron przepisów, które musieliśmy wdrożyć. Trzeba było przeorganizować całkowicie naszą działalność. Ustawa wprowadziła szereg nowych obowiązków sprawozdawczych, analitycznych. Wymogła przygotowanie wielu nowych regulaminów wewnętrznych (regulaminu repartycji, regulaminu inwestycyjnego, strategii zarządzania ryzykiem itd.). Przede wszystkim jednak trzeba było przyjąć nowy statut SFP z bardziej liberalnymi zasadami uzyskiwania członkostwa w organizacji. Nowa ustawa wymaga ścisłego oddzielenia – w ramach działalności SFP – pionu odpowiedzialnego za zbiorowy zarząd prawami.
Ale przecież ZAPA to część SFP.
Oczywiście. Trzeba pamiętać, że w naszym kraju to stowarzyszenia twórcze dostają zezwolenia na zbiorowe zarządzanie, a nie tak jak to jest w Europie Zachodniej – spółki prawa handlowego bądź fundacje. W Polsce, podobnie jak we Francji, najpierw istniały stowarzyszenia twórcze zajmujące się ochroną zawodów, pomocą socjalną, wspieraniem młodych, a dopiero później dochodziły do tego elementy dotyczące tantiem i zbiorowego zarządzania prawami. Jednak ZAPA już na samym początku została zaplanowana jako wyodrębniona jednostka Stowarzyszenia Filmowców Polskich, zajmująca się zbiorowym zarządem. To była świetna decyzja, bardzo wyprzedzająca swoją epokę. 20 lat później Komisja Europejska wpadła na ten sam pomysł, uznając, że w strukturach, w których funkcjonuje zbiorowy zarząd, część dotycząca zarządzania tantiemami powinna mieć osobną rachunkowość, biuro, dyrektora, a jej zadania nie powinny mieszać się z działaniami kulturalnymi, edukacyjnymi czy socjalnymi stowarzyszenia.
Dominik Skoczek, fot. Borys Skrzyński SFP
25 lat temu ZAPA rozpoczynała swoją działalność jako dwuosobowe biuro zlokalizowane w małym pokoju przy ulicy Jagiellońskiej w Warszawie. Dzisiaj organizację tworzy ponad 40 osób. Jak byś opisał swój zespół?
Zespół ZAPA to świetni profesjonaliści. Wciąż młodzi, ale już z dużym, nawet kilkunastoletnim, doświadczeniem w pracy w zbiorowym zarządzie. To bardzo hermetyczna dziedzina, każda nowa osoba z zewnątrz wymaga wielomiesięcznego przeszkolenia. Biorąc pod uwagę skalę naszej działalności, powiedziałbym, że ZAPA tworzy bardzo niewielki zespół. Jest to szczególnie widoczne, jeśli weźmie się pod uwagę, że obecnie zarządzamy prawami niemal 6 tys. autorów, ich spadkobierców i producentów. Wspiera nas w tym zewnętrzna kancelaria prof. Elżbiety Traple – najlepszej specjalistki od prawa autorskiego w Polsce.
Zarządzasz organizacją już niemal 3 lata. Z jakich osiągnięć jesteś najbardziej dumny?
Jestem zadowolony, że dzięki dobrej współpracy całego zespołu utrzymujemy stały wzrost poziomu inkasa i wypłat dla uprawnionych, oraz że równolegle dokonujemy dość znaczących, ewolucyjnych zmian, dostosowując strukturę i działalność ZAPA do wymogów ustawy o zbiorowym zarządzaniu prawami. Cieszę się też, że kolejne pola eksploatacji są bliskie uporządkowania. Po nadaniach i reemisji, naszym wielkim sukcesem było prawomocne zatwierdzenie tabel wynagrodzeń za odtwarzanie filmów w pokojach hotelowych. Czekam niecierpliwie na zakończenie sporów z wielosalowymi kinami. Jeszcze w tym roku powinien zostać wydany prawomocny wyrok w sporze z Cinema City po naszej wygranej w I instancji. Także Komisja Prawa Autorskiego przy Ministrze Kultury powinna do końca roku zatwierdzić nasze tabele wynagrodzeń za wyświetlanie filmów w kinach. Wydarzeniem bez precedensu było przyjęcie w 2019 roku przez Parlament Europejski i Radę UE dwóch dyrektyw: o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym i tzw. dyrektywy nadawczo-reemisyjnej. Byliśmy mocno zaangażowani w prace przy każdej z nich.
Jakie są najważniejsze postanowienia tych regulacji?
Pomimo agresywnego lobbingu międzynarodowych korporacji technologicznych udało się wywalczyć historyczne przepisy, które zmieniają zasady odpowiedzialności za udostępnianie utworów w internecie. Po wdrożeniu dyrektywy o prawie autorskim w Polsce, platformy takie jak YouTube czy Facebook będą ponosić pełną odpowiedzialność za treści udostępniane przez swoich użytkowników. Jeżeli będą chciały udostępniać filmy, muszą zawrzeć umowy licencyjne z producentami lub organizacjami zbiorowego zarządzania. Ta dyrektywa pozwala także na realizację wieloletniego postulatu SFP, czyli wprowadzenia ustawowych tantiem za eksploatację filmów w serwisach streamingowych i na platformach VOD. Natomiast dyrektywa nadawczo-reemisyjna wprowadza m.in. neutralność technologiczną w reemisji i nakazuje objąć obowiązkowym zbiorowym zarządem wszystkie technologie udostępniania sygnału telewizyjnego na potrzeby reemisji. Ma to kolosalne znaczenie dla dochodzenia tantiem reemisyjnych. Zabezpiecza je mimo zmieniających się technologii. Przyjęcie obu dyrektyw, a przede wszystkim dyrektywy o prawie autorskim, to gigantyczny sukces, w który zaangażowanych było wiele środowisk kreatywnych, również w obrębie filmowców. Wiele osób podpisywało się pod listami poparcia dla naszych rozwiązań, jeździły z nami do Brukseli na spotkania z europosłami. Do ostatnich dni ważyły się losy tej dyrektywy i ona rzeczywiście w kluczowym głosowaniu przeszła jedynie 5 głosami. To w ostatecznym rozrachunku były głosy europosłów Platformy Obywatelskiej, którzy wyłamali się z obowiązującej wówczas linii partyjnej i poparli dyrektywę. Polski rząd tymczasem zagłosował przeciwko niej w Radzie UE i dodatkowo zaskarżył ją do Trybunału Sprawiedliwości. Na szczęście przewaga zwolenników dyrektywy w Radzie była znacząca i weszła ostatecznie w życie.
W czerwcu 2021 roku upłynie czas na wdrożenie dyrektyw do polskiego porządku prawnego. Najwięcej emocji wzbudzają plany wprowadzenia wspomnianych tantiem z internetu. To przełomowe zmiany…
Liczę, że do tego czasu rząd zauważy korzyści, jakie dla polskich twórców i polskiej kultury przynosi dyrektywa o prawie autorskim. Objęcie eksploatacji internetowej tantiemami to fundamentalna rzecz. Dzisiaj nie są to jeszcze duże pieniądze, ale za kilka, kilkanaście lat może się okazać, że nie istnieje inna eksploatacja niż internetowa. Kiedyś wypożyczalnie wideo i płyt DVD – dzisiaj VOD. Mechanizm jest dokładnie ten sam, zmienił się tylko nośnik. Przecież wszyscy dostrzegamy odpływ widzów z telewizji do internetu. W czasie pandemii, wraz z zamknięciem kin, nastąpił dodatkowy boom w serwisach streamingowych. To nie jest kwestia przyszłości, to teraźniejszość. Nie ma żadnego uzasadnienia, by nadawca telewizyjny czy operator kablowy płacił tantiemy, a operator VOD już nie.
Dyrektywa autorska to nie tylko tantiemy dla filmowców.
Wprowadza także obowiązek raportowania o wpływach, które generuje dany film w łańcuchu dystrybucji, w tym na platformie VOD. Dystrybutor informuje producentów, producent – autorów. To daje nadzieję, że rynek stanie się bardziej transparentny. Dyrektywa przewiduje również szereg innych korzystnych rozwiązań, np. chroni wartościowe treści dziennikarskie w sieci. Jest szalenie istotna przez swoje zapisy, ale także przez swój wymiar symboliczny. To odwrócenie wcześniejszego wieloletniego trendu – w końcu legislacja europejska zaczęła myśleć o ochronie kreatywności w starciu z globalnymi graczami.
Jakie były najtrudniejsze momenty w twojej pracy na stanowisku dyrektora ZAPA?
Praca w zbiorowym zarządzie to ciągła walka i upominanie się o prawa twórców i producentów. Przejmując stery w ZAPA, zastałem rynek nadań i reemisji w zasadzie zorganizowany i uporządkowany. Zwieńczeniem wieloletniej pracy całego zespołu było prawomocne zatwierdzenie przez sąd tabeli wynagrodzeń za reemisję kablową w wysokości 2,2 proc. osiąganych wpływów. Niestety, operatorzy kablowi wymyślili nowy sposób obejścia przepisów. Mając podpisane z nami umowy – w wyniku przegranych procesów lub na bazie zatwierdzonej tabeli – zaniżają raporty o swoich wpływach. Musimy ich kontrolować, audytować, sprawdzać faktyczne przychody, często pozywać i w sądach dochodzić różnicy.
Wytoczyliście procesy także wielkiej multipleksowej trójce, czyli sieciom kin Helios, Cinema City i Multikino. Dlaczego multipleksy nie płacą twórcom filmowym?
To jest jedna z największych bolączek naszego systemu prawnego. Mimo dobrych regulacji prawnych w naszej ustawie o prawie autorskim, bardzo źle działa egzekucja przepisów. Wielu użytkowników latami nie płaci żadnych tantiem, robią to dopiero po przegranych procesach sądowych. Największe działające w Polsce multipleksy, często będące częścią międzynarodowych korporacji, od ponad 10 lat nie zapłaciły twórcom filmowym zrzeszonym w ZAPA ani złotówki! Mało tego – nigdy dobrowolnie nie przekazały danych dotyczących swoich przychodów, które są bazą do wyliczenia tantiem.
Od kiedy prowadzicie spory z multipleksami?
Pierwsze procesy sądowe przeciwko niepłacącym tantiem multipleksom rozpoczęły się w 2014 roku. W pierwszej fazie musieliśmy się skupić na otrzymaniu prawidłowych raportów o ich wpływach z wyświetlania filmów, bo wiedzieliśmy, że to, co kina deklarują dobrowolnie, to zaniżone dane. I rzeczywiście – w wygranych sprawach okazywało się, że osiągane przychody są znacznie wyższe. Co zaskakujące, fakt, że wygrywaliśmy postępowanie przed sądem, nie skutkował udostępnieniem nam tych informacji. Musieliśmy wytoczyć kinom powództwa egzekucyjne, na które oni odpowiadali powództwami przeciwegzekucyjnymi. To była kolejna faza bojów. Dopiero po rozpatrzeniu wszystkich tych spraw, otrzymywaliśmy dane o wpływach. Helios wolał zapłacić 900 tys. złotych kary nałożonej przez sąd za brak przekazania informacji w terminie niż przekazać nam wszystkie dane zasądzone w prawomocnym wyroku! Wygraliśmy z największymi multipleksami 7 procesów o roszczenia informacyjne i tym samym kina zostały zobowiązane do udzielenia nam danych dotyczących wyświetlanych filmów. Część z tych procesów jest już w bardzo zaawansowanej fazie dotyczącej zapłaty tantiem. W sprawie Cinema City zapadł korzystny dla nas wyrok I instancji, który zasądził na rzecz twórców wielomilionowe odszkodowanie z bardzo wysokimi już odsetkami. Równolegle czekamy na decyzję Komisji Prawa Autorskiego w kwestii zatwierdzenia tabel wynagrodzeń, co z pewnością doprowadzi do uporządkowania rynku kin.
Dzisiaj, w czasie pandemii koronawirusa, sytuacja kin, także wskazanych multipleksów, jest bardzo zła.
To prawda. Stawka tantiem należnych ZAPA jest jednak bardzo niska - to obecnie 1,05%. Jest ona także neutralna, bo odnosi się do wpływów kin z wyświetlania. Jeżeli są one niskie – to i tantiemy są małe, a jeśli kino nie gra żadnego repertuaru - to nie płaci też żadnych tantiem. Trzeba też pamiętać, że przez te wszystkie lata multipleksy zarabiały krocie na repertuarze filmowym. Nie mówimy tu tylko o bezpośrednich wpływach z biletów, które są podstawą do rozliczenia z organizacjami, ale także o wpływach reklamowych lub cateringowych, które nie są wliczane do tej podstawy. A przecież nikt nie przychodzi do kina, by obejrzeć reklamy przed filmem albo zjeść popcorn. Wszystko to odbywa się przy okazji oglądania filmów.
Jesteście największą w Europie Środkowo-Wschodniej organizacją zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi do utworów audiowizualnych. Macie wynegocjowane umowy z dziesiątkami podobnych organizacji na całym świecie. Jakie są Wasze plany na najbliższą przyszłość?
Wspieramy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w przygotowaniu ustawy o statusie artysty. Próbuje ona rozwiązać kwestię ubezpieczeń emerytalnych twórców i artystów i jednocześnie dokonuje reformy systemu opłat od czystych nośników. Bardzo silnie działa tu lobbing wielkich zagranicznych korporacji, płatników tych opłat, przeciwko rozszerzeniu katalogu czystych nośników o smartfony, laptopy, tablety. Uważam, że to wstyd dla polskiego ustawodawcy, że wszelkie nowoczesne urządzenia służące do kopiowania filmów w ramach dozwolonego użytku prywatnego nie są jeszcze objęte rekompensatą na rzecz twórców i producentów filmowych. Importerzy smartfonów płacą opłaty na rzecz twórców i producentów w Czechach, na Węgrzech, we Francji czy Niemczech, a u nas wciąż nie udaje się przyjąć stosownych zapisów ustawowych. Liczę jednak, że wkrótce to się zmieni.
W bliskiej przyszłości chcemy także udoskonalić raporty, które co roku przekazujemy naszym uprawnionym. W tym celu opracowujemy nowy system informatyczny, który umożliwi nie tylko sprawniejszą repartycję, ale także dużo nowocześniejszą analizę danych. Dzisiaj reprezentujemy nieporównywalnie więcej autorów i producentów niż chociażby dekadę temu, mamy podpisane umowy z setkami użytkowników. To gigantyczna skala, która stale się powiększa. Nowy system IT ma umożliwić raportowanie o wpłatach i wypłatach w sposób jeszcze bardziej wyczerpujący i przejrzysty dla naszych uprawnionych.
Jak wyobrażasz sobie SFP-ZAPA za kolejne kilka, kilkanaście, a może nawet 25 lat?
Chciałbym by nasza organizacja mogła działać w uporządkowanym otoczeniu prawnym, w którym nie trzeba walczyć o podstawowe prawa, typu tantiemy z eksploatacji internetowej. Jeżeli dziś się tego nie ureguluje, to za 25 lat może nie być żadnych tantiem dla twórców. Życzyłbym sobie także, żeby prawa raz już przyznane były honorowane i egzekwowane, by nie dochodziło do sytuacji jak w przypadku multipleksów kinowych – gdy należne twórcom wynagrodzenia musimy wyrywać w sądach. Na co dzień musimy stale udowadniać, że sztuka, kultura, film są niezwykle ważne nie tylko dla rozwoju intelektualnego człowieka czy jego rozrywki, ale są także istotnym kołem napędowym całej gospodarki. Niestety w Polsce wciąż brak tej świadomości, niezależnie od tego, które rządy są u władzy. Przemysł kreatywny to 3,5 proc. naszego PKB, ponad 300 tys. osób pracujących w tej branży (w tym 60 tys. twórców i artystów) i ponad 5 mld złotych eksportu rocznie.
Czego jeszcze można wam życzyć?
Wielu nowych, wartościowych i różnorodnych filmów polskich twórców, które będą chętnie oglądane przez widzów. I silnych instytucji publicznych zarówno polskich, jak i europejskich, które dbają o interesy twórców i nie poddają się presji międzynarodowych korporacji.
Zespół ZAPA to świetni profesjonaliści. Wciąż młodzi, ale już z dużym, nawet kilkunastoletnim, doświadczeniem w pracy w zbiorowym zarządzie. To bardzo hermetyczna dziedzina, każda nowa osoba z zewnątrz wymaga wielomiesięcznego przeszkolenia. Biorąc pod uwagę skalę naszej działalności, powiedziałbym, że ZAPA tworzy bardzo niewielki zespół. Jest to szczególnie widoczne, jeśli weźmie się pod uwagę, że obecnie zarządzamy prawami niemal 6 tys. autorów, ich spadkobierców i producentów. Wspiera nas w tym zewnętrzna kancelaria prof. Elżbiety Traple – najlepszej specjalistki od prawa autorskiego w Polsce.
Zarządzasz organizacją już niemal 3 lata. Z jakich osiągnięć jesteś najbardziej dumny?
Jestem zadowolony, że dzięki dobrej współpracy całego zespołu utrzymujemy stały wzrost poziomu inkasa i wypłat dla uprawnionych, oraz że równolegle dokonujemy dość znaczących, ewolucyjnych zmian, dostosowując strukturę i działalność ZAPA do wymogów ustawy o zbiorowym zarządzaniu prawami. Cieszę się też, że kolejne pola eksploatacji są bliskie uporządkowania. Po nadaniach i reemisji, naszym wielkim sukcesem było prawomocne zatwierdzenie tabel wynagrodzeń za odtwarzanie filmów w pokojach hotelowych. Czekam niecierpliwie na zakończenie sporów z wielosalowymi kinami. Jeszcze w tym roku powinien zostać wydany prawomocny wyrok w sporze z Cinema City po naszej wygranej w I instancji. Także Komisja Prawa Autorskiego przy Ministrze Kultury powinna do końca roku zatwierdzić nasze tabele wynagrodzeń za wyświetlanie filmów w kinach. Wydarzeniem bez precedensu było przyjęcie w 2019 roku przez Parlament Europejski i Radę UE dwóch dyrektyw: o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym i tzw. dyrektywy nadawczo-reemisyjnej. Byliśmy mocno zaangażowani w prace przy każdej z nich.
Jakie są najważniejsze postanowienia tych regulacji?
Pomimo agresywnego lobbingu międzynarodowych korporacji technologicznych udało się wywalczyć historyczne przepisy, które zmieniają zasady odpowiedzialności za udostępnianie utworów w internecie. Po wdrożeniu dyrektywy o prawie autorskim w Polsce, platformy takie jak YouTube czy Facebook będą ponosić pełną odpowiedzialność za treści udostępniane przez swoich użytkowników. Jeżeli będą chciały udostępniać filmy, muszą zawrzeć umowy licencyjne z producentami lub organizacjami zbiorowego zarządzania. Ta dyrektywa pozwala także na realizację wieloletniego postulatu SFP, czyli wprowadzenia ustawowych tantiem za eksploatację filmów w serwisach streamingowych i na platformach VOD. Natomiast dyrektywa nadawczo-reemisyjna wprowadza m.in. neutralność technologiczną w reemisji i nakazuje objąć obowiązkowym zbiorowym zarządem wszystkie technologie udostępniania sygnału telewizyjnego na potrzeby reemisji. Ma to kolosalne znaczenie dla dochodzenia tantiem reemisyjnych. Zabezpiecza je mimo zmieniających się technologii. Przyjęcie obu dyrektyw, a przede wszystkim dyrektywy o prawie autorskim, to gigantyczny sukces, w który zaangażowanych było wiele środowisk kreatywnych, również w obrębie filmowców. Wiele osób podpisywało się pod listami poparcia dla naszych rozwiązań, jeździły z nami do Brukseli na spotkania z europosłami. Do ostatnich dni ważyły się losy tej dyrektywy i ona rzeczywiście w kluczowym głosowaniu przeszła jedynie 5 głosami. To w ostatecznym rozrachunku były głosy europosłów Platformy Obywatelskiej, którzy wyłamali się z obowiązującej wówczas linii partyjnej i poparli dyrektywę. Polski rząd tymczasem zagłosował przeciwko niej w Radzie UE i dodatkowo zaskarżył ją do Trybunału Sprawiedliwości. Na szczęście przewaga zwolenników dyrektywy w Radzie była znacząca i weszła ostatecznie w życie.
W czerwcu 2021 roku upłynie czas na wdrożenie dyrektyw do polskiego porządku prawnego. Najwięcej emocji wzbudzają plany wprowadzenia wspomnianych tantiem z internetu. To przełomowe zmiany…
Liczę, że do tego czasu rząd zauważy korzyści, jakie dla polskich twórców i polskiej kultury przynosi dyrektywa o prawie autorskim. Objęcie eksploatacji internetowej tantiemami to fundamentalna rzecz. Dzisiaj nie są to jeszcze duże pieniądze, ale za kilka, kilkanaście lat może się okazać, że nie istnieje inna eksploatacja niż internetowa. Kiedyś wypożyczalnie wideo i płyt DVD – dzisiaj VOD. Mechanizm jest dokładnie ten sam, zmienił się tylko nośnik. Przecież wszyscy dostrzegamy odpływ widzów z telewizji do internetu. W czasie pandemii, wraz z zamknięciem kin, nastąpił dodatkowy boom w serwisach streamingowych. To nie jest kwestia przyszłości, to teraźniejszość. Nie ma żadnego uzasadnienia, by nadawca telewizyjny czy operator kablowy płacił tantiemy, a operator VOD już nie.
Dyrektywa autorska to nie tylko tantiemy dla filmowców.
Wprowadza także obowiązek raportowania o wpływach, które generuje dany film w łańcuchu dystrybucji, w tym na platformie VOD. Dystrybutor informuje producentów, producent – autorów. To daje nadzieję, że rynek stanie się bardziej transparentny. Dyrektywa przewiduje również szereg innych korzystnych rozwiązań, np. chroni wartościowe treści dziennikarskie w sieci. Jest szalenie istotna przez swoje zapisy, ale także przez swój wymiar symboliczny. To odwrócenie wcześniejszego wieloletniego trendu – w końcu legislacja europejska zaczęła myśleć o ochronie kreatywności w starciu z globalnymi graczami.
Jakie były najtrudniejsze momenty w twojej pracy na stanowisku dyrektora ZAPA?
Praca w zbiorowym zarządzie to ciągła walka i upominanie się o prawa twórców i producentów. Przejmując stery w ZAPA, zastałem rynek nadań i reemisji w zasadzie zorganizowany i uporządkowany. Zwieńczeniem wieloletniej pracy całego zespołu było prawomocne zatwierdzenie przez sąd tabeli wynagrodzeń za reemisję kablową w wysokości 2,2 proc. osiąganych wpływów. Niestety, operatorzy kablowi wymyślili nowy sposób obejścia przepisów. Mając podpisane z nami umowy – w wyniku przegranych procesów lub na bazie zatwierdzonej tabeli – zaniżają raporty o swoich wpływach. Musimy ich kontrolować, audytować, sprawdzać faktyczne przychody, często pozywać i w sądach dochodzić różnicy.
Wytoczyliście procesy także wielkiej multipleksowej trójce, czyli sieciom kin Helios, Cinema City i Multikino. Dlaczego multipleksy nie płacą twórcom filmowym?
To jest jedna z największych bolączek naszego systemu prawnego. Mimo dobrych regulacji prawnych w naszej ustawie o prawie autorskim, bardzo źle działa egzekucja przepisów. Wielu użytkowników latami nie płaci żadnych tantiem, robią to dopiero po przegranych procesach sądowych. Największe działające w Polsce multipleksy, często będące częścią międzynarodowych korporacji, od ponad 10 lat nie zapłaciły twórcom filmowym zrzeszonym w ZAPA ani złotówki! Mało tego – nigdy dobrowolnie nie przekazały danych dotyczących swoich przychodów, które są bazą do wyliczenia tantiem.
Od kiedy prowadzicie spory z multipleksami?
Pierwsze procesy sądowe przeciwko niepłacącym tantiem multipleksom rozpoczęły się w 2014 roku. W pierwszej fazie musieliśmy się skupić na otrzymaniu prawidłowych raportów o ich wpływach z wyświetlania filmów, bo wiedzieliśmy, że to, co kina deklarują dobrowolnie, to zaniżone dane. I rzeczywiście – w wygranych sprawach okazywało się, że osiągane przychody są znacznie wyższe. Co zaskakujące, fakt, że wygrywaliśmy postępowanie przed sądem, nie skutkował udostępnieniem nam tych informacji. Musieliśmy wytoczyć kinom powództwa egzekucyjne, na które oni odpowiadali powództwami przeciwegzekucyjnymi. To była kolejna faza bojów. Dopiero po rozpatrzeniu wszystkich tych spraw, otrzymywaliśmy dane o wpływach. Helios wolał zapłacić 900 tys. złotych kary nałożonej przez sąd za brak przekazania informacji w terminie niż przekazać nam wszystkie dane zasądzone w prawomocnym wyroku! Wygraliśmy z największymi multipleksami 7 procesów o roszczenia informacyjne i tym samym kina zostały zobowiązane do udzielenia nam danych dotyczących wyświetlanych filmów. Część z tych procesów jest już w bardzo zaawansowanej fazie dotyczącej zapłaty tantiem. W sprawie Cinema City zapadł korzystny dla nas wyrok I instancji, który zasądził na rzecz twórców wielomilionowe odszkodowanie z bardzo wysokimi już odsetkami. Równolegle czekamy na decyzję Komisji Prawa Autorskiego w kwestii zatwierdzenia tabel wynagrodzeń, co z pewnością doprowadzi do uporządkowania rynku kin.
Dzisiaj, w czasie pandemii koronawirusa, sytuacja kin, także wskazanych multipleksów, jest bardzo zła.
To prawda. Stawka tantiem należnych ZAPA jest jednak bardzo niska - to obecnie 1,05%. Jest ona także neutralna, bo odnosi się do wpływów kin z wyświetlania. Jeżeli są one niskie – to i tantiemy są małe, a jeśli kino nie gra żadnego repertuaru - to nie płaci też żadnych tantiem. Trzeba też pamiętać, że przez te wszystkie lata multipleksy zarabiały krocie na repertuarze filmowym. Nie mówimy tu tylko o bezpośrednich wpływach z biletów, które są podstawą do rozliczenia z organizacjami, ale także o wpływach reklamowych lub cateringowych, które nie są wliczane do tej podstawy. A przecież nikt nie przychodzi do kina, by obejrzeć reklamy przed filmem albo zjeść popcorn. Wszystko to odbywa się przy okazji oglądania filmów.
Jesteście największą w Europie Środkowo-Wschodniej organizacją zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi do utworów audiowizualnych. Macie wynegocjowane umowy z dziesiątkami podobnych organizacji na całym świecie. Jakie są Wasze plany na najbliższą przyszłość?
Wspieramy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w przygotowaniu ustawy o statusie artysty. Próbuje ona rozwiązać kwestię ubezpieczeń emerytalnych twórców i artystów i jednocześnie dokonuje reformy systemu opłat od czystych nośników. Bardzo silnie działa tu lobbing wielkich zagranicznych korporacji, płatników tych opłat, przeciwko rozszerzeniu katalogu czystych nośników o smartfony, laptopy, tablety. Uważam, że to wstyd dla polskiego ustawodawcy, że wszelkie nowoczesne urządzenia służące do kopiowania filmów w ramach dozwolonego użytku prywatnego nie są jeszcze objęte rekompensatą na rzecz twórców i producentów filmowych. Importerzy smartfonów płacą opłaty na rzecz twórców i producentów w Czechach, na Węgrzech, we Francji czy Niemczech, a u nas wciąż nie udaje się przyjąć stosownych zapisów ustawowych. Liczę jednak, że wkrótce to się zmieni.
W bliskiej przyszłości chcemy także udoskonalić raporty, które co roku przekazujemy naszym uprawnionym. W tym celu opracowujemy nowy system informatyczny, który umożliwi nie tylko sprawniejszą repartycję, ale także dużo nowocześniejszą analizę danych. Dzisiaj reprezentujemy nieporównywalnie więcej autorów i producentów niż chociażby dekadę temu, mamy podpisane umowy z setkami użytkowników. To gigantyczna skala, która stale się powiększa. Nowy system IT ma umożliwić raportowanie o wpłatach i wypłatach w sposób jeszcze bardziej wyczerpujący i przejrzysty dla naszych uprawnionych.
Jak wyobrażasz sobie SFP-ZAPA za kolejne kilka, kilkanaście, a może nawet 25 lat?
Chciałbym by nasza organizacja mogła działać w uporządkowanym otoczeniu prawnym, w którym nie trzeba walczyć o podstawowe prawa, typu tantiemy z eksploatacji internetowej. Jeżeli dziś się tego nie ureguluje, to za 25 lat może nie być żadnych tantiem dla twórców. Życzyłbym sobie także, żeby prawa raz już przyznane były honorowane i egzekwowane, by nie dochodziło do sytuacji jak w przypadku multipleksów kinowych – gdy należne twórcom wynagrodzenia musimy wyrywać w sądach. Na co dzień musimy stale udowadniać, że sztuka, kultura, film są niezwykle ważne nie tylko dla rozwoju intelektualnego człowieka czy jego rozrywki, ale są także istotnym kołem napędowym całej gospodarki. Niestety w Polsce wciąż brak tej świadomości, niezależnie od tego, które rządy są u władzy. Przemysł kreatywny to 3,5 proc. naszego PKB, ponad 300 tys. osób pracujących w tej branży (w tym 60 tys. twórców i artystów) i ponad 5 mld złotych eksportu rocznie.
Czego jeszcze można wam życzyć?
Wielu nowych, wartościowych i różnorodnych filmów polskich twórców, które będą chętnie oglądane przez widzów. I silnych instytucji publicznych zarówno polskich, jak i europejskich, które dbają o interesy twórców i nie poddają się presji międzynarodowych korporacji.
Anna Robak-Przewłoka
"Magazyn Filmowy SFP" 111 / 2020
26.12.2021
Kwietniowe spotkanie w Serocku (II). Spotkać się w pół drogi
Jak w banku. Wywiad z Ryszardem Kirejczykiem
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024