Intuicja, znajomość aktorów i pomysły reżysera castingu często decydują o sukcesie filmu. Specjaliści z tej dziedziny od lat starają się o należne uznanie dla swojego fachu.
„Zajmuję się reżyserią obsady, bo w
filmach najbardziej lubię obserwować aktorów” – żartuje Małgorzata Adamska zapytana, dlaczego wybrała akurat ten zawód filmowy. „A poważnie: aktorzy mnie
fascynują, interesujący jest proces w którym ożywiają to, co zapisane w
scenariuszu i to, jak każdy z nich wysyca
postać swoją unikalnością i talentem" - dodaje. Pracę przy filmie zaczyna od
uważnej lektury scenariusza i rozmowy z reżyserem. „Niektórzy mają konkretne
pomysły: fotografie lub własnoręczne szkice prototypów postaci. Gdy
już poznam ich optykę, przedstawiam propozycje, które się w nią wpisują, a
potem mówię o swoich pomysłach. Ale zawsze zostawiam przestrzeń dla reżysera!
Nigdy nie naciskam, choć zdarzyły się wyjątki” – mówi Adamska, która odpowiada
za casting do filmów takich jak "Wszyscy
jesteśmy Chrystusami" Marka Koterskiego, "33
sceny z życia" Małgośki Szumowskiej, "Bilet
na Księżyc"Jacka Bromskiego czy "Kamienie
na szaniec" Roberta Glińskiego.
Zdarza się, że w wyniku tych pierwszych
rozmów scenariusz ewoluuje. Tak było w przypadku "Ostatniej akcji" Michała Rogalskiego, który obsadzała Marta
Kownacka. „Jednej z postaci zmieniliśmy płeć, aby w filmie mogła zagrać Alina
Janowska, z którą Michał chciał pracować” – wspomina reżyserka, która od tego
roku należy do prestiżowej International Casting Director Network, działającej
przy European Film Promotion. Uzupełnia, że zanim zaproponuje kandydatów do
ról, kilka razy czyta scenariusz, przepuszcza go przez siebie. „Podczas
pierwszych castingów bohaterowie się urealniają, reżyser słyszy, jak w ich
ustach brzmią dialogi. Czasem zmienia wiek lub rysopis postaci, aby lepiej
oddawały jego zamierzenia” – tłumaczy Adamska. I dodaje, że "ostatnio
na casting do roli Cyganki zaproszona była jako jedyna długowłosa blondynka, to
właśnie ona zrobiła na nas największe wrażenie. Otrzymała tę rolę - jej
niezwykła osobowość i nieschematyczna propozycja aktorska dodały soczystości i
wyrazistości tej postaci."
Bo pasujący do wyobrażeń reżysera charakter
jest ważniejszy niż odpowiedni wygląd.
„To Joasia Gaudziak ośmieliła nas, żebyśmy
pomyśleli o Jowicie Budnik do roli tytułowej Papuszy”
– wspomina Joanna Kos-Krauze. „Reżyserzy castingu są szalenie kreatywni, mają
mnóstwo propozycji, znają aktorów, śledzą ich kariery. Jeśli w polskich filmach
gra ciągle pięciu tych samych aktorów, to jest to spowodowane brakiem wyobraźni
głównych reżyserów, a nie reżyserów castingu” – uzupełnia Kos-Krauze.
Doświadczeni twórcy obsady mają w swoich
bazach danych po kilka tysięcy twarzy. Ich zadanie polega nie tylko na
zaproponowaniu reżyserowi aktorów - często sami prowadzą też zdjęcia próbne,
zwłaszcza do mniejszych ról, gdy trzeba przesiać setki kandydatów. Wspierają
nie tylko reżyserów, ale też aktorów, których casting często deprymuje. Muszą
ocenić, czy zdenerwowany artysta, dukający do kamery tekst, w bardziej
komfortowych warunkach spełni oczekiwania reżysera. „W tym zawodzie
najważniejsze są: uważność, cierpliwość, umiejętność komunikacji, intuicja” –
wylicza Marta Kownacka. Te same cechy wymienia też Małgorzata Adamska.
„Reżyser castingu jest ważniejszy niż się
powszechnie sądzi. Kilka jego sugestii, uwag, wspomnień, doświadczeń, wrażeń
często zmienia pogląd reżysera na to, kto co powinien zagrać. To, ile z tych
rozmów rzeczywiście przekłada się na konkretną obsadę, zależy wyłącznie od
osoby reżysera – czy chce się sugerować i brać pod uwagę zdanie współpracowników,
czy nie” – mówi Jan Komasa. „W filmach takich jak <Miasto 44>, gdzie jest do obsadzenia około 100 ról aktorskich i
epizodycznych, reżyser castingu [Ewa Brodzka – przyp. red.] zarządza bardzo
ważną częścią filmu. Dba też o spójność obsady, bo główny reżyser może mieć
wiele sprzecznych pomysłów” – dodaje Komasa.
Agata Trzebuchowska w filmie "Ida", reż. Paweł Pawlikowski, fot. Solopan
„Pawła Pawlikowskiego przez wiele lat nie
było w Polsce, nie znał aktorów, nawet ci z górnej półki wydawali mu
się obcy. Tworzenie obsady zaczęliśmy od roli Wandy, potem łatwiej mi było
szukać kolejnych aktorów. Choć w tym przypadku reżyser szybko zdecydował
się na Agatę Kuleszę” – mówi Alina Falana, która robiła castingi do "Idy".
Castingi trwają minimum pół roku. Dłużej, gdy
nie można znaleźć odtwórcy jednej z kluczowych ról. „Wtedy szukamy do skutku,
nie ma mowy o kompromisie” – mówi Marta Kownacka. Falana wspomina, że w
wielomiesięczne poszukania młodej dziewczyny do roli Idy zaangażowała nawet
znajomych. Ostatecznie Agatę Trzebuchowską, studentkę Uniwersytetu
Warszawskiego, która wcieliła się w tę postać, wypatrzyła w kawiarni
Małgośka Szumowska. Tomasza Ziętka, który w "Kamieniach
na szaniec" gra „Rudego”, reżyserka castingu zobaczyła na zdjęciu w agencji
aktorskiej. „Dziewczyny z agencji mówiły, że nie ma z nim kontaktu, że wyjechał
do Gdańska i nie interesują go żadne castingi. Ale wciąż miałam przed oczami
jego radosną, niezwykłą twarz. W końcu udało się go ściągnąć na zdjęcia próbne.
Gdy zobaczył go Robert Gliński, powiedział: <To jest „Rudy”> - i już
nikogo więcej nie szukaliśmy. To są piękne momenty w naszej pracy” – opowiada
Małgorzata Adamska.
Reżyseria castingu jest w Polsce zawodem,
który kształtują pracujący w nim fachowcy. Od kilku lat zabiegają o to, by byli
odpowiednio doceniani. „Chcemy, aby nasze nazwiska pojawiały się, tak jak w
zagranicznych filmach, w napisach początkowych” – mówi Kownacka.
W kwietniu 2012 reżyserki castingu -
Małgorzata Adamska, Ewa Andrzejewska, Violetta Buhl, Ewa Brodzka i Magdalena
Szwarcbart - wystąpiły do ZAPA o prawo do partycypacji w podziale tantiem.
„Obsada to znaczący element filmu. Dobieranie jej to twórczy wkład w produkcję”
– argumentują. Jak udało nam się ustalić, w ZAPA prośba jest rozpatrywana,
a decyzja może zapaść w kwietniu, już po zamknięciu tego numeru „Magazynu
Filmowego”.
Starania polskich reżyserów castingu nie są
odosobnione: o nominację do Oscara w kategorii „najlepsza obsada” walczą ich
amerykańscy koledzy po fachu. Na razie udało im się nakłonić Amerykańską
Akademię Filmową do stworzenia w swoich szeregach grupy zawodowej reżyserów
castingu.
"Zawód reżysera castingu pojawił się w Polsce
po „transformacji ustrojowej i po asymilacji wielu innych zwyczajów z Zachodu”
– wyjaśnia Michał J. Zabłocki, producent, autor książki „Organizacja
produkcji filmu fabularnego w Polsce”. Wcześniej największy wpływ na obsadę –
oczywiście po głównym reżyserze – miał II reżyser. „To on musiał mieć wiedzę o
rynku filmowym, aktualnych absolwentach szkół aktorskich, aktorach teatralnych
i filmowych, a także dysponować ich telefonami i adresami. Docierał też do
naturszczyków, prowadził zdjęcia próbne” – opowiada Zabłocki i dodaje, że w
czasach PRL-u w Telewizji Polskiej była osobna komórka do obsadzania ról.
Jak dziś można trafić do zawodu? Póki
co, nie ma żadnych kursów, a większość obecnie pracujących reżyserów castingu
to absolwenci różnych kierunków szkół filmowych lub właściciele agencji
aktorskich, np. Jerzy Gudejko czy Alina Falana. Marta Kowancka, która skończyła
scenariopisarstwo w szkole filmowej w Łodzi i produkcję filmową w Katowicach
uważa, że: „To od reżyserów zależy, czy ktoś polubi ten zawód i będzie go
uprawiał”.
Ola Salwa
Magazyn Filmowy SFP 33/2014
15.07.2014