PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BAZA WIEDZY
TECHNOLOGIA
Piękno zdjęć podwodnych, trudności realizacyjne, sposoby na ujarzmienie żywiołu – z tym mierzą się niezwykli operatorzy nurkujący.
W wakacyjnym wydaniu „Magazynu…”, które ukazuje się w lecie, gdy większość z nas zażywa kąpieli w morzach czy jeziorach, a niektórzy nurkują, mamy oto opowieść o filmowych zdjęciach podwodnych. Czym się charakteryzują? Jak i gdzie się je robi? Z jakimi wyzwaniami się wiążą? Najlepiej pytać o to Alka Pałasińskiego i Artura Zwierzchowskiego, nurkujących operatorów m.in. "Tataraku" Andrzeja Wajdy, "Miasta 44" Jana Komasy, "Amoku" Kasi Adamik oraz wielu filmów reklamowych.

Artur Zwierzchowski ukończył policealne studium filmowe przy Spokojnej w Warszawie. Praktyki operatorskie odbywał w TVP, a gdy u schyłku lat 90. dobiegała też końca jego nauka, znalazł się w pierwszej obsadzie personalnej Telewizji TVN. Któregoś razu zastępował operatora w programie realizowanym przez firmę zewnętrzną – Fabrykę Obrazu. Przypadek sprawił, że zaczął pracować jako szwenkier z Jarkiem Szodą.


"Czerwony pająk", fot. Aquafilm

„Zawsze marzyłem o nurkowaniu. Ukończyłem stosowne kursy i 20 lat temu zacząłem nurkować. Pewnego dnia, kiedy pracowałem z Jarkiem na planie, TVP ściągnęła mnie na Bałtyk, żebym pomógł w zdjęciach podwodnych do programu realizowanego przez <National Geographic>. To był mój pierwszy kontakt z kamerą pod wodą. Potem tak się złożyło, że jednym z ostatnich filmów, które kręciłem z Szodą, notabene w RPA, była podwodna reklama. Wówczas pierwszy raz zanurzyłem się z kamerą 35mm. Po moim powrocie do kraju rozeszła się wieść, że robię zdjęcia podwodne. Pracy mi przybywało, potrzebowałem do niej drugich rąk; zresztą pod wodę także dla własnego bezpieczeństwa nie należy schodzić w pojedynkę. Zjawił się Alek. Znaliśmy się z nurkowania, rozumieliśmy bez słów. Tak zaczęła się nasza współpraca, która trwa do dziś, i której jednym z owoców jest firma Aquafilm” – mówi Zwierzchowski. „Firma powstała w 2003 roku. Początkowo tworzyliśmy ją tylko my dwaj, teraz pracuje z nami zespół ludzi. Aquqfilm specjalizuje się w zdjęciach podwodnych i okołowodnych, czyli takich, które wymagają zabezpieczenia sprzętu kamerowego przed kontaktem z wodą. Zajmujemy się również konsultowaniem zdjęć, czuwamy nad ich bezpieczeństwem, szkolimy aktorów. Mamy obudowy podwodne, w tym splashbag (obudowę elastyczną), do kamer Arri i Red Epic, światło podwodne, ogółem wszystko, co jest niezbędne do realizacji tego typu projektów” – informuje Pałasiński. „Kwestie koncepcyjne uzgadniamy z reżyserem filmu i autorem zdjęć: materiały przez nas nakręcone, przy całej specyfice wynikającej z faktu, że powstaną w wodzie, powinny być pod względem estetycznym spójne z tymi, które główna ekipa zarejestruje na lądzie” – podkreśla.

Jak na siłowni

Podwodny plan filmowy w zasadzie niewiele różni się od planu na lądzie, ale praca jest znacznie cięższa z uwagi na ponad 700 razy większą gęstość wody od gęstości powietrza. „Dlatego pod wodą poruszamy się wolniej. Zdjęcia filmowe na tym zyskują, bo sprawiają wrażenie zwolnionych, nabierają majestatycznego piękna. Lecz każdy ruch to spory wysiłek; po kilku godzinach pod wodą człowiek czuje się jak po całym dniu na siłowni. Przez to wszystko praca wydłuża się trzy-czterokrotnie” – tłumaczy Zwierzchowski. Jako przykład podaje jedyne, niezbyt długie ujęcie podwodne z "Miasta 44", mimo to, kręcone całą noc. „Laikowi może się wydawać, że grzebiemy się z robotą, więc żeby uniknąć takich sytuacji, spuszczamy pod wodę monitoring (witness camera): reżyser, producent i inne osoby pozostające zazwyczaj na górze, widzą na monitorach obrazy nie tylko z kamery wycelowanej w aktorów, ale również z dodatkowych, które pokazują podwodną ekipę przy pracy.

Problem komunikacji z górą rozwiązuje głośnik podwodny oraz bezprzewodowy system łączności. Z głośnika płyną komendy, głównie reżysera, do zanurzonych aktorów. Reżyser może ich prowadzić dzięki temuż głośnikowi oraz wyprowadzonemu na powierzchnię podglądowi z kamery. Łączność bezprzewodowa umożliwia członkom podwodnej ekipy porozumiewanie się wzajemne i z »górą«” – wyjaśnia Pałasiński.


"Miasto 44", fot. Aquafilm

Aktor pod wodą

Nie każdy aktor rzucony na głęboką wodę (w praktyce filmowej zazwyczaj od 3 do 5 metrów) czuje się jak ryba w wodzie. Nawet taki, który ukończył kurs nurkowania! Kiedy po całkowitym zanurzeniu się ma wykonać bez maski i automatu do oddychania sprężonym powietrzem zadanie aktorskie, często okazuje się, że nie potrafi mu podołać. Pałasiński i Zwierzchowski twierdzą zgodnie, że choć podziwiali doskonałe obeznanie z wodą Bartłomieja Topy w "Sługach bożych" Mariusza Gawrysia czy Pawła Szajdy w "Tataraku" Wajdy, zdecydowana większość opóźnień w realizacji zdjęć podwodnych bierze się z niewystarczającego przygotowania aktorów. „Na szczęście z roku na rok przybywa producentów, którzy rozumieją jak ważne są podwodne próby z aktorami przed zdjęciami. Przeprowadzają je doświadczeni instruktorzy z naszej firmy. Opłacają się one bardziej niż obsuwa na planie. Przed kamerą pracują z aktorami ci sami instruktorzy, którzy ich szkolili. Aktorzy im ufają, mają z nimi uzgodnioną sygnalizację. Wówczas kręcenie nawet trudnej sceny, w której para aktorów na umówiony znak zdejmuje automaty oddechowe, przepływa kilka metrów, całuje się i dopiero teraz przyjmuje znowu sprężone powietrze, przebiega sprawnie i bez większego ryzyka” – zapewnia Zwierzchowski.

Na łonie natury czy w basenie?

Widzowie "Córek Dancingu" Agnieszki Smoczyńskiej zachwycali się nocnymi zdjęciami Wisły, z której wynurzały się syreny. „Jaka tam Wisła!” – śmieją się Pałasiński i Zwierzchowski. „To warszawski basen przy Inflanckiej, który zaciemniliśmy, i w którym symulowaliśmy prąd rzeczny”.

Zdjęcia podwodne z reguły robi się w basenach, które mają odpowiednią głębokość. W Polsce wymarzoną lokalizacją jest basen Marynarki Wojennej w Gdyni. „Ma 10 metrów głębokości, windę, którą można zwieźć pod wodę scenografię, deszczownicę oraz urządzenia pozwalające odtworzyć sztormowe warunki morskie włącznie z półtorametrowymi falami” – chwalą go bohaterowie naszego artykułu. Praca w tym obiekcie wymaga jednak dopełnienia szeregu formalności i wcześniejszych ustaleń.

Na basenie filmowcy mają wszystko pod kontrolą, za to woda jest nienaturalnie przejrzysta. Prawdziwy akwen ma w sobie trudny do podrobienia autentyzm, który pięknie wykorzystał Wajda w Tataraku, ale przez kaprysy pogody wymyka się spod kontroli, a zamula czasem tak, że nie sposób filmować. „Robiąc zdjęcia do <Amoku> Kasi Adamik, po kilku dublach nie widziałem własnych dłoni!” –  wspomina ze śmiechem Zwierzchowski.

Obie scenerie mają więc dobre i złe strony. Ludzie z Aquafilmu świetnie radzą sobie w obu. W zeszłym roku na warsztatach w Szkole Filmowej w Łodzi pasją do zdjęć podwodnych starali się zarazić studentów.



Andrzej Bukowiecki
"Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 71-72, 2017
  4.03.2018
Rynek filmowy: moda na VHS
Z lotu drona
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll