PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BAZA WIEDZY
SZKOLNICTWO
Dziś każdy może zrobić film – jeśli tylko ma telefon komórkowy i komputer. Czy to oznacza, że edukacja filmowa jest niepotrzebna? Wręcz przeciwnie. Świadczy o tym rosnąca liczba warsztatów i kursów zawodowych oraz kandydatów na nie. Przed szkołami filmowymi stoją nowe wyzwania.
Jesień to świetny moment na przyjrzenie się polskiej edukacji filmowej. Bo najlepiej oceniać ją na podstawie efektów. Na zakończonym przed wakacjami festiwalu debiutów „Młodzi i Film” w Koszalinie można było obejrzeć kilkadziesiąt etiud szkolnych oraz filmów krótkometrażowych. Co ich poziom mówi o naszej edukacji? -Jest dobra. Filmy studentów i absolwentów szkół filmowych są o niebo lepsze: dojrzalsze, ciekawiej zrealizowane od tych nakręconych przez grupę kolegów lub w amatorskich klubach filmowych- – mówi Janusz Kijowski, dyrektor artystyczny „Młodzi i Film”. -Są szkoły, które mają wyraźny charakter pisma. Nie muszę patrzeć na czołówkę, aby rozpoznać, gdzie co powstało. Filmy z Łodzi, od zawsze, są bardziej artystyczne, skupione na stylistyce, zabawie formą. Te z Katowic są bliżej ziemi, realiów. Ze Szkoły Wajdy – dojrzałe, profesjonalne. W tym roku zaskoczyły mnie propozycje z najmłodszej, Gdyńskiej Szkoły Filmowej, która już się dorobiła swojego stylu i doszlusowała do pozostałych placówek edukacyjnych-. Mowa tutaj między innymi o filmie "Olena" Elżbiety Benkowskiej, pokazanym w maju tego roku na festiwalu w Cannes. To pierwszy międzynarodowy sukces założonej w 2010 roku Gdyńskiej Szkoły Filmowej. Produkcje studentów i absolwentów wszystkich szkół jeżdżą po światowych festiwalach – coraz częściej i liczniej. Dzięki wsparciu finansowemu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej zaczęło powstawać więcej debiutów, pogłębił się komercyjny rynek filmowo-telewizyjny.

Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna w Łodzi, fot. www.filmschool.lodz.pl

Przed szkołami filmowymi w Polsce stają więc nowe wyzwania: jak uczyć studentów języka serialu i reklamy, ale pomagać w poszukiwaniu własnego charakteru filmowego pisma? Jak nadążać za szybko zmieniającą się technologią i potrzebami rynku? Wciąż aktualne są też pytania, jak uczyć rzemiosła i zawodowej sprawności, jednocześnie wzmacniając w studentach wyobraźnię i osobowość twórczą?

 Rok I: ćwiczenia z niemożliwego

Filmowego fachu można się uczyć w Polsce w kilkunastu placówkach różnego typu. Prywatnych i publicznych. Renomowanych i dopiero budujących swoją reputację. W całości poświęconych kinu i mediom, jak łódzka Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna czy Warszawska Szkoła Filmowa, oraz mających specjalne „filmowe” jednostki, jak Wydział Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego, Pracownia Filmu Animowanego na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych czy Pracownia Scenografii Filmowej i TV na ASP we Wrocławiu. Nauka może trwać 5 lat (PWSFTviT), 3 lata (WSF), 2 lata (GSF) lub rok (Szkoła Wajdy w Warszawie). Specjalności? Od montażu i charakteryzacji przez scenariopisarstwo i aktorstwo po reżyserię. Jest więc w czym wybierać, a do tego dochodzą jednorazowe i cykliczne kursy, warsztaty, szkolenia. Jednocześnie branża powtarza, że nawet najlepsza szkoła nie stworzy artysty, co najwyżej dobrego rzemieślnika. A prymus z kamerą może zaraz po dyplomie przepaść i nigdy nie pracować w zawodzie. Dotyczy to przede wszystkim najbardziej złożonej i ulotnej sztuki – reżyserii filmowej. Wojciech Marczewski: -Możliwości wykształcenia reżysera i scenarzysty są umiarkowane. Umiejętności techniczne, zawodowe to 30 procent. 70 procent zależy od studenta: jego chęci, pasji, potrzeby powiedzenia czegoś od siebie. To, że wykładowca chce go czegoś nauczyć, jeszcze nic nie znaczy-.

Maciej Pieprzyca, absolwent i wykładowca WRiTV: -Pedagog lub szkoła nie zrobi artysty z kogoś, kto nie ma predyspozycji. Lub ma ich za mało. Wykładowcy mogą pomóc, ale najważniejsza jest osobowość studenta. Reżyser nie potrzebuje szkoły, aby robić filmy, choć ona się przydaje-. Liczy się też upór. -Dowiedziałem się od mojej studentki, że dziewczyna, która pojechała w tym roku ze swoją etiudą do Cannes, zdawała do Katowic kilka razy bez sukcesu. Nie odpuściła i pojechała uczyć się do Gdyni- – mówi Pieprzyca.

-Na moim roku zupełnie inaczej obstawialiśmy, kto pierwszy zrobi film. W tym zawodzie wszystko jest możliwe- – wspomina Leszek Dawid, absolwent PWSFTviT i Szkoły Wajdy, dziś wykładowca w obu placówkach i autor dwóch świetnie przyjętych filmów fabularnych. -Sam jestem tego najlepszym przykładem. Przez pierwsze dwa lata studiów w Łodzi, nie mogłem się odnaleźć. Po drugim roku zostałem wyrzucony. Potem wróciłem. I dobrze, bo gdyby nie szkoła, nie robiłbym dziś filmów-. Maciej Ślesicki, współzałożyciel Warszawskiej Szkoły Filmowej, obecnie jej Kanclerz: -Panuje błędne przekonanie, że każdy człowiek po szkole filmowej musi wygrać festiwal w Gdyni albo Cannes. A tak naprawdę, jeśli choć jednej osobie z roku uda się robić potem filmy, to będzie dużo-.

Rok II: magia spotkania.


Jak więc polskie szkoły artystyczne uczą tego, czego da się nauczyć? I czy nadążają za zmianami na rynku krajowym i międzynarodowym? Owszem. Nawet uchodząca za najbardziej artystyczną i oderwaną od realiów łódzka szkoła filmowa, wprowadza reformy. I stawia na praktykę. -W tej chwili dwa pierwsze lata dla studentów wydziału reżyserskiego i operatorskiego to nauka rzemiosła, języka filmowego. Wykonują oni mnóstwo warsztatowych ćwiczeń – prostych, skromnych. Kolejne trzy lata to praca nad poważniejszymi etiudami- – wyjaśnia Mariusz Grzegorzek, rektor PWSFTviT od kwietnia 2012 roku. Zmiany wprowadzane są stopniowo od kilku lat. Szkołę zaczęli odwiedzać też zagraniczni wykładowcy, niektóre przedmioty zostały odświeżone, program jest dostosowywany do zmian na rynku. Także technologicznych – na przykład przyszli operatorzy mają dostęp do kamer, na których uczą się stereoskopii. Filmówka stawia też na integrację studentów różnych wydziałów, którzy mają więcej wspólnych zajęć. -Może to truizm, ale w szkole najważniejsze jest spotkanie ludzi. Powstają tu przyjaźnie na całe życie, związki artystyczne. Przy całym szacunku dla programów, zagadnień formalnych, rzemiosła, to ta międzyludzka alchemia jest najważniejsza- – mówi Grzegorzek. Szkoła od lat hołduje przekonaniu, że w nauce kluczowa jest relacja mistrz-uczeń. -To staromodna metoda, ale się sprawdza- – przyznaje Robert Gliński. -Mistrzem nie jest ktoś, kto ma na koncie mnóstwo nagród, tylko twórca, który zna warsztat i potrafi go nauczyć. W szkole jest mnóstwo dobrych pedagogów, którzy nigdy nie przebili się na rynku filmowym-.

 Jakie jest ryzyko, że studenci będąc pod silnym wpływem wybitnych osobowości, zamiast szukać własnego sposobu wyrazu, będą je naśladować?

Mariusz Grzegorzek: -Pytanie zawiera założenie, że relacja mistrz- uczeń polega na poddaniu się miażdżącej sile osobowości mistrza celem ukształtowania kopii nauczyciela. Nic bardzie mylnego. Student musi podlegać silnym impulsom, stykać się z mocnymi osobowościami o Wyraźnym, artystycznym światopoglądzie i charakterze filmowego pisma. Pamiętajmy, że układ nauczyciel-uczeń nie jest, jak się sugeruje, pochodem niewinnych owieczek prowadzonych na rzeź zabijającej indywidualność edukacji. Studenci mają własne oblicza, są zazwyczaj dynamiczni, niepokorni i niezależni, potrzebują mocnych partnerów do rozgrywek. Poszukiwanie własnego stylu nie jest abstrakcyjnym, samotnym aktem inicjacyjnym, własny styl zawsze rodzi się w jakimś kontekście, konfrontacji i my takie warunki staramy się stworzyć-. Bodo Kox, jeden z niewielu reżyserów, którzy przeszli z nurtu offowego do głównego, po zrealizowaniu kilku filmów zaczął studia w PWSFTviT (od razu na IV roku). Potwierdza, że najwięcej dał mu -kontakt z kadrą pedagogiczną <live>. W cztery oczy. Największym szkolnym autorytetem jest dla mnie Jan Jakub Kolski. Jego twórczość i determinacja motywują mnie do ciężkiej pracy. Poza tym szkoła to kontakty i znajomości. W Szkole Wajdy - zaprosił mnie do niej Maciej Sobieszczański, który wyhaczył mnie w konkursie scenariuszowym - poznałem pana Wojciecha Marczewskiego. W kilku przypadkach mogłem liczyć na jego listy intencyjne, kiedy na przykład chciałem dostać się w szeregi SFP, czy na stypendium filmowe-.

Twórcze osobowości kształtują studentów także na katowickich wydziałach filmowych, choć jak przyznaje Maciej Pieprzyca, relacja mistrza z uczniem nie jest aż tak istotna jak w Łodzi. Szkoła od lat kładzie nacisk na ćwiczenia praktyczne: -Sensowność szkół filmowych polega na tym, że można w nich bezkarnie popełniać błędy. Zweryfikować, czy ktoś naprawdę chce robić filmy- - uważa wykładowca WRiTV. -Widać, że niektórzy studenci nie chcą robić filmów: są zdolni, ale leniwi. W życiu zawodowym, gdzie trzeba się boksować z rzeczywistością, nie dadzą sobie rady, bo nie mają uporu, który pomoże im wytrwać. Po latach od dyplomu spotykam takich studentów. Mówią, że utrzymują się z czegoś innego, ale jak będą mieć scenariusz, to wrócą- - dodaje Pieprzyca.

Dla Macieja Ślesickiego edukacja filmowa powinna się opiera na trzech podstawach: -Jeden: cała wiedza o filmie jest w innych filmach. Tarantino nie kończył szkół - oglądał filmy. Dwa: należy uczyć przez praktyczne ćwiczenia. Trzy: do edukacji filmowej trzeba włączyć nowe media-.









Gdyńska Szkoła Filmowa, fot. materiały promocyjne


Rok III: czas na warsztat

Nauka warsztatu to podstawa także w Gdyńskiej Szkole Filmowej, która jest bezpłatną szkołą policealną i nie nadaje tytułów naukowych. Powstała z inicjatywy Prezydenta Miasta Gdyni – Wojciecha Szczurka, Leszka Kopcia – dyrektora Gdynia – Festiwal Filmowy, Roberta Glińskiego i Jerzego Radosa – pomysłodawcy i realizatora Pomorskich Warsztatów Filmowych. Nabór odbywa się tu co dwa lata. -Szkoła kładzie nacisk na warsztat. Teoria i historia filmu są na drugim planie. Zasypujemy studentów deszczem praktycznych ćwiczeń: zbiorowych, indywidualnych. Uczymy pisania scenariuszy, podstaw inscenizacji, montażu. Student po dwóch latach nauki umie zrobić film dokumentalny i fabularny- – mówi Robert Gliński, autor programu nauczania GSF. -Nauka jest tu intensywniejsza niż w Łodzi. Zajęcia trwają nie 6 godzin, ale 10, nawet 12. W kwietniu studenci w Gdyni mieli tylko dwa dni wolne-. Najkrócej – rok – trwa nauka w stołecznej Szkole Wajdy. Nie jest to tradycyjna filmówka, tylko rodzaj studiów podyplomowych. -Od początku mierzyliśmy w ludzi dojrzałych, nigdy nie chcieliśmy być konkurencją dla szkół filmowych, uczących podstaw reżyserii- – mówi Wojciech Marczewski, który razem z Andrzejem Wajdą założył szkołę w 2001 roku. -Chcemy spotykać się z ludźmi, którzy znają podstawowy proces twórczy, także w dziedzinach pokrewnych, jak teatr, literatura, aktorstwo- – mówi Marczewski. Zajęcia odbywają się raz w miesiącu przez tydzień, ale czas między sesjami to nie ferie. -Studenci muszą potem zostać ze swoim projektem sami, skupić się na nim. Kogoś, kto nie potrafi sobie założyć takiej samodyscypliny, nie nauczy się robienia filmów- – dodaje. Szkoła wciąż się rozwija – w 2012 ruszył nowy program Script – dla scenarzystów. W kolejnym roku akademickim planowane są zmiany programowe. -Zastanawiamy się, jak powiązać reżyserów ze scenarzystami, żeby ich projekty nie szły obok siebie, tylko razem. Chcemy też robić selekcję po trzech miesiącach. Udało nam się pozyskać nowego wykładowcę, Pawła Pawlikowskiego. Będziemy zapraszać więcej zagranicznych twórców na gościnne wykłady- – wyjaśnia współzałożyciel Szkoły Wajdy.

Rok IV: nauka o człowieku

Edukacja zależy od osobowości i chęci osób po obu stronach katedry. Zainteresowanie studiami artystycznymi nie słabnie - na reżyserię, aktorstwo, operatorkę czy produkcję wciąż jest kilku, kilkunastu chętnych na jedno miejsce. Tylko czy ilość przekłada się na jakość? Nie zawsze. Maciej Pieprzyca wspomina, że parę lat temu trzeba było zrobić dodatkową rekrutację, bo było za mało odpowiednich kandydatów. Maciej Pieprzyca wspomina, że rok temu trzeba było zrobić dodatkową rekrutację, bo było za mało odpowiednich kandydatów. -Jest coraz mniej ciekawych osobowości. Ci młodzi ludzie czytają niewiele albo w ogóle. Czasem nie znają nawet filmów Kieślowskiego, patrona naszego wydziału, którego płaskorzeźba wisi w korytarzu- - mówi Pieprzyca. -Studenci są ostatnio spokojni. Zależy im na poznaniu klasycznego warsztatu. Minął okres wariatów, którzy chcieli stawiać kamerę do góry nogami- – uważa Robert Gliński. Leszek Dawid zauważa, że młodsze pokolenia po prostu wychowały się na innej poetyce: -Są skażeni powszechną tendencją do ilustrowania zamiast opowiadania. Staramy się uczyć tego drugiego. Opowiadanie poprzez postać-. Maciej Ślesicki: -Dziś wszystko się spłyciło. Gdybyśmy przed kandydatami do WSF postawili takie zadania, jakie ja dostałem zdając do filmówki, nikogo byśmy nie przyjęli. Dzisiejsi kandydaci na twórców filmowych w dużej mierze nie mają podstaw wiedzy o kulturze i filmie, i tak jak kiedyś szkoły filmowe nie musiały uczyć podstaw, tak dzisiaj tracą czas na wpojenie studentom elementarnej wiedzy-. Jak jest w Szkole Wajdy? -Trzy do pięciu osób na dziesięć, jakie przyjmujemy na kurs fabularny ma w sobie coś fantastycznego: wyobraźnię, pasję. Wiedzą, że chcą spędzić życie, robiąc filmy. Bo reżyser albo scenarzysta to nie wybór zawodowy, tylko życiowy- – mówi Marczewski. Janusz Kijowski: -Unikam myślenia, że kiedyś było lepiej. W tym roku byłem zbudowany poziomem konkursu krótkometrażowych fabuł. Zawsze na nie narzekaliśmy, a teraz pojawiło się mnóstwo odkryć, ciekawych twórców-. Bodo Kox: -Patrząc na moje koleżanki i kolegów ze szkoły, wiem, że gdy wejdą do zawodu, wzrośnie liczba zdolnych reżyserów, a zwłaszcza operatorów-.

 Rok V: czeka na was świat?


Czy szkoły przygotowują do dynamicznie zmieniającego się rynku pracy: konieczności zabiegania o producenta, dystrybutora, fundusze i promocję własnych filmów? -Niektórzy świetnie sobie dają radę. Inni rozkładają ręce. W szkole mogą znaleźć kierownika produkcji na sąsiednim wydziale, etap poszukiwań jest więc ograniczony do minimum- – mówi Robert Gliński. Zdaniem Mariusza Grzegorzka studenci są dużo sprawniejsi i bardziej otwarci na zagranicę niż kiedyś. Ich filmy są zapraszane na festiwale na całym świecie, a twórcy podróżując, dokształcają się. -Jeżdżą na warsztaty dotyczące produkcji europejskich, na pitchingi. Potrafią sami zdobyć finanse na swoje etiudy – dwie z nich otrzymały wsparcie regionalnych funduszy filmowych- – mówi rektor łódzkiej szkoły filmowej. Przyznaje jednak: -Nie bardzo wiemy, do czego przygotowywać naszych studentów. Z jednej strony rynek to produkty filmopodobne, a z drugiej produkcje artystyczne, tylko że ta część się zapada. Canal+ i TVP właściwie wycofały się z finansowania produkcji-.

Maciej Pieprzyca: -Jakieś 70 procent rynku pracy to telenowele i seriale. Tam się kręci nawet kilkanaście scen dziennie, nie ma czasu na kombinowanie. Robi się na zegarek. W szkole mamy już zajęcia z serialu. Pokazuje się na nich studentom m.in. pracę na dwie kamery, uproszczoną inscenizację dostosowaną do wymogów estetyki telenoweli. Oczywiście przede wszystkim uczymy starannej filmowej reżyserii, z pewnością niezbyt przydatnej dla tych, którzy potem reżyserują program <X Factor>. Do specyfiki takiego rynku za dobrze ich przygotowujemy. Ale przecież nie możemy ich uczyć „po łebkach”-.

 Leszek Dawid uważa, że w szkole brakuje zajęć z formatu reklamy czy dobrego serialu. -Opowiadanie w takiej poetyce to też umiejętność zawodowa. Na studiach nie ma na nią czasu. Potrzeba też nauki o strategii marketingowej i finansowej. O tym, że do producenta nie przychodzi się z gotowym scenariuszem, a do dystrybutora z zamkniętym filmem, bo strategię tworzy się już na etapu pomysłu-.

Swój pomysł na nowoczesną edukację ma Warszawska Szkoła Filmowa. -Chcemy kształcić ludzi, którzy są potrzebni na rynku. Nasz cel to przygotowanie ich do pracy w mediach- – tłumaczy Ślesicki. Skąd wie, jacy fachowcy są aktualnie potrzebni? -Od firm z różnych sektorów rynku audiowizualnego, z którymi mamy podpisane umowy. Sami też mamy oczy szeroko otwarte- – mówi. I dodaje: -Każdy ze studentów zaczyna od tego, że chciałby być reżyserem fabularnym, ale naszym obowiązkiem jest dać mu taką wiedzę, żeby mógł szukać pracy na szeroko pojętym rynku mediów, przyszłościowym i wciąż rosnącym. Stąd nie tylko artystyczny, ale też praktyczny profil naszej Szkoły-. Jedną z edukacyjnych nowości WSF jest kierunek reżyseria gier komputerowych, przygotowany we współpracy z CD-Projektem i Tech-Landem. Szkoła chwali się też nowoczesną pracownią multimedialną, w której można wyprodukować efekty specjalne albo zrobić korekcję barwną. WSF wciąż poszerza swoją działalność organizując kursy filmowe dla nauczycieli i festiwal dla scenarzystów Script Fiesta. Od kolejnego roku szkolnego ruszy też liceum filmowe. Na wszystkie kierunki studiów i kursy szkoła oferuje zniżki dla filmowców oraz ich rodzin, które indywidualnie negocjuje się z szefostwem.

Druga strona ekranu

 Zmiany zachodzą także w nauczaniu filmowej teorii, która ma się stać bardziej… praktyczna. W krótkim czasie powstały w Warszawie aż trzy nowe kierunki – Szkoła Kina w Collegium Civitas, nowe filmoznawstwo w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej oraz filmoznawstwo praktyczne w Warszawskiej Szkole Filmowej. Dwa pierwsze kierunki mają formę studiów podyplomowych. Czy będą konkurencją dla renomowanych wydziałów na uniwersytetach w Poznaniu i Krakowie, kuźni kolejnych pokoleń krytyków i recenzentów? -Zamiast o konkurencji, lepiej mówić o dopełnianiu się- – wyjaśnia szef nowego filmoznawstwa, prof. Wiesław Godzic. -SWPS uruchomiła te studia z myślą o tych, którzy chcą pogłębić i uaktualnić wiedzę. Zaczynamy od studiów podyplomowych, ale kierujemy się w stronę studiów magisterskich II stopnia-. Jako jedyna tytuł naukowy, licencjata, przyznawać będzie WSF (filmoznawstwo praktyczne działa tam w ramach kierunku reżyseria).

Czego będzie można się nauczyć na nowych studiach? Obok teorii i historii kina – podstaw produkcji, reżyserii czy ekonomii filmowej. I to od praktyków. W Szkole Kina wykładają Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze (kierownicy katedry) i Krzysztof Ptak, na SWPS Konrad Szołajski, a w WSF Magdalena Łazarkiewicz, Anna Wróblewska, Maciej Ślesicki, Andrzej Wolf i Andrzej Kołodyński. W tej ostatniej placówce przyszli krytycy będą w trakcie studiów realizować krótkie formy filmowe, niekoniecznie po to, aby iść potem w ślady Jean-Luca Godarda, Leosa Caraxa czy Wiesława Saniewskiego. -Uczymy podstaw techniki filmowej, aby nasi absolwenci mogli na przykład sami nakręcić i zmontować relację wideo z festiwalu, a nie tylko ją napisać- – tłumaczy Maciej Ślesicki. Nowe studia mają edukować nie tylko przyszłych recenzentów, ale także animatorów kultury, organizatorów i selekcjonerów festiwali filmowych, pracowników kin czy firm dystrybucyjnych. -Dzisiaj krytyk filmowy to nie ktoś, kto tylko pisze recenzje, ale też kreuje kulturę - prowadzi audycje w radio, w telewizji. Może pomagać lub samemu tworzyć trendy w kulturze, prowadzić zajęcia w domach kultury, w klubach dyskusyjnych- – mówi Maciej Ślesicki. Joanna Kos-Krauze zwraca uwagę na jeszcze jeden cel spotkania teorii z praktyką: -Szkoła Kina chce także integrować środowisko, krytycy są przecież częścią rynku filmowego. Chcemy, aby zdawali sobie sprawę z mechanizmów, jakimi on się rządzi, wiedzieli, jak to wszystko działa”. I dodaje, że „poziom analizy filmów bardzo spadł. Łatwo jest napisać coś kontrowersyjnego, emocjonalnego, szczególnie w przypadku polskich filmów. Jest coraz mniej ludzi umiejących włożyć film w kontekst psychologiczny czy kulturowy. To także chcemy zmienić. W szkole będziemy poszerzać wiedzę studentów, na przykład pokażemy im kino na tle nowych sztuk audiowizualnych-.

 Fakultet

Szkolnictwo filmowe w Polsce ulega powolnym zmianom. Zdaniem Wojciecha Marczewskiego trzeba wprowadzić jeszcze większe reformy, przede wszystkim skrócić czas studiów. W zależności od kierunku jest to od 3 do 5 lat - liczba godzin i przedmiotów umożliwia nadawanie absolwentom tytułu licencjata lub magistra sztuki. Ale za to odstrasza część tych kandydatów, którzy jedne studia mają już za sobą. -Nikt dojrzały nie zdecyduje się zostawić pracy, rodziny na tak długo. I trudno jest utrzymać napięcie, że robimy coś ważnego przez pięć lat. Studia powinny trwać maksimum trzy lata. Ale to też zależy od wydziału – operatorzy być może potrzebują więcej czasu do opanowania technologii. Aktorzy zamiast tyle studiować, powinni już po drugim roku próbować sił w filmie, teatrze, telewizji-. Marczewski dodaje, że szkoły dobrze uczą podstawowych zasad opowiadania, zawodowej wiedzy, słabiej dbają o rozwój studentów - ich osobowości, wyobraźni. Nie uczą poczucia odpowiedzialności za opowiadaną historię. -Niewielu wykładowców rozumie, że uczenie rzemiosła a rozbudzanie wyobraźni studentów, wzmacnianie w nich potrzeby komunikowania się z innymi ludźmi, inspirowanie do własnych poszukiwań to dwie różne rzeczy- - mówi reżyser „Dreszczy”. I dodaje, że nauka tych poza warsztatowych kompetencji wymaga rzadkiego w Polsce partnerskiego podejścia do studenta, indywidualnego kontaktu: -Czasem przez dwie minuty rozmowy można przekazać ważniejsze rzeczy niż podczas godzin wykładu-. Z edukacją musi po prostu być jak z udanym filmem: wymyślonym i realizowanym przez wyrazistych twórców oraz świetnych fachowców, w którym występuje utalentowany zespół, wybrany w trakcie dobrego castingu. Przebieg akcji powinien być konwencjonalny, jak w kinie gatunkowym, a zarazem autorski i nieoczywisty. Ale przede wszystkim powinien prowadzić do szczęśliwego zakończenia.



Ola Salwa
Magazyn Filmowy SFP, 28, 2013
  11.01.2014
fot. WRiTvUŚ
Nie żyje Jerzy Woźniak
65. urodziny Szkoły Filmowej
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll