PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Choć przez ostatnie dwa lata frekwencja w rodzimych kinach malała, liczba widzów, którzy kupili bilety na polskie filmy, wzrosła. Czasy, gdy dochodowe były tylko komedie romantyczne już się skończyły, a przed rynkiem dystrybucyjnym stoją nowe wyzwania.
Kręcenie filmów to sztuka, ale przydaje się również trochę matematyki. W 2013 roku, najsłabszym pod względem frekwencji od pięciu lat, polskie filmy obejrzało prawie 7,3 miliona* widzów, co stanowi 20 proc. całkowitej widowni kinowej (36 mln). Dwa najpopularniejsze filmy ubiegłego sezonu to "Drogówka" Wojtka Smarzowskiego (1,02 mln widzów) oraz "Wałęsa. Człowiek z nadziei" Andrzeja Wajdy (960 tys.). Dla porównania: w 2012 roku, gdy całkowita frekwencja wyniosła nieco ponad 38 mln widzów, produkcje krajowe zebrały 16 proc. wpływów ze sprzedaży 6,2 mln biletów. Prym wiodły "Jesteś Bogiem" Leszka Dawida (1,44 mln) i "W ciemności" Agnieszki Holland (1,19 mln).

Rok 2014 zaczął się dobrze dla rodzimego filmu. Trzy premierowe tytuły - "Pod Mocnym Aniołem" Wojtka Smarzowskiego, "Jack Strong" Władysława Pasikowskiego i "Facet (nie)potrzebny od zaraz" Weroniki Migoń – zebrały do połowy lutego łącznie prawie 2 mln widzów. Do grudnia bieżącego roku ten wynik zmienią m.in.: "Miasto44" Jana Komasy, "Obywatel" Jerzego Stuhra czy "Kamienie na szaniec" Roberta Glińskiego. 
 
Rośnie też liczba polskich premier – w 2012 roku w kinach było rozpowszechnianych 36 rodzimych tytułów, a w 2013 już 43. „Jak pokazują wyniki ostatnich kilku lat, polska publiczność <głosuje> na dobre polskie kino” – komentuje Robert Kijak, prezes firmy dystrybucyjnej Next Film, która wprowadziła w ubiegłym roku na ekrany "Drogówkę", "Papuszę" czy "AmbaSSadę".  


"Kamienie na szaniec", fot. mat. dystrybucyjne

Dystrybutorzy coraz chętniej biorą do katalogu krajowe filmy, częściej angażują się też w produkcję. Łączenie funkcji koproducenta i dystrybutora nie jest wprawdzie zjawiskiem nowym, bo już w latach 90. robiły to takie firmy jak ITI, Vision czy Syrena Entertainment Group, ale ostatnio zyskuje na sile. Obecność dystrybutora na wczesnym etapie produkcji filmu jest zresztą wymogiem, jeśli producent chce się ubiegać o dotację z PISF.

Większe zainteresowanie dystrybutorów bieżącą i przyszłą produkcją zauważa Łukasz Dzięcioł, producent z Opus Film. „Niedawno to ja pierwszy dzwoniłem do dystrybutorów, opowiadałem o projekcie, prosiłem o list intencyjny. Dziś coraz częściej to oni dzwonią do mnie, pytają o mój line-up, proszą o przesłanie scenariuszy. Zresztą to jest małe środowisko, wszyscy się znamy, a sztuka polega na tym, żeby przewidzieć, kto będzie najlepszym dystrybutorem danego filmu” – opowiada producent, którego najnowszy film, "Obietnica" w reżyserii Anny Kazejak, trafił do oferty firmy Kino Świat, a na ekrany 14 marca.

Tylko czy rosnące zainteresowanie polskim kinem, coraz przychylniejsze oceny krytyków i analityków rynku oznaczają, że dystrybucja stała się dobrym, czyli pewnym i opłacalnym, interesem?

Polska ruletka

„Dystrybucja przypomina hazard: to działalność obciążona dużym ryzykiem, o niepewnym zysku” – komentuje Mariusz Łukomski, prezes Monolith Films, który wprowadził ostatnio do kin "Kamienie na szaniec", "Wenus w futrze" oraz "Pokłosie". „Filmy polskie wymagają od dystrybutora dużo większych nakładów pracy, także polegających na przekonywaniu twórców i producentów do naszych rozwiązań. Zdarza się, że autorzy filmu mają mylne pojęcie o komercyjnym potencjale swojego dzieła” – mówi Łukomski. - „Jest to także większa finansowa skala przedsięwzięcia niż w przypadku tytułu zagranicznego. Nawet jeśli film odniesie sukces frekwencyjny, co przy obecnym rynku oznacza milion widzów i więcej, to zysk jest uzależniony od budżetu filmu oraz budżetu na promocję i reklamę, czyli P&A. Stąd też trudno jednoznacznie powiedzieć, czy jest to dobry interes”. Przypomnijmy, że z każdego sprzedanego biletu kinowego odliczany jest podatek, 1,5 proc. jego wartości idzie do PISF, następnie kwota jest dzielona między kino a dystrybutora. Ten ostatni z wpływów odlicza koszty P&A, czyli swoją inwestycję w film, a dopiero potem może liczyć na zysk. Kino to oczywiście pierwsze pole eksploatacji. Potem dystrybutor zarabia na sprzedaży licencji DVD, praw do emisji w telewizji premium (HBO, Canal+ ), w telewizjach otwartych (TVP, Polsat, TVN), a od kilku lat także platformom VoD.

Łukomski dodaje, że mimo niepewności inwestycji „firma chce mieć bibliotekę polskich filmów, niektóre produkujemy nawet dla idei, aby się wyróżnić wśród firm, które mają w ofercie tylko duże, amerykańskie tytuły”. Bo od ekonomii czasem ważniejszy jest prestiż.

Ciekawym przypadkiem jest tu film Kamienie na szaniec, przy którym Monolith Films pełnił rolę tak zwanego kreatywnego producenta. „Kupiliśmy prawa do książki Aleksandra Kamińskiego, zatrudniliśmy scenarzystę, reżysera, byliśmy obecni na każdym etapie produkcji” – wylicza Łukomski. Film wszedł do kin 7 marca. Podobny przypadek –  zaangażowania dystrybutora od etapu preprodukcji – to frekwencyjny hit "Jack Strong," koprodukowany przez Vue Movie, dawniej ITI Cinema. „Jesteśmy zadowoleni z wyników naszej firmy, chociaż przyznaję, że dystrybucja to bardzo trudny biznes” – mówi Piotr Zygo, prezes Vue Movie. - „Niezależnie od wiedzy, wyczucia i doświadczenia, wpływ na naszą pracę ma też rynek zewnętrzny. Wszystkie firmy dystrybucyjne odczuły spadek frekwencji kinowej w 2013 roku i kurczenie się rynku DVD”. Zdaniem Zygo polski rynek audiowizualny rozwijał się po 1989 roku wolniej niż inne obszary gospodarki, więc poważne zmiany i rozkwit dopiero przed nim. „Mamy sprawnie funkcjonujący, przejrzysty system finansowania produkcji filmowej. W tej chwili zrobienie filmu w Polsce, łącznie ze skompletowaniem budżetu, jest łatwiejsze niż w innych krajach naszego regionu, a nawet na bardziej rozwiniętych rynkach takich jak Francja czy Niemcy. Uważam wręcz, że jest to najmniejszy problem w procesie produkcji filmu” - komentuje Zygo. Według szefa Vue Movie brakuje dobrych pomysłów i dobrych scenariuszy. Piotr Zygo zapowiada, że firma przez najbliższe pięć lat chce inwestować w produkcję filmów, które następnie będzie rozpowszechniać.

Podobne plany ma spółka Agora, która od kilku lat wspiera polskie produkcje. Naturalną konsekwencją zakupu przez nią sieci Helios było stworzenie firmy dystrybucyjnej – Next Film. „Chcielibyśmy w przyszłości zrealizować samodzielną produkcję“ – wyjaśnia Robert Kijak, prezes firmy.

Jakie są korzyści łączenia sił przez różne podmioty? Dla producenta pojawienie się dystrybutora w roli koproducenta to „często atut, bo dystrybutor wnosi środki finansowe, które pozwalają na zamknięcie budżetu” – mówi Łukasz Dzięcioł z Opus Film. Z kolei dla dystrybutora liczy się możliwość wpływu na ostateczny kształt filmu, czasem także na obsadę, tytuł lub jego długość, bo wszystkie te składowe mogą się potem przełożyć na sukces frekwencyjny w kinach. Lub jego brak. Dystrybutor na poparcie swojego zdania ma argumenty ekonomiczne. Trochę liczb: „jeśli reżyser chce, aby jego film trwał ponad dwie godziny, to wyjaśniam mu, że każdego dnia w repertuarze kina będzie jeden seans mniej. Przy stu kopiach filmu oznacza to mniej o sto seansów dziennie. Zakładając, że na każdy seans przychodzi średnio 75 osób, a bilet kosztuje 18 zł, to prawie 100 tys. zł wpływów mniej w ciągu jednego tygodnia. Może więc warto skrócić film o dziesięć minut?” – wylicza Piotr Zygo. I dodaje, że jest w stanie oszacować frekwencję w kinach na podstawie… obsady przyszłego filmu. „Nie chodzi o to, że chcę mieć wpływ na to, kto zagra w filmie. Moim celem jest uświadomienie reżyserowi, jakie są konsekwencje jego wyborów” - wyjaśnia. Zdaniem prezesa Vue Movie niektórzy twórcy nie dbają o komercyjne atuty swoich filmów, uważając, że dochód kończy się na etapie produkcji. „W przypadku, gdy film powstaje za pieniądze inwestorów, to niedopuszczalne” –  mówi.


"Pod mocnym Aniołem", fot. mat. dystrybutora


Moda polska

Dystrybutorzy zostają producentami przede wszystkim projektów komercyjnych, w przypadku filmów niszowych bywa odwrotnie – to producent zajmuje się rozpowszechnianiem swojego tytułu. Tak jest w przypadku "Huby", drugiego filmu Anki i Wilhelma Sasnali. „Nie ukrywam, że nie udało nam się podpisać umowy z dużym dystrybutorem, na którym nam najbardziej zależało. Nasz film jest mały, myślę, że w grę wchodzą dwa-trzy pokazy tygodniowo w kinach studyjnych. Mamy środki, chęci i pomysł na promocję, więc z mojego punktu widzenia nie ma znaczenia, czy zajmiemy się dystrybucją sami, czy zrobi to mała firma dystrybucyjna” – tłumaczy Agata Szymańska, producentka z Filmpolis. „Poprzedni film Sasnali, "Z daleka widok jest piękny", dystrybuowało Stowarzyszenie Nowe Horyzonty w ramach tournée po Polsce. Było to bardzo fajne, ale film ginął wśród innych tytułów, nie stanowił samodzielnego bytu. Często pytano nas, gdzie i kiedy będzie można film obejrzeć” – dodaje Szymańska.

Stowarzyszenie Nowe Horyzonty ma w katalogu jeszcze dwa polskie tytuły: "Las" Piotra Dumały oraz "Sekret" Przemysława Wojcieszka, którego produkcję wsparło. Marcin Pieńkowski z SNH podkreśla jednak, że było to działanie jednorazowe i Stowarzyszenie nie planuje rozwijać działalności producenckiej. Podobnie ma się rzecz w przypadku filmu dokumentalnego "Inny świat" Doroty Kędzierzawskiej, gdzie dystrybucją zajął się – jednorazowo – Narodowy Instytut Audiowizualny, czyli także producent filmu.

Produkcją nie planuje się zająć firma Gutek Film. „Mamy mało polskich filmów w katalogu, trafiają do nas twórcy, którym blisko do kina eksperymentalnego, <nowohoryzontowego>” – wyjaśnia szef firmy, Jakub Duszyński, nawiązując do nazwy najważniejszego festiwalu filmów artystycznych, T-Mobile Nowe Horyzonty, wymyślonego przez Romana Gutka w 2001 roku. „W kwietniu wprowadzamy <Hardkor Disko> Krzysztofa Skoniecznego, wcześniej dystrybuowaliśmy np. <Italiani> Łukasza Barczyka czy <Kallafiorra> Jacka Borcucha”. Duszyński, który od lat współpracuje z międzynarodowymi agentami sprzedaży, zwraca uwagę, że zainteresowanie polskimi filmami rośnie nie tylko w kraju, ale także za granicą. „W tej chwili wszyscy pytają o <Jacka Stronga>. Jeśli udadzą nam się jeszcze dwa-trzy filmy, tak jak <Ida> Pawła Pawlikowskiego czy <Wałęsa. Człowiek z nadziei> Andrzeja Wajdy, to nasze kino będzie miało swoje pięć minut jak greckie, węgierskie czy rumuńskie” – uważa Duszyński. I dodaje, że jest to zasługa samych twórców, którzy „mają coraz większą świadomość, jakim językiem posługują się ich koledzy z zagranicy i jakie są oczekiwania międzynarodowej widowni. Coraz częściej kręcąc filmy myślą o tym, żeby jeździły one po świecie, były pokazywane na festiwalach i w kinach”.

Zdarzają się sytuacje, gdy polski film szybciej znajduje zagranicznego agenta sprzedaży niż polskiego dystrybutora. Jest to przypadek nagrodzonego Złotymi Lwami filmu <Ida>. Łukasz Dzięcioł przyznaje, że zainteresowanie ze strony krajowych dystrybutorów było niewielkie, przede wszystkim ze względu na temat i formę filmu. O kupno praw do Idy bardzo - i z sukcesem - zabiegała firma Solopan, gdy prawa do międzynarodowej sprzedaży miało już od kilku tygodni Memento Films. Co ciekawe, film Pawła Pawlikowskiego w ciągu tygodnia obejrzało we Francji prawie tyle samo widzów co w Polsce od premiery, czyli około 100 tys. To tylko dowód na to, że zagraniczne rynki dystrybucji są równie warte zainteresowania co krajowy.

Jakie filmy będą zdobywać widzów w ciągu najbliższych dwóch-trzech sezonów? Zdaniem dystrybutorów nie pojawi się moda na konkretny styl lub gatunek, jak w połowie poprzedniej dekady, gdy publiczność masowo chodziła na rodzime komedie romantyczne. „Będzie się liczyła dobra story” – uważa Mariusz Łukomski z Monolith Film. Piotr Zygo z Vue Movie sądzi, że potencjał tkwi m.in. w polskich powieściach kryminalnych.

"Miasto 44", fot. materiały promocyjne

Dokument, animacja i cała reszta

Jak wygląda dystrybucja w przypadku filmów dokumentalnych i animowanych? „Jak spojrzymy na listę filmów zgłoszonych do Orłów, widzimy, że na nominacje – w tej samej kategorii co fabuły, czyli najlepszy film - miało szanse tylko pięć dokumentów” – wylicza Anna Wydra, producentka. Według regulaminu o nominację może się ubiegać tylko film, który był rozpowszechniany „nieprzerwanie przez co najmniej przez 7 dni, co najmniej 1 seans dziennie, na ogólnie dostępnych, płatnych seansach kinowych w Polsce i był ogłoszony w programie kina, w którym był wyświetlany”. Restrykcje dotyczą także długości – minimum 70 minut. Dla pozostałych filmów dokumentalnych jest oddzielna kategoria - aby film się do niej zakwalifikował, wystarczy, że był emitowany w telewizji i trwał minimum 40 minut. Na tej liście znalazło się 55 tytułów, czyli 11 razy więcej niż dokumentów kinowych. Rozpowszechnianie filmów dokumentalnych w kinie utrudnia zresztą ich metraż – większość produkcji ma format telewizyjny: trwa około 50 minut. Przypadki, gdy powstają dwie wersje – telewizyjna i kinowa - prawie się nie zdarzają. „Rzadko ma to sens, także ekonomiczny” – mówi Wydra i dodaje, że dopiero kilka lat temu pojawiła się moda, aby filmy dokumentalne wyświetlać w kinie. Wylansowanie jej przypisuje Arturowi Liebhartowi, organizatorowi Planete+ Doc Film Festival oraz właścicielowi firmy dystrybucyjnej Against Gravity. Ta ostatnia uczestniczyła w produkcji pełnometrażowego dokumentu Michała Marczaka <Fuck For Forest>.
Jaki jest więc sens wyświetlania tego gatunku w kinie? Prestiż i promocja. „Łatwiej jest ściągnąć uwagę mediów, rozpocząć publiczną dyskusję wokół tematu filmu” – uważa Wydra.

Na nominację do Orłów nie mają za to szans filmy krótkometrażowe i animowane, które są wyświetlane w kinach tylko w trakcie przeglądów i festiwali filmowych. Wyjątkiem jest inicjatywa firmy dystrybucyjnej Spectator, która wyświetla w trakcie seansu dwa filmy: krótko- i pełnometrażowy. „Pomysł narodził się prawie trzy lata temu, kiedy powstawał Spectator. Ówczesny prezes, Marek Poznerowicz, widział ogromy potencjał w młodych twórcach i uważał, że trzeba ich wspierać na każdym etapie, nie tylko w trakcie powstawania filmu. Aby proces twórczy był zakończony, film musi się skonfrontować z widownią i my staramy się dawać taką szansę młodym polskim filmowcom. Uważamy też, że wciąż jest za mało możliwości, żeby obejrzeć krótkie metraże w kinie poza festiwalami czy przeglądami” – tłumaczy Joanna Sawicka z firmy Spectator. „Bardzo często współpracujemy ze Studiem Munka, od którego kupujemy licencje na prawa kinowe. Jeśli chodzi o  dystrybucję: dzielimy się kosztami z twórcami i producentami w momencie, gdy zostaną pokryte koszty promocji i dystrybucji, a tak zdarza się bardzo rzadko. Chcemy podkreślić, że przy krótkich metrażach dysponujemy tylko prawami kinowymi, pozostałe prawa jak VoD, DVD czy telewizja zostają po stronie twórców” – dodaje Sawicka.

Do tej pory powstało pięć takich par, w jednej – razem z filmem "Danisa" Tanovića Senada znalazł się "Gwizdek" Grzegorza Zaricznego, wyprodukowany przez działające przy SFP Studio Munka. To ostatnie zresztą regularnie organizuje premiery filmów zrealizowanych w ramach programów „30 minut”, „Pierwszy Dokument” i „Młoda Animacja”. Własne produkcje krótkometrażowe pokazuje też Szkoła Wajdy i - podobnie jak Studio Munka - wydaje je na DVD. Jest to jednak przede wszystkim działalność wspierająca młodych twórców, a nie konto producentów. „Z licencji sprzedawanych do telewizji też trudno się utrzymać” – mówi Joanna Solecka z działu PR, festiwali i dystrybucji Szkoły Wajdy.

„Najczęściej filmy animowane są prezentowane na festiwalach i kanałach, które studia produkcyjne zakładają na YouTube’ie (mają takie m.in. Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku Białej, warszawskie Studio Miniatur Filmowych i łódzki Se-Ma-For)” – wyjaśnia scenarzystka i reżyserka Agnieszka Sadurska. - „Drugą śluzą jest strona internetowa NInA, a dokładnie Ninateka. Trzecią, ale bardzo wąską jest telewizja, głównie TVP Kultura, zarówno jeśli chodzi o animację dla dzieci, jak i dla dorosłych. Starsze produkcje pojawiają się w TVP Polonia, a nowości, takie jak <Parauszek i przyjaciele> czy <Mami Fatale> emituje MiniMini+ i TV Puls”.

"Parauszek i przyjaciele", fot. Se-Ma-For Produkcja Filmowa

Klasyka w kinie

W marcu w polskich kinach można było obejrzeć nie tylko nowości takie jak Obietnica czy Kamienie na szaniec, ale także… <Przypadek> Krzysztofa Kieślowskiego. Pokaz odbył się w ramach projektu KinoRP i jest inauguracją projektu Kinoklasyka, zorganizowanego przez Cyfrowe Repozytorium Filmowe. „Widzowie zobaczą najlepsze i najważniejsze filmy fabularne i dokumentalne, stanowiące kanon polskiej kinematografii. Dostępne będą też wersje z audiodeskrypcją i napisami dla niesłyszących. Do czerwca jest zaplanowanych 57 projekcji w Polsce i za granicą” – zapowiada Karina Trawińska z KinaRP. Część pokazów odbędzie się w ramach APF organizowanych przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich, a także Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, Muzeum Kinematografii w Łodzi, Krakowską Akademię Filmową. SFP jest też organizatorem uroczystych, ponownych premier odrestaurowanych filmów. Warto tu dodać, że z puli tytułów zrekonstruowanych w ramach projektu KinoRP część pozycji wybrał do swojego przeglądu polskich filmów Martin Scorsese. Odnowione arcydzieła można też kupić na DVD lub Blu-ray – dostępnych jest ponad dwadzieścia tytułów.

Rozpowszechnianiem klasyki zajmuje się też od lat Wydawnictwo Kino Polska, wydając ją w charakterystycznych boksach. Ostatnio ukazały się filmy Andrzeja Wajdy, a wcześniej Edwarda Żebrowskiego, Wojciecha Marczewskiego, Agnieszki Holland, Wojciecha Jerzego Hasa i Stanisława Różewicza.

W polskich kinach widownia więc chce obejrzeć coraz więcej rodzimych filmów – nowych, klasycznych, dokumentalnych, fabularnych. „Ciekawe, co?” - jakby tę sytuację skomentował pewien charakterystyczny bohater filmu "Rejs".

*dane za Boxoffice.pl 


Ola Salwa
Magazyn Filmowy SFP, 32, 2014
  7.06.2014
Kino Pionier. Długi film o miłości do kina
W małym kinie. Raport z dużych miast
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll