PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BAZA WIEDZY
REGIONY FILMOWE
„Zielone wzgórza nad Soliną i zapomnianych ścieżek ślad...”
Z dala od cywilizacyjnego zgiełku, zachwycająca przyroda, niezwykli ludzie, burzliwe dzieje i niezwykły klimat. Bieszczady fascynują filmowców, ale też budzą ich lęk. „Trzeba mieć bardzo konkretną historię, by zdecydować się na pracę w tym miejscu” – mówi Izabela Łopuch, producentka debiutującego właśnie na antenie HBO serialu „Wataha", dla którego Bieszczady są nie tylko plenerem, ale i bohaterem.

„Bieszczady to miejsce strasznie piękne i strasznie straszne zarazem. Wystarczy zimą, gdy nie ma tak wielu turystów, stanąć na zaporze w Solinie, by poczuć ich potęgę” – podkreśla Łopuch. „Gdybyśmy chcieli opowiedzieć tylko o przemycie, akcję Watahy moglibyśmy osadzić na dowolnej granicy. Zależało nam jednak na tym regionie, niepowtarzalnym pod każdym względem. Jest on w naszej historii bardzo ważny”.

Ekipa spędziła na planie trzy i pół miesiąca. Nieomalże ciągiem. „To trudny dla pracy filmowców rejon, wymagający bardzo precyzyjnego przygotowania logistycznego” – opowiada producentka. „Najbliższe duże miasto, w którym i tak nie ma obecnie odpowiedniego zaplecza produkcyjnego, to Rzeszów. Poszczególne lokalizacje dzielą najczęściej duże odległości, a w wiele miejsc nie da się dotrzeć samochodem – cały sprzęt trzeba wnieść. Gdy pada deszcz, wszyscy zaraz ślizgają się w błocie. Z bazą noclegową bywa różnie. Był to jednak dla nas też pewien pomysł realizacyjny. Ekipa była cały czas ze sobą, w tej przyrodzie, ciszy. Nikt nie pędził na próbę do teatru, nie jechał do domu. To z kolei przekładało się na pracę, wyczucie postaci i energię całego serialu”.

Podkarpacie, a w szczególności Bieszczady skrywają w sobie magię i moc, a jednak stosunkowo rzadko goszczą na ekranie. Co ciekawe, do książkowego wydania przewodnika „Polska na filmowoMarka Szymańskiego, w którym autor spogląda na kraj przez pryzmat najgłośniejszych produkcji, trafił tylko jeden tytuł najczęściej kojarzony przez widzów z tymi terenami: „Baza ludzi umarłych" (1958) Czesława Petelskiego. Paradoks polega jednak na tym, że…  reżyser nie nakręcił w Bieszczadach nawet jednego ujęcia – filmowcy pracowali w Karkonoszach. Znawcy twórczości Marka Hłaski przypominają też często, że tekst, który posłużył za kanwę Bazy... - „Następny do raju”, zainspirowany był doświadczeniami, które pisarz nabył w Bazie Transportowej w Bystrzycy Kłodzkiej.

Plenerowe niespodzianki czekają również tych, którzy chcieliby się wybrać podkarpackim szlakiem „Biletu na Księżyc" (2013) Jacka Bromskiego, którego bohaterami są chłopaki z Rzeszowszczyzny. Wojtek Smarzowski, sam urodzony koło Krosna, choć często Podkarpacie wykorzystuje jako tło swoich filmów, kręci tam tylko sporadycznie. „Dom zły"(2009) zrealizował w większości „po sąsiedzku”, w miejscowości Bielanka na granicy Beskidu Niskiego.  „Wesele" (2004) kręcił w województwie mazowieckim. Na chwilę, w czasie prac nad „Wołyniem" (2015), zajrzy do Sanoka, acz w tym przypadku główną lokalizacją będzie Lubelszczyzna.

Nie oznacza to, że filmowcy nigdy się na Podkarpaciu i w samych Bieszczadach nie pojawiają. Goszczą tu falami, z których największa przypadła na koniec lat 50. i lata 60. XX wieku – czas budowy zapór w Solinie i Myczkowcach. Te gigantyczne przedsięwzięcia upamiętnione zostały zresztą w balladowym „Chudym i innych" (1966) Henryka Kluby (ekipa pracowała na dnie przyszłego sztucznego jeziora), ale i w późniejszym o dekadę serialu z zacięciem społecznym „Znaki szczególne" (1976) Romana Załuskiego z Bronisławem Cieślakiem w roli inżyniera pracującego przy największych polskich budowach. 

Sam Petelski odwiedził te tereny w roku 1961 razem z Ewą Petelską i Mieczysławem Jahodą, by na podstawie książki Jana Gerharda „Łuny w Bieszczadach” zrealizować „Ogniomistrza Kalenia" – dziś już nieco zapomniany dramat, rozgrywający się w 1946, na tle walk z UPA. Zdjęcia powstały m.in. w okolicy Baligrodu i Smolnika. Na Podkarpacie zajrzał również Jerzy Passendorfer, także zafascynowany bolesną historią tej krainy. W 1962 nakręcił Zerwany most, ekranizację książki „Śniegi płyną” Romana Bratnego o mężczyźnie niesłusznie oskarżonym o współpracę z banderowcami.
Dzieje regionu połączone z jego niesamowitą przyrodą przyciągały też twórców z zupełnie innym zacięciem i temperamentem. To właśnie tu powstały najgłośniejsze polskie easterny – różnie przez krytykę i widzów oceniane, acz tworzące ciekawy mikronurt naszego kina. To właśnie w tych plenerach w 1958 roku swoją kamerę postawił Wadim Berestowski, by razem z Boguszem Bilewskim, Wiesławem Gołasem i Wiesławem Dymnym przygotować Rancho Texas o dwóch studentach, którzy zostają „kowbojami”. Tu – pod reżyserską i scenopisarską batutą Aleksandra Ścibora-Rylskiego – pracowała również ekipa Wilczych ech (1968), których akcja koncentrowała się wokół tajemnicy posterunku w MO w Derenicy. Tu również Konrad Nałęcki nakręcił rozgrywający się w Bieszczadach roku 1946 westernowo–sensacyjny dramat „Wszyscy i nikt" (1977), a Janusz Majewski – metaforyczną „Lekcję martwego języka" (1979).

Często filmowcy powracali w Bieszczady za sprawą największego propagatora i miłośnika regionu – Jerzego Janickiego, który tam właśnie tworzył, mieszkał i odpoczywał. Spod jego ręki wyszedł nie tylko zbiór opowiadań „Opowieści bieszczadzkie”, ale i cykl mówiących o regionie scenariuszy filmów telewizyjnych, które wyreżyserowali Hieronim Przybył ( „Milion za Laurę", 1971), Henryk Bielski ( „Hasło", 1976), Jerzy Sztwiertnia ( „Wesołych Świąt", 1977), Leszek Staroń ( „Wolna sobota", 1977) i Stanisław Jędryka ( „Kino objazdowe", 1986). W Zatwarnicy – co również warte odnotowania – Janicki prowadził przegląd filmów poświęconych Bieszczadom.

Zdarza się też, że plenery te wykorzystywane są też jako tło dla dzieł, które niewiele mają z nimi wspólnego. Jerzy Hoffman podkarpackie zakątki wykorzystał jako tło dla niektórych scen „Pana Wołodyjowskiego" (1969). Andrzej Wajda w budynku dawnej cerkwi w Starym Dzikowie – na potrzeby „Katynia" (2007) – odtworzył obóz w Kozielsku. U Macieja Dejczera w „Bandycie" (1997) Połonina Wetlińska zagrała… rumuńskie Karpaty. 

W ostatnich latach można zaobserwować wzrost zainteresowania Podkarpaciem. W 2000 roku Piotr Starzak nakręcił osadzoną częściowo w Bieszczadach sensację Enduro Bojz. Z kamerą zajrzeli tu Dariusz Jabłoński ( „Wino truskawkowe", 2007) i Jerzy Stuhr ( „Korowód", 2007). Powstało też kilka dokumentów, reportaży telewizyjnych. Robert Więckiewicz oprowadzał widzów po tym świecie w dokumencie „Bieszczadzki Park Narodowy" (2005) Jacka Sołtysiaka. Ostatnie kilkanaście miesięcy to już prawdziwy boom. Z bardzo dużym zainteresowaniem na region spoglądają najmłodsi twórcy. W Bieszczady z Marcinem Kowalczykiem pojechał Martin Rath, by nakręcić pokazywaną na wielu festiwalach etiudę  „Arena" (2013). Marcin Dudziak wykorzystał przyrodę regionu w prezentowanym w Konkursie Głównym 14. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty „Wołaniu" (2014), ekranizacji opowiadania Kazimierza Orłosia „Zimorodek”. „Poza faktem, że to właśnie w Bieszczadach rozgrywa się akcja noweli, zależało mi na znalezieniu miejsca, w którym na dużych przestrzeniach nie ma śladu ludzkiej obecności. Takie właśnie miejsca odnaleźliśmy w okolicach Zatwarnicy” – mówi reżyser. Tutaj też zajrzał Vahram Mkhitaryan, by nakręcić niektóre ze scen nagradzanego „Mlecznego brata" (2014). W Bieszczadach wiele swoich plenerów odnalazł również Jan Jakub Kolski – na potrzeby filmu  „Serce, serduszko" (2014). 

Region ma olbrzymi potencjał, ale by filmowców było tu jeszcze więcej, potrzeba dużo pracy. „Daleko jeszcze nam chociażby do stolicy sąsiedniej Małopolski. Konsekwentnej polityki kulturalnej w zakresie filmu możemy Krakowowi jedynie pozazdrościć” – komentuje Grażyna Bochenek, dziennikarka Radia Rzeszów, od lat zajmująca się tematyką filmową, autorka cyklu „Podkarpacki Poczet Aktorów”. „Mało tego, zdarza się, że niewykorzystane pozostają możliwości, jakie są w zasięgu ręku. Przykładem filmy kręcone przez braci Marcina i Krystiana Kłysewiczów w technice poklatkowej. Ich impresje bieszczadzkie mają w internecie ponad pół miliona odsłon, ale nie zainteresowały samorządu wojewódzkiego. Szczęśliwie zwróciło na nie uwagę HBO” – dodaje Bochenek. „Władze lokalne, owszem, deklarują, że jeśli filmowcy wyrażą takie zainteresowanie, to spotkają się na miejscu z życzliwością i pomocą, niemniej brakuje konkretnych działań, które mogłyby zachęcić do lokalizowania produkcji tu, na miejscu”.

Na razie w regionie nie ma funduszu filmowego. „Chcielibyśmy, aby docelowo w każdym województwie działała przynajmniej jedna regionalna komisja lub mniejsza komórka, umiejscowiona w strukturach samorządowych i delegowana do pomocy filmowcom. Stworzenie takiej sieci jest jednak czasochłonne i kosztowne, bo trzeba wyszkolić kadry, zbudować bazy danych i narzędzia do działania. Kluczowe jest przy tym wsparcie władz regionalnych i ich motywacja do działania. Regiony, które kilka lat temu zainwestowały w film – jak Łódź, Dolny Śląsk czy Kraków, odczuwają już pozytywne skutki tych działań, wliczając w to wpływy z dystrybucji. Mamy nadzieję, że inne regiony też wkrótce odkryją ten potencjał” – komentuje Anna E. Dziedzic z Film Commission Poland. „Podkarpacie to malowniczy region” – dodaje. „W jego granicach znajdują się dwa parki narodowe, kilka krajobrazowych i liczne rezerwaty, z drugiej strony imponujące zamki w Krasiczynie, Łańcucie czy Baranowie Sandomierskim, miasta z długim historycznym rodowodem jak Przemyśl i Sanok, uzdrowiska z niepowtarzalną atmosferą w Iwoniczu i Rymanowie, a jako wisienka na torcie – Bieszczady, synonim dzikiej, nietkniętej przyrody. I pomimo tego, że na terenie województwa znajduje się także nowoczesny klaster przemysłu lotniczego i dobrze rozwinięty przemysł chemiczny, to właśnie ten aspekt oddalenia od cywilizacji wydaje się być największym magnesem dla filmowców. Wszystkie te jasne punkty regionu zasługują na to, by je mocniej eksponować i promować, przede wszystkim na rynku międzynarodowym, co mogłoby zaowocować np. realizacją wysokobudżetowego dreszczowca czy fantasy à la Tolkien w bieszczadzkich lasach”. 

Może Wataha HBO zaintryguje i zainspiruje nowych twórców?
Dagmara Romanowska
Magazyn Filmowy SFP 41/2014
  24.05.2015
Gdynia. Filmowe serce Polski bije na Północy
Filmowe regiony. Wroclaw Film Commission
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll