PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Podczas 29. Festiwalu Etiuda&Anima w Krakowie Sekcja Filmu Animowanego SFP zorganizowała panel dyskusyjny pod tytułem: Dlaczego twórca podejmuje się roli producenta?
„Kiedy coraz więcej twórców zastanawia się z kim, za ile i jak produkować swoje filmy, spróbujemy odpowiedzieć na te i podobne pytania” – zapowiedzieli organizatorzy wydarzenia. I choć pytanie to było punktem wyjścia ożywionej dyskusji, podczas spotkania padło wiele kwestii i tematów, które warto rozwinąć podczas kolejnych spotkań twórców polskiej animacji.

Każdy z panelistów łączy od lat funkcje reżysera i producenta, jedni z własnej woli, inni dlatego, że tak jest łatwiej im kontrolować pełen proces produkcji od scenariusza po promocję i dystrybucję a w końcu dlatego, że czasem nie widzą innej drogi. W ten sposób poznaliśmy różne odpowiedzi na zadane na wstępie pytanie. 

Izabela Plucińska, Małgorzata Bosek-Serafińska, fot. Maciej Zygmunt / Etiuda&Anima

Izabela Plucińska od lat dzieli życie między Polskę, gdzie  w Szczecinie pracuje ze studentami Akademii Sztuki a Berlinem, gdzie założyła firmę. Jej studencki film „Jam Session” był sporym sukcesem, po nim więc postanowiła ze swoją producentką założyć swoje studio. Działa jak wielu producentów animacji w Niemczech – składa wnioski do funduszu Medienboard i do innych, które finansują ten rodzaj filmowy. Przy okazji jednak opowiedziała gościom Etiuda&Anima o ciekawym systemie, który działa m.in. we Francji i Niemczech. Otóż twórca, który zakwalifikuje się na jeden czy więcej festiwali z listy najbardziej prestiżowych światowych imprez, a tym bardziej ten, który zdobędzie tam nagrodę, otrzymuje finansowe wsparcie jako rodzaj promocji za sukces. System zbierania punktów powoduje, że w wyniku znaczących osiągnięć artystycznych reżyser dostanie kwotę, która pozwoli mu na pokrycie części wydatków na przygotowanie kolejnego filmu – np. na development czy research. – To mi pozwala egzystować na rynku jako twórczyni filmów autorskich – podsumowała Plucińska.

Czy taki system można wprowadzić w Polsce, gdzie nakłady na produkcję są nieporównywalnie mniejsze?  Pewnie nie w tej chwili, ale warto mieć ten system w pamięci.

- Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby wziąć sobie na głowę produkcję – powiedziała Małgorzata Bosek – Serafińska. Jednak w jej wypadku zadecydował los. Jej mąż, znakomity reżyser Marek Serafiński był jednym z pionierów – prywatnych producentów polskich animacji. Po jego śmierci musiała zająć się firmą, w której  na różnych etapach rozwiniętych było wiele projektów. Udało się, ale reżyserka szczerze przyznaje, że nie jest przekonana, czy jest to dla twórcy najlepsza droga. Produkcja nie zabija kreatywności, ale pochłania cenny czas.


Młoda reżyserka o pokaźnym dorobku i znaczących osiągnięciach – Anita Kwiatkowska-Naqvi z rozmysłem podjęła decyzję o założeniu własnej firmy. – Kiedy się robi kino artystyczne, wkłada się w nie mnóstwo pracy. Jeśli ma się firmę, można wliczyć tę pracę jako wkład. Potem okazało się, że można otworzyć się na innych twórców – mówi Anita, która obecnie produkuje także filmy innych utalentowanych twórców.

Laureat licznych nagród Marcin Podolec zdecydowanie poleca łączenie pracy artystycznej z funkcją producenta. Wywodzi się ze środowiska komiksu, potem studiował w szkole filmowej. – Komiksy robi się w Polsce undergroundowo, bez kasy, wbrew logice, ale z pasją. Założenie studia było przedłużeniem wpływu na swoje dzieło. Założyłem firmę, by zrobić w 2017 roku film „Colaholic” w 2017 roku. Po jakimś czasie również zaczęliśmy zapraszać zewnętrznych twórców do realizacji u nas.

Historia Piotra Furmankiewicza, współwłaściciela znanej firmy Fumi Studio, jest także inna. Był to świadomy wybór. Firma powstała w 2008 roku, a Piotrowi pomagali doświadczeni twórcy Marek Serafiński oraz Leszek i Magdalena Gałyszowie. Swój debiut reżyserski realizował u Marka Serafińskiego, był także koproducentem z Markiem przy filmie Piotra Dumały. – Wywodzę się z zawodu operatora obrazu, cały czas to robię. Droga producencka była świadoma i cały czas taka jest – przyznał.
 
Piotr Furmankiewicz, fot. Maciej Zygmunt / Etiuda&Anima

 - Determinantą jest, żeby samodzielnie zapanować nad budżetem. Wtedy autor jest alfą i omegą – powiedziała Małgorzata Bosek-Serafińska. – Ważne są deadline'y, kiedy zaczynamy, kiedy kończymy, kiedy możemy dostać pieniądze z PISF. To trudny proces. W Niemczech łatwiej jest dostać pieniądze, idzie to szybciej, sprawniej. Współpracuję z kilkoma osobami przydzielonymi do projektów, razem  konstruujemy budżety – opowiadała Izabela Plucińska. – Na pewnym etapie proces twórczy przestaje być wielkim wyzwaniem, natomiast ta cała droga producencka – to są emocje. Spojrzenie na ten proces globalnie, całościowo, pozwala bardziej szanować własny czas. Animacja jest pracochłonna i własnymi rękami nie da się wiele zrobić - zwróciła uwagę Anita Kwiatkowska-Naqvi. – Jestem przeciwny łączeniu tych funkcji – wprost powiedział Piotr Furmankiewicz. – Nie po to ktoś przez pięć lat studiów ćwiczy swoją duszę, żeby potem siedzieć w excelu. Widziałem, że z czasem twórcom te tabelki przeszkadzają, nawet jeśli robią je w różnych pięknych kolorach. Zaczynamy się stawać pseudo urzędnikami, z urzędnikami się przepychamy, a oni inaczej postrzegają film niż my.

Piotr Furmankiewicz zwraca uwagę, że nawet młody producent musi wykazać się wkładem własnym na koncie, a to często jest przeszkoda nie do pokonania. Poza tym pozostaje kwestia dystrybucji i promocji, na które często nie ma już środków ani mocy.

Idei autora - producenta konsekwentnie bronił Marcin Podolec. – Świadomie staram się, aby firma była mała, nie wchodzimy w większe projekty, nie obracamy dużymi kwotami. Trzymamy przestrzeń dla pracy własnej. Podejmujemy absurdalne decyzje, ale za to na razie się nie wypaliliśmy.  Nie robię komercyjnych produkcji, mam czas na swoje autorskie komiksy.

fot. Maciej Zygmunt / Etiuda&Anima

  Mimo wczesnej przedpołudniowej pory do Małopolskiego Ogrodu Sztuki przybyli twórcy i producenci animacji różnych pokoleń. Pytania, jakie padały z widowni, dotyczyły nie tylko linii producent – reżyser, ale także wielu innych kwestii. Rozmawiano o finansowaniu, o programie Studia Munka SFP Młoda Animacja, o promocji i o dystrybucji regularnej oraz festiwalowej. To sygnał, że tematów nie zabraknie – ważne, żeby znalazła się dla nich tak życzliwa przestrzeń jak na krakowskim festiwalu Etiuda&Anima.

Anna Wróblewska
artykuł redakcyjny
  7.12.2022
50. rocznica powstania Zespołu Filmowego „X”
Piotr Dzięcioł – produkcyjny happy end
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll