PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BAZA WIEDZY
FINANSOWANIE
Z Ireną Strzałkowską, przedstawicielką Polski w Funduszu Eurimages, rozmawia Marcin Zawiśliński
Marcin Zawiśliński: Polska jest członkiem Eurimages od 25 lat. Od samego początku jest pani naszym przedstawicielem w tym funduszu. Pamięta pani swoje pierwsze posiedzenie plenarne?
Irena Strzałkowska: To było w Kopenhadze we wrześniu 1991 roku. Byłam tym tak przejęta, że od razu chciałam wtargnąć na salę obrad, bo bałam się spóźnić. Na szczęście powstrzymali mnie pracownicy sekretariatu funduszu, którzy od strony organizacyjnej przygotowują wszystkie posiedzenia. Poinformowali mnie, że decydujące głosowania są dopiero przed nami. Przypominam też sobie optymizm, jaki towarzyszył mi podczas tamtego pobytu w stolicy Danii, i który do dziś mnie nie opuścił.

Kiedy zaczynała pani zawodową przygodę z Eurimges, fundusz składał się z przedstawicieli 19 państw. Dzisiaj jest ich 37. Przez te już blisko 27 lat swojego istnienia wybił się na niezależność. Jak udało się tego dokonać?
Staramy się być w swoich decyzjach przede wszystkim sprawiedliwi i merytoryczni. Decyzje podejmujemy w głosowaniu tajnym. To jest przecież konkurs, w którym zwyciężają najlepsi. Na samym początku na czele funduszu stał prezydent, który był równocześnie zastępcą sekretarza generalnego Rady Europy. Po kilku latach zostało to zmienione. Kolejni szefowie Eurimages byli i są wybierani przez  państwa członkowskie, które do niego należą. Doszło jednak do konfliktu natury ambicjonalno-personalnej między sekretarzem wykonawczym, który był urzędnikiem nadzorującym od strony organizacyjnej pracę przedstawicieli państw członkowskich podczas sesji a prezydentem funduszu, który przewodniczył obradom. Ówczesny szef Eurimages, w pewnym momencie w trakcie sesji, która odbywała się w Bukareszcie, na znak protestu wobec sekretarza wykonawczego, który podważał bądź ingerował w jego pracę, opuścił salę obrad. Sytuacja była dodatkowo dyplomatycznie niezręczna, ponieważ za drzwiami czekali reprezentanci Chorwacji, która na wspomnianej sesji miała zostać przyjęta do grona naszych członków.  

W jaki sposób ten konflikt został zażegnany?
Sytuacja uległa poprawie dopiero wraz ze zmianą prezydenta funduszu. Został nim francuski prawnik i polityk Jacques Toubon, który na szczęście posiadał o wiele silniejszą osobowość i kompetencje od swojego poprzednika. Natomiast wspomnianemu urzędnikowi wkrótce upłynęła kadencja, a na kolejną już nie został wybrany. Ta sytuacja dowodzi, że problemy, jakie pojawiają się przecież w każdej, szczególnie tak licznej jak nasza organizacji, jej członkowie starają się rozwiązywać wspólnie, bez nacisków z zewnątrz.

Od lat Eurimages cieszy się również tyleż prestiżem, co uznaniem w środowisku filmowym.
To miłe, że rezultaty naszej pracy w postaci przyznanych dotacji, dość szybko przekładają się na sukcesy filmów. Wiele z nich zdobywa później nagrody na festiwalach; także na tych najważniejszych, czyli w Berlinie, Cannes czy Wenecji. Wspomogliśmy również produkcje, które otrzymały amerykańskie Oscary (np. polsko-duńska Ida w reżyserii Pawła Pawlikowskiego). Równocześnie cały czas dbamy, żeby nie stać się funduszem rozwojowym, czyli takim, który wspiera tylko te najsłabsze, najmniejsze i zarazem najbardziej potrzebujące finansowego wsparcia kinematografie. Naszym zadaniem jest wspomaganie współpracy między różnymi państwami przy tworzeniu wspólnych, międzynarodowych koprodukcji filmowych. Przy okazji wspomagamy nie tylko uznanych twórców, ale także promujemy nowych, dotychczas – szczególnie poza granicami swoich krajów – niemal nieznanych. Kto kiedyś słyszał o Madsie Mikkelsenie czy Danisie Tanoviciu, albo o naszym Łukaszu Żalu? Dzisiaj są to artyści rozpoznawalni na całym świecie.

Dwa lata temu w wywiadzie udzielonym naszemu „Magazynowi…” podkreśliła pani, że głównym celem funduszu jest obrona filmowego rynku europejskiego przed zalewem kina amerykańskiego. Udaje się to?
Zdecydowanie tak. Ameryka trzyma się oczywiście nadal nieźle, ale jej udział w filmowym torcie na Starym Kontynencie zmalał z 82 proc. do obecnych 56. Przez minione blisko trzy dekady rynek europejski bardzo się rozwinął. Stało się tak nie tylko dzięki funduszowi Eurimages, ale także za sprawą różnego rodzaju programów pomocowych. Pomaga w tym również zawarty w naszym statucie zapis o konieczności wprowadzania dofinansowanych przez nas filmów do kin w krajach, które są ich koproducentami.

Do 2014 roku około 60 polskich filmów zdobyło finansowe wsparcie z Eurimages. Jak wypadliśmy w kolejnych dwóch latach?
Cały 2015 rok był dla nas znakomity. Polskie produkcje otrzymały wtedy z Eurimages w sumie ponad milion euro. Dofinansowaliśmy m.in. 11 minut Jerzego Skolimowskiego, Pokot Agnieszki Holland czy Niewinne Anne Fontaine z Agatą Buzek i Agatą Kuleszą w rolach głównych. Pierwsze półrocze 2016 roku też jest niezłe (dotacje dostały m.in. Poza słowami Urszuli Antoniak oraz dwa dokumenty), a przed nami jeszcze dwie sesje, w Tallinie i Krakowie, na których również będą omawiane projekty z polskim udziałem.

A pomyśleć, że na początku lat 90. polscy producenci podchodzili do Eurimages niczym pies do jeża...
Tak było. Zwyczajnie bali się udziału w międzynarodowych koprodukcjach. Mieli też niewielkie doświadczenie w tym zakresie (głównie oparte na umowach bilateralnych: polsko-rosyjskiej czy polsko-czeskiej). Barierę stanowiła też dla nich stosunkowo słaba znajomość języka angielskiego. Dzisiaj żyjemy w zupełnie innym świecie. Nasi producenci szkolą się, jeżdżą za granicę na warsztaty i festiwale, podglądają, jak pracują ich koledzy w innych krajach. Nawiązują znajomości, które potem nierzadko przekładają się na wspólne projekty. Kiedyś o wiele bardziej niż obecnie liczyło się nazwisko reżysera, który stoi za danym filmem. Dzisiaj pozycja producenta jest o wiele mocniejsza.

Kolejna, grudniowa sesja Eurimages, która zbiegnie się z obchodami 25-lecia obecności Polski w tym funduszu, zostanie zorganizowana w Krakowie.
Zależało mi na tym, aby właśnie to posiedzenie plenarne odbyło się w stolicy Małopolski. Kraków to jest po prostu miasto magiczne. Tu odbywa się Krakowski Festiwal Filmowy. Tutaj działa znakomite Kino Pod Baranami, jest też szkoła filmowa, funkcjonuje fundusz filmowy. Moim marzeniem było również to, aby swoją obecnością zaszczycił nas Andrzej Wajda, który notabene prawie 10 lat temu dostał dofinansowanie z Eurimages na realizację Katynia. Niestety, tak się już nie stanie... Drugim, równie istotnym powodem, dla którego zdecydowaliśmy się na to miasto, była i jest chęć uczczenia i równocześnie symbolicznego zakończenia obchodów Roku Krzysztofa Kieślowskiego. To na krakowskim rynku powstawała część zdjęć do Podwójnego życia Weroniki.


Marcin Zawiśliński
Magazyn Filmowy 11/2016
  14.02.2017
fot. Kuba Kiljan/Magazyn SFP
Netia Off Camera. „Maryjki”, czyli jak zrobić film za niewielkie pieniądze i nie zwariować
Roberto Olla: Eurimages promuje różnorodność
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll